Miesiąc: Marzec 2006 (Page 3 of 7)

Untsakad

Zespół Untsakad powstał w 1992 roku i od tego czasu wyrobił sobie markę jednaj z najlepszych kapel folk-rockowych w Estonii. W repertuarze zespołu znajdują się zarówno własne kompozycje, jak i te oparte na melodiach celtyckich, estońskich a nawet słowiańskich.
Początkowo zespół występował głównie w nocnych klubach Tallina, dziś jest folk-rockową gwiazdą licznych festiwali.
Jak dotąd nagrali sześć płyt z mieszanym, celtycko-estońskim repertuarem.

Skład zespołu:
Jaanus Jantson – gitara, śpiew
Jaanus Polder – mandolina, śpiew
Ilmar Kald – skrzypce, śpiew
Margus Poldsepp – akordeon, śpiew
Marek Ratsep – gitara basowa, śpiew

Jarosław Adamów

Jarosław Adamów, to klarnecista, absolwent Akademii Muzycznej w Łodzi. Zaczynał jako muzyk współtworzący kwartet folkowy SIĘ GRA (1997-2001), z którym nagrał płytę Się gra i zdobył II nagrodę na I Festiwalu Polskiego Radia “Nowa Tradycja” (1998). Płyta otrzymała również tytuł Folkowego Fonogramu Roku 2000.
W 2002 roku – jako Jarek Adamów – zaczął realizować własne projekty muzyczne. Na V Festiwalu Muzyki Folkowej Polskiego Radia “Nowa Tradycja” wraz z Markiem Dudrą (bęben) otrzymał II nagrodę za ciekawy i oszczędny sposób wykonania archaicznych pieśni dziadowskich z towarzyszeniem liry korbowej.
W repertuarze muzyka ze Stalowej Woli znalazły się również jego własne kompozycje inspirowane głównie polskim i żydowskim folklorem muzycznym.
Adamów przez pewien czas współpracował z JAHIAR GROUP.
Opracował i wykonuje muzykę do spektaklu „Tejbełe i demon” powstałego w Ośrodku Brama Grodzka Teatr NN w Lublinie w 2002 r. W roku 2003 nagrał solową płytę Song sof the Mediewal Polish Bards. Adamów gra na niej na klarnecie, lirze korbowej, bębnie, sopiłkach oraz śpiewa. Płyta zdobyła III miejsce w konkursie Folkowy Fonogram Roku 2003.
Dyskografia: Się Gra CD, MTJ 2000; Songs of the Medieval Polish Bards CD, Global Village Music & Old Country Music, BMI 2003

Brobdingnagian Bards

Zespół ten tworzą Andrew McKee i Marc Gunn – muzycy, którzy za pośrednictwem Internetu sami wypromowali swoją twórczość. Podstawową część ich dorobku fonograficznego stanowią nagrania z muzyką celtycką –irlandzką i szkocką oraz brzmienia renesansowe, zaaranżowane na folkowo. Brobdingnagian Bards wywodzą się jednak z filkowego źródła i bynajmniej nie odcinają się od niego.
Filkowe piosenki pojawiają się na wszystkich sześciu płytach zespołu, zaś album „Memories of Middle Earth” jest w całości inspirowany twórczością Tolkiena. Marc Gunn ma też na swoim koncie płytę solową „Soul of a Harper” oraz singiel „Irish Drinking Songs For Cat Lovers”. Druga z tych płyt to typowy przykład wydawnictwa filkowego – w irlandzkich piosenkach pozmieniano teksty tak, by opowiadały o przygodach kotów.

Berkut

Folk-grupa Berkut powstała w 2004 roku w Olsztynie.
Nazwa zespołu pochodzi od nazwy orła, który zamieszkuje góry Karpaty.
Etniczny skład formacji to Ukraińcy i Polacy, których połączyła wspólna pasja tworzenia muzyki inspirowanej folklorem ukraińskim.
Repertuar zespołu stanowią głównie własne kompozycje oparte na elementach ukraińskiego folkloru regionów Bukowiny i Karpat.

Kontakt z zespołem: Jarek Szczerbik
Tel.: 0 – 608 484 966
e-mail: jarek@berkut.art.pl

Oficjalna strona zespołu www.berkut.art.pl

Volkovtrio „XIX98”

Vladimir Volkov to skrzypek i basista. Towarzyszą mu Arkady Shilkloper na rogach i didgeridoo oraz Sergei Starostin, który śpiewa, gra na fletach, klarinecie i birbine. Efektem ich współpracy są cztery płyty, z których pierwszą udało mi się właśnie zdobyć.
Już pierwszy z utworów – „За нашей деревней” – robi bardzo dobre wrażenie. Klimatyczny, spokojny, a jednocześnie piękny śpiew Starostin wprowadza nas w atmosferę płyty.
Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy do tego wszystkiego dodamy odrobinę elektroniki, czyli niepokojący podkład. Kojarzy się ona wówczas z mroczną północą Rosji.
Nniekiedy pojawiają się nieco inne brzmienia, bardziej taneczne, co prawda kontrastują one z resztą materiału, ale w sposób nie powodujący zgrzytó stylistycznych.
Zamykający płytę „Вдоль по морю” brzmi niemal jak stare bretońskie gwerze z ich lamentowymi zaśpiewami.
Musze przyznać, że projekt ten nieco mnie zaskoczył i to bardzo pozytywnie. Podejrzewam, że za naszą wschodnią granicą kryje się jeszcze sporo dobrych zespołów, u nas praktycznie nie znanych.

Taclem

Untsakad „10”

Estońska formacja Untsakad nagrała ten album w 2002 roku. Z moich obliczeń wynika, że to szósty album, wydany na dziesięciolecie istnienia zespołu.
Untsakad uważani są za estońskich The Pogues, zapewne przez celtyckie ciągoty w niektórych utworach, grają jednak nieco lżej. Na tej płycie też są takie utwory. Jest „Härmoonika”, czyli stara bretońska piosenka żeglarska. Po irlandzku zaczyna się też „Maffiamiis nummer üts”. Z kolei „Isa mind ei sallind nagunii”, to estońska wersja piosenki „Her Father Didn`t Like Me Anyway” autorstwa Gerry`ego Rafferty, przypomniana nie tak dawno temu przez Shane`a MacGowana. Z resztą frontman The Pogues jest tu najbardziej wykorzystywanym źródłem, jego piosenki stały się podstawą do „Maffiamiis nummer üts” i „Jouluöö muinasjutt” (to słynne „Fairytale in New York”!).
Nie brakuje też bardziej swojskich dla wschodnich Europejczyków rytmów. Tak jest choćby w „Hüva ohtut” czy świetnie zaaranżowanym utworze. Są też elementy znacznie bardziej słowiańskie, jak rosyjsko-brzmiąca melodia „Saara”,
Do najlepszych utworów zaliczyłbym tu „Suu laulab süda muretseb”, „Joomaja laul”
Co prawda muzyka zawarta na „10” to w większości bardzo fajne kompozycje, ale niestety maniera wykonawcza Estończyków bywa trochę męcząca. Grają oni niestety czasem zbyt przaśnie i popadają w kicz. Wystarczy posłuchać „Esmakordselt sind ma nägin”, żeby wiedzieć o czym mówię.

Rafał Chojnacki

Shawn Gallaway „I Choose Love”

Shawn Gallaway jest zwykle zaliczany przez krytyków muzycznych do kategorii singer/songwriter, mieszczącej popularnych również u nas bardów. Jednak o tym jak daleko produkcje Gallawaya odeszły od klasycznego układu „śpiewak i jego gitara” dowiedzą się tylko ci, którzy posłuchają jego płyt.
Folk przejawia się tu różnie. Z jednej strony przez autorskie kompozycje i ich bardzo naturalne kompozycje, z drugiej zaś poprzez porozsiewane tu i ówdzie elementy etniczne. Otwierający płytę utwór „The Calling” jest na to doskonałym przykładem.
Shawn silnie romansuje z popem, sporo na jego płycie orkiestracji. Dominują łagodne brzmienia, nic dziwnego, gdyż muzyk jest zaangażowany w ruchy związane z medycyną naturalną i terapiami m.in. za pomocą dźwięków. Są tu co prawda i szybsze kawałki, jak „Light on the Flame”, kojarzące się nieco z wesołym granie a`la The Levellers, choć bez charakterystycznych dla tej kapeli skrzypiec. Momentami można odnaleźć nawiązania nawet do U2.
Najładniejszy moment na płycie, to świetna ballada „The Storm”.
„I Choose Love” to płyta ciekawa, choć na pewno nie jest to album dla folkowych ortodoksów. Jeśli jednak macie uszy otwarte na różne wpływy, to powinna się Wam ona spodobać.

Taclem

Pol Mac Adaim „Internationale”

Pol Mac Adaim to irlandzki wokalista i multiinstrumentalista. „Internationale” to płyta w jego dorobku nietypowa, prezentuje na niej bowiem repertuar o wybitnie lewicowym charakterze. Od irlandzkich rebel songów, poprzez angielskie pieśni rewolucyjne i jeden z utworów Woody Guthriego – po tytułową „Międzynarodówkę”.
Aby sensownie ocenić taką płytę musimy ją jednak odrzeć z politycznej przybudówki, wówczas bowiem odrzucamy również kontrowersje jakie zwykle takie nakierowanie na sprawy polityczne powoduje. Skupmy się zatem na muzyce i jej wykonaniu.
Pol ma przede wszystkim bardzo miły głos. Słowo „miły” chyba najlepiej odda ciepły tembr jego wokalu. Czasem jednak, mimo że gra przecież na wielu instrumentach, aranżacje robią się bardzo surowe. Pewnie to zamierzone, ale w porównaniu z pozostałymi utworami nieco razi. Wygląda to tak, jakby płyta była realizowana w różnych warunkach, co rozbija nieco jej spójność tematyczną. Z drugiej strony, gdyby cały album brzmiał jak wykonane a cappella „Such A Parcel of Rogues” też byłoby całkiem nieźle.
Są tu jednak wykonania warte uwagi, zwłaszcza takich piosenek, jak „Lord Baker”, „Lakes of Ponchartrain” czy „Connolly Was There”.

Taclem

Horpyna „Folk&roll”

Zanim album ten do mnie dotarł ktoś zwrócił moją uwagę na spory progres, jaki zaszedł w ostatnim czasie w grupie Horpyna. Pamiętam fragmenty albumu „Hoca-Drała” i w porównaniu z „Folk&roll” był to album po prostu słabszy.
Bardzo wyraźnie słychać, że Horpyna próbuje znaleźć własne brzmienie, stąd dęciaki w składzie. Podejrzewam, że chodzi też o to, by nie być zbyt blisko The Ukrainians. Jeśli tak miało być, to się udało. Jest ska, trochę polskiego bluesa, a nawet rock w klimatach starego Kultu. Czasem jest ciężej, początek „Nese Hala Wodu”, to niemal brzmienie Hoven Droven. Całość składa się na bardzo udany krążek, doskonały na imprezę i do posłuchania na mieście.
Dobrze by było, jakby grupa popracowała jeszcze nad jednym elementem swej muzyki – mowa tu o perkusji. Generalnie nie jest z nią źle, nie jest to poziom remizy. Ale przydałoby się czasem zagrać coś bardziej lekkiego, może nawet nie wyszukanego, ale mniej schematycznego. Wówczas będzie rzeczywiście świetnie.

Taclem

Ballycotton „Eyla”

Grupa Ballycotton przyzwyczaiła nas do pięknej folkowej muzyki z bajkowego Never Never Landu. Nie bez powodu ich granie określano zazwyczaj jako „fantasy folk”. Przyznam szczerze, że bardzo podobały mi się ich poprzednie produkcje, jednak ostatnia z nich, zatytułowana „Mondland” postawiła poprzeczkę dość wysoko i siadając do kolejnego albumu Austriaków nie miałem pojęcia, czy uda mu się dorównać tej płycie.
„Eyla” różni się nieco od starszych albumów Ballycotton i w tym upatruję siły tego krążka. Grupa, która zawsze unikała śpiewania – zapewne nie chcąc straszyć międzynarodowej publiczności kaleczonym angielskim, ani tym bardziej niemieckim – tym razem nagrała płytę, gdzie pojawiają się dwie piosenki, obie śpiewane przez gości zespołu.
Pojawienie się piosenek, to jednak nie wszystko. „Eyla”, mimo, że jest spójną opowieścią, czymś na kształt koncept albumu, jest też najbardziej etnicznie zakorzeniona ze wszystkich pozostałych płyt Ballycotton. Nie znaczy to, ze zespół nagle powrócił do muzyki celtyckiej, albo zajął się jakimś środkowoeuropejskim folkiem. Jednak trzeba przyznać, że takie echa czasem gdzieś tu pobrzmiewają, jest ich na pewno więcej, niż poprzednio. „Mondschatten”, choć nie oparte na ludowej melodii, to kojarzy się z irlandzkim graniem. Z kolei w „Im Wirtshans – Polka” wyraźnie słyszymy echa muzyki środkowoeuropejskiej.
Nie brakuje jednak tego, z czego zespół słynie, czyli fantasy folku. już od tytułowej kompozycji z płyty „Eyla” mamy pewność, że zespół jest w dobrej formie i nie zapomniał do jakiego stylu. To bardzo dobra płyta, co najmniej tak udana jak „Mondland”.

Rafał Chojnacki

Page 3 of 7

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén