Page 70 of 285

Peter McCune „Memories Embrace”

Bardzo ciepły autorski album Petera McCune rozpoczyna się od pięknej ballady „Farewell Mayo”. Powoduje ona, że już od samego początku płyty nastrajamy się bardzo nostalgicznie. Taki nastrój panuje tu praktycznie do końca. Nawet instrumentalne utwory, będące nowymi wersjami starych ludowych tańców (takich jak „The Cartweel & Cooley’s” czy John Roches Favourite) są tu zagrane spokojnie, z wyczuciem.
Peter popada czasem w pompatyczny nastrój, charakterystyczny dla wielu celtyckich bardów. Pieśń „Slieve Gallon Brae’s” mogłaby się znaleźć na przykład w repertuarze Dougiego MacLeana. Silny kontrast między nią, a kolejnym utworem („ Merrily Danced the Quakers Wife and Merrily Danced the Quaker”) pokazuje wielobarwność celtyckiego grania.

Taclem

Inishowen „Around Malin Head”

W rejs dookoła Malin Head zabiera nas amerykańska formacja Inishowen. Tematyka morska przeplata się w ich twórczości z graniem irlandzkim, szkockim i brzmieniami z kręgu French Canadian. Tym razem zespół skupił się na tematach instrumentalnych, dlatego też album ten może spotkać się z życzliwym przyjęciem wszystkich tych, których rażą proste marynarskie śpiewy, a lubią za to niezbyt skomplikowane folkowe tańce.
Wiele z prezentowanych tu tematów (jak „Cuckoo`s Nest”, „St. Anne`s Reel”, „Kesh Jig” czy „Flowers of Edinburgh”) to evergreeny, które często słychać na licznych ludowych potańcówkach po obu stronach Atlantyku. Nie brakuje jednak nowszych, mniej znanych utworów, co jest prawdziwym atutem tego albumu.
Trio z Pennsylvanii radzi sobie nieźle w repertuarze kojarzonym przede wszystkim na Wyspach Brytyjskich. Jednak Amerykanie pochodzący stamtąd najwyraźniej są nieźle obeznani z muzyką swoich korzeni, bo Inishowen to grupa, która nie narzeka na brak propozycji koncertowych.

Rafał Chojnacki

House Red „Uncorked”

Zdaję sobie sprawę, że „muzyka taneczna” kojarzy się w naszym kraju raczej z łupaniem elektronicznej perkusji i dźwiękami z dyskoteki. Nic jednak na to nie poradzę, że zespoły takie jak House Red również produkują właśnie „muzykę taneczną”. Inna sprawa, że chodzi tu o całkiem odmienną muzykę i zupełnie inne tańce.
Brzmienia zawarte na płycie „Uncorked” sprawiają, że nawet największy sztywniak chciałby zerwać się do radosnych folkowych pląsów. Dlaczego? Cóż jest w tej muzyce ogień, którego najwięcej krzesze Jonathan Thielen, skrzypek zespołu.
Ostrzegam przed prowadzeniem samochodu w rytm muzyki House Red. W Polsce nie wolno rozwijać takich prędkości.

Taclem

Annika Fehling „Good For You: The Best of…”

Annika Fehling jest u nas niemal zupełnie nieznana. Dlatego też jej album zatytułowany „Good For You”, z podtytułem „The Best of Annika Fehling” jest dobrym pomysłem dla każdego, kto chciałby się zapoznać z jej twórczością w sposób przekrojowy.
Mamy tu muzykę, która powstawał w większości w domowym studiu artystki na szwedzkiej wyspie Visby, gdzie co roku odbywają się malownicze imprezy o charakterze średniowiecznym. Aż dziw bierze, że w takim miejscu powstała muzyka kulturowo dość odległa od klimatów muzyki skandynawskiej, czy brzmień muzyki dawnej.
Utwory napisane przez Annikę, to mieszanka country, folka, popu i jazzu, czyli to, co się obecnie dość dobrze sprzedaje na świecie. Od czasów przebojowego singla „När en stjärna faller” z którym pojawiła się na festiwalu Eurowizji Annika jest dobrze kojarzona w Europie, ale również za oceanem (przyczyniła się do tego również płyta „Visby/Texas” zarejestrowana wspólnie z Daną Cooper z Nashville).
Amerykanie widzą w jej muzyce silne wpływy country, a Europejczycy czują w tym folk. Ja myślę że to po prostu całkiem dobra muzyka.

Taclem

Werkraum „Kristalle”

„Kristalle” to mini-album celtycko-neofolkowej formacji Werkraum, którą wspierają na tej sesji m.in. muzycy z kultowej formacji Changes (Nicholas Tesluk i Robert N. Taylor). Poprzednie albumy Werkraum bliższe były dźwiękom militarno-neofolkowym, tym razem jednak pojawiły się silne elementy celtyckie.
Zaskoczył mnie otwierający płytę utwór „Queen Mab”. Pod tą piękną balladą bije gorące serce ludowej pieśni, znanej jako „The Raggle-Taggle Gypsy”. Delikatne brzmienie Werkraum nadaje jej jednak niesamowitej wyjątkowości. W porównaniu z nią „Crystals” brzmi bardziej bogato i zdecydowanie zasługuje na swój tytuł. Brzmienie jest nie tylko krystaliczne, ale też przestrzenne, czasem bardzo złudne.
Kolejny utwór przynosi nam skojarzenia z grupą Clannad z okresu płyty „Legend”. Nic dziwnego, w końcu to utwór o rogatym duchu lasu. Ta piękna, instrumentalna kompozycja doskonale wycisza po nieco szybszej „Crystals”.
„Wunde und Dorn” ma w sobie jakieś pierwiastki martial folkowe, prawdopodobnie za sprawą rytmu. A może to jednak kwestia języka niemieckiego w tekście? Trudno orzec, wciąż jest to jednak piękna piosenka.
Jako że dominują tu ballady, to kolejna piosenka – „Onrament” – też musi się w tej poetyce odnajdować. To dwugłos męskiego i żeńskiego. Z kolei najdłuższa na płycie kompozycja, czyli kończący album utwór „La Fee Verte” jest najbardziej niepokojącą z piosenek. Nieco monotonny, wielowątkowy, pozwalający oderwać się od rzeczywistości utwór pozostawia nas w lekkim rozleniwieniu. Na pewno jednak żałujemy, że płyta już się skończyła.

Taclem

Valkyrend Variete „Kaihomieli Valpas”

Fotografia prezentująca piękno północnych lasów i jezior zdobi okładkę albumu, który na dłuższą chwilę przykuł mnie do głośników odtwarzacza. Folk-rockowe granie w stylu który najłatwiej określić jako „fantasy folk” to muzyka w której Valkyrend Variete odnajdują się chyba najlepiej. Tak właśnie skonstruowana jest otwierająca płytę kompozycja „Karjala”. Później jest podobnie, choć czasem odzywają się jeszcze nieco inne brzmienia i instrumenty.
Mimo północnej symboliki próżno szukać skandynawskich naleciałości w muzyce zespołu. A „Velvet Night’s Mysticism” to kompozycja, której część przywodzi na myśl bardziej Dead Can Dance, niż śpiewy wikingów.
Niekiedy można odnieść wrażenie, że Valkyrend Variete wywodzą się ze sceny metalowej, a ich zespół, to tylko side-project. Nawet jeśli tak jest, to pozostaje życzyć im jak najlepiej. Mam nadzieję, że za jakiś czas pojawi się na sklepowych półkach następca „Kaihomieli Valpas”.

Taclem

Vajas „Sacred Stone”

Przysłuchując się po raz któryś z kolei płycie norweskiej grupy Vajas doszedłem do wniosku, że do takich dźwięków potrzeba nie lada wyobraźni muzycznej. Elementy składowe charakterystycznego brzmienia zespołu bardzo ciekawie się komponują. Powstała w ten sposób płyta mroczna, ale przepełniona bardzo ciekawą energią.
Na polskim rynku rzadko trafia się na płyty ze śpiewem Saamów. Joik, to technika trudna do opanowania, często nagrania z takim śpiewem brzmią surowo i bardzo sucho. Tymczasem Vajas ma swoją wizję muzyki świata i realizuje ją bardzo konsekwentnie.
Kluczową personą zespołu, przynajmniej jeśli mówimy o ogólnym zamyśle brzmieniowym muzyki, jest Nils Johansen. Miłośnicy ambitnej elektroniki kojarzą go zapewne z projektu Bel Canto, z którym przez lata był związany. Ambientowe brzmienia dodają muzyce niesamowicie dużo przestrzeni. Wokal Ánde Somby’ego, tradycyjny saamski joik nadaje tym przestrzeniom mrocznego klimatu, kojarzącego się z szamańskimi pieśniami.
Słuchałem niedawno folkowej grupy Wimme, również wykorzystującej w swojej muzyce współczesne brzmenie joik. Nie sądziłem, że dwa projekty sięgające po ten sam środek wyrazu mogą się aż tak bardzo różnić. Zarówno Wimmu jak i Vajas to jednak grupy stawiające na oryginalność. Niebanalne znaczenie ma tu sam pomysł, nowa koncepcja spojrzenia na muzykę ludową.

Taclem

Various Artists „Best of Scottish Fiddle”

Przyznam szczerze, że zaskoczyła mnie ta płyta. Większość albumów, które pokazują przegląd celtyckich skrzypków, to płyty z natury rzeczy dość monotonne. Cóż, jeżeli ktoś jest pasjonatem, lub skrzypkiem, to na pewno odnajduje na nich niesamowite dźwięki i wspaniałe, inspirujące melodie. Jednak zwykłego odbiorcę, nawet kiedy jest zadeklarowanym fanem muzyki celtyckiej, taka mikstura może znudzić. Z płytą „Best of Scottish Fiddle” wydaną przez ARC Music jest inaczej.
Owszem skrzypce, a więc i skrzypkowie, to klucz do tego albumu. Jednak mamy tu nie tylko wybitnych instrumentalistów, ale też świetne szkockie zespoły. Już sam fakt udziału w tym projekcie takich kapel jak Old Blind Dogs, The Iron Horse czy Coila, powinien wprawić miłośników celtyckiego folku w dobry nastrój. Oczywiście prym wiodą skrzypkowie tych formacji, jednak okazuje się że dobre tło dla każdej muzyki jest bardzo ważne.
Mniej znani wykonawcy, tacy, jak Ross Kennedy i Archie McAllister czy The Hudson Swan Band, również świetnie się tu sprawdzają.
Best of Scottish Fiddle to album dla miłośników muzyki szkockiej, ale nie tylko skrzypiec. Dobre instrumentalne granie to podstawa wielu zabaw przy szkockich tańcach. Być może warto do nich użyć tej płyty.

Taclem

Solá Akingbolá „Routes to Roots”

Nigeryjczyk Solá Akingbolá znany jest przede wszystkim jako facet, który gra na etnicznych instrumentach perkusyjnych w angielskim zespole Jamiroquai. Sława tej grupy sprawiła, że czarnoskóry muzyk mógł sobie wreszcie pozwolić na swoisty powrót do korzeni, solowy album Akingboli przepełniony jest muzyką z Nigerii.
Jak przystało na produkcję współczesną znajdziemy tu elementy funky, soulu i jazzu, ale przede wszystkim afrykańską world music.
Okładka płyty zapowiada, że będziemy tu mieli do czynienia przede wszystkim z bębnami ludu Yotuba z Nigerii. To prawda, ale nie cała. Jest tu cała masa afrykańskiej muzyki, bardzo różnego rodzaju. Bez obaw można powiedzieć, że to niemal Odyseja, muzyczna podróż w głąb Czarnego Lądu. Podróż muzyka, który tam się urodził i który swoim korzeniom oddaje wielką cześć.
Dla muzyka, który światową sławę zdobył grając muzykę rockową na afrykańskim instrumencie to niewątpliwie płyta bardzo ważna. Piszę „niewątpliwie”, dlatego, że emocje jakie obecne były przy nagrywaniu tego albumu doskonale słychać.

Taclem

Planxties & Airs „Portrait”

Planxties & Airs to duet, który tworzą Ulrike von Weiß i Claus von Weiß, małżeństwo muzyków związanych z folkową grupą Morris Open. O ile w swojej macierzystej formacji grają głównie zaaranżowane na nowo ludowe tematy brytyjskie, to jako Planxties & Airs sięgają po muzykę irlandzka.
Nieco minimalistyczna, choć nietypowa forma instrumantalna (kościelne organy i whistle) i ciekawy dobór materiału, to niewątpliwie atuty tego duetu. Bez względu na to czy grają akurat melodie celtyckie, czy własne kompozycje inspirowane muzyką z Zielonej Wyspy, całość brzmi bardzo ciekawie.
Wśród wybranych standardów znalazło się miejsce dla utworu „Sheebeg and Sheemore” autorstwa Turlougha O’Carolana. Ciekawie mogłaby brzmieć cała płyta z takim repertuarem.

Taclem

Page 70 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén