Page 122 of 285

Berkut

Folk-grupa Berkut powstała w 2004 roku w Olsztynie.
Nazwa zespołu pochodzi od nazwy orła, który zamieszkuje góry Karpaty.
Etniczny skład formacji to Ukraińcy i Polacy, których połączyła wspólna pasja tworzenia muzyki inspirowanej folklorem ukraińskim.
Repertuar zespołu stanowią głównie własne kompozycje oparte na elementach ukraińskiego folkloru regionów Bukowiny i Karpat.

Kontakt z zespołem: Jarek Szczerbik
Tel.: 0 – 608 484 966
e-mail: jarek@berkut.art.pl

Oficjalna strona zespołu www.berkut.art.pl

Volkovtrio „XIX98”

Vladimir Volkov to skrzypek i basista. Towarzyszą mu Arkady Shilkloper na rogach i didgeridoo oraz Sergei Starostin, który śpiewa, gra na fletach, klarinecie i birbine. Efektem ich współpracy są cztery płyty, z których pierwszą udało mi się właśnie zdobyć.
Już pierwszy z utworów – „За нашей деревней” – robi bardzo dobre wrażenie. Klimatyczny, spokojny, a jednocześnie piękny śpiew Starostin wprowadza nas w atmosferę płyty.
Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy do tego wszystkiego dodamy odrobinę elektroniki, czyli niepokojący podkład. Kojarzy się ona wówczas z mroczną północą Rosji.
Nniekiedy pojawiają się nieco inne brzmienia, bardziej taneczne, co prawda kontrastują one z resztą materiału, ale w sposób nie powodujący zgrzytó stylistycznych.
Zamykający płytę „Вдоль по морю” brzmi niemal jak stare bretońskie gwerze z ich lamentowymi zaśpiewami.
Musze przyznać, że projekt ten nieco mnie zaskoczył i to bardzo pozytywnie. Podejrzewam, że za naszą wschodnią granicą kryje się jeszcze sporo dobrych zespołów, u nas praktycznie nie znanych.

Taclem

Untsakad „10”

Estońska formacja Untsakad nagrała ten album w 2002 roku. Z moich obliczeń wynika, że to szósty album, wydany na dziesięciolecie istnienia zespołu.
Untsakad uważani są za estońskich The Pogues, zapewne przez celtyckie ciągoty w niektórych utworach, grają jednak nieco lżej. Na tej płycie też są takie utwory. Jest „Härmoonika”, czyli stara bretońska piosenka żeglarska. Po irlandzku zaczyna się też „Maffiamiis nummer üts”. Z kolei „Isa mind ei sallind nagunii”, to estońska wersja piosenki „Her Father Didn`t Like Me Anyway” autorstwa Gerry`ego Rafferty, przypomniana nie tak dawno temu przez Shane`a MacGowana. Z resztą frontman The Pogues jest tu najbardziej wykorzystywanym źródłem, jego piosenki stały się podstawą do „Maffiamiis nummer üts” i „Jouluöö muinasjutt” (to słynne „Fairytale in New York”!).
Nie brakuje też bardziej swojskich dla wschodnich Europejczyków rytmów. Tak jest choćby w „Hüva ohtut” czy świetnie zaaranżowanym utworze. Są też elementy znacznie bardziej słowiańskie, jak rosyjsko-brzmiąca melodia „Saara”,
Do najlepszych utworów zaliczyłbym tu „Suu laulab süda muretseb”, „Joomaja laul”
Co prawda muzyka zawarta na „10” to w większości bardzo fajne kompozycje, ale niestety maniera wykonawcza Estończyków bywa trochę męcząca. Grają oni niestety czasem zbyt przaśnie i popadają w kicz. Wystarczy posłuchać „Esmakordselt sind ma nägin”, żeby wiedzieć o czym mówię.

Rafał Chojnacki

Shawn Gallaway „I Choose Love”

Shawn Gallaway jest zwykle zaliczany przez krytyków muzycznych do kategorii singer/songwriter, mieszczącej popularnych również u nas bardów. Jednak o tym jak daleko produkcje Gallawaya odeszły od klasycznego układu „śpiewak i jego gitara” dowiedzą się tylko ci, którzy posłuchają jego płyt.
Folk przejawia się tu różnie. Z jednej strony przez autorskie kompozycje i ich bardzo naturalne kompozycje, z drugiej zaś poprzez porozsiewane tu i ówdzie elementy etniczne. Otwierający płytę utwór „The Calling” jest na to doskonałym przykładem.
Shawn silnie romansuje z popem, sporo na jego płycie orkiestracji. Dominują łagodne brzmienia, nic dziwnego, gdyż muzyk jest zaangażowany w ruchy związane z medycyną naturalną i terapiami m.in. za pomocą dźwięków. Są tu co prawda i szybsze kawałki, jak „Light on the Flame”, kojarzące się nieco z wesołym granie a`la The Levellers, choć bez charakterystycznych dla tej kapeli skrzypiec. Momentami można odnaleźć nawiązania nawet do U2.
Najładniejszy moment na płycie, to świetna ballada „The Storm”.
„I Choose Love” to płyta ciekawa, choć na pewno nie jest to album dla folkowych ortodoksów. Jeśli jednak macie uszy otwarte na różne wpływy, to powinna się Wam ona spodobać.

Taclem

Pol Mac Adaim „Internationale”

Pol Mac Adaim to irlandzki wokalista i multiinstrumentalista. „Internationale” to płyta w jego dorobku nietypowa, prezentuje na niej bowiem repertuar o wybitnie lewicowym charakterze. Od irlandzkich rebel songów, poprzez angielskie pieśni rewolucyjne i jeden z utworów Woody Guthriego – po tytułową „Międzynarodówkę”.
Aby sensownie ocenić taką płytę musimy ją jednak odrzeć z politycznej przybudówki, wówczas bowiem odrzucamy również kontrowersje jakie zwykle takie nakierowanie na sprawy polityczne powoduje. Skupmy się zatem na muzyce i jej wykonaniu.
Pol ma przede wszystkim bardzo miły głos. Słowo „miły” chyba najlepiej odda ciepły tembr jego wokalu. Czasem jednak, mimo że gra przecież na wielu instrumentach, aranżacje robią się bardzo surowe. Pewnie to zamierzone, ale w porównaniu z pozostałymi utworami nieco razi. Wygląda to tak, jakby płyta była realizowana w różnych warunkach, co rozbija nieco jej spójność tematyczną. Z drugiej strony, gdyby cały album brzmiał jak wykonane a cappella „Such A Parcel of Rogues” też byłoby całkiem nieźle.
Są tu jednak wykonania warte uwagi, zwłaszcza takich piosenek, jak „Lord Baker”, „Lakes of Ponchartrain” czy „Connolly Was There”.

Taclem

Horpyna „Folk&roll”

Zanim album ten do mnie dotarł ktoś zwrócił moją uwagę na spory progres, jaki zaszedł w ostatnim czasie w grupie Horpyna. Pamiętam fragmenty albumu „Hoca-Drała” i w porównaniu z „Folk&roll” był to album po prostu słabszy.
Bardzo wyraźnie słychać, że Horpyna próbuje znaleźć własne brzmienie, stąd dęciaki w składzie. Podejrzewam, że chodzi też o to, by nie być zbyt blisko The Ukrainians. Jeśli tak miało być, to się udało. Jest ska, trochę polskiego bluesa, a nawet rock w klimatach starego Kultu. Czasem jest ciężej, początek „Nese Hala Wodu”, to niemal brzmienie Hoven Droven. Całość składa się na bardzo udany krążek, doskonały na imprezę i do posłuchania na mieście.
Dobrze by było, jakby grupa popracowała jeszcze nad jednym elementem swej muzyki – mowa tu o perkusji. Generalnie nie jest z nią źle, nie jest to poziom remizy. Ale przydałoby się czasem zagrać coś bardziej lekkiego, może nawet nie wyszukanego, ale mniej schematycznego. Wówczas będzie rzeczywiście świetnie.

Taclem

Ballycotton „Eyla”

Grupa Ballycotton przyzwyczaiła nas do pięknej folkowej muzyki z bajkowego Never Never Landu. Nie bez powodu ich granie określano zazwyczaj jako „fantasy folk”. Przyznam szczerze, że bardzo podobały mi się ich poprzednie produkcje, jednak ostatnia z nich, zatytułowana „Mondland” postawiła poprzeczkę dość wysoko i siadając do kolejnego albumu Austriaków nie miałem pojęcia, czy uda mu się dorównać tej płycie.
„Eyla” różni się nieco od starszych albumów Ballycotton i w tym upatruję siły tego krążka. Grupa, która zawsze unikała śpiewania – zapewne nie chcąc straszyć międzynarodowej publiczności kaleczonym angielskim, ani tym bardziej niemieckim – tym razem nagrała płytę, gdzie pojawiają się dwie piosenki, obie śpiewane przez gości zespołu.
Pojawienie się piosenek, to jednak nie wszystko. „Eyla”, mimo, że jest spójną opowieścią, czymś na kształt koncept albumu, jest też najbardziej etnicznie zakorzeniona ze wszystkich pozostałych płyt Ballycotton. Nie znaczy to, ze zespół nagle powrócił do muzyki celtyckiej, albo zajął się jakimś środkowoeuropejskim folkiem. Jednak trzeba przyznać, że takie echa czasem gdzieś tu pobrzmiewają, jest ich na pewno więcej, niż poprzednio. „Mondschatten”, choć nie oparte na ludowej melodii, to kojarzy się z irlandzkim graniem. Z kolei w „Im Wirtshans – Polka” wyraźnie słyszymy echa muzyki środkowoeuropejskiej.
Nie brakuje jednak tego, z czego zespół słynie, czyli fantasy folku. już od tytułowej kompozycji z płyty „Eyla” mamy pewność, że zespół jest w dobrej formie i nie zapomniał do jakiego stylu. To bardzo dobra płyta, co najmniej tak udana jak „Mondland”.

Rafał Chojnacki

Ancient Future „Visions of a Peaceful Planet”

Jakiś czas temu miałem do czynienia z nową płytą zespołu Ancient Future (mowa o albumie „Planet Passion”), która wydała mi się kwintesencją tego, co podoba mi się w gatunku world music. Połączenie brzmień z różnych kultur z odrobiną mieszanek stylistycznych, to w mojej opinii właśnie sedno tego terminu.
Kiedy tylko udało mi się dotrzeć do innych albumów Ancient Future, natychmiast postanowiłem ich posłuchać i coś o nich napisać.
„Visions of a Peaceful Planet” to płyta z 1979 roku, najstarszy album w dyskografii zespołu, odróżniający się nieco od „Planet Passion”. Matthew Montfort, Benjy Wertheimer i reszta zespołu stworzyli na nim coś w rodzaju muzycznej wycieczki do Indii. Ten album nie jest jeszcze tak różnorodny, nakierowano go raczej na brzmienia z pogranicza jazzu i ambientu, osadzone głęboko w muzyce etnicznej.
Dopiero słuchając tej skądinąd dobrej płyty, otrzymujemy odpowiedź na pytanie o klasę zespołu. Nie ma wątpliwości, że to dziś wielka kapela, warto więc zwrócić uwagę na ich początki.

Rafał Chojnacki

Afro Celt Sound System „Anatomic”

Afrykańscy Celtowie wracają. Tym razem ich muzyczna droga wiedzie między innymi przez Ruandę, reprezentowaną przez Dorothee Munyaneza i Uzbekistan, z którego pochodzi Sevara Nazarkhan. Znów są irlandzkie flety, dudy i bębny oraz afrykańska kora ale również greckie bouzouki.
Otwierający płytę utwór „When I Still Need You”, to kwintesencja aktualnych wątków w muzyce Arfo Celts. Odrobina elektroniki zmieszana z folkiem tworzy bardzo sympatyczne world music, jednocześnie wysmakowane, ale też dość łatwe w odbiorze. Bardzo ciekawe są też utwory, w których udziela się Dorothee Munyaneza, zespół poznał się z nią przy okazji pracy nad ścieżka dźwiękową do filmu „Hotel Ruanda”, jak widać współpraca przyniosła ciekawe efekty.
Nowa płyta to najbardziej nastrojowy ze wszystkich dotychczasowych albumów zespołu. Słychać wyraźnie, że nieco już okrzepli, również fani zespołu – a tych na świecie jest sporo – wymagają chyba od nich obecnie nieco więcej, niż jeszcze kilka lat temu. Nie znaczy to, że nie ma tu świetnych ludowych tańców, osadzonych w nowej poetyce zespołu. Wręcz przeciwnie. Wszystko to tworzy wybuchową mieszankę, którą muzycy zatytułowali „Anatomic”.

Rafał Chojnacki

Maćko Korba

Maciej Cierliński – muzyk znany szczególnie z kapel Stara Lipa, Yerba Mater i Laterna, otwarty na różne style i poszukiwania muzyczne, chętnie improwizuje gra na lirze korbowej.
Uczestniczył w warsztatach mistrzowskich pod okiem Agaty Sapiechy (muzyka dawna) oraz Pascala Lefeuvre (muzyka świata oraz wspólczesna).
Uczestniczy w wielu projektach muzycznych i teatralnych.
Prowadzi warsztaty muzyczne z dziećmi i młodzieżą.
Współtworzy projekt Lirnicy XXIw – mający na celu zaprezentowanie lirników oraz ukazanie kondycji tego starego instrumentu współcześnie.
Z Casimirem Potomskim a także z Anną Abramowicz prowadzi warsztaty tańca.
Inspiruje się muzyką regionów Polski oraz całego świata. Lecz regionalność jest tylko elementem przydrożnym, pretekstem. W jego muzyce
łatwo odnaleźć odniesienia do muzyki średniowiecznej, renesansowej, baroku, rocka, jazzu, elektronicznej lecz nawiązania te są tylko
pretekstem do ucieczki od skojarzeń z tymiże, po to by zostawić słuchacza całkowicie „czystego” i słuchającego wprost.
Właśnie ten wspłczesny nurt muzyki ekperymentalnej jest mu najbadziej bliski i charakterystyczny w jego grze.

Wspłópracował m.in. z:
Ryszard Latecki – trąbka, latara, fortepian, harmonium
Jerzy Kornowicz – fortepian
Rafael Rogiński – gitara preparowana
Tadeusz Wielecki – kontrabas
Anna Abramowicz – taniec
Laterna
Zadziordziady
Beltaine
The Reelium
Reamed
Slainte!
Eternal Tear
Kapela ze Wsi Warszawa,
STORYTELLER MUSEUM – MUZEUM OPOWIADACZY HISTORIi,
Studnia „O” – grupa opowiadaczy

Płyty CD z udziałem Maćka:

Maćko Korba – Opowieść pół nocy 2005
Stara Lipa – Vivum 2001
Yerba Mater – Meditation 2003
Yerba Mater – Raga Praga 2004
Masala Sound System – MASALA – LONG PLAY 2004
Masala Sound System – Masala – Across the Wilderness EP 2005
Eternal Tear – Embrion 2002
Eternal Tear – Inside 2004
Kapela ze Wsi Warszawa – Wiosna Ludu 2002

Page 122 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén