
Anna Stadling „StadlingCash”
O Annie Stadling można powiedzieć przede wszystkim że zasługuje na wiele więcej, niż osiągnęła w swojej muzycznej karierze. Niby w swojej rodzinnej Szwecji jest dość rozpoznawana, głównie jednak dzięki grze na gitarze w zespole Hovet, który towarzyszy na scenie innemu songwriterowi Larsowi Winnerbäckowi. Tymczasem zarówno głos, jak i jej własne pomysły na aranżacje piosenek zasługują na uwagę.
William Oldham to człowiek orkiestra. Współpracował z tak różnymi artystami jak Boxhead Ensemble, Tortoise, Mekons, Harem Scarem, Matt Sweeney czy Björk. Pod szyldem Bonnie „Prince” Billy od 1999 roku nagrywa płyty, które można określić jako utworu z pogranicza amerykańskiego folku, americana i coutry. O znaczeniu tego śpiewająego autora piosenek może świadczyć fakt, że jeden z jego utworów zarejestrował sam Johnny Cash. 
Nietypowa muzyka nietypowego zespołu. Instrumentarium wydaje się stricte folk-rockowe (gitary, banjo, mandolina, skrzypce, kontrabas i perkusja), rzut oka na okładkę i wkładkę płyty sugeruje amerykańskie granie, a tytuły nawet odrobinę bluesa. I rzeczywiście wszystko to jest – amerykański folk, trochę nowocześniejszych brzmień w stylu americana, szczypta tradycyjnego country, bluegrass a nawet spore wpływy muzyki celtyckiej.
Gdyby ktoś puścił mi te nagrania w miejscu, gdzie jest trochę szumu i nie miałbym za bardzo możliwości dokładnie wsłuchać się w brzmienie, powiedziałbym z dużą dozą pewności, że to płyta Nicka Cave`a z czasów gdy pracował nad takimi albumami jak „Murder Ballads” czy „The Boatman`s Call”.
Jeszcze niedawno montujący się na scenie człowiek z gitarą akustyczną zazwyczaj zwiastował koncert poezji śpiewanej, a im bardziej wyciągnięty był jego sweter, tym bliżej było tej poezji do włóczęgowskich klimatów Wojciecha Bellona i Edwarda Stachury. Choć generalnie nie mam nic przeciwko temu i nawet lubię sobie posłuchać takich brzmień – o ile są to po prostu dobre koncerty – to jednak brakowało mi zawsze sceny akustycznego folku, takiego z prawdziwego zdarzenia. 