Kanadyjska grupa Searson daje nam przykład jak nagrać świetną płytę folk-rockową w Stanach. Niektóre elementy wystarczy zaczerpnąć z amerykańskiego folku i z country, całość polać celtyckim sosem, a do zagrania powstałych dźwięków wystarczy jeszcze tylko znaleźć dobrych muzyków. I to właśnie udało się osiągnąć na tej płycie.
Luz, z jakim Erin Searson śpiewa nagrane tu piosenki przywodzi na myśl współczesne divy muzyki country, które podbiły serca licznych rzeszy fanów właśnie takimi głosami. Skrzypce, na których gra Jamie Gardner, to klasa sama w sobie.
Warto też zwrócić uwagę na aranżacje: elementy folkowe pojawiają się w takiej formie, w jakiej zaplanował to zespół. I udało im się to lepiej, niż irlandzkiej rodzince z The Corrs. O ile Irlandczykom można zarzucić zbyt komercyjne podejście, o tyle Kanadyjczycy doskonale balansują na granicy między muzyką miła dla ucha, a po prostu miałką. Z przyjemnością jednak informuję, że jeśli znajdują się na tej płycie odchyłki od tej granicy, to tylko w pozytywną stronę.
Miłośników irlandzkich tańców zapewne ucieszy fakt, że jest tu klika świetnie zaaranżowanych tradycyjnych melodii. Innym spodobają się pewnie piosenki, takie choćby, jak świetne ballada „Spin”.

Taclem