Miesiąc: Październik 2005 (Page 4 of 5)

Al Kastell „Cheltica 1”

Niby takich płyt jest wiele, a jednak włoska „Cheltica 1” zwróciła na siebie moją uwagę. Albumy z muzyką graną głównie na harfie nagrywa się na całym świecie. Tym razem mamy do czynienia z muzyką, którą wspierają jeszcze czasem flety i skrzypce. Całość jest dość gustowna i trzeba przyznać, że ciekawa. Niekiedy przypomina instrumentalne wycieczki Noela MacLoughlina, które artysta ten zarejestrował niegdyś z Denisem Careyem.
Obok evergreenów („Sally Gardens”, „Scarborough Fair”, „Star of the County Down”) są tu melodie, które znam, ale rzadko można ich posłuchać („Lord Inchquin”, „Geordie”), a nawet takie, których szukam od jakiegoś czasu („`Ar Eirinn Ni `Neosfainn Ce Hi”).
Owocem studyjnej pracy wykonawców jest album ze świetną muzyką ilustracyjną, składającą się z aranżacji utworów folkowych.

Rafał Chojnacki

StoneRing

Amerykańska grupa StoneRing pochodzi z Medison w stanie Wisconsin. Grają tradycyjną muzykę celtycką, wzbogaconą harmonicznym śpiewem.
Jak dotąd mają na koncie cztery płyty: „A Toast to the Company”, „Again”, „Old Songs & New Voices” i „Samhain”.
Skład zespołu:
Beth Johnson – wokal, harfa, instrumentu perkusyjne
Charlie Johnson – wokal, gitara, banjo, harmonica i concertina
Bill Rients – gitara, mandolina
Jill Shelton Miura – skrzypce
Linda Wendt – whistle, flety, small pipes

Tumulus „Winter Wood”

Rosyjska folk-metalowa grupa Tumulus prezentuje nam swoją pierwszą płytę. Wcześniej były dwie demówki, do dziś popularne wśród fanów takiego grania.
Album „Winter Wood” zaczyna klimatyczne klawiszowe intro z szeptaną deklamacją po rosyjsku. Później mamy heavy metalowe uderzenie, które przechodzi w piosenkę „Odolen` Trava”, gdzie gitarowe, hard rockowe riffy mieszają się z folkową melodią fletu. W niemal rytualnej piosence „Yavir” obok Kuchmy, wokalisty zespołu pojawia się jeszcze kobiecy głos, należący do Mariny Sokolovej, powraca on też w „Resnoti Sonty”.
Ballada „Morok Uzrev” udowadnia, że Tumulus terminowali nie tylko u takich grup. jak Amprphis, czy Bathory, ale również u Mike`a Oldfielda i zespołu Pink Floyd. Trzeba przyznać, że to dość piorunująca mieszanka wpływów. Nieco patetyczna piosenka „Krada” dorzuca do tych wpływów Iron Maiden. O ile oczywiście grałby ktoś tam na fletach.
Muzyka folk-metalowa nie od dziś ma swoich zwolenników. Rosjanie podchodzą do niej nieco archaicznie, ale ma to również swój urok.

Taclem

Shantaż „Szaleństwo Majki Skowron”

„Szaleństwo Majki Skowron” to książka Aleksandra Minkowskiego, która stała się kanwą serialu dla młodzieży. Teraz służy też szantowej kapeli za tytuł piosenki i płyty. Sam kawałek kojarzy się raczej z Czerwonymi Gitarami, niż z żeglarskim graniem, ale Shantaż to reprezentanci grania mazurskiego, nie powinno więc dziwić takie zestawienie. Z resztą na płycie jest też piosenka Krzysztofa Klenczona („Tam, Gdzie Woda I Las”), porównanie nie jest więc chybione.
To nie jedyne nawiązania do pozamuzycznych spraw. Pierwszy kawałek – „Nóż w wodzie” – to z kolei odniesienie do filmu Andrzeja Wajdy. Tytuły „Lord Jim” i Smuga Cienia”, to z kolei nawiązania do pisarstwa Josepha Conrada.
Kawałki typowo szuwarowo-bagienne („Czaplak”, „Mikołajki”) nie zachwycają, ale podejrzewam, że miłośnicy turystyczno-żeglarskiego grania z Mazur (np. grup Zejman i Garkumpel, czy Spinakery) mogą być usatysfakcjonowani.
Znacznie lepiej brzmią piosenki w jakiś sposób nawiązujące do celtyckiego folku. „Lord Jim” (gościnnie Marek Kwadrans z Shannon na bodhranie), „Smuga Cienia” i „Kapitan Blood” – właściwie to w moich oczach ratują one płytę. Całość jest bowiem dość pretensjonalna, choć – jak mówię – zapewne znajdzie swoich odbiorców.

Taclem

Raving Noah „Good Morning Midnight”

Folk-rock, blues, a nawet punk-folkowe wycieczki w kierunku muzyki celtyckiej, klezmerskiej, cygańskiej i piosenki francuskiej – tak można scharakteryzować muzykę tego nowojorskiego zespołu.
Oniryczny klimat z „Monsters And Angels” kojarzy się z sennym koszmarem. „Johnny Three Shots” to taka „na brudno” zagrana polka, podobnie, jak „Johnny`s Return” – kontynuacja tej piosenki.
Później mamy coś w stylu The Levellers („Feels Like I`ve Been Here Before”, „That`s All Right”), The Pogues („Me And The Devil”, „Vagabond Waltz”), Paula Simona (Poison In The Bloodstream”) a nawet The Clash („Betty`s Back In Blue”).
Wspomniałem też, że pojawia się tu blues – proszę bardzo, posłuchajcie „Blood And Thunder”. Cygańskie klimaty znajdziecie w „East Jesus”, a francuskie, podbarwione nieco country w „Hard To Swallow”. W „Murder of Crows” pobrzmiewają gorące rytmy tanga.
Bardzo spodobała mi się ta płyta, szkoda, że to jedyny album tej formacji.

Rafał Chojnacki

Qftry „Bistro Alternatif”

Zespół Qftry ma na swoim koncie kasetę „Blow The Man Down” i udział w międzynarodowym projekcie szantowym z Tomem Lewisem, pod nazwą Poles Apart. Teraz dostajemy od nich płytę pod enigmatycznym tytułem „Bistro Alternatif”.
Zaczyna się bardzo dobrze, od pięknej folkowej ballady „It`s Good To See You” autorstwa Alana Taylora.
Przeróbka kultowej „Fregaty z Packet Line” pokazuje nam bardzo surowe oblicze morskich pieśni. Jeszcze bardziej suche, niż w klasycznej wersji Packetu. Porównajcie wersję Qftrów z tym, co dziś gra Gdańska Formacja Szantowa, a zauważycie jak różnić mogą się dwa wykonania tej samej piosenki.
Podobnie surowo brzmi tradycyjna szanta „Poor Old Horse” i bretońska „Volontaire”.
Autorskie piosenki, choć przecież oparte na folkowych rytmach zaczynają się od „Pokusy Marynarza”. W większości to dobre utwory, może nie najlepiej wyprodukowane, ale taka już uroda płyt z niszową muzyką.
Z kolei „Blondynka Brzoskwinka”, czyli szanta „Bully in the Alley” w wersji callipso, to początek muzycznych żartów. Takie rzeczy nadają się na bonusy, ale w środku płyty nieco rażą. Jeśli już jesteśmy przy rzeczach, które rażą, to „pampany” bas w folkowej „Tawernie” również nie jest najlepszym pomysłem.
Świetnie za to brzmi „Parcel of Rogues”, czyli „Banda Łajdaków”. Bardzo dobry tekst i bardzo dobre wykonanie. Również „Czarna Maryśka”, oparta na pieśni bretońskiej brzmi zachęcająco.
„It`s Not a Reason I Left Mulligar” Phila Coultera, to w wersji Qfrtów „Żonkile”. Tą samą piosenkę, jako „Mullingan” śpiewali Kiedyś Krewni i Znajomi Królika. Qftry mają swój własny tekst, ale ciarki chodzące po plecach przy słuchaniu tej piosenki są takie same. To jedna z najpiękniejszych ballad świata.
Ciekawie brzmi zaśpiewana po francusku i polsku „Mon Pere Ma Mariee”, na dodatek gitarki zaaranżowana jazz-folkowo.
Płyta kończy się tak jak zaczyna, piękną folkową balladą, tym razem jest to „Wild Mountain Thyme”. Przynajmniej oficjalnie. Mamy jeszcze bonusa. Po minucie ciszy dostajemy dyskotekowy podkład i wygłupy chłopaków z Qftrów. Wklejono tu różne studyjne wpadki, nie zawsze cenzuralne. Nie wiem czy to potrzebne, bo spotkałem się z opiniami, że to żenada. Osobiście jednak zbytnio mi to nie przeszkadza, choć dałbym więcej niż minutę ciszy przed takim „utworem”.
Płyta dobra, warta polecenia, bo bardzo tradycyjna na naszym mało tradycyjnym szantowym poletku.

Rafał Chojnacki

Pavlov`s Cat „Motes of Dust”

Angielska grupa Pavlov`s Cat i jej płytka „Motes of Dust”, to przykład tego, że wciąż pisze się dobre, akustyczne piosenki. Autorem wszystkich tu nagranych jest James Hibbins.
Muzycy, którzy grają w Pavlov`s Cat, to folkowi weterani, związani z takimi grupami, jak Nexus, Blyth Power czy The Wickermen & Ken. Klawiszowiec zespołu grał też z legendą irlandzkiego folku, Tommy`m Peoplesem.
Piosenki z „Motes of Dust” nawiązują do brytyjskiej i irlandzkiej tradycji folkowego grania, wywodzącej się od takich wykonawców, jak Christy Moore, Dick Gaughan, Leon Rossleson czy Richard Thompson.
Jest tu miejsce na odrobinkę jazzu i bluesa, ale dominuje folkowe granie. Płyty słucha się bardzo dobrze, choć niektórzy mogą stwierdzić, że za mało na niej elementów etnicznych.

Taclem

Naked & Shameless „13 Drinking Songs”

Naklejka na tej płycie głosi, że powinna ona być spożywana z alkoholem. Nic dziwnego – tytuł mówi wszystko.
Mamy tu trochę pijackiej gadki (o przepraszam… to chyba wiersz), chóralne zaśpiewy i sporo obscenicznej zabawy. Wszystkie kawałki są nowe, mam wrażenie, że grupa Naked & Shameless musi składać się z niezłych imprezowiczów, skoro piszą takie piosenki. Wszystko to utrzymane w akustycznym, folkowym klimacie. W najmocniejszych momentach mogą kojarzyć się z brzmieniem akustycznego wcielenia The Levellers (chodzi choćby o płyty „Drunk In The Public”).
Przez wzgląd na sporą liczbę przekleństw nie polecamy słuchania w miejscu gdzie są małe dzieci, siostry zakonne i inni, których możecie zgorszyć.

Taclem

Louisa John-Krol „Ariel”

Gdyby celtyckie elfy nagrywały płyty, to w kategorii „elvish pop” Louisa John-Krol konkurowałaby na listach przebojów z takimi wykonawcami, jak Secret Garden czy Loreena McKennitt. Tak się jednak nie dzieje, dlatego też płyt tej australijskiej artystki musimy szukać na półkach z „Celtic/World Music”.
Cóż to właściwie za muzyka? Powiedział bym, że celtycki, bardzo klimatyczny pop. Do wymienionych już nazw dorzucę jeszcze Enyę i Clannad z bardziej elektronicznego okresu. Co prawda „Ariel” odkrywa również inne, nie tylko celtyckie oblicza Louisy, ale skojarzenia mimo wszystko ciągną mnie w kierunku znanych wykonawców.
Piękny „Blackbird”, oniryczny „Nobeliu`s Garden”, cudowna ballada „The Seagiant” czy egzotycznie brzmiący „Salamander”, to tylko wierzchołek góry na którą wspina się Australijka.
„Ariel” to jedna z najpiękniejszych płyct jakie słyszałem. Myślę, że konkurentki Louisy John-Krol, wszystkie panie od eterycznego śpiewania, powinny się czuć zagrożone czując jej oddech na plecach. To płyta z 2000 roku. Być może od tego czasu już wyprzedziła niektóre z nich.

Taclem

Josh Lederman y Los Diablos „The Sheik of Araby”

Rewelacja dla miłośników The Pogues, którzy nie lubią odgrzewanych dań. Los Diablos brzmią jak ich irlandzcy koledzy, jednak grają muzykę opartą m.in. na brzmieniach meksykańskich, amerykańskich i irlandzkich.
Josh Lederman śpiewa, jakby przed chwilą skończył lekcje u Shane`a MacGowana.
Kawałki takie, jak „Phone Bills and Blown Fuses” czy „Walkman On the Street” to kwintesencja stylu Los Diablos.
Są znacznie bardziej amerykańscy, od swoich europejskich przodków. Ale pokazują, że można punk-folkować w starym stylu i zachować właśna twarz.
Na pewno wrócę jeszcze do tej kapeli, bo udało im się mnie zauroczyć.

Taclem

Page 4 of 5

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén