Miesiąc: Kwiecień 2005 (Page 1 of 6)

Yank Shippers „Żywioły”

Drugi materiał zarejestrowany przez zespół sanocki Yank Shippers zaczyna się od instrumentalnej „Polki”, zapowiada ona około-irlandzki kierunek w jakim zmierza ta kapela. Z tej właśnie tradycji wywodzi się większość zaadaptowanych przez zespół melodii.
Jak przystało na kapelę z nurtu szantowego – nie zabrakło tu też najważniejszego z żeglarskich tematów. Nie, nie mówię tu o morzu, chodzi oczywiście o kobiety, tym razem obiekt westchnień ma na imię Whitney. Dalej mamy „Kongo River”, piosenkę z nurtu „wracamy z morza”.
Utwór „Odynie” jest swoistą ciekawostką. Po pierwsze piosenek o wikingach nie śpiewa się w Polsce za wiele, po drugie gościnnie pojawia się tu elektryczna gitara, tworząc ciekawy klimat.
Znacznie gorzej jest z klimatem i z tekstem w kolejnym utworze „Tam na Horn”. Mimo, że utwór opowiada o oceanicznej przygodzie, to takie piosenki śpiewa się głównie na Mazurach. Jak dla mnie jest to po prostu trochę zbyt trywialne.
Na szczęście dużo lepiej jest w piosence „By Holand”. To chyba najspokojniejsza z zaprezentowanych tu piosenek. Aż się trochę zdziwiłem, że Shippersi jeszcze potrafią tak właśnie zagrać.
„Oumi Oumaj” to taka piosenka żeglarska w starym stylu. Tak grało się w Polsce latach 80-tych. Trochę brakuje mi tamtych klimatów, miło więc, że ktoś jeszcze kultywuje takie tradycje.
Kolejny utwór, to znów ciekawostka. „Iscar Man”, bo tak jest zatytułowany, to piosenka dwujęzyczna. Przyznam od razu, że Yank Shippers po angielsku brzmią całkiem nieźle, zaskoczyli mnie trochę. Może w przyszłości warto by spróbować coś takiego jeszcze zagrać? Zwłaszcza, że cajuńskie skrzypce robią tam świetne wrażenie. Później mamy tekst polski, również pasujący do całości. Nie pozostaje więc nic innego jak pogratulować dobrej piosenki.
„Po złoto”, to nurt `piosenki pirackie`, czyli klimat rozpropagowany lata temu przez grupę Mietek Folk. Niemal każda kapela ma coś takiego w swoim repertuarze – Shippersi również.
Prosta przyśpiewka „Nalej bracie w szkło” nadaje się do radosnego potrząsania kuflami. Niby nic specjalnego, ale podejrzewam, że na koncertach utwór ten sprawdza się świetnie. Podobnie jest z piosenką „Gnaj co sił”, która kończy premierowy materiał.
Jako bonus mamy tu sześć utworów z pierwszego, wydanego tylko na kasecie materiału zespołu, ze słynną „Horyłką” na czele.
Na koncertach Yank Shippers zawsze jest żywiołowo, nic więc dziwnego, że sporo tu szybkich piosenek. Niestety trochę to męczące, nie da się z taką samą uwaga wysłuchać kilkunastu skocznych kawałków (jedyne troszkę spokojniejsze utwory znajdują sie w bonusach). Rozumiem, że tytuł płyty miał tłumaczyć taki repertuar, ale chyba troszkę przesadzono. Mam nadzieję, że kolejny album będzie bardziej różnorodny.

Taclem

Whisky Trail „The Great Raid”

Włoska formacja folkowa o nazwie Whisky Trail, to przykład zespołu grającego bardzo rzetelnie muzykę celtycką. W ich brzmieniach dominują nawiązania stylistyczne do klasyków gatunku. Jest tu nutka podobna do tej z The Chieftains, jest czasem podobne myślenie, jak w nagraniach The Bothy Band, czy De Dannan.
„The Great Raid” to album dwupłytowy i na tym polega jego problem. O ile muzyka zespołu Whisky Trail jest ciekawa i dobrze się jej słucha, to obie płyty dają album po prostu za długi, trwa ponad 90 minut. Na szczęście można ich słuchać osobno – co polecam.
Whisky Trail to ekipa bardzo doświadczona. Pierwsze płyty zespołu ukazały się w połowie lat 70-tych.
Na „The Great Raid” urzekł mnie jeden patent. Chodzi tu mianowicie o połączenie piosenki „Lowlands Away” i „Flying” zespołu The Beatles.
Włośi grają bardzo dobrze, ale przesadzili troszeczkę. Proponuję poszukać jakiegoś ich pojedynczego albumu.

Taclem

Skanda „Sangre d´Ochobre”

Skanda to folk-rockowcy z Asturii. Tytuł ich płyty tłumaczy się jako „Grudniowa krew”. Okładka wygląda nieco rewolucyjnie. Cóż więc czeka nas po trzecim albumie tego zespołu?
Przede wszystskim „Sangre d´Ochobre” to bardzo ciekawa płyta. Z jednej strony jest czasem dość ostra i rockowa, z drugiej zaś nie brakuje delikatnych elementow, które znamy z wykonań takich grup, jak choćby Felpeyu. U Skandy dochodzą do tego mocniejsze akcenty. Świetnym przykładem może być tu piosenka tytułowa. Zaczyna się jak łagodna folkowa ballada, a później przeradza się w mieszankę folk-rocka i ostrych, funkujących rytmów.
Dla mnie najciekawszym fragmentem płyty jest utwór „Cantar d`amor”. Nie znaczy to, że nie podobają mi się inne. Skanda to dobry zespół i poniżej pewnego poziomu nie schodzi.
Ciekawe są inspiracje zespołu, bo ich folkowe granie oplecione jest naprawdę rozmaitymi brzmieniami. Polecam każdemu, kto nadstawia ucha na to, co dzieje się w muzyce asturyjskiej.

Taclem

Paddy Goes To Holyhead „Hooray”

Jedna ze starszych płyt niemieckich folk-rockowców z Paddy Goes To Holyhead. Muzyka celtycka w wykonaniu tej grupy zawsze była dość lekka, niemal popowa. Z drugiej strony trudno odmówić im talentu do ciekawych piosenek i sympatycznych aranżacji. Tak było i tym razem.
Większość utworów, to piosenki Paddy`ego Smidta`a, ówczesnego lidera PGTH. Jest tu coś dla miłośników morskiego folku („Set The Sail”), piosenek w stylu The Pogues („Wintertime”, „I Hate London”), Levellers („Little Boy”, „Hobo Train”), czy The Waterboys („Let The Young”, „Turn Me Down”), irlandzkich ballad („Doolin”, „Save My Soul”), a nawet piosenek niemal zupełnie rockowe („Fly Like A Seagull”).
Czasem utwory Paddych brzmią nieco bardziej oryginalnie. Np. w piosenkach „Johnny” i „Lady From Athina” mamy niewątpliwie wschodnioeuropejskie wpływy brzmieniowe. Również „Desiree” mimo pewnej prostoty nie przypomina typowych folk-rockowych piosenek. „Piano Man” to coś co kojarzyć się może z ostatnimi nagraniami Johnnego Casha, ale również nieco z Nickiem Cave`m, choć jak na niego jest to za pogodny utwór.
Niestety brzmienie albumu nie jest najlepsze. Również język angielski Paddy`ego zostawia nieco do życzenia. Często słychać, że to Niemiec.
Jednak mimo tych mankamentów wciąż uważam płyty Paddy Goes To Holyhead – w tym „Hooray” – za bardzo ciekawe.

Taclem

Małżeństwo z Rozsądku „U źródeł tęsknot”

Dla większości recenzentów Małżeństwo z Rozsądku to młodsze dziecko Starego Dobrego Małżeństwa. Rzeczywiście piosenki brzmią niekiedy podobnie, nazwa przecież również się kojarzy, a i głos wokalisty MZR – Robert Leonhard – przypomina często Krzysztofa Myszkowskiego.
Na dodatek zespól dorastał ponoć pod okiem starszych kolegów. Jaki wynik tego eksperymentu? Bardzo dobry. Są tu świetne piosenki – kto wie, czy nie lepsze niż niektóre SDM-u. Nawet jeśli nie lepsze – w końcu Ziemianin i Leśmian, to poeci dość uniwersalni, a u obu kapel można znaleźć ich wiersze – to przynajmniej przyozdobione młodzieńcza werwa.
Ale nie tylko werwa tu jest. Nie zabrakło typowych dla Krainy Łagodności ballad. Taka np. „Biała Baśń”, to doskonały przykład takiego grania.
Jako podstawową różnicę w brzmieniu obu kapel podaje się brak skrzypiec i ciekawy dodatek w postaci akordeonu. Niestety na płycie nie wszędzie mamy akordeon. A i to przecież nie taka znów wielka różnica.
Teraz ponoć grają nieco inaczej – do składu doszła perkusja. No cóż druga płyta już ponoć skończona. Posłucham z chęcią.

Rafał Chojnacki

Aedo „En Route”

Nie tak dawno rozpływałem się tutaj nad demówką młodej flamandzkiej kapeli o prostej nazwie Aedo. Teraz mamy już do czynienia z ich debiutanckim albumem.
Tym, którzy nie pamiętają, bądź nie czytali tamtej recenzji, przypomnę, że mamy do czynienia z kapelą, która gra muzykę celtycka, w bretońsko-wyspiarskiej mieszance. Wszystko to jest jednak podane w ciekawy sposób i dobre wrażenie robi zarówno sposób opracowania utworów, jak i umiejętności młodych muzyków. Na tej płycie słychać też już więcej belgijskich, czy może raczej flamandzkich naleciałości.
Zaczyna się dość tradycyjnie, z lekką dozą rocka w bretońsko-brzmiącym „Déménage Mondiale”. Później mamy bardzo ładną piosenkę – „La Larme” – z delikatna nutka jazzu. To tchnienie jest tak leciutkie, że zastanawiam się, czy go sobie nie wyimaginowałem. Z kolei saksofon w „Bouquet Bloumé”, mimo, że gra ludową melodie, to daje już więcej jazzowego smaczku. Przynajmniej do czasu kiedy nie dołączają się dudy. Później rockowa perkusja zmienia się w niemal trip hopowe rytmy. Wciąż jednak mamy bardzo czytelną folkową frazę na pierwszym planie.
Zagrany w tempie irlandzkiego jiga „Tostas Mistas” sprawia wrażenie, jakby był starą, ludową melodią. Tymczasem to utwór współczesny, napisany przez braci Jonasa i Pietera De Meesterów, autorów większości repertuaru Aedo.
Dalej mamy lekko snującą się melodię „Femmes i topp”, oraz ciekawostkę – poezję śpiewaną w wersji celtyckiej. Cóż to znaczy? Ano to, że za tekst do piosenki „Medelij” posłużył wiersz Francois Villona.
Spokojny „Quartier Latin, 4h le Matin” to niemal chill out. Ale nie bójcie się, to nie jest muzyka naszych klubów i dyskotek, tylko porządny utworek z diatonicznym akordeonem.
„Lowy” ożywia nieco senną atmosferę poprzedniego utworu. Podejrzewam, że świetnie tańczyło by się do tego jakieś armorykańskie tańce. W „Café Coiffeur” też mamy coś bretońskiego, ale jakby bardziej mrocznego. Taki niepokojący klimat panuje też w jednej z części „Vitamine”. Znacznie spokojniej jest w „Lora Luna”, najpiękniejszej melodii na tej płycie, w której pobrzmiewają dalekie echa irlandzkiego „Inisfree”.
Podbity ostrym rockowym rytmem „Friscot” sprawdza się pewnie doskonale na festiwalach. Ciekawie by było, gdyby zagrali go kiedyś np. w Polsce.
„Imperial” to znów powrót w bardziej irlandzkie rejony. Wspomniał bym tu może o Lunasie, ale to tylko podobne echa, tak na prawdę obie grupy grają inaczej.
Płytę kończy nieco połamany rytmicznie „Experior”. Dość nowoczesna aranżacja, z surowym akordeonem, to coś, co może się spodobać wielu, którzy tak jak ja poszukują ciekawych smaczków w muzyce. Kiedy wchodzą do gry dudy i saksofon, to po plecach aż ciarki idą…
Bardzo dobra płyta. Dobra grupa rozwinęła się i dąży wciąż do przodu. Młody wiek muzyków daje nam nadzieje na świetny dalszy ciąg.

Rafał Chojnacki

Fragmenty do odsłuchania na stronie: www.aedo.be/cds.htm

Spaelimenninir „Malargrot”

Album „Malargrot” zawiera melodie z obu stron Atlantyku, zarówno tradycyjne, jak i współczesne. Jest to typowa dla Spaelimenninir mieszanka, w której przeplatają się różne inspiracje.
Jest tu kilka melodii szwedzkich („Sveds-Jans Polkett”, „Lapp-Nils vals fran Vast-Jamtland” i „Lapp-Nils polska fran Vast-Jamtland”), czasem coś z Danii (medley „Hans Thomsen/Saeren Fogeds styk`/Det faerst` brujstyk`”Rumlekvadrille”, czy choćby utwór „Den raede lue”), jednak to nie te tradycyjne melodie sprawiają, że płyta jest tak różnorodna. Największy wpływ na to mają autorskie kompozycje Ivara Baerentsena („Fair Isle Reinlendari”, „Hamish Bayne”, „Marianna`s Hambo”) i Kristiana Blaka („Eilean”, „German Gladensvend” i „Alvastakkur”).
Oprócz tego muzycy odtwarzają dwa utwory ze zbiorów Jensa Christiana Svabo, badacza kultury farerskiej na przełomie XVIII i XIX wieku.
Na płycie nie brakuje klimatów tanecznych, różnego rodzaju jigów, polek i walców, ale jest też miejsce na spokojniejsze, bardziej wyciszone melodie. To one stanowią o pięknie tej płyty i to je najbardziej polecam.

Taclem

Różni Wykonawcy „Żagiel Staw! – Set a Sail”

Archiwalna składanka z absolutnymi klasykami żeglarskiego śpiewania w Polsce. W czasach, kiedy nie było jeszcze zespołów szantowych (a przynajmniej nie nagrywały one płyt) cały nurt pieśni morskich skupiał się głownie na solistach i okazyjnej współpracy z instrumentalistami. Tak właśnie powstało wiele z tych nagrań.
Wśród prezentowanych wykonawców prym wiedzie Mirek „Pestka” Peszkowski, późniejszy muzyk grup Stare Dzwony i Packet. Ale nie zabrakło tu też innych animatorów kultury morskiej sprzed ponad dwudziestu lat.
Są tu piosenki autorskie i tłumaczenia, piosenki znane i te już nieco zapomniane, ale wszystkie ona są warte równie wielkiej uwagi.
To kawał historii polskiej piosenki morskiej i choćby dlatego ta płyta wymyka się wszelkim ocenom. Warto jednak pozytywnie ocenić wydawcę, który postanowił nam ten materiał przypomnieć.

Taclem

Merritts „Dear Mama”

The Merritts, grają bluegrass z bardzo fajnym kobiecym wokalem. Problem polega jednak na tym, że Janice Merritt nie tylko pięknie śpiewa, ale jeszcze trochę jodłuje. Uwierzcie mi, bez tego ostatniego byłoby o niebo lepiej. Ale to i tak dobra płyta.
Album jest również hołdem dla Randy Howard, zmarłego jakiś czas temu skrzypka, którego granie możemy tu jeszcze usłyszeć. Randy był muzykiem, który nagrywał z największymi sławami country, bluegrass i folk w Ameryce. Wśród nich znaleźli się Garth Brooks, Bela Fleck, Tony Rice, David Grisman, Jerry Douglas i Shelby Lynne. Był on aż dwunastokrotnym zwycięzcą mistrzostw Stanów w tradycyjnej grze na skrzypcach.
Zespół The Merritts tworzą przede wszystkim przyjaciele zmarłego muzyka i jedyny sposób, w jaki mogli sprawić, że będzie w jakimś sensie obecny wśród nich.
Wszystkie utwory na płycie, to współczesne kompozycje, większości autorstwa Buda i Janice Merrittów, ale zdarzają się też piosenki Nanci Griffith, czy Steve`a Earle`a. Jeśli więc lubicie bluegrass, to spędzicie z tą płytą miłe chwile. Ja zaś będę omijał na niej jodłowanie.

Taclem

Julie Fowlis „Mar a tha mo Chridhe”

Julie Fowlis to młoda szkocka artystka, która występowała wcześniej w składach takich grup, jak Dochas, czy Brolum. Zwłaszcza pierwsza z tych grup zauroczyła mnie swą muzyczną uroda. Jakiś czas temu na łamach Folkowej zachwalałem ich płytę.
Płyta zawiera piękne gaelickie pieśni i ballady. Wytwórnia Macmeanmna przyzwyczaiła nas już do tego, że sygnowane przez nią produkcje – głównie lansujące szkocki i irlandzki Gaelic – to pozycje nie spadające poniżej pewnego, dość wysokiego poziomu.
Za muzyczną zawartość krążka współodpowiedzialni są też goście zaproszeni do nagrań, wśród nich John McCusker (na codzień m.in. Battlefield Band), Allan Henderson (na co dzień m.in. Blazin Fiddles) i Iain MacDonald (na co dzień m.in. Battlefield Band). To dzięki nim zawartość płyty może się kojarzyć z klasycznymi, folkowymi albumami.
Jak na debiut, to jest to płyta doskonała, bardzo dobrze wyważono proporcje pomiędzy piosenkami, a lekkimi tańcami. Gdyby w Battlefield Band miała kiedykolwiek śpiewać kobieta, to tak pewnie brzmiałaby ich wspólna płyta.

Taclem

Page 1 of 6

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén