Page 218 of 285

Various Artists „Robert Burns – The Complete Songs vol. 11”

Próba wydania na CD wszystkich pieśni napisanych przez narodowego szkockiego poetę i pieśniarza Roberta Burnsa (1759-1796) to przedsięwzięcie niesamowite. Świadczy o tym płyta, którą trzymam w ręku. 11 część jest dwupłytowym albumem. Całe wydawnictwo ma 12 części i zawiera łącznie 368 piosenek.
Spodziewałem sięże będą to jakieś totalne archiwa. Nagrania gdzieś tak z lat 70-tych, w wykonaniu uwczesnych „gwiazd” szkockiego folka. Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród wykonawców błysnęły mi nazwiska myzyków znanych choćby ze współpracy z Battlefield Band, czy Burach.
Okazuje się ze miałem rację tylko co do „gwiazd”. Ale są one bardziej współczesne. Projekt wsparło liczne grono muzyków szkockich.
O piosenkach nie ma co się rozpisywać, bo jest ich tu aż 47 (to jedyny podwójny album w serii), ale aranżacje są bardziej niż sympatyczne.
Myślę sobie że fajnie by było mieć kiedyś na półce komplet.

Taclem

Various Artists „La Bretagne en Chanson”

Mimo że na płycie znajdują się znane bretońskie utwory to jakoś ten album nie porywa. Powód jest prosty, zespoły które się tu zebrały po prostu nie należą do pierwszej ligi. Nie chcę żadnemu z nich nic ujmować, w końcu grupy takie jak: Les Galvadeux, czy La Groupe Mamestra całkiem nieźle dają sobie radę. Wykonawcy solowi (Andre Blot, Jean Cambon i ini) również śpiewają całkiem przyzwoicie.

A jednak nie wiem czy przekonam się do tego albumu, po prostu znane piosenki, znanych wykonawców wykonuje tu druga liga. La Groupa Mystera podrabia wyraźnie Tri Yann, Blot z kolei Alana Stivella, a J-F Varec śpiewa utwór Gillesa Servata. Trudno tu więc mówić o oryginalności.

Plusem płyty może być chyba tylko jej dostępność w polskich sklepach, gdzie muzyki bretońskiej jak na lekarstwo.

Taclem

Two Tall Women „One Of The Woods”

Już na starcie kobiecy duet Two Tall Women miał u mnie plusa i to dużego za piosenkę „Crazy Man Michael”. Ta piosenka, autorstwa Richarda Thompsona i Dave`a Swarbricka, to nie tylko jeden z najlepszych utworów Fairport Convention, ale również (moim skromnym zdaniem) jedna z najpiękniejszych ballad folkowych wogóle. Jeśli ktoś więc sięgo po niego i robi to z takim wdziękiem jak Two Tall Women, to już zasługuje na uwagę.

W muzyce Two Tall Women słychać nawiązania nie tylko do Fairport Convention, ale też do Steeleye Span i innych, głównie brytyjskich formacji. Oczywiście nie chodzi tu o folk-rockowe brzmienie, bo tu mamy do czynienia z bardziej tradycyjnym graniem (z drobnym wyjątkiem w „Edmund of the Hill” i „Woman Washing By The River”), a raczej o harmonie wokalne i pewne rozwiązania mogące się z tymi zespołami kojarzyć.

Pam i Beth Southwell (matka i córka) obdarzone są dość ciekawymi głosami. Na dodatek grają na kilku instrumentach na tej płycie, takich jak: gitara low whistle, djembe, akordeon, saksofon i penny whistle. Oprócz tego na płycie pojawiło się sporo gości, między innymi Rob Menzies grający na małych dudach szkockich. Ten instrument nie jest zbyt często spotykany, dlatego też warto posłuchać go na tej płycie.

Inne ciekawe rzeczy na płycie, to m.in. piękna kanadyjska piosenka „Un Canadien Errant” śpiewana w dialekcie z okolic Quebecku, oraz autorska piosenka Pam Southwell „The River Runs Wild”.

„One Of The Woods” to album pełen fajnego folkowego klimatu. Dużo w tej muzyce pasji i uczucia.

Taclem

TroubadourBanden „Der Manfler Neget I Paradis”

TroubadourBanden, jak wskazuje sama nazwa jest to grupa trubadurów. Na szczęście nie jest to płyta z zagranicznymi wersjami piosenek grupy w której grał kiedyś Krzysztof Krawczyk.

TroubadourBanden to duńskie trio (obecnie już kwartet) grające muzykę folkową. Jako że nie znam tego języka, to możecie mnie zabić, ale nie mam pojęcia o czym jest 12 spośród 16 piosenek. Są to autorskie kawałki członków zespołu, nie wiem więc też jak głęboko siedzą w tradycji duńskiej. Musze jednak zaznaczyć że są to piosenki R E W E L A C Y J N E ! Słucha się płyty z dużą przyjemnością. Nagrania te przypominają mi przede wszystkim niektóre (śpiewane w języku innym niż angielski) piosenki sympatycznej grupy Fryzyjczyków – Trish Stew.

Cztery utwory anglojęzyczne znajdujące się na „Der Manfler Neget I Paradis”, to covery i muszę przyznać że właśnie te przeróbki zwróciły moją uwagę na tą duńską grupę. „Port of Call” to piosenka irlandzkiego barda Kierana Halpina (autora doskonałego „Belivin”. „Close to the Edge” to piosenka Alana Taylora, „The Dimming of the Day” to utwór samego Richarda Thompsona (legendy brytyjskiej sceny folkowej, niegdyś członka Fairport Convention). „The Deserter” to piosenka znana przede wszystkim z wykonania The Oyster Band.

Na każdej z tych piosenek Duńczycy odcisnęli swoje piętno, zaadoptowali je i grają jak swoje. Z zestawu tego wyróżnia się na plus przede wszystkim piosenka Thompsona.

TroubadourBanden okazali się strzałem w dziesiątkę. Świetna płyta, spokojna i bardzo spójna.

Rafał Chojnacki

Tołhaje „A w niedzielę rano”

Przyznam, że po płytę „A w niedzielę rano” sięgnąłem, dopiero kiey została ona Folkowym Fonogramem Roku 2002. No i muszę przyznać, że żałuję iż stało sięto tak późno. Płyta zawiera zręczne połączenie falku, jazzu i rocka. Odwołania etniczne dotyczą przede wszystkim terenów Lubelszczyzny i Bieszczad, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki Bojków i Łemków.

Zaskoczył mnie spokój z jakim płyta się zaczyna. Ponad dwuminutowe „Intro” to fajny kawałek etniczno-jazzowej improwizacji. Utwór ten przechodzi w skoczne folkrockowe „Stuposiany”. Zaznaczyć trzeba że ta rockowa strona zespołu jest bardzo lekka, nie znajdziemy tu ciężkich brzmień. Na muzykę Tołhajów wpływa to dobrze, zachowuje ona specyficzny, niekiedy dość oniryczny charakter.

Sporo uwagi przyciągają wokale, przede wszystkim głos Marysi Jurczyszyn. Bardzo ciekawym przykładem może tu być piosenka „Hejże chłopcy”, gdzie wokalom towarzyszą jazzowe frazy. Jednak dobiero mistycznie brzmiący utwór „Carivna” pozwala nam w pełni zasmakować piękna tego białego śpiewu.

„U Stefana” to z kolei melodia opisana funkującymi rytmami. Kiedy przyspiesza mamy do czynienia niemal z folkową dyskoteką. Słychać jednak że cały czas poziom tej kompozycji jest bardzo wysoki. Z resztą zarówno „U Stefana, jak i „Polka na 7” przypominają raczej tematy filmowe, niż utwory folkowe. Podobnie jest z dość odważnymi aranżacjami utworów „Powiedzże mi” i „Remix”. Ten ostatni z resztą, jak sama nazwa wskazuje, zawiera muzykę przetworzoną elektronicznie. Efekt jest bardzo ciekawy, mamy tu dość nowoczesne brzmienie, ale jednocześnie bez zbędnego epatowania elektroniką.

Z utworami tymi kontrastują spokojniejsze piosenki, jak „Oj Wasylu”, „Prełuki”, „Kołysanka”, czy instrumentalne „Outro”.

Kompozycje są w większości długie i rozbudowane, jednak dość różnorodne. Dzięki temu każdy powinien łatwo odnaleźć to jakies podobające mu się dźwięki.

Taclem

Steve Tilston „Such and Such”

Steve proponuje nam akustycznego folk-rocka w tradycyjnym brytyjskim stylu. Wspiera Go Anne Ryder, znana ze współpracy m.in z muzykami Fairport Convention. Gra tu też wieloletni fairportowiec – Maartin Allcock.
Tilston pisze fajne piosenki. To chyba najlepsza ocena, jaką można tej płycie wystawić. Nie są to jakieś niesamowite hity, a po prostu utwory których doskonale się słucha, niektóre wpadaja bardzo w ucho. I to powinno nam wystarczyć.
Artysta poza tym że te utwory pisze, to jeszcze sam śpiewa. W sumie to dość popularny proceder. I tu też idzie mu nie najgorzej. Czasem może się wokalnie kojarzycz Simonem Nicolem, więc zdecydowanie pozostajemy wciąż w kręgu brytyjskiego folku.
Jak juz wspomniałem wspomaga go Anne Ryder, gra na akordeonie, keyboardzie i pomaga w chórkach. Steve gra na gitarze i śpiewa. Maartin to oczywiście basista. Skład uzupełniają jeszcze: skrzypek Richard Curran, saksofonista Andy Sheppard, perkusista Roy Dodds i grający na harmonijce Keith Warrington.
Muszę przyznać, że skład jest dość doborowy. Na dodatek brzmienie Allcocka jest dość charakterystyczne i nieodparcie kojarzy się z najlepszymi wspomnieniami związanymi z Fairport Convention.
Momentami płyta jest za spokojna, ale to chyba przypadłość wszystkich albumów podpisywanych przez współczesnych bardów.

Taclem

Telluride Sessions „Strength In Numbers”

Kawał niesamowitej amerykańskiej muzyki. Same nazwiska na okładce płyty już działają na wyobraźnię. Najlepsi instrumentaliści z kręgu amerykańskiego folka, country i bluegrass na jednej płycie. Grupę muzykującą na tym albumie tworzą : Sam Bush – mandolina, Jerry Douglas – gitara dobro, Bela Fleck – banjo, Mark O`Connor – skrzypce i Edgar Meyer – gitara basowa. Album ten uważa się za klasyczny przykłąd tego co w Stanach nazwano „new acoustic music”.

Słychać tu niesamowitą swobodę grania, mimo że to płyta instrumentalna, to utwory można traktować jako swoiste opowieści. Bardzo łatwo do przedstawionych dźwięków dorobić sobie własne opowieści. Zwłaszcza ze muzyka bardzo zróżnicowana, obok typowego bluegrassu mamy tu ballady, oraz melodie o typowo ilustracyjnym charakterze, zaklęte w poetykę amerykańskiej muzyki.

Jednak nie tylko amerykańskie wpływy słychać na płycie. Mamy tu coś jakby z muzyki celtyckiej w utworze „Macedonia”, reggae w „The Locks of Dread”, czy na przykład starego dobrego bluesa w „Pink Flamingo”.

O umiejętnościach poszczególnych muzyków nie ma chyba sensu się rozpisywać, to rzeczywiście światowa śmietanka muzyków tego gatunku.

Taclem

Tara Fuki „Piosenky do snu”

Tara Fuki to czeska propozycja z pogranicza muzyki awangardowej, etnicznej i poezji śpiewanej. Zespół tworzą dwie wiolonczelistki – Andrea Konstankiewicz i Dorota Blahutova, obie mają z resztą polskie pochodzenie.

Wszystkie kompozycje są ich autorstwa, napisały też siedem z dziesięciu tekstów. Trzy pozostałe to wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, lecz zarówno jedne, jak i drugie zaśpiewane są po polsku. Na pewno pomaga to w odbiorze płyty, bo rozumiemy teksty, podejrzewam że zaśpiewanye po czesku wpłynęłyby negatywnie na poważny odbiór materiału. A nastrój płyty sprzyja właśnie powadze.

Urzeka specyficzny klimat tworzony przez grające razem wiolonczele. Oczywiste są tu nawiązania do muzyki klasycznej, jadnak wielbiciele folku nie powinni przejść obok tej płyty obojętnie. Mamy tu choćby klimaty żydowskie, które już w drugiej części otwierającego płytę utworu „Czekam” świetnie nam się prezentują.

Na pewno znajdą tu coś dla siebie miłośnicy poezji śpiewanej.

Urzękająca i piękna płyta, pełna niespodzianek i ciekawych brzmień.

Taclem

Be Good Tanyas „Chinatown”

W muzyce The Be Good Tanyas krzyżują się elementy folku i piosenki autorskiej z country, bluesem i rockiem. Sporo tu zarówno żywiołowych piosenek, jak i nastrojowych ballad. Całość zaś fajnie zagrana i zaśpiewana prze z członkinie zespołu.
W pewnym momencie przeważa country, ale na przemiana z takim folkowo-autorskim „przynudzaniem”. Mimo kwiecistej okładki dominują raczej nie najweselsze nastroje. Jest dość sennie, czasem nawet ponuro.
Uwagę przykuwa autorska wersja standardu „House Of The Rising Sun”. Trzeba przyznać że Frazey Ford zinterpretowała ten utwór zupełnie niekanonicznie. Należą się jednak brawa za odważne podejście do standardu.
Nie zawsze jednak Frazey zasługuje na takie pochwały. Niekiedy przesadza z wokalami, co prawda czyni wówczas ze swego głosu dodatkowy instrument, ale wpływa to nie najlepiej na zrozumienie tego o czym śpiewa.
Niekiedy The Be Good Tanyas określa się jako zespół gothic folkowy. Nie wiem czy nie jest to zbyt jednoznaczna metka, ale na pewno coś takiego w ich muzyce słychać.

Rafał Chojnacki

SuperKeltic „Demo”

Demo zespołu Superkeltic to dla mnie swoista zagadka. Zespół gra muzykę zazwyczaj nazywaną celtyckim rockiem. Rzadko się jednak zdarza, by w składzie grupy grającej ten gatunek nie znalazł się żaden folkowy instrument.

SuperKeltic to trio, które tworzą Patrick Butler (gitara), Steven Haley (gitara basowa) i Andrew MacAllen (perkusja). Mamy więc klasyczny rockowy skład i piosenki którymi możnaby obdzielić grupy takie jak Black 47, Tempest, czy nawet Dropkick Murphy`s. Największą sensacją są tu świetnie zagrane jigi i reele, gdzie melogię gra elektryczna gitara. Trzeba przyznać że nie obraziłbym się, gdyby na płycie SuperKeltic zabrzmiały skrzypce, lub akordeon, jednak okazuje się że i bez tego nie jest źle.

Grupa nawiązuje niekiedy do ojców chrzestnych celtyckiego rocka, czy może raczej pradziadków tego rodzaju grania – grupy Thin Lizzy. Kilka utworów zdradza ciągoty w kierunku właśnie takiej opartej na hard rocku stylistyki.

Trzeba przyznać że grupie udały się autorskie piosenki, mimo iż momentami demo brzmi bardzo alternatywnie, to większość kompozycji broni się bez problemu. Całość uzupełniają melodie tradycyjne, co dodaje jeszcze bardziej celtyckiego klimatu tej muzyce. Pozostaje mi jedynie czekać na kolejne nagrania w których grupa powinna rozwinąć swoją stylistykę.

Taclem

Page 218 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén