Płyta, bez której być morze nie byłoby wielu dzisiejszych zespołów szantowych – absolutna klasyka polskiego szanty-folkowego grania. Gdyby Packet istniał do dziś, byłby, obok Czterech Refów najbardziej szanowaną kapelą wywodzącą się z kręgów piosenki morskiej. Miejsce Packetu na scenie zajęła grupa Smugglers, w której gra do dziś spora część Packetu. Jednak to już trochę inna, bardziej folk-rockowa muzyka.
Packet to grupa, w której zebrało się wiele osobowości – Mirek Peszkowski („Pestka”), Grzegorz Tyszkiewicz („Guru”), Darek Ślewa („Stłukla”), Waldek Mieczkowski, czy Krzysiek Jurkiewicz („Johnson”) – ludzie ci wciąż z powodzeniem uczestniczą w ruchu szantowym. Do tego w Packecie grali też świetni instrumentaliści, również wspierający dziś kilka grup szantowych – basista Krzysztof Janiszefski i grający na różnych fletach i piszczałkach Andrzej Kadłubicki.
Materiał zarejestrowany na płycie (wcześniej wydanej tylko na kasecie i z inną okładką) „Fregata z Packet Line” to pierwsze polskie piosenki sięgające do kanadyjskiego „maritime folk”. Tytułowa „Fregata…”, „Bluenose”, „Ławice Newfoundland”, czy „Mona” to właśnie piosenki pochodzące ze wschodniego wybrzeża Kanady. Oprócz nich sporo tu nawiązań do muzyki celtyckiej, kilka tańców, oraz piosenek bardziej zbliżonych do klimatów z Irlandii i Szkocji. Do nich na pewno należą „Pod Jodłą” – czyli pierwsza polska wersja „Whiskey in the Jar” – i „Szkocka ślicznotka” – znana bardziej jako „Highland Laddie”.
Dodatkowym atutem tego zbioru są świetne teksty Anny Peszkowskiej napisane do tradycyjnych melodii. Ciekawostką jest, że piosenka „Matthew Anderson”, czyli polska wersja utworu „Missionary`s Child” jest jedną z trzech zarejestrowanych na świecie wersji. Jeśli dodam, że trzecią jest o kilka lat późniejsze wykonanie Smugglersów, to jest to nie lada gratka.
Pomiędzy tradycyjny repertuar udało się wcisnąć dwie świetne piosenki autorskie – „Nieczułe morze”, który to utwór przyniósł do zespołu Peszkowski i „Wielki wal”, wykonywany wcześniej przez Tyszkiewicza i Ślewę z grającym na banjo Piotrem Bułasem. Piosenki te doskonale wpasowały się w klimat płyty, pozostają z resztą do dziś bardzo lubiane.
Nie ze wszystkimi utworami czas obszedł się tak łagodnie, niektóre porzucono i właściwie nikt ich dziś nie wykonuje. Należą do nich „Santiana” – scenę zdominowała wersja prezentowana przez Mechaników Shanty, „Lowlands”, „Żółte dziewczyny”, „Żegnajcie nam dziś”, czy nawet „Złota Arka” – świetna wersja angielskiej „Roll The Old Charriott”. Może dobrze byłoby, gdyby ktoś te piosenki przypomniał?
Trudno ocenia się materiał dość już wiekowy i w pewnym sensie pionierski. Jednak wierzę, że nie tylko ja uważam płytę „Fregata z Packet Line” za jedno z najciekawszych dokonań rodzimej sceny szantowej.

Rafał Chojnacki