Shawn Gallaway jest zwykle zaliczany przez krytyków muzycznych do kategorii singer/songwriter, mieszczącej popularnych również u nas bardów. Jednak o tym jak daleko produkcje Gallawaya odeszły od klasycznego układu „śpiewak i jego gitara” dowiedzą się tylko ci, którzy posłuchają jego płyt.
Folk przejawia się tu różnie. Z jednej strony przez autorskie kompozycje i ich bardzo naturalne kompozycje, z drugiej zaś poprzez porozsiewane tu i ówdzie elementy etniczne. Otwierający płytę utwór „The Calling” jest na to doskonałym przykładem.
Shawn silnie romansuje z popem, sporo na jego płycie orkiestracji. Dominują łagodne brzmienia, nic dziwnego, gdyż muzyk jest zaangażowany w ruchy związane z medycyną naturalną i terapiami m.in. za pomocą dźwięków. Są tu co prawda i szybsze kawałki, jak „Light on the Flame”, kojarzące się nieco z wesołym granie a`la The Levellers, choć bez charakterystycznych dla tej kapeli skrzypiec. Momentami można odnaleźć nawiązania nawet do U2.
Najładniejszy moment na płycie, to świetna ballada „The Storm”.
„I Choose Love” to płyta ciekawa, choć na pewno nie jest to album dla folkowych ortodoksów. Jeśli jednak macie uszy otwarte na różne wpływy, to powinna się Wam ona spodobać.

Taclem