Page 56 of 285

Milagro Acustico „Siqiliah. Terra d’Islam”

Przy pierwszym przesłuchaniu albumu „Siqiliah, Terra d’Islam” zdziwiłem się, że taka muzyka mogła powstać w statecznych murach Wiecznego Miasta. Milagro Acustico to grupa z Rzymu, ale muzyka którą wykonują ma swoje korzenie w zupełnie innej części basenu Morza Śródziemnego.
Jak wskazuje nam tytuł płyty na „Siqiliah” znajdziemy ogniste brzmienia typowe dla krajów arabskich. Milagro Acustico sięgają po repertuar tego rodzaju już od dawna, mają na swoim koncie kilka albumów, które łączą kulturę włoską z arabską. Mam jednak wrażenie, że do nagrania takiej płyty potrzeba czegoś więcej, niż tylko muzycznej biegłości, którą nabywa się z czasem, grając kolejne dziesiątki koncertów. Chodzi tu o miłość do sztuki. Muzycy Milagro Acustico niewątpliwie kochają to co grają. Niemała w tym zasługa muzyków arabskiego pochodzenia, wspierających włoski zespół. Jednak wokalistka Patrizia Nasini jest Włoszką, a doskonale sobie radzi z klimatem na tej płycie.

Taclem

Levellers „Letters From The Underground”

To już jedenasty album Levellersów, który ukazuje się w oficjalnym obiegu. Początek zapowiada nam powrót do tego co robią najlepiej. Ostre punk-folkowe granie w stylu, którego nie da się podrobić. „The Cholera Well” to jeden z najciekawszych i najbardziej żywych utworów jakie ostatnimi laty nagrali. „Death Loves Youth” kontynuuje ciekawą, mniej popową linię w brzmieniu zespołu. To świetne granie. Posłuchajcie „A Life Less Ordinary” czy „Duty”, a na pewno w nich uwierzycie.
Jeżeli miałbym porównywać „Letters From The Underground” do jakiejś wcześniejszej płyty Levellersów, to prawdopodobnie trafiłoby na ich trzeci album, zatytułowany po prostu „Levellers”. „Eyes Wide” czy „Accidental Anarchist” potwierdzają tą tezę w zupełności.
A jednak Sean Lakeman, producent nowego albumu ma ucho wyczulone na nowe brzmienia. To dzięki niemu clashowy w klimacie „Before The End” brzmi nowocześnie. Nic dziwnego, że to singiel z tej płyty.
Przebojowy „Burn America, Burn” już zdążył podbić serca fanów. Jest w nim coś z buntowniczego charakteru The Pogues (z okresu płyty „Pogue Mahone”), a nawet z klimatu wczesnych albumów samych The Levs. Podobny w klimacie jest też „Behold the Pale Rider”.
Kończąca płytę ballada „Fight Or Flight” to coś porównywalnego ze starą „Another Men’s Cause”. Oszczędne i proste granie, które przeradza się w pełną gniewu pieśń, to dobry zwiastun kolejnych produkcji tej grupy.
Już od dawna The Levellers zapowiadali powrót do starej stylistyki w nowej wersji. Teraz nie obiecują, po prostu grają to co powinni. Najlepiej jak potrafią.

Taclem

Caelum Bliss „1993-1999”

Caelum Bliss to kapela gotycka, a przynajmniej za taką się ich uważa. Jednak ich muzyka, to niekiedy całkiem inny gotyk, niż ten do którego są przyzwyczajeni słuchacze mrocznych dźwięków rodem z festiwalu w Bolkowie. Obok typowych utworów rockowo-gotyckich (takich jak „Killing Pixies”) [obrzmiewają tu echa muzyki dawnej, starych, opuszczonych zamków, a więc… gotyku właśnie. Wystarczy posłuchać kompozycji zatytułowanej „If You Can”, by wiedzieć o co chodzi.
Album „1993-1999” to przekrojowy materiał prezentujący dokonania formacji Tony’ego Hamery, gitarzysty kultowej formacji gotyckiego rocka, Christian Death. Z projektem Caelum Bliss Tony zarejestrował kilka demówek, E.P.-kę i jeden album. Prezentowane tu nagrania to utwory z całego okresu istnienia grupy.
Niewątpliwie najciekawszą osobą w tym projekcie (obok rzecz jasna twórcy i autora większości kompozycji) jest Melissa Emily, wokalistka obdarzona pięknym, chciałoby się rzec „syrenim”, głosem. To dzięki jej umiejętnościom muzykę Caelum Bliss można czasem porównać do magicznych brzmień Dead Can Dance.
Późniejsze nagrania bliższe są eterycznej stylistyce darkwave.

Taclem

Booze Brothers „En Live”

W związku ze zbliżającą się wizytą w Polsce francuskiej grupy The Booze Brothers postanowiłem napisać kilka słów o koncertowej E.P.-ce tego zespołu, która swego czasu trafiła do mnie w raz z materiałami na temat kapeli.
Cztery koncertowe nagrania, które się tu znalazły, to efekt pracy nad materiałem z płyty zatytułowanej „Elevator”, która powstała w 2004 roku. Całość wieńczy teledysk do jednego z utworów.
Pierwsze z tych nagrań, to zestaw kilku melodii tanecznych, zarówno celtyckich, jak i (zgodnie z tytułem) fińskich. Na pierwszoplanową postać zespołu wyrasta tu Loic Fanning, skrzypek zespołu. Aż szkoda, że wkrótce po tych nagraniach opuścił kapelę.
Folk-rockowe granie jakie w otrzymujemy na wstępie, to tylko próbka możliwości kapeli. Już za chwilę otrzymujemy rebeliancki song znany choćby z wykonania Dublinersów. Francuzi postanowili jednak iść z duchem czasu i nie tylko uwspółcześnili aranżecję, ale również zamienili w piosence słówko „British” na „U.S.”.
„Reconclication Set” to kolejny zestaw instrumentalny. Tym razem mamy w początkowej częśći do czynienia z lżej zagranym materiałem. Nie zmiania to faktu, że grupa prezentuje tu wciąż ciekawego folk-rocka.
Ostatnia piosenka na ścieżce audio, to zagrana niemal w punk-folkowej stylistyce irlandzka pieśń „The Night Pat Murphy Died”. Pokazuje ona ile ognia potrafi z siebie wykrzesać ta grupa.
Ścieżka video, to pokazuje wesołą kapelę również w koncertowym wcieleniu. Oglądamy ich podczas wykonywania kolejnego zestawu instrumentalnych melodii, widać że publicznośćdobrze się bawi. Szkoda tylko że nagranie jest z jednej, statycznej kamery. Ale mimo to pokazuje nam, że warto taki koncert odwiedzić. Zwłaszcza, że jak wspomniałem już, w tym roku będziemy mieli okazję zobaczyć The Booze Brothers na festiwalu „Euroszanty & Folk” w Sosnowcu.

Taclem

Jan Garbarek

Jan Garbarek

Ur. 1947-03-04, Mysen (Norwegia)

saksofonista, multiinstrumentalista

Norweski saksofonista Jan Garbarek (rodzina artysty pochodzi z Wielkopolski) jest jednym z najpopularniejszych jazzmanów, który ze swoją muzyką pojawia się zarówno na komercyjnych listach bestsellerów, jak i w filharmoniach i jazzowych estradach.

Wśród artystów współpracujących z Garbarkiem pojawiają się Keith Jarrett, Ralph Towner, Charlie Haden, Terje Rypdal, Eberhard Weber. Przebogata dyskografia obejmuje zarówno nagrania jazzowe ze specyficznym brzmieniem „ECM sounds”, jak i albumy z elementami muzyki ludowej i klasycznej.

Po usłyszeniu w radiu Johna Coltrane’a w 1961 r. Garbarek zaczął się uczyć gry na saksofonie tenorowym (później do swojego instrumentarium dodał sopran i saksofon basowy). W 1962 r. zwyciężył w konkursie dla muzyków amatorów i podjął pierwszą pracę. Wkrótce stanął na czele własnej grupy, do której zaprosił Jona Christensena, Terjego Rypdala i Arilda Andersena.

W 1968 r. reprezentował Norwegię na festiwalu European Broadcasting Union, a dokonane wówczas nagrania saksofonisty (zwłaszcza poruszająca wersja „Naimy” Coltrane?a) zwróciły na niego uwagę całej muzycznej Europy. Z czasem styl Garbarka stał się bardziej ascetyczny, niemal surowy, ale w jego brzmieniu zawsze słychać nutę liryzmu i ciepła. Muzyka Garbarka jest sztandarowym przykładem twórczości spod znaku ECM Records i producenta Manfreda Eichera, ale także jazzu skandynawskiego, melodyjnego i nastrojowego, pozbawionego egzaltacji, ale nasyconego wewnętrznym, intensywnym uczuciem. W kompozycjach i grze Garbarka zwraca uwagę koncentracja na barwie i fakturze. Niewykluczone, że te tendencje wpłynęły na stylistykę Tommy’ego Smitha, a nawet Charlesa Lloyda, który współpracował z tymi samymi muzykami, co norweski saksofonista ? z Christensenem, Keithem Jarrettem i Pallem Danielssonem, oraz na wielu muzyków europejskich, jak Joakim Milder czy Alberto Nacci.

W połowie lat 70. Garbarek współpracował z Jarrettem oraz Christensenem i Danielssenem, z którymi nagrał dwie wyśmienite i wysoko cenione płyty „Belonging” oraz „My Song”; z kolei z gitarzystą Ralphem Townerem nagrał „Solstice” oraz „Sounds And Shadows”. W latach 80. w składzie jego grup można było spotkać takie osobowosci, jak Eberhard Weber, Bill Frisell czy John Abercrombie. Z entuzjastycznym przyjęciem spotkały się występy saksofonisty z końca lat 80. z grupa, w której brylował perkusista Nana Vasconcelos. Stała się ona inspiracją dla wielu zespołów, które w podobny sposób zaczęły łączyć długie, hipnotyczne linie saksofonowe z żywiołowym, skrzącym się od egzotycznych rytmów tłem.

W swojej karierze Garbarek współpracował także z Donem Cherrym, Chickiem Coreą, Davidem Tomem i George?em Russellem podczas jego pobytu w krajach skandynawskich w końcu lat 60. Spotkanie amerykańskiego mistrza i młodego Norwega zaowocowało serią świetnych płyt, jak „Othello Ballet Suite”, „Trip To Prillarguri” oraz „Electronic Sonata For Souls Loved By Nature” (wszystkie pozycje zostały wydane dopiero w latach 80.).

Od dłuższego czasu Garbarek wykazuje wyraźne zainteresowanie twórczością ludową i etniczna, która nie tylko ubarwia jego muzykę, ale także prowokuje go do spotkań z artystami różnych kultur i stylistyk. Na przykład w 1984 r. nagrał płytę z Ravim Shankarem („Song For Everyone”), a w 1991 r. dokonał nagrań ze swoją rodaczka, śpiewaczką ludową Agnes Buen Garnas („Rosensfole”). Z kolei na płycie „Ragas & Sagas” towarzyszą mu przedstawiciele tradycyjnej muzyki pakistańskiej Usted Fateh Ali Khan (śpiew) oraz trio muzyków grających na tabli i sarangi – 39-strunowym instrumencie z rodziny skrzypiec. Na wydanej tego samego roku płycie „Twelve Moons” Garbarek ponownie powrócił do skandynawskiej muzyki ludowej (wtopionej w mocne rytmy tworzone przez kontrabas Eberharda Webera i perkusję Manu Katchego).

Niezwykle entuzjastycznie przyjęła publiczność i krytycy album „Officium” nagrany przez Garbarka wraz z brytyjskim kwartetem wokalnym Hillard Ensemble. Tym razem muzyka saksofonisty wzbogacona monumentalnym brzmieniem kwartetu wokalnego okazała się wybitnym muzycznym wydarzeniem ostatniej dekady: zadziwiającym fenomenem trafiającym nie tylko do krytyków i muzyków. Muzyka Garbarka jest niezwykła, ponieważ trafia nie tylko do krytyków i muzyków – mimo pewnej hermetyczności i braku wykonywanych pod publiczkę pirotechnicznych popisów rozpala emocje słuchaczy całego świata.

Wybrana dyskografia:

The Esoteric Circle (1969)
Afric Pepperbird (1971)
Sart (1972)
Triptykon (1973)
Red Lanta (1974)
Witchi-Tai-To (1974; z Bobo Stensonem)
Luminessense (1974; z Keithem Jarrettem)
Belonging (1974; z Jarrettem)
Dansere (1976; z Stensonem)
Dis (1977)
December Poems (1977; z Garym Peacockiem)
My Song (1977; z Jarrettem)
Places (1978)
Photo With Blue Sky (1979)
Magico (1980; z Charliem Hadenem, Egberto Gismontim)
Afterland (1980)
Folk Songs (1981; z Hadenem, Gismontim)
Eventyr (1981)
Paths, Prints (1982)
Wayfarer (1983; z Jarrettem)
Works (1984)
It?s OK To Listen To The Gray Voice (1985)
All Those Born With Wings (1987)
Legend Of The Seven Dreams (1988)
I Took Up The Runes (1990)
Star (1991)
Rosensfole (1991; z Agnes Buen Garnas)
Ragas & Sagas (1992)
Twelve Moons (1993)
Atmos (1993; z Miroslavem Vitousem)
Madar (1993)
Officium (1994; z The Hilliard Ensemble)
Visible World (1996)
Rites (1998)
Mnemosyne (1999)
In Praise Of Dreams (2004)
Elixir (2008; z Marilyn Mazur)

Źródło: Dionizy Piątkowski, Encyklopedia muzyki popularnej JAZZ, Oficyna Wydawnicza Atena

Leśne Licho

W połowie 2007 roku z inicjatywy Mikiego narodziło się Leśne Licho. Szóstka zapaleńców, którym w duszy od zawsze grało coś przywołującego na myśl magiczne leśne ostępy, uroczyska i zaklęte w naturze znaki, zaczęła w blasku księżyca i pełnym słońcu spotykać się w drewnianej chacie, gdzie z niebytu poczęły wyłaniać się pierwsze utwory łączące rockowe brzmienia i folkowe melodie irlandzkie, słowiańskie, skandynawskie z tekstami inspirowanymi podaniami ludowymi, legendami i prozą fantasy.
Wiosną roku 2008 Leśne Licho udało się na pierwszy koncert. Spodobało się to zarówno jemu, jak i publiczności, więc w niedługim czasie zagościło na warszawskich scenach (Harenda, Metal Cave, No Mercy, Radio Luxemburg, Medyk), przekazując ludziom leśną energię.
Pierwsze demo nagrane w składzie: Aminae – wokal/klawisze, Szonhor – klawisze/wokal, Miki – gitara, Kumen – gitara, Młody – bas i Gipsi – perkusja, ujrzało światło dzienne w sierpniu 2009 roku.

Oficjalna strona zespołu: www.lesnelicho.com

Steve Conn „Steve Conn”

Steve Conn to amerykański songwriter, który zakorzeniony jest w tradycyjnej muzyce Louisiany. Jako muzyk sesyjny występował wcześniej m.in. na płytach Bonnie Raitt, Maury O`Connell, Tima O`Briena, Marka Knopflera (choćby słynny folk-rockowy „Golden Heart” zarejestrowany z muzykami The Chieftains), Joan Baez, Arlo Guthriego, PauAla Brady`ego oraz grup Beausoleil i Dixie Chicks. Na jego trzeciej autorskiej płycie, zatytułowanej po prostu „Steve Conn” zagrali nieco mniej znani goście – Sonny Landreth i Darrell Scott. Pierwszy z nich, to amerykański bluesman, również grający z najlepszymi, drugi zaś to folkowiec pełną gębą, zdobywca nagrody Grammy.
Wiele na tej płycie pięknych, bardzo poetyckich kompozycji, doskonale wpisujących sięw klimat amerykańskiej piosenki autorskiej. Jednak obok folku drugim głównym źródłem inspiracji jest tu blues. Sporo tu kompozycji brzmiących w takim właśnie klimacie. Somebody Gotta Make a Move” kojarzyć się może z tradycją białego bluesa, reprezentowaną przez Van Morissona. „Down on Rigolette” to ballada w klimacie kojarzącym się nieco z Deltą Missisipi.
Steve Conn to artysta nietuzinkowy, warto więc zapoznać się z jego twórczością.

Taclem

Dubliners with Luke Kelly „Special Collection”

Luke Kelly to jedna z najbardziej barwnych ikon irlandzkiego folku. Robotnik, sympatyk Partii Komunistycznej i duchowy uczeń Woody Guthrie’go i Pete’a Seegera, obok Ronniego Drew jeden z najbardziej rozpoznawalnych członków grupy The Dubliners.
Wydana w 2007 roku dwu płytowa kolekcja nagrań tego wykonawcy, dokonanych właśnie z The Dubliners, to również ciekawy zestaw przekrojowych nagrań tej formacji. Wokal Luke’a doskonale pokazuje walory bardziej poważnych pieśni, takich jak „Song For Ireland”, „Springhill Mine Disaster”, „Van Diemen’s Land” czy „Fiddler’s Green”. W bałaganiarskim „Irish Rover” czy wesołym „Lord Of The Dance” brzmi niezbyt przekonująco. Nie zmienia to jednak faktu, że większość zebranych tu piosenek, to dublinersowskie przeboje.
Od śmierci Luke’a Kelly’ego minęło już ponad dwadzieścia lat, umarł nieomal na scenie, bo przewieziono go do szpitala prosto z koncertu. Po długiej walce z chorobą jego organizm się poddał. Jednak jego sceniczne życie było właśnie takie jak prezentuje ten album. Czasem poważne i zaangażowane, czasem wesołe i pełne zabawy. Ten zbiór to hołd dla wielkiej osobowości irlandzkiego folku.

Taclem

Auli „Sen dzirdeju”

Łotysze z Auli zaczynają swoją płytę od niezwykle transowego utworu tytułowego. Bębny i dudy to z resztą podstawa ich instrumentarium. Nic więc dziwnego, że dominuje tu tajemnicza, czasem wręcz oniryczna, atmosfera pogańskiego obrzędu.
To niesamowite, że grupa młodych ludzi zebrała się, by nagrać tak piękną i archaicznie brzmiącą muzykę. Grupy typu „pipes & drums” spotyka się na całym świecie, ale przeważnie grają one muzykę szkocką, inspirowaną wojskowymi orkiestrami. Tymczasem Auli to drugi (po włoskim Barbarian Pipe Bandzie) wyjątek od tej reguły, który pozostaje w głowie na dłużej i do którego warto wracać.

Rafał Chojnacki

Packet „Fregata z Packet Line”

Płyta, bez której być morze nie byłoby wielu dzisiejszych zespołów szantowych – absolutna klasyka polskiego szanty-folkowego grania. Gdyby Packet istniał do dziś, byłby, obok Czterech Refów najbardziej szanowaną kapelą wywodzącą się z kręgów piosenki morskiej. Miejsce Packetu na scenie zajęła grupa Smugglers, w której gra do dziś spora część Packetu. Jednak to już trochę inna, bardziej folk-rockowa muzyka.
Packet to grupa, w której zebrało się wiele osobowości – Mirek Peszkowski („Pestka”), Grzegorz Tyszkiewicz („Guru”), Darek Ślewa („Stłukla”), Waldek Mieczkowski, czy Krzysiek Jurkiewicz („Johnson”) – ludzie ci wciąż z powodzeniem uczestniczą w ruchu szantowym. Do tego w Packecie grali też świetni instrumentaliści, również wspierający dziś kilka grup szantowych – basista Krzysztof Janiszefski i grający na różnych fletach i piszczałkach Andrzej Kadłubicki.
Materiał zarejestrowany na płycie (wcześniej wydanej tylko na kasecie i z inną okładką) „Fregata z Packet Line” to pierwsze polskie piosenki sięgające do kanadyjskiego „maritime folk”. Tytułowa „Fregata…”, „Bluenose”, „Ławice Newfoundland”, czy „Mona” to właśnie piosenki pochodzące ze wschodniego wybrzeża Kanady. Oprócz nich sporo tu nawiązań do muzyki celtyckiej, kilka tańców, oraz piosenek bardziej zbliżonych do klimatów z Irlandii i Szkocji. Do nich na pewno należą „Pod Jodłą” – czyli pierwsza polska wersja „Whiskey in the Jar” – i „Szkocka ślicznotka” – znana bardziej jako „Highland Laddie”.
Dodatkowym atutem tego zbioru są świetne teksty Anny Peszkowskiej napisane do tradycyjnych melodii. Ciekawostką jest, że piosenka „Matthew Anderson”, czyli polska wersja utworu „Missionary`s Child” jest jedną z trzech zarejestrowanych na świecie wersji. Jeśli dodam, że trzecią jest o kilka lat późniejsze wykonanie Smugglersów, to jest to nie lada gratka.
Pomiędzy tradycyjny repertuar udało się wcisnąć dwie świetne piosenki autorskie – „Nieczułe morze”, który to utwór przyniósł do zespołu Peszkowski i „Wielki wal”, wykonywany wcześniej przez Tyszkiewicza i Ślewę z grającym na banjo Piotrem Bułasem. Piosenki te doskonale wpasowały się w klimat płyty, pozostają z resztą do dziś bardzo lubiane.
Nie ze wszystkimi utworami czas obszedł się tak łagodnie, niektóre porzucono i właściwie nikt ich dziś nie wykonuje. Należą do nich „Santiana” – scenę zdominowała wersja prezentowana przez Mechaników Shanty, „Lowlands”, „Żółte dziewczyny”, „Żegnajcie nam dziś”, czy nawet „Złota Arka” – świetna wersja angielskiej „Roll The Old Charriott”. Może dobrze byłoby, gdyby ktoś te piosenki przypomniał?
Trudno ocenia się materiał dość już wiekowy i w pewnym sensie pionierski. Jednak wierzę, że nie tylko ja uważam płytę „Fregata z Packet Line” za jedno z najciekawszych dokonań rodzimej sceny szantowej.

Rafał Chojnacki

Page 56 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén