Miesiąc: Listopad 2005 (Page 2 of 6)

Smoky Finish „Clear this Planet … immediately”

Grupa Smoky Finish to celtycki folk-rock z Austrii. Grupa ta jest już doświadczona, ma na koncie trzy albumy, płyta „Clear this Planet … immediately”, to środkowe z ich wydawnictw. Na poprzednim Austriacy grali jeszcze bardzo tradycyjnie, teraz swoją muzykę określają jako „The Rock `N` Reel Connection”.
Austriacy potrafią zaskoczyć, np. wplatając w swietny „Erin go Bragh” motyw z filmu „Mission: Impossible”. Muszę przyznać, że zdziwili mnie tym strasznie, a sam utwór nabrał dodatkowych rumieńców.
Bardzo dobrze wyszła im też nowa wersja klasycznej „The Queen of Argyll”, niezbyt za to poradzili sobie z „The World Turned Upside Down”. Na szczęście jest to chyba jedyna wpadka na płycie. „The Trooper and the Maid”, „Master McGrath” i „Blackleg Miner” są ciekawie zrobione. Widać, że muzycy lubią siedzieć nad aranżacjami i wychodzą im z tego bardzo fajne rzeczy.
„Clear this Planet … immediately” grupy Smoky Finish nie stanie się nagle moją ulubioną płytą, możliwe jednak, że czasem będę do niej wracał, gdyż to co Austriacy grają bynajmniej nie przynosi im wstydu.


Taclem

SkonRog „Weadke tar”

Kolejne spotkanie z muzyką z Danii. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że kapele z tego kraju mają w sobie coś niesamowitego. Wcześniej nie interesowałem się zbytnio zespołami z krainy Andersena. Kiedy jednak poznałem takie zespoły, jak Phonix, Tumult, Afenginn czy cała gama zespołów z Wysp Owczych, okazało się, że mają tam bardzo ciekawą scenę folkową.
SkonRog to zespół składający się z doświadczonych muzyków. Ich spojrzenie na folk-rock jest podobne do tego, jakim patrzą Fairport Convention czy The Albion Band. Możliwe, że moje zamiłowanie do tych brytyjskich grup promieniuje również na Duńczyków. Jednak stwierdzam, że ich autorska, oparta na ludowych brzmieniach muzyka przemawia do mnia bardzo dobrze.
Świetne „Jomfru Fanny”, „Pers awten” czy instrumentalny „Aabenraa Fjord” mogłyby być świetnymi wizytówkami Danii w folkowym świecie. Mam nadzieję, że takimi będą.
Brzmienia SkonRoga są nieco lżejsze, niż zwykle to bywa w przypadku kapel folk-rockowych, być może pojawia się tu nawet nutka popu. Niektóre kawałki spodobają się pewnie sympatykom muzyki country (np. „Om natten er vi ens”).
Dla płyty SkonRoga zawsze znajdzie się miejsce w moim odtwarzaczu, a dzięki Internetowi nietrudno ją zdobyć.

Taclem

Do odsłuchania w Sieci:

  • Jomfru Fanny
  • Avilda
  • Om natten er vi ens
  • A find dig en kars´t
  • (Pliki znajdują się na serwerze zespołu. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Skilda „13 Dreams”

    Album zaczyna się od odgłosów walki i wchodzących w to dud. Później uderza nas elektronika. Trzeba przyznać, że Skilda poczyna sobie dość ostro. Po takiej introdukcji otrzymujemy nagle piękny gaelicki zaśpiew. Naia, wokalistka Skildy przypomina głosem Karen Matheson z Capercaillie.
    Dudy, whistle, piękne wokalizy, rockowa perkusja, elektryczna gitara i sporo ciekawej elektroniki – tak pokrótce przedstawia się spis środków użytych do nagrania płyty „13 Dreams”. Bretońsko-szkocka grupa nagrała album, który wzbudzi zapewne wiele kontrowersji, zwłaszcza wśród purystów. Mi jednak po prostu bardzo podoba się tak nowoczesne potraktowanie muzyki celtyckiej. Młodzi muzycy udowadniają w ten sposób, że ich ukochana muzyka żyje.
    Kwintesencją albumu jest dla mnie podtytuł utworu nr. 10 – „Cosmic Reel”. Skilda prezentuje muzykę celtycką z przyszłości i nie zdziwię się, jeśli płyta ta okażą się nowatorską i inspirującą dla kolejnych zespołów.


    Taclem

    Skanda „Mecigaya”

    Skanda, to znana folk-rockowa grupa z Hiszpanii, łącząca elementy etniczne asturyjskie, galicyjskie i irlandzkie z rockiem, reggae a nawet z funky. „Mecigaya” to płyta doskonale oddająca ich sposób myślenia o muzyce. Środkowy spośród trzech dotychczas nagranych albumów wydaje się być tym najlepszym.
    Są tu świetne kompozycje, składające się z mieszanki folkowych melodii z własnymi kompozycjami muzyków. Asturyjska kapela potrafi zagrać łagodnie (jak w „Vaqueires” czy „Flor de les Agües”), ale jeśli trzeba to też ostro daje „do pieca” (choćby „Fúndese´l misteriu”).
    Irlandzki reel zagrany jako reggae („Cuestareel”) udowadnia, że muzycy Skandy są w stanie zagrać wszystko.
    Wiele folk-rockowych kapel mogłoby się od Skandy uczyć rzemiosła. Proporcje między gatunkami są tu świetnie wyważone, można powiedzieć, że jeśli idzie o iberyjskie granie folk-rocka, to jest to płyta wzorcowa.


    Taclem

    Shoormal „Migrant”

    Grupa Shoormal pochodzi ze szkockich Szetlandów, a ich płyta „Migrant”, to drugi album w dorobku. W 2001 roku dostali Nagrodę BBC, jako Nowa Twarz Folku. Już samo to wystawia zespołowi niezłą opinię.
    „Angel Whispers” zaśpiewane pełnym, kobiecym głosem przez Fredę Leask, to świetna wizytówka płyty. Dalej też jest ciekawie, bo w „Walking in the Mist” folk miesza się z kawiarnianym jazzem. Ballada „Bohus” zaczyna się od szetlandzkiego storytellingu, który świetnie wprowadza w klimat tej nastrojowej piosenki. Freda powraca w „Gaslight”, wspierana przez śpiewające w grupie koleżanki – Donnę Smith i Joyce McDil. To właśnie ich głosy stały się przez ostatnich kilka lat najbardziej rozpoznawalnym elementem grupy Shoormal.
    „Last of the Light”, to kolejna nastrojowa ballada, choć tym razem nieco bardziej rozkołysana. W „Dreamer`s Dance” powraca klimat knajpki, tu zaczyna się od walca, a przechodzi w coś lekko soulowego o celtyckim posmaku. Z kolei „Too Late” ma w sobie coś z ufolkowionego bluesa.
    Smutna, acz piękna ballada „Laeverik” zaśpiewana w szetlandzkim dialekcie jest trudna do zrozumienia, ale i tak stanowi perełkę na tej płycie. Po niej przychodzi czas na utwór tytułowy, lekką, folk-rockową piosenkę, znów śpiewaną przez Fredę. Zaczynający dię od gitarowego motywu „Eden” przynosi ze sobą coś ze starych nagrań berta Jansha, gdzie folk i bluesowy feeling zawsze chodziły w parze. Kolejna piosenka, to „Pilgrim”, jeden z najweselszych i najbardziej energetycznych utworów w całym repertuarze grupy. Na zakończenie raczą nas jeszcze spokojnym „Between Weathers”.
    Shoormal, to obecnie pierwszoligowa grupa, z resztą jak większość ze stajni Greentraxu. Jako, że od czasu wydania tej płyty minęło już trochę czasu, można mieć nadzieję, że niedługo grupa Shoormal znów się odezwie.

    Taclem

    Kokila „Magic and Mystery”

    Bardzo łagodna muzyka oparta o celtyckie brzmienia harfy, pianino i motywy orkiestrowe.
    Kokila Bennett to artystka od lat pozostająca w swiadomości fanów muzyki new age. Spory rozgłos przyniosła jej płyta „Cetlic Angels”. Na „Magic and Mystery” artystka znów wraca do tego tematu, komponując łagodne, pełne ciepła melodie, oparte na tradycyjnych rytmach.
    Jesli lubicie łagodność Enyi, to tu otrzymacie ją w zwiększonej dawce. Miłośników szybszych i bardziej energicznych odmian folku płyta ta znudzi. Jeśli jednak szukacie w dźwiękach piękna, a w muzyce wypoczynku – to album dla Was.

    Taclem

    Bumpers „Live”

    Kolejne oblicze grupy białostockiej The Bumpers – znów koncertowe. Album ten różni się jednak diametralnie (jeśli chodzi o repertuar) od poprzedniej koncertówki, zatytułowanej „…a żywo!”. Tym bardziej więc warto przychylić w jego kierunku ucha. Przyznam, że znalezienie tej płyty graniczyło z cudem, dlatego dziękuję tu publicznie Michałowi, który postanowił mi te nagrania dostarczyć (okładka prezentowana obok została zaimprowizowana przeze mnie).
    Całość rozpoczyna się irlandzkim evergreenem wszech czasów – „Whiskey in the Jar”, zagranym na modłę Thin Lizzy. Od razu jednak słyszymy, że mamy do czynienia z grupą punk-folkową. Nie ma tu miejsca na wygładzone wokale, niektórym to ponoć przeszkadza, ale od czasów pierwszych nagrań Bumpersów sporo się zmieniło, na Zachodzie rozwinęła się scena punk-folkowa, nic więc dziwnego, że Białostoczanie poczynają sobie odważniej.
    Druga piosenka, to pierwszy cover. „Żeby coś przetrwało”, to nic innego, jak piosenka grupy The Waterboys, zatytułowana „Fisherman`s Blues”.
    Kontynuując wątek coverowy docieramy do „White City” grupy The Pogues. Czuć, że Bumpersi okrzepli nieco pod względem muzycznym. Nie jest łatwo zagrać tak dobrze utwory Poguesów. Wiele zespołów robi z nich „folkową remizę” – zaś Bumpersi nie i to im się chwali.
    Utwór „Możesz mieć”, to coś nowego w repertuarze Bumpersów, tekst jest bowiem autorski, a muzyka tylko nawiązuje to klimatów celtyckich. Co otrzymujemy w ten sposób? Coś na kształt „24 dni” Szwagierkolaski, lub tez niektórych pomysłów nowojorskiego Black 47.
    „Dirty Old Town” Ewana McColla oczywiście nawiązuje do nieśmiertelnej wersji Poguesów. Chyba już nikt nie gra dziś tej piosenki inaczej. Z kolei szkocka „Loch Lomond” może się nieco kojarzyć z wersją grupy Runrig, ale jest dużo bardziej luźna i nie tak patetyczna.
    Pod tytułem „Francuski” ukrywa się cover zespołu Louise Attaque. Przyznam, że to dzięki Bumpersom poznałem tą świetną punk-folkową kapelę. Mam nadzieję, że jeszcze kilka osób dzięki nim po nią sięgnie.
    Kolejna piosenka z repertuaru The Waterboys, to „A man is in Love”. Muszę przyznać, że zespół ten złagodził nieco oblicze Bumpersów. Ale dzięki temu płyta zyskała nieco głębi. „Living in the World Without You” (niestety nie znam polskiego tytułu), to też kawałek kapeli Mike`a Scotta.
    O nieco innych źródłach inspiracji grupy The Bumpers przypomina nam piosenka „Rozprihajte”. W końcu z Białegostoku bliżej na wschód, niż do Irlandii.
    Do klimatów celtyckich wracamy wraz z jedną z pierwszych piosenek The Pogues zrobionych przez The Bumpers. Pamiętam, że grali „Ballada o Nedzie” już w 1992 roku. Z resztą to nie ostatni cover tej kapeli, „A Pair of Brown Eyes” i „Do widzenia” (oryginalne „Sayonara”) to również ich utwory.
    Sporo tu przeróbek, ale tam, gdzie Bumpersi śpiewają po polsku robi się jakoś tak bardziej swojsko. Mimo różnych inspiracji kapela gra w sposób dość rozpoznawalny i to chyba w tym wszystkim najważniejsze.

    Taclem

    Shanty Boys „Sea To Sea”

    Kanadyjska grupa Shanty Boys okazuje się być kolejną utalentowaną grupą, sięgająca po repertuar morski. Ciekaw jestem, czy to sukces Great Big Sea tak na nich wpłynął, czy też raczej powodem jest prawdziwa miłość do takiej muzyki.
    Zarówno wykonania, jak i autorskie kompozycje, które zdominowały płytę sugerują, że prawdziwa jest ta druga opcja. Świetne piosenki autorstwa Patricka Bourke`a są tu bardzo fajnie zaaranżowane. Otrzymujemy współczesną muzykę celtycką z lekkiej, folk-rockowej aranżacji. Niektóre z nich brzmią, jakby początkowo były komponowane tylko na głos i gitarę (np. „The Drinking of Whisky”). Większości z nich nowe aranże jednak nie zaszkodziły.
    Pat ma wyjątkową zdolność do pisania piosenek bardzo wiernie wpisujących się w celtycką poetykę. Takie utwory, jak „Wings of the Sparrow”, czy „A Fishermans Daughter”, to jedne z najciekawszych współczesnych piosenek morskich, jakie słyszałem.
    Zastanawiam się, czy grupa ta nie zdobyłaby u nas popularności na scenie szantowej. Być może warto byłoby ją do nas sprowadzić.

    Taclem

    Searson „Follow”

    Kanadyjska grupa Searson daje nam przykład jak nagrać świetną płytę folk-rockową w Stanach. Niektóre elementy wystarczy zaczerpnąć z amerykańskiego folku i z country, całość polać celtyckim sosem, a do zagrania powstałych dźwięków wystarczy jeszcze tylko znaleźć dobrych muzyków. I to właśnie udało się osiągnąć na tej płycie.
    Luz, z jakim Erin Searson śpiewa nagrane tu piosenki przywodzi na myśl współczesne divy muzyki country, które podbiły serca licznych rzeszy fanów właśnie takimi głosami. Skrzypce, na których gra Jamie Gardner, to klasa sama w sobie.
    Warto też zwrócić uwagę na aranżacje: elementy folkowe pojawiają się w takiej formie, w jakiej zaplanował to zespół. I udało im się to lepiej, niż irlandzkiej rodzince z The Corrs. O ile Irlandczykom można zarzucić zbyt komercyjne podejście, o tyle Kanadyjczycy doskonale balansują na granicy między muzyką miła dla ucha, a po prostu miałką. Z przyjemnością jednak informuję, że jeśli znajdują się na tej płycie odchyłki od tej granicy, to tylko w pozytywną stronę.
    Miłośników irlandzkich tańców zapewne ucieszy fakt, że jest tu klika świetnie zaaranżowanych tradycyjnych melodii. Innym spodobają się pewnie piosenki, takie choćby, jak świetne ballada „Spin”.

    Taclem

    Schandmaul „Von Spitzbuben und anderen Halunken”

    Kolejny album klasyków niemieckiego medieval rocka. Wszystkim, którzy nie znają jeszcze tej sceny, ani zespołu Schandmaul, polecam kontakt z płytą „Von Spitzbuben und anderen Halunken”. To świetny album, spokojnie można więc od niego zacząć przygodę ze średniowiecznym folk-rockiem.
    Przy kolejnych płytach Niemców pan Richie Blackmoore ze swoim pop-folkowym Blackmoore`s Night może się schować.
    Bardzo dobre utwory, takie, jak ballada „Die goldene Kette”, czy taneczny „Die letzte Troete”, to świetny przykład tego jak różnorodnie można grać średniowiecznego rocka. Z kolei tradycjonalistów grupa łatwo zjedna sobie pięknym „Fruehlingstanz”. Najlepszy utwór moim zdaniem, to ostry, jednocześnie mocno rockowy i nawiązujący do muzyki dawnej „Powerdudler”.
    „Von Spitzbuben und anderen Halunken” to płyta, która może się podobać. Mam nadzieję, że usłyszę kiedyś polskie kapele grające w podobny sposób. Byłoby to ciekawe.

    Rafał Chojnacki

    Page 2 of 6

    Powered by WordPress & Theme by Anders Norén