Miesiąc: Październik 2006 (Page 2 of 3)

Rise „Posing as Human”

Kolejna płyta szkockiej grupy Rise, to znów światowej klasy granie. Jest pop, rock i folk, a wszystko to okraszone pięknym głosem Debbie Dawson. Brzmienie jest tu jednak zupełnie inne, niż np. w Capercaillie, choć obie grupy spokojnie mogłyby grac obok siebie. W grupie Rise mamy nieco mniej tła, przez co muzyka staje się bardziej selektywna.
Gdy tylko spojrzałem na okładkę płyty, mój wzrok od razu przyciągnęły trzy piosenki zapożyczone od innych wykonawców. „Both Sides the Tweed” z repertuaru Dicka Gaughana, tradycyjny „Green Grow the Rashes-O” i „Love at the Five and Dime” napisane przez Nanci Griffith. Największe wrażenie zrobiła na mnie środkowa z tych piosenek. Nawet jeśli nie jesteście fanami współczesnego grania, to posłuchajcie choćby tego utworu.
Spośród autorskich piosenek wyróżniłbym „The Gallows” śpiewane przez Gerry`ego Geoghegana i „Posing as Human” z wokalem Debbie.
To dopiero druga płyta Szkotów, pozostaje jednak mieć nadzieję, że nie ostatnia.

Taclem

Klang „Tego właśnie chciałem”

Przyznam szczerze, że dryga płyta rzeszowskiej grupy Klang była dla mnie nie lada zaskoczeniem. Ostrożnie odnoszę się do polskich zespołów wokalnych śpiewających pieśni morskie (w stylu określanym jako „silesian sound”). Na dodatek całkiem niedawno słyszałem ich na koncercie w repertuarze przedwojennych pieśni morskich. O ile głosy mają świetne, to koncepcja wykonawcza nie za bardzo do mnie przemawiała.
Tymczasem mimo wokalnej (w większości) koncepcji płyty sporo tu folkowych brzmień, całkiem innych, niż się spodziewałem. Nawet dwa pierwsze utwory, („Mary Lee” i „Przypłynąłem”) napisane specjalnie dla Klangu brzmią bardzo folkowo. To bardzo miłe zaskoczenie.
Na ziemię sprowadziło mnie swingujące „Rozstanie”. Właśnie za takim stylem nie przepadam. Trzeba przyznać, że wokalnie wykonanie to jest świetne wokalnie i nie można mieć za złe, że zespół podąża swoją własną ścieżką.
Chwilę później jednak pojawiają się „Grog” i „Kliper Sue”, pierwszy jest przeróbką irlandzkiej pieśni „All For Me Grog”, drugi zaś szkockiej „Mount and Go”. Nie muszę chyba wspominać, że dla celtofila, takiego jak ja, jest to najciekawszy fragment płyty.
Kolejna część, to zbiór piosenek przedwojennych. Zaczyna się od przytłumionego brzmienia, charakterystycznego dla starych, winylowych płyt. Wciąż uważam, że sam pomysł jest rewelacyjny, choć Klang nie brzmi raczej jak przedwojenny chór. Chyba za dużo się przez ten czas w muzyce wydarzyło. Poza tym muzycy uparli się, by dodać do piosenki wokalny podkład, zastępujący starą orkiestrę. Podejrzewa, że zaśpiewane bez zbyt wielu ozdób brzmiałoby to lepiej. Zabawnym elementem jest za to np. harmonia pojawiająca się w piosence „Nie zaznał życia kto nie służył w marynarce”. Podobnie „Wesoły Marynarz” z ragtime`owym pianinem brzmi znacznie ciekawiej, niż gdyby wokaliści chcieli jakoś wypełnić tło głosami.
Spodziewałem się większej ilości takich piosenek, jednak Klang najwyraźniej postawił głównie na młodsze piosenki. Dlatego też od „Tajemniczego rejsu” mamy do czynienia z przeróbkami utworów folkowych, lub ze współczesnymi piosenkami. Sporym zaskoczeniem jest tu „Nasz Rambler”, zaśpiewany na melodię pieśni łemkowskiej. Stwierdzam, że to udany eksperyment, podobnie jak w przypadku „Yakaknaka”, która zamiast afrykańską szantą okazała się flamandzką pieśnią religijną. Bardzo spodobał mi się ten motyw.
„Burza i sztorm” to piosenka niosąca w sobie nutki musicalowe. Podejrzewam, że w takiej konwencji grupa Klang świetnie by się odnalazła. Udowadnia to również „Walczyk o warszawskiej syrence”, stanowiący ciekawą stylizację na przedwojenny folk miejski.
Klang zdobył ta płytą moje uznanie, być może będę teraz nieco inaczej patrzył na ta grupę. Płyta im się udała, pozostaje mi więc czekać na koncerty.

Taclem

Hollienea „Beginnings”

Hollienea to obecnie jedna z najpopularniejszych harfistek zza oceanu. Jej płyty zbierają świetne recenzje w Kanadzie, dobrze sprzedaja się w Stanach, a w Europie mówi się na jej temat coraz cieplej. Co powoduje u słuchaczy i krytyków takie reakcje?
Przede wszystkim Hollienea jest bardzo zdolną kompozytorka i słychac to choćby właśnie na omawianej tu płycie. Wszystkie zamieszczone na „Beginnings” utwory, to właśnie jej autorskie dzieła. Całość utrzymana jest co prawda w duchu muzyki celtyckiej, ale wyraźnie słychać, że konwencja ta artystki nie ogranicza. Szczerze mówiąc być może to właśnie węgierskie korzenie harfistki dodają jej muzyce tak ciekawego ducha.
W nagraniu płyty wspierał Hollieneę jej producent, David Swan Montgomery, grający na instrumentach klawiszowych. Jednak od razu uspokoję wszystkich, którzy nie przepadają za graniem w stylu Enyi. Nie ma tu rozległych instrumentalnych pasaży, a jedynie dyskretne tło, pozwalające się lepiej rozwinąć harfistce.
„Beginnings” to bez dwóch zdań płyta dobra, nawiązująca z jednej strony do wzorców klasycznych, z drugiej zaś indywidualna i autorska.

Taclem

Guggenheim Grotto „Waltzing Alone”

Bardzo gustownie wydany album. W czerwonej, skoropodobnej okładce kryje się książeczka z komiksem, tekstami, komentarzami i innymi informacjami. Tak wydane fonogramy chciałoby się widywać częściej.
Jednak to nie okładka gra, trzeba więc posłuchać samej płyty. Leniwe, nieco psychodeliczne brzmienia utworu pt. „Philosophia” rozpoczynają album w sposób stonowany i spokojny. Jest to bardzo dobre wprowadzenie, okazuje się bowiem, że The Guggenheim Grotto to zespół, który gra gównie spokojne kawałki, czasem jedynie ożywiając się, by zblizyć się do akustycznego rocka spod znaku brytyjskich zespołów pop-rockowych.
Formuła akustycznego grania, nawiązująca mocno do amerykańskiego folk-rocka jest dziś coraz częściej obecna w nagraniach młodych wykonawców. Najbardziej znany przedstawiciel tego pokolenia, James Blunt, podbił listy przebojów. Myślę, że przed The Guggenheim Grotto może otworzyć się podobna szansa. Nie są może tak wygładzeni, bywają chropowaci w brzmieniu, ale niewątpliwie mają charakter.
Mimo, że zespół pochodzi z Irlandii, to próżno w jego brzmieniu szukać celtyckich smaczków. Nie znaczy to, że nigdy się nie pojawią, jednak już teraz gdy mówi się o The Guggenheim Grotto, częściej pojawia się nazwa U2, niż tamtejszych kapel folkowych. Mimo to brzmienie tej młodej grupy nijak się ma do powyższej kapeli. Po prostu krytycy widzą ich przyszłośc raczej w głównym nurcie muzyki rozrywkowej. A ja liczę na to, że jednak za bardzo się nie zmienią i dadzą sobie radę grając tak jak na debiutanckim „Waltzing Alone”.

Taclem

Folk For Friends „Winterträume”

Zespół Folk For Friends tworzą niemieccy muzycy, wcześniej zdobywający szlify grając m.in. muzykę irlandzką i szkocką. Ślady tego grania są na „Winterträume” widoczne w kilku miejscach. Jedną z wizytówek płyty może być piękna ballada „Black is the colour”, fantastycznie zaśpiewana.
Dominują tu jednak niemieckie ballady, wywodzące się z tradycji „Plattdeutsche”, czyli niemieckiej muzyki nizinnej. Ubarwienie tych utworów celtyckimi piosenkami uważam za doskonały pomysł, zwłaszcza jeżeli Folk For Friends chcą koncertowac poza granicami. Przetykanie ich narodowej muzyki z czymś, co słuchacze mają szansę znać, to dla ich kapeli gwarancja sukcesu. Grają bowiem wyśmienicie, a dzięki wstawkom język niemiecki nie brzmi tak monotonnie.
Ciekawostka płyty „Winterträume” są niemieckie ballady aranżowane trochętak, jakby się grało piosenki irlandzkie. Czasem pojawiają się nawet tamtejsze tin whistle, co sprawia, że te wykonania są wyjątkowe.
Za album „Winterträume” grupa Folk For Friends ma u mni otwarty duży kredyt zaufania. Mam nadzieję, że nie zawiodę się ich kolejną produkcją. Będę jej wyczekiwał z niecierpliwościa.

Taclem

Áine Minogue „Circle Of The Sun”

Kolejna porcja klimatycznej muzyki celtyckiej. Aine Minogue awansowała w moim rankingu na jedną z czołowych wykonawczyń tego typu muzyki. Szukam ostatnio wytrwale jej płyt, zapewne więc jeszcze nie raz uraczę Was recenzjami.
Tym razem Aine prezentuje płytę która brzmi niemal folk-rockowo. Otwierający płyte „Si Do Mhamo I” kojarzy się z bardziej rockowym obliczem Clannadu. Później jest nieco spokojniej, choć porywające utwory, takie jak „The Butterfly” czy „A Winter Story” nadal brzmią dość mocno.
Sporą ciekawostką są piosenki nawiącujące bardziej do world music, niż do celtyckiego folku. Mimo irlandzkich korzeni tak właśnie brzmi choćby „O Boro Braindi Braindi” i „Maire Mhor”.
„Circle Of The Sun” to płyta o celtyckich świętach i inych znamionach kalendarzowego roku obchodzonego wedlug dawnych wierzeń. W ten sposób wpisuję się ona również w nurt albumów pagan-folkowych. Myślę jednak, że bez względu na szufladki Aine pozostanie po prostu jedną z kilku najoryginalniejszych artystek w tej branży. I to jest najważniejsze.

Taclem

Men in Kilts

Kanadyjska grupa Men in Kilts, to przedstawiciele nurtu celtic rock w muzyce folkowej.
Grupa powstała w 1999 roku i inspiruje się przede wszystkim muzyką celtycką i nurtem French Canadian. Atutem zespołu są żywiołowe koncerty, na ktorych prezentują mieszankę tradycyjnych melodii i piosenek, z własnymi utworami. Całość podana jest w atrakcyjnej, rockowej formie.
Zespół występuje w klubach, pubach i na festiwalach. Jak dotąd mająna koncie trzy płyty Men in Kilts, Commando i Get Craic`n.

Kontakt z zespołem: info@encoreentertainment.ca

Gor

Projekt Gor powstał w wyobraźni Francesco Banchiniego, na co dzień muzyka zespołu Ataraxia, znanego z neo-folkowych i neo-średnioweicznych brzmień.
W latach 1999 i 2000 Francesco był dyrektorem Festiwalu Średniowiecznego w Campanii, co zaowocowało dużą ilością inspiracji. Część z nich znalazła się w 2000 roku na płycie „Bellum Gnosticorum” – pierwszym albumie sygnowanym nazwą Gor.
Kolejne płyty wydawane przez Francesco noszą tytuły: „Ialdabaoth” (2001), „Phlegraei” (2002), „Qumran” (2003), „Croisades” (2004) i „Ciganko” (2005). W międzyczasie współpracował też z zespołem Jack Or Jive przy płycie „Soleil”.

Cisza Jak Ta

Kołobrzeska grupa Cisza Jak Ta wywodzi się z nurtu piosenki poetyckiej i turystycznej, jednak z czasem w jej brzmieniu zaczęło się pojawiać więcej brzmień zaczerpniętych z irlandzkiej muzyki folkowej.
Zespół ma obecnie na koncie cztery płyty „Zielona magia”, „Sen natchniony”, „Chwile” i „Koncert w Radio Gdańsk”.
Skład zespołu:
Aleksandra Frąckowiak – flet poprzeczny, wokal
Ilona Karnicka – skrzypce, wokal
Dariusz Bądkowski – gitara basowa
Hubert Liczbański – klarnet, djembe
Michał Łangowski – gitara elektroakustyczna, wokal
Mariusz Skorupa – gitara elektroakustyczna, gitara solowa, harmonijka ustna

Brzmienie Ciszy

Zespół o enigmatycznie brzmiącej nazwie Brzmienie Ciszy (a właściwie BrzmieniE CiszY) powstał w 1994 roku, jako duet wykonujacy piosenkę poetycką z podkładem z klawisza. Wydana wówczas własnym sumptem kaseta „Muzyka serca” zniknęła w czeluściach zapomnienia.
Grupa rozpadła się w 1997 roku, jednak tworzacy ją muzycy o ksywach Bobozaur i Łza dalej występowali na turystycznych i poetyckich estradach. Od czasu do czasu nazwa zespołu powracała, by wreszcie w 2000 roku zespół powrócił na scenę, tym razem jako trio w dość ustabilizowanym składzie. W jego skład obok Łzy wchodzili Mackitty i Karola. Z czasem skłąd jeszcze się rozrósł
Grupa ma na swoim koncie autorską płytę „Szczęście śpi wśród bezdroży…”.
Skład zespołu:
Olka – wokal
Dźingi – gitara, flet prosty i harmonijka ustna
Ziarenko – gitara, wokal
Łza – gitara, wokal

Page 2 of 3

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén