Page 233 of 285

Acoustic Mayhem „Traditional Music and More…”

Acoustic Mayhem proponują nam mieszankę amerykańskiego bluegrass i starych irlandzkich piosenek. Jak się okazuje repertuar ten dobrze się uzupełnia.
Do starej ludowej piosenki „Froggie Went a Courtin`”, któej korzenie nikną w czasach renesansu, zespół sopisał własna zwrotkę o moskitach. Wykonywali ten utwór któregoś wieczoru i owady nie dawały im spokoju. Stąd był już tylko krok do ich znalezienia się w piosence.
„Mule Skinner Blues” to utwór z pogranicza bluesa i bluegrass, zaś „Devilish Medley” to składanka tradycyjnych reelów, z których ostatni jest amerykańską wersją irlandzkiego „Mason`s Apron”.
„Boatman Medley” zawiera piosenkę „The Boatman” wzbogaconą o kilka instrumentalnych elementów. Melodia „Ashokan Farewell” autorstwa Jay`a Ungera została napisana do dokumentalnego filmu o wojnie secesyjnej.
Irlandzki standard „Star of the County Down”, pubowa klasyka, choć w wersji Acoustic Mayhem brzmienie nie jest tak jednoznacznie celtyckie.
„Shoo Fly Pie” jest coverem piosenki z lat 40-tych, który wykonywała wówczas Dinah Shore, zaś „Tom Dooley” pochodzi z repertuaru klasycznego The Kingston Trio.
Piosenka „Grandfather`s Clock” została napisana przez Henry`ego Clay Worka. Może to być utwór uznany za klasyczny bluegrass, bo nosi wszystkie najlepsze cechy gatunku.
Tradycyjne utwory „Wet & Dry Medley” i „Red Haired Boy” to wiązanka starych melodii i kolejna irlandzka piosenka. Tchnienie europejskiej tradycji okazuje się być zawsze obecne w amerykańskim ludowym graniu.
Ze wschodniego wybrzeża Stanów pochodzi piosenka „Hi Jolly”, tradycyjne amerykańskie old time country.
Na płycie nie zabrakło też utworu dla młodszych słuchaczy – piosenki „Shake Sugaree”, będącej klasyką amerykańskich piosenek dla dzieci.
„A Couple of Joes” to zestaw dwóch znanych piosenek – „Cotton Eyed Joe” i „Old Joe Clark”. Oba utwory są kojarzone nawet przez ludzi nie słuchających folka i country.
Ostatnia piosenka na albumie to „Roseville Fair” napisana przez Billa Stainesa, będąca na dobrej drodze, by stać się folkowym klasykiem.
Ciekawe kompozycje w ciekawym wykonaniu. Bluegrass nie jest w Polsce zbyt popularny, warto więc posłuchać czasem takich płyt jak ta, puścić je znajomym i przyczynić się w ten sposób do wzrostu popularności takiego grania.

Rafał Chojnacki

Seventh Day Buskers „Long Live Caboose”

7th Day Buskers to w wolnym tłumaczeniu „Niedzielni śpiewacy uliczni”. Ich płyta „Long Live Caboose” to zestaw doskonałych współczesnych piosenek folkowych wykonanych w stylu, jakiego nie powstydzili by się słynni The Soggy Bottom Boys z filmu braci Cohen. Począwszy od „Lonesome, On’ry, and Mean” mamy tu „drive” charakterystyczny dla amerykańskiej muzyki folkowej nowej generacji.

Grupa pochodzi z San Diego i nuzycy rzeczywiście grywają w niedziele na ulicach miasta. Na codzień pracuja zawodowo.

Muzycy z 7th Day Buskers nazywają swoją muzykę Acoustic Roots Music. I trzeba przyznać że jest to nazwa celna, bo jak inaczej nazwać współczasne (w większości) kompozycje zawierające elementy folku, country i bluesa ? W muzyce tej równie głęboko słychać starego Johnny`ego Casha i Willie Nelsona, co Boba Dylana, Pete`a Segeera, czy Ralpha McTella.

Shawn P. Rohlf ma chyba niemieckie korzenie, bo choć w „Long Live The Caboose” jodłuje po kowbojsku, to i tak zaciaga mi to Bawarią. Z kolei z piosenką taką jak „Chains of This Town” chłopaki mieliby spore szanse na przeglądzie piosenki turystycznej. Zwłaszcza ze w tej muzyce słychać że dobrze bawią się taką właśnie konwencją. Co chwilę puszczają oczko do swoich słuchaczy.

Shawn nie tylko śpiewa w zespole, pisze też piosenki. Na ten album napisał cztery utwory, z czego instrumantalny „Bruno the Rooster” brzmi chyba najlepiej. Nie żeby czegoś brakowało w śpiewanych kawałkach, po prostu „Bruno…” wskrzesza ducha starych bluegrassowych płyt Bela Flecka.

W chwilach kiedy 7th Day Buskers sięgają po repertuar tradycyjny też robi się tradycyjnie. Angielski „Newry Highwayman” zaśpiewany jest z pewną nonszalancją, ale pasuje ona do konwencji. „Nine Pound Hammer”, mimo że nie jest takim starociem, jak „Newry…” i znamy jego autora (Merle Travis), to też stał się już standardem. Podobnie jak w części utworów wiedzie w nim prym Don Hickox, drugi wokalista grupy. Nie ma on tak charakterystycznego i mocnego głosu jak Shawn, ale za to dobrze śpiewa country.

Wspomniałem o duchu płyt Bela Flecka. Powraca on też w „Shady Grove”, okraszonym graną na skrzypcach i banjo melodią „Frosty Mornin`”.

Płyta kończ się piosenką „Don’t Stop the Music”. I tego się trzymajmy. Mam nadzieję że chłopaki z 7th Day Buskers też to zapamiętają.

Taclem

Seventh Day Buskers „Born to Pick”

W odróżnieniu od pierwszego krążka, zatytułowanego „Long Live the Caboose” na nowszym albumie mamy w większości kompozycje Shaney`a P. Rohfla, frontmana zespołu. Na piętnaście utworów tylko dwa nie są jego autortwa, w jednym z tych trzynastu wyorzystałtekst Michaela Rizza, reszte napisał sam. To dość dobry wynik, biorąc pod uwagę, że „Born to Pick” wydano rok po debiucie, a tam bodaj tylko cztery utwory były napisane przez Shaneya.

Trochę brakuje tu tej różnorodności, co prawda piosenki na pewno nie są do siebie podobne, dalej grane są „z jajem”, jednak myślę że można powiedzieć o jakiejś takiej jednostajności. Taka muzyka na pewno podoba sie w ich rodzinnym San Diego, jednak, czy abu nie jest to krok wstecz ?

Jedyny tradycyjny kawałek na tym krążku, to „Holy Ghost”, niestety reż nie wnosi wiele nowego. Może jedynie „The Ballad of Kenny Lee” i „Call from the Pub” ratują nieco syutuację.

Z płyty wieje momentami nudą i nie pozostaje mi nic innego jak wrócić do pierwszego krążka. Mam nadzieję że dalej będzie trochę lepiej, Panowie.

Taclem

Four Shillings Short „Of Labour and Love”

Płyta oczarowała mnie zarówno klimatem, jak i umiejętnościami muzyków. Bywa tu zarówno wesoło, skocznie i zabawowo, jak i nostalgicznie, nastrojowo, czasem wręcz smutno. Duet Aodh Og O Tuama i Christy Martin wraz z zaproszonymi muzykami dają sobie doskonale radę z celtyckim materiałem. Okazuje się jednak, że nie tylko. Kiedy po pięknej szkockiej balladzie „Both Sides the Tweed” następuje indyjski „Raga Padhari Dhun” całkiem zmienia się stylistyka, do głosu dochodzi sitar i można odnieść wrażenie że słuchamy już zupełnie innej płyty. Muzycy grający na codzień po celtycku rzadko decydują się na takie eksperymenty.
Również jedna z moich ulubionych ballad – „Susana Martin” – w wersji Four Shillings Short wypada bardzo ciekawie. Właśnie takie piosenki pasują do duetu Aodh Og/Christy. Klimat opowieści o czarownicy w połączeniu z magiczną muzyką grupy tworzy atmosferę znaną z książek fantasy. Dzięki ciekawemu graniu i pięknemu głosowi Christy możemy na chwilę zanurzyć się w innym świecie.
Z kolei kiedy śpiewa Aodh Og, mamy do czynienia ze stylistyką mogącą kojarzyć się z tradycją bardów. Nawet jeśli jest to piosenka nawiązująca nieco do country, jak „Have A Nice Day”.
Piosenka „Spitting Cousins” łączy w sobie inspiracje zaczerpnięte z celtyckich ballad z brzmieniem indyjskiego sitaru (według tego samego patentu zagrano „Ramble Away”). To też ciekawy pomysł, przyznam jednak że takie ballady wolę w czysto „wyspiarskich” aranżacjach, tu za przykład niech posłuży „The Bigler”.
Płytę kończy dość typowy rodzaj piosenki. „Common Thread” to typowy utwór w stylu „jeszcze kiedyś się spotkamy”.
Album można podsumować jako udany, ciekawe zaaranżowany i wykonany.

Taclem

Austrenis „Austrenis”

Płytka francuskiej grupy Austrenis to dla mnie spore zaskoczenie. Niby autorskie piosenki z powiązaniami
folkowymi to nic dziwnego, a jednak płyta tego zespołu różni się od innych albumów grup, które tak określają swoją
muzykę.
Przede wszystkim nawiązania folkowe to odnośniki do muzyki litewskiej i nieco również do bretońskiej.
Bardzo brzmi też język w którym Anda Peleka śpiewa piosenki. Spiewa oczywiście po łotewsku, co przy nieco
celtyzującym czasem akompaniamencie brzmi ciekawie.
Anda gra też na skrzypcach, a towarzyszy jej Tristan Jamelot grający piękne partie na fletach, oraz Damien Pages
– gitarzysta. W tak niewielkim składzie udało im się nagrać płytę nie tylko urzekającą, ale też bardzo ciekawą.
Można tu odnaleść nawiązania do muzyki dawnej, ale też sporo brzmień, któych nie wacham się nazwać europejskimi.
Transowe elementy kojarzyć się moga z czasami pogańskimi, zaś piękne ballady to z kolei niemal poezja śpiewana.
Wiele się tu dzieje, choć utworów na płycie tylko sześć. Mam nadzieje że usłyszę jeszcze o litewskiej grupie z
Francji.

Rafał Chojnacki

Wywiad: Fiddler’s Green

Poniżej przedstawiam wywiad z zespołem Fiddler’s Green. Z tego co wiem ta punk-folkowa formacja zza naszej zachodniej granicy ma w Polsce całkiem sporo fanów. Mam nadzieję że ten wywiad przybliży ją również innym, bo warto się z ta grupą zapoznać. W imieniu zespołu odpowiadał Stefan Klug (na zdjęciu).

Folkowa: Czy możesz nam przedstawić Wasz zespół ? Kto w nim gra i na jakich instrumentach ?
Stafan Klug: Fiddler’s Green to: Peter Pathos – wokal, acoustyczne i elektryczne gitary, bouzouki, mandolina, low whistle, Ralf „Albi” Albers – wocal, gitara akustyczna, Rainer Schulz – gitara basowa, Stefan Klug – akordeon, bodhran, Frank Jooss – perkusja, bębny, Tobias Heindl – skrzypce, wokal

F: Co sprawiło że zaczęliście grać irlandzkiego folkrocka ?

SK: Wszyscy lubimy Irlandię i muzykę irlandzką, lecz słuchamy także sporo innej muzyki. Na początek graliśmy „tylko dla zabawy”, ponieważ każdy z nas miał inny, rockowy projekt. No i jakoś tak się stało…

F: Określacie swoją muzykę jako „Irish Independent Speedfolk”. Cóż to oznacza ?

SK: Próbujemy połączyć irlandzki folk z wieloma innymi elemantami, jak ska, muzyka niezależna, punk, reggae, rock, metal etc. Poza tym większość naszych piosenek jest szybka.

F: Niedawno nagraliście nowy album. Jak jest zatytułowany ?

SK: Nazywa się „Folk Raider”. Miksujemy elementy muzyki irlandzkiej ze wszystkim na co mamy ochotę.

F: Czy jest to płyta równie żywiołowa jak wasza poprzednia płyta „Another Sky” ?

SK: Jest nawet żywasza !!! (śmiech)

F: Co zmieniło się w zespole przez tych kilka lat egzystencji ?

SK: Zmieniali się skrzypkowie i perkusiści, lecz reszta składu pozostała bez zmian. Próbujemy rozwijać nasz styl, również technika produkcji naszych płyt znacznie się poprawiła, więc brzmienie jest lepsze. Gramy też rocznie około 100 koncertów…

F: Jest wiele niemieckich kapel grających w podobnym stylu, śpiewających także w języku niemieckim. Dlaczego Wy omijacie swój ojczysty język ?

SK: Inspiruje nas przede wszystkim kultura amerykańska, brytyjska i irlandzka. I w tego rodzaju muzyce język angielski po prostu brzmi najlepiej.

F: Sądzę że Niemcy są krajem gdzie – poza krajami anglojęzycznymi – gra się najwięcej muzyki celtyckiej. Czy możesz to jakoś wytłumaczyć ?

SK: Naprawdę nie mam pojęcia jak to się dzieje…

F: Znacie jakies polskie zespoły folkowe ?

SK: Nie, niestety. Ale chętnie bym jakiekieś poznał. Możesz polecić mi jakiś dobry ?

F: Oczywiście, ale to już po wywiadzie. Powiedz mi jeszcze z kim mogą się kontaktować polscy organizatorzy koncertów by zaprosić was na występy ?


SK: Nasz menagment znajduje się w Niemczech. Oto kontakt:
Concertbüro Franken
Singerstr. 26
90443 Nürnberg
Fon: 0911 / 41 41 96
Fax: 0911 / 41 36 44
cbfranken@t-online.de
http://www.concertbuero-franken.de
Kontakt promocyjny:
True Music Promotion
Stephan Treu
P.O. Box 44 01 40
90206 Nürnberg
Tel: +49 (0)911 4742935
Fax: +49 (0)911 4742936
info@truemusic.de

Taclem

Wywiad: Waxie’s

Niemiecki zespól Waxie’s jest jednym z najciekawszych na preznie rozwijajacej sie niemieckiej scenie folkrockowej. Jako jedni z niewielu korzystaja nie tylko z muzyki irlandzkiej i szkockiej, odkryli tez Bretanie, której muzyka w ich folkrockowej stylistyce wyglada bardzo przyjemnie.
Zapraszam do poczytania co ma nam do powiedzenia Jo Dorsheimer, wokalista Waxie’s.

Folkowa: Na poczatek pytanie dotyczace Waszej strony internetowej (www.waxies.de). Na glównym obrazku widzimy wasze zdjecie z zamalowana jedna postacia. Jak rozumiem to ex-czlonek Waszego zespolu. Co sie z nim stalo ?
Waxie’s: Tej fotografii juz nie ma na stronie. Taraz jest nowa. Pomalowany osobnik, to ex-wokalista. Spiewal w Waxies’, poniewaz w 1998 roku na dwa lata opuscilem zespól. Za aktualizacje strony odpowiada nasz basista.

Folkowa: Skad taka nietypowa nazwa zespolu?

Waxie’s: To naprawde proste. Jest taka irlandzka piosenka „Waxie´s Dargle”. Z reszta równiez ja gramy.Spodobal nam sie ten tytul, uznalismy ze to bedzie dobra nazwa. Musielismy ja jednak skrócic i zostalo samo Waxie’s. Samo slowo jest nazwa firmy produkujacej swiece. Oto dlaczego „s” nie jest blizej slowa „Waxie”. Wiele osób nie znajacych tej historii mysli ze to blad. Ha ha!

Folkowa: Jakie sa poczatki zespolu Waxie’s ? Wiele zespolów siegajacych do punk-folka inspiruje sie The Pogues, jak bylo z wami ?

Waxie’s: Na poczatku 1989 roku bylo sobie trzech przyjaciól. Kai, Yeti (ex-czlonek zespolu grajacy na banjo – przyp. Jo) i ja. Bardzo lubilismy irlandzka muzyke folkowa. Oczywiscie pewnego dnia uslyszalem The Pogues (a bylo to lata temu, w 1984 roku – przyp. Jo). Przynioslem te nagrania reszcie i po prostu ich powalilo. Znalismy kilku gosci, którzy grali na róznych instrumentach. I taki byl poczatek. Najpierw gralismy glownie na ludowo, ale potem przyszedl czas na nieco ostrzejsze brzmienie, zwlaszcza kiedy doszedl do nas Fili na perkusji, oraz basista. Zaczelismy tez pisac wlasne piosenki.

Folkowa: Poza Niemcami koncertujecie tez we Francji. Czy macie jakies plany podrózy w najblizszym czasie?

Waxie’s: Owszem. Po dosc dlugiej przerwie na nabranie sil znów wybieramy sie do Francji. Francja to nasz drugi dom. Przez tych kilka lat zdobylismy tam kilku prawdziwych fanów. Poza tym mamy tam blisko. Niemcy sa duzym krajem, jest w nim sporo miejsc w których moglibysmy grac, jednak trudno zalatwic koncert w jakiejs odleglej miejscowosci. Moze jednak i to sie uda.

Folkowa: Macie w repertuarze tez kilka utworów po niemiecku. Czy to wasze autorskie piosenki ?

Waxie’s: Tak. Podobnie jak kilka napisanych po angielsku. Ponad 50% utworów to nasze kompozycje – reszta to covery The Pogues, takze The Whisky Priests, gramy tez piosenke Ramones „I Wanna Live”, oraz Status Quo!

Folkowa: Skad zainteresowanie piosenkami bretonskimi ?

Waxie’s: Nasz perkusista, Fili, jest Francuzem. To stad, jak widzisz, kontakty z Francja. No i oczywiscie on zna wiele francuskich piosenek ludowych. We Francji muzyka bretonska jest bardzo popularna, dlaczegóz wiec nie mialaby nas zainteresowac ?

Folkowa: Laczenie elementów punka i folku wydaje sie byc bardzo popularne w Niemczech. Czy sa jakies inne grupy które móglbys polecic ?

Waxie’s: Jest taki zespól, nazywa sie Paddy Goes To Holyhead, ale to bardziej muzyka pop-folkowa, sa jednak bardzo popularni w Niemczech. No i jest tez naprawde swietny zespól Fiddler´s Green.

Folkowa: Jakie sa wasze najblizsze plany ? Koncerty ? Nagrania ?

Waxie’s: Wkrótce bierzemy sie za nagranie naszej trzeciej plyty. Mamy juz osiem piosenek, chcielibysmy skonczyc reszte. Chcielismy napisac cos nowego, ale okazalo sie ze i tak mamy wystarczajaco duzo materialu do nagrania. Latem wyjezdzamy do Francji, mamy nadzieje zagrac tam na paru festiwalach, oraz calkiem sporo koncertów.

Taclem

Wywiad: Trick Upon Traveller

Zespół Trick Upon Travellers to jedna z najciekawszych niezależnych kapel punk-folkowych w Anglii. Obecnie po zmianach personalnych zazwyczaj podpisują się jako TUT 2. Jednak kiedy przeprowadzałem wywiad z liderem formacji – Dickiem Langfordem – obowiązywała jeszcze stara nazwa.

Folkowa: Jesteście zespołem niemal nieznanym w Polsce, chyba jedynie użytkownicy mp3.com znaja wasze nagrania. Powiedzcie więc jak zapatrujecie sięna taką formę promocji ?
TUT: Sieć okazuje się być dla nas berdzo dobra. Dałą nam środki, na które nigdy nie moglibyśmy liczyć w przy konwencjonalnym sposobie promocji. Jednak choć mamy dobrą oglądalność w internecie, a nasze nagrania pojawiają się w stacjach radiowych od Nowej Zelandii do Stanów Zjednoczonych i w większości krajów Europy, to nijak nie przekłada sięto na sprzedarz płyt. Nie wiem za bardzo dlaczego tak jest, stale otrzymujemy dobre recenzje, oraz mamy jakiś stały ciąg zamówień, jednak wciąż nie możemy osiągnąć jakiegoś przełomu. Myślę jednak, że sieć daje wielu zespołom podstawę, której nigdy by nie miały, i dlatego uważam jąza cudowne medium.

F: Wasza muzyka brzmi dość oryginalnie, jednak ludzie lubią porównania. Do muzyki jakich wykonawców moglibyście ją porównać ?

TUT: Właściwie nigdy nie porównywaliśmy się do nikogo. Oczywiście pojawiają się porównania pomiędzy nami,a a The Levellers, ale ja nigdy tak tego nie widziałem. W naszej muzyce jest trochę punka (Sex Pistols), popu (The Beatles), folku (The Oyster Band), oraz deklaracji politycznych (Billy Bragg), ale nie ma jednej rzeczy, która górowałaby nad całością. Nie siadam bu napisać utwór w jakiejś konkretnej konwencji. Pisze piosenkę i ożywa ona wtedy, gdy zaczyna ją grać zespół.

F: O czym piszecie w swoich tekstach, jakie tematy was interesują ?

TUT: Piszę o rzeczach które mnie złoszczą. Jestem z gatunku ludzi łatwo wpadających w gniew, stany depresyjne budzą u mnie takie rzeczy jak: globalizacja, zanieczyszczenie środowiska, własna głupota niektórych ludzi, wojna , rasizm, nietolerancja (wiem, że jak na nieszczęście jestem prawdopodobnie jednym z najbardziej nietolerancyjnych ludzi !). Myślę że to wszystko. Zazwyczaj moje piosenki nie są o mnie. Są o tym, co widzę i jak to widze. W tej chwili próbuję napisać piosenkę miłosną, po francusku. Nigdy nie byłem zdolny do napisania takiej piosenki po angielsku, ale jest coś w języku francuzkim, co pozwala pisać o miłości. W sumie to też nie jest piosenka o miłości, a raczej o tym jak przywiązuję się do innych ludzi.

F: Czy czujecie się bardziej zespołem punkowym czy folkowym ?

TUT: To zależy od piosenka jaką akurat gramy. „Knocker Boys” cofa mnie do punkowych dni, ale np. utwór „Lawyers” jest znacznie bardziej dojrzały.

F: Pochodzicie z Brighton, gwiazdą w waszym mieście jest zapewne The Levellers, co sądzicie o tym zespole ?

TUT: Kiedyś, dośc dawno temu grałem w duecie, który poprzedzał występ The Levellers na jednym z ich wcześniejszych koncertów w Brighton. Byli wówczas paczką przyjaciół i nadal nimi są. Simon, ich gitarzysta i ja, obaj należeliśmy kiedyś do Moto Guzzis, spędziłem z nim cały dzień na pokazach motocyklowych w Londynie i był po prostu zwykłym facet niemal nie było po nim widać „sławy”. Ich muzykę dzielę na kawałki które lubię i takie, które mi się nie podobają. Ale tak jest chyba ze wszystkimi zespołami.

F: Czy grałeś wcześniej w jakichś innych zespołach ?

TUT: Grałem w punkowych zespołach lata temu, z Graemem – wokalistą, wówczas tworzyliścy punkowy duet używający pozostałych instrumentów z taśmy. Piosenki były np. o wegetarianiźmie, ale też o inwazji oślizgłych stworów. Część z nich to były niezłe piosenki !

F: Jak wygląda scena muzyczna w waszej okolicy, czy są jakieś punk-folkowe lub folkowe groupy które chcecie polecić ?

TUT: Scena nie wygląda tu najciekawiej, najwięcej jest zespołów grających coś na obrzeżu gitarowego popu spod znaku Verve czy Radiohead. Trudno jest znaleśc jakieś oryginalnie brzmiące zespoły.

F: Skąd się wzięła nazwa waszego zespołu ?

TUT: Wpadłęm na nią przez przypadek w słowniku i było to ponad 10 lat temu. To parafraza, oznacza „zaskakiwanie”, „nie bycie takim, jak oczekują”.

F: Jakie koncerty najbardziej utkwiły wam w pamięci i dlaczego te ?

TUT: Glastonbury w zeszłym roku (2000) – była dobra zabawa, ale koncert, który zapadł mi w pamięć, to pożegnanie naszego wokalisty (który wyjechał do Hiszpanii) tuż przed Bożym Narodzeniem. Graliśmy świetnie, publiczność była fantastyczna i cała atmosfera była bardzo energetyczna. Na szczęście mamy to na video, oraz dobrą wersjęnagrania audio, spodziewam się że następny album może zawierać ten materiał.

F: Jakie są plany koncertowe i studyjne grupy ?

TUT: Jako że straciliśmy wokaliste zaszły spore zmiany. w zespole. Nie znajleźliśmy nikogo w zastępstwie, więc przez jakiś czas ja będę śpiewał. Ruszamy ku bardziej spokojnym, akustycznym dźwiękom, możliwe że użyjemy jakichś loopów i syntezatorów. Być może udostępnie Wam troche materiału gdy będzie już gotowy.

F: Czy od czasu płyty „Where the Skeletons Dance” zaszły w zespole jakies zmiany, poza utratą wokalisty ?

TUT: Jestem jedynym, który został! Paul – basista podróżuje po Europie z grupą punkową. Obecnie na basie gra Matt Zsul. Rick -perkusista – opuścił kapelę, ponieważ chciał robić inne rzeczy i zastępił go Paul Stevens. Mark – skrzypek – został zastąpiony przez Tima Cotterella, młodego, ale utalentowanego muzyka. W końcu, mój najlepszy kolega, piszący ze mną teksty – Graeme (wspominany już wokalista) wyjechał do Hiszpanii ze swą hiszpańską dziewczyną, zrzucając na mnie obowiązki.
Mam nadzieję że udało mi się przybliżyć wam nieco nasz zespół.

Taclem

Wywiad: Shantalla

Shantalla to zespół z rezydujący w Belgii, grający muzykę celtycką. Spotkali się w nim muzycy z Irlandii i Szkocji przyebywający z różnych powodów na kontynencie.

Pytanie: Przedstawcie wasz iroszkocki skład.
Odpowiedź: W kolejności w jakiej stoimy na scenie od prawej:
Joe Hennon (gitara)
Helen Flaherty (wokal, bodhran)
Michael Horgan (uilleann pipes, flet, whistles)
Gerry Murray (akordeon, bouzouki, whistles)
Kieran Fahy (skrzypce)
Gerry i Michael grają tradycyjną muzykę od wczesnych lat, Kieran doszedł do niej przez muzykę klasyczną. Joe był muzykiem rockowym, a Helen śpiewała różne rzeczy, od popu i rocka po folk. Helen jest Szkotką, pozostali to Irlandczycy.

P: Jak to sięstało, że założyliście kapelę właśnie w Belgii ?

O: Mieliśmy szczęście ! Wszyscy zdecydowaliśmy się na życie w Belgii, z różnych powodów i odnaleźliśmy się poprzez muzyczne sesje, na których graliśmy z innymi ludźmi. Mieliśmy szczęście że pięcioro ludzi o podobnych zdolnościach i pasji do tradycyjnej muzyki znalazło się w tym samym miejscu w tym samym czasie .

P: Czy trudno gra się tradycyjną muzykę irlandzką z dala od Szmaragrowej Wyspy ?

O: Niekiedy łatwo. Jest wielkie zapotrzebowanie na muzykę irlandzką w Europie, dostajemy więcej ofert niż możemy przyjąć. Czasami jednak stanowi to problem. Niektórzy promotorzy uważają, że jeśli nie mieszkasz w Irlandii to nie jesteś autentyczny i nie możesz być zbyt dobry. Mamy nadzieję zmienić ich nastawienie, w wielu krajach jesteśmy już przyjmowani na naszych własnych warunkach. Gramy tutaj, jednak odczuwamy brak tej dynamicznej sceny w Irlandii, gdzie jest dużo wspaniałych muzyków, włączając w to całe nowe, młode pokolenie, które właśnie przychodzi. Zawsze próbujemy grać na kilku sesjach ilekroć jedziemy do domu.

P: Jak kształtuje się scena folkowa w Belgii, czy jest warta uwagi i czy możecie polecić jakieś zespoły ?

O: Scena folkowa jest tu w dobrej kondycji. Jest wiele nowych zespołów, a publiczność chce słuchać najróżniejszych styli muzycznych. Jest wiele koncertów i okazji do grania folka i world music. Z „najgorętszych” grup możemy wymienić Ambrozijn i Lais.

P: Wielokrotnie porównywano was do The Bothy Band. Czy nie bywa to irytujące ?

O: Cóż, to wielki komplement, gdy jest się porównanym do The Bothy Band, ponieważ dla wielu osób, w tym i dla nas, jest to najlepszy irlandzki band wszechczasów. Jednak uważamy, że może być to nieco mylące. Nie chcemy, aby ludzie kupowali nasze płyty by usłyszeć „The Bothy Band Part Two”. Wolimy być oceniani według włąsnych dokonań. Mamy swoje brzmienie, w którym ważną rolę gra akordeon, również Helen śpiewa bardzo różnie od Triony Ni Domhnaill. Nie próbujemy brzmieć podobnie, ani imitować The Bothy Band, jednak wielu recenzentów zwraca uwagę na podobną pasję i dramaturgię w naszej muzyce. To znów jest dla nas wielkim komplementem. Będziemy szczęśliwi, jeśli za 20 lat ludzie będą mówić o młodych zespołach: „Przypominają mi Shantallę !”.

P: Jakie zespoły miały największy wpływ na waszą muzykę i jakich grup lubicie słuchać ?

O: Jest bardzo wiele inspiracji. W tym największe zespoły lat 70-tych: The Bothy Band, Planxty, De Dannan, Dick Gaughan, Silly Wizard i inne. Z zespołów grających obecnie najbardziej lubimy: Altan, Lunasa, Solas, Capercaille i Dervish. Mamy też sporo szacunku dla muzyki nowej generacji, jak Danu, oraz ‚crossover’, jak Kila i Afro Celt Sound System.
P: Niektórzy członkowie Shantalli grali wcześniej w zespole Sean Talamh. Opowiedzcie coś o nim – jego płyta jest w Polsce dostępna w formie reedycji wydawnictwa ARC.

O: Owszem Kieran i Michael grali w Sean Talamh we wczesnych latach 90-tych, ich album jest dostępny w ARC (podobnie jak dwa solowe albumy Kierana ‚Midnight on the Water’ i ‚Woman from Tuam’). Jednak nie ma zbyt dużych podobieństw myzycznych między Sean Talamh i Shantallą.

P: Zaczynaliście w małych klubach, teraz gracie również na wielkich festiwalach. Którą formułę uważacie za lepszą w przypadku grania muzyki folkowej ?

O: Z punktu widzenia muzyki, większość ludzi zgidziłaby się zapewne, że bez względu na rodzaj muzyki, zawsze lepiej pod dachem niż na wolnym powietrzu. W małym klubie wspaniale jest miec bliski kontakt z publicznością, tworzy to wyjątkową atmosferę. Może najlepszą odpowiedzią byłyby średnie kluby (na około 300 osób) rockowe, bo tam zwykle mamy dobre brzmienie, światła i wspaniałą publicznośc. Teatry również są dobre – publicznośc zwykle siedzi i słucha bardzo uważnie muzyki, która różni się od tej granej przez nas na festiwalach, gdzie ludzie częściej są zainteresowani tańcem, niż słuchaniem! Ale festiwale są również dobre – przyjemne jest grać dla wielkiej publiczności, spotykać innych muzyków, aby napić się z nimi, czy choćby porozmawiać. Łatwiej kontrolować brzmienie w niewielkim miejscu występu, niż na festiwalu, gdzie nie ma dużo czasu na ustawienia, na świeżym powietrzu wiatr lub deszcz moga być dodatkowym problemem. zarówno dla nas, jak i dla publiczności.

P: Dokąd zawędrowaliście w swoich zagranicznych podróżach ?

O: Daleko, do Holandii, Francji, Niemiec, Irlandii, Portugalii, Włoch, Luksemburga, Austrii i oczywiście Belgii. Mamy mnóstwo ofert z innych krajów, zwłąszcza ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, ale także z Japonii i z Hong Kongu, ale nie mamy na razie na to czasu.

P: Wiem że nagrywacie właśnie swój drugi album, możecie coś o nim powiedzieć ? Kiedy możemy się go spodziewać ?

O: Tak, poczyniliśmy już spore postępy w pracy nad nową płytą, jak tak dalej pójdzie będziemy bardzo zadowoleni z rezultatów. Gramy aktualnie wiele nowych utworów na koncertach i są one bardzo dobrze przyjmowane. Mamy nadziję że płyta ukaże się latem 2001 roku, ale sporo zależy od wytwórni, która będzie ją miała wydać. Pięrwszy album był nagrany dla belgijskiej wytwórni Wild Boar Music i jego dystrybucjąw innych krajach zajmowała się Green Linnet. Mamy nadziję znaleść bardziej międzynarodowego wydawcę dla następnej płyty.

P: Czy macie w planach koncerty w Europie Wschodniej ?

O: Nie mamy konkretnych planów – jest spore zainteresowanie naszą muzyką w Słowenii, na Węgrzech i w Rosji, lecz wciąż nie mamy czasu. Jest to ta część świata, którą bardzo chcielibyśmy odwiedzić i mamy wiele szacunku dla muzyki stamtąd, którą dane nam było słyszeć, jak choćby muzyka rumuńska czy bułgarska, którą wielu ludzi poznało w Irlandii za sprawą Andy’ego Irvine’a z Planxty.
Słyszeliśmy że Polacy lubią muzykę irlandzką i chcielibyśmy odwiedzić kiedyś wasz kraj.

Taclem

Wywiad: Shannon

Po koncercie w gdyńskim pubie Donegal (wiosna 2001), udało mi się porozmawiać z Marcinem, frontmanem grupy Shannon.

Folkowa: Gracie w Gdyni dosyć regularnie. Jak się wam tu gra ?
Shannon: Ekstra. Krótko, zwięźle, na temat – ekstra.


F: Nagraliście niedawno nową płytę. Co możecie o niej powiedzieć ? Kto jest wydawcą?

S: Wydawcą jesteśmy my, mamy Agencję Artystyczno – Promocyjną SHANNON i pod tym szyldem wydajemy od teraz nasze płyty. Album, zatytułowany po prostu „Shannon” jest wydany z naszej inicjatywy.

F: Czy to jest wasza pierwsza płyta CD ? O ile wiem wcześniej byly tylko kasety.

S. Tak, to pierwsza płyta CD, osiem piosenek nagranych w Polsce, jedna w Danii.

F: Jak wobec tego doszło do tego że nagrywaliście w Danii ?

S: Pojechaliśmy na koncerty i skorzystaliśmy ze studia dzięki uprzejmości Duńczyków.

F: Obserwując wasz koncert można dojść do wniosku, że na płycie raczej nie ma jakichś takich spokojnych utworów…

S: Właśnie sa!

F: …to co możesz więcej powiedzieć o zawartości płyty ?

S: Każdy numer inny, każdy dla kogo innego… Od spokojnych, takich pedalskich aranżacji, do punkowych klimatów, przez… reszte.

F: Rozumiem że to różnorodna muzyka, której słuchacie wywarłą jakis wpływ…

S: Tak, tak…

F: Jakie są wobec tego wasze inspiracje ?

S: No ja na przykład na codzień słucham rapu (śmiech), Gangsta, Cypress Hill, czasami Onyxa też lubię posłuchać.

F: Czy takie rzeczy też pojawią się w muzyce Shannon ?

S: Nie.

F: Jednak nie ?
S: Nie… (śmiech)


F: Pytam, gdyż są zespoły, które próbują to łączyć…

S: Tak, są. Bardzo dobry zespół Shooglenifty. Zawodowi muzycy, świetnie sobie radzą. Kupiłem ostatnio płytę Shooglenifty. Pierwsza była odjechana, druga odjechańsza, a trzecia jest po prostu już kosmos. Polecam, jest super, to jest najlepsza płyta Shooglenifty – taka z krzesłami na okładce.

F: Dzieki.

Udał mi się też porozmawiać z Sebastianem, nowym muzykiem Shannon, grającym na buzouki.

Folkowa: Jak to się stało że trafiłeś do zespołu ?
Shannon: Już od roku spotykamy się z Marcinem, próbujemy wspólnie sobie grać. Wcześniej zaczęło się wogóle tak niewinnie, bo zaczęliśmy eksperymentować z Bałkanami. No i Marcin zobaczył że czuję to i zaproponował mi granie. Gram jeszcze w Dodgadzie (możliwa pomyłka w pisowni – Tac.) na gitarze, bo ogólnie to jestem gitarzystą. Ale żeby wzbogacić walory brzmieniowe zespołu wzięliśmy buzouki.

F: Co możesz powiedzieć o instrumencie na którym grasz ?

S: Mało znam ten instrument, poczułem go już, choć gram na nim dopiero dwa tygodnie.

F: Czy to jest tradycyjne bozouki, czy tzw. irish buzouki ?

S: To jest buzouki robione w Szkocji na zamówienie pana Davida Freshwatera, jeśli się nie mylę.

F: Czyli generalnie instrument używany w muzyce celtyckiej ?

S: Jest używany, na przykład w Dervish’u słychać bozouki bardzo dobrze. Bozouki wogóle pochodzi z Grecji, ale ciężko jest u nas zdobyć greckie bozouki.

F: Czy brałeś udział w nagraniu płyty ?

S: Nie, nie. To jest dopiero mój drugi koncert w Shannonie.

F: Od kiedy jesteś w zespole ?

S: Nie wiem jak to datować, w sumie z Marcinem gramy od roku, ale z zespołem próbuję tak w sumie od Sylwestra.

F: Rozumiem że współpraca będzie na dłuższą metę ?

S: Oczywiście. Mam nadzieję że się sprawdzę.

F: No to w takim razie do zobaczenia na kolejnych koncertach Shannon, zwłaszcza w Trójmieście.

Taclem

Page 233 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén