Kolejne oblicze grupy białostockiej The Bumpers – znów koncertowe. Album ten różni się jednak diametralnie (jeśli chodzi o repertuar) od poprzedniej koncertówki, zatytułowanej „…a żywo!”. Tym bardziej więc warto przychylić w jego kierunku ucha. Przyznam, że znalezienie tej płyty graniczyło z cudem, dlatego dziękuję tu publicznie Michałowi, który postanowił mi te nagrania dostarczyć (okładka prezentowana obok została zaimprowizowana przeze mnie).
Całość rozpoczyna się irlandzkim evergreenem wszech czasów – „Whiskey in the Jar”, zagranym na modłę Thin Lizzy. Od razu jednak słyszymy, że mamy do czynienia z grupą punk-folkową. Nie ma tu miejsca na wygładzone wokale, niektórym to ponoć przeszkadza, ale od czasów pierwszych nagrań Bumpersów sporo się zmieniło, na Zachodzie rozwinęła się scena punk-folkowa, nic więc dziwnego, że Białostoczanie poczynają sobie odważniej.
Druga piosenka, to pierwszy cover. „Żeby coś przetrwało”, to nic innego, jak piosenka grupy The Waterboys, zatytułowana „Fisherman`s Blues”.
Kontynuując wątek coverowy docieramy do „White City” grupy The Pogues. Czuć, że Bumpersi okrzepli nieco pod względem muzycznym. Nie jest łatwo zagrać tak dobrze utwory Poguesów. Wiele zespołów robi z nich „folkową remizę” – zaś Bumpersi nie i to im się chwali.
Utwór „Możesz mieć”, to coś nowego w repertuarze Bumpersów, tekst jest bowiem autorski, a muzyka tylko nawiązuje to klimatów celtyckich. Co otrzymujemy w ten sposób? Coś na kształt „24 dni” Szwagierkolaski, lub tez niektórych pomysłów nowojorskiego Black 47.
„Dirty Old Town” Ewana McColla oczywiście nawiązuje do nieśmiertelnej wersji Poguesów. Chyba już nikt nie gra dziś tej piosenki inaczej. Z kolei szkocka „Loch Lomond” może się nieco kojarzyć z wersją grupy Runrig, ale jest dużo bardziej luźna i nie tak patetyczna.
Pod tytułem „Francuski” ukrywa się cover zespołu Louise Attaque. Przyznam, że to dzięki Bumpersom poznałem tą świetną punk-folkową kapelę. Mam nadzieję, że jeszcze kilka osób dzięki nim po nią sięgnie.
Kolejna piosenka z repertuaru The Waterboys, to „A man is in Love”. Muszę przyznać, że zespół ten złagodził nieco oblicze Bumpersów. Ale dzięki temu płyta zyskała nieco głębi. „Living in the World Without You” (niestety nie znam polskiego tytułu), to też kawałek kapeli Mike`a Scotta.
O nieco innych źródłach inspiracji grupy The Bumpers przypomina nam piosenka „Rozprihajte”. W końcu z Białegostoku bliżej na wschód, niż do Irlandii.
Do klimatów celtyckich wracamy wraz z jedną z pierwszych piosenek The Pogues zrobionych przez The Bumpers. Pamiętam, że grali „Ballada o Nedzie” już w 1992 roku. Z resztą to nie ostatni cover tej kapeli, „A Pair of Brown Eyes” i „Do widzenia” (oryginalne „Sayonara”) to również ich utwory.
Sporo tu przeróbek, ale tam, gdzie Bumpersi śpiewają po polsku robi się jakoś tak bardziej swojsko. Mimo różnych inspiracji kapela gra w sposób dość rozpoznawalny i to chyba w tym wszystkim najważniejsze.

Taclem