Page 284 of 285

Afro-Celt Sound System „Volume 3: Further In Time”

Trzecia część programu Afro Celt Sound System.
Zaczyna się afro-elektronicznie. Dwie części utworu „North” pełne są zaśpiewów rodem z czarnego lądu. Połączenie przypmina nieco produkcje Deep Forest, choć jest bardziej drapieżne, niemal agresywne. Całości dopełniają dudy i whistle.
Bardzo dobry materiał na singiel to piosenka „When You’re Falling” śpiewana przez Petera Gabriela. To może być spory przebój.
Wracamy do klimatów afro-celtyckich – świetne partie dud w „Colossus”. Spora dawka celtyckiego transu. Nieco spokojniej, ale nie mniej transowo jest w mocno orkiestrowej kompozycji „Lagan”.
Kolejny potencjalny hit to „Life Begin Again” śpiewane przez Roberta Planta. Fantastyczny kawałek, w którym były wokalista Led Zeppelin artykułuje w sposób strasznie podobny do… Bono. Wzbogacają go dudowe orientalizmy.
Tytułowy „Further In Time” to rasowy rytm techno. Tej pozycji zdecydowanie najbliżej do popularnych standardów world music. Za to nastrój znacznie spokojniejszy mamy w „Go On Through”. Można ten utwór spokojnie puścić w radio. Trzecia propozycja singla ? Chyba tak.
Trudno twórców ACSS podejrzewać o czysto komercyjne podejście i korzystanie z mody na world music. Po pierwsze to właśnie ta formacja stawiała pierwsze kroki w łączeniu muzyki celtyckiej z elektronika (mowa tu o skali przedsięwzięcia i o proporcjach – gdyż dużo wcześniej bawił się takimi połączeniami choćby Mike Oldfield). Po drugie muzyka nie jest zbyt łatwa w odbiorze. Nie ma raczej szanas na popularność porównywalną z płytami Enigmy.
Jednak właśnie ta drobna elitarność muzyki sprawia że wzrasta jeszcze nieco jej wartość, choć może to trochę snobistyczne podejście.
Reasumując – świetna pozycja nie tylko dla wielbicieli world music.

Taclem

Aeone „The Woman

Artystka znana jako Aeone przedstawia nam zbiór piosenek, w których pobrzmiewają wyraźne celtyckie echa. Jest tu sporo elektroniki, ale niebanalne aranżacje ratują płytę przed odłożeniem na półkę.
Jeśli już mówimy o półkach, to Aeone można spokojnie ustawić obok Maire Brennan, Loreeny McKennitt, czy Enyi. Nie tylko dlatego że te kompozycje mają podobny, nieco mistyczny charakter, ale również dlatego że Aeone dysponuje pięknym głosem. Czasem przywodzi na myśl Sinead O`Connor.
Muzyka momentami ociera się o pop (a nawet new romantic), ale wszystkie wymienione tu wykonawczynie można o to posądzić. Za to użyte instrumentarium nie pozostawia wątpliwości. Mamy tu dudy, dulcimer i sporo instrumentów drewnianych, różnego rodzaju fletów itp.
W przypadku Aeone mamy też pewien przekaz. Trudno jednoznacznie określić go jako neopogański, czy feministyczny. Po prostu artystka odwołuje się do wierzeń celtyckich i do roli kobiety w dawnym świecie. Przed oczami pojawiają nam się kapłanki, wojowniczki i boginie dawnego świata. Utwory takie jak „Take The Boat Out”, „Indira” czy „Message in my Heart”, to jedne z najciekawszych pozycji tej płyty.
Końcówka płyty to rzeczywiście zachęcający fragment. Obok wspomnianej już piosenki „Take The Boat Out” mamy tu dobry utwór „Voice Of America” i piękny nastrojowy kawałek „Anam Cara”. Taka mogłaby być cała płyta…
A teraz o mniej przyjemnych stronach. Zabrakło tu trochę polotu. Nie mam atmosfery otaczającej choćby nagrania Dead Can Dance. Osobiście uważam że mniej elektroniki wyszłoby płycie na dobre. A tak, niestety raczej za często słuchać się tego nie da. A szkoda, bo wiele pomysłów w innej oprawie mogłoby naprawdę zabłysnąć.

Rafał Chojnacki

Do odsłuchania w Sieci – Real Audio:

  • Voice of America (complete song!)
  • (Pliki znajdują się na serwerze wykonawcy. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Aedo „Aedo”

    Debiutancki mini-CD na którym belgijska grupa Aedo przedstawia cztery utwory to ciekawy przykład instrumentalnej muzyki z kraju, który w sumie pozostaje dla nas muzyczną tajemnicą. Jak wiele znamy zespołów folkowych z Belgii ? Z pewnością niewiele.
    Na uwagę zasługuje też fakt że muzycy są niesamowicie młodzi, a grają z wyczuciem godnym doświadczonych instrumentalistów.
    Są tu jakieś nutki, które kojarzyć mogą się z Francją lub Bretanią, to pewnie za sprawą instrumentarium. Oprócz typowych gitar (w tym elektrycznej) i instrumentów perkusyjnych mamy tu również akordeon diatoniczny, doedelzak, flety, dudy gaita i saksofon altowy.
    Grupa Aedo gra tylko własne utwory, są to wyśmienite kompozycje w których folk z rejonów Belgii przeplata się z jazzem.
    Kończący płytę „Scheper” to perełka, która zaostrza apetyt i karze nam czekać na pełną płytę Aedo.

    Rafał Chojnacki

    Fragmenty do odsłuchania na stronie: www.aedo.be/cds.htm

    Adiemus „Eternal Knot”

    Opowieść o Celtach. Karl Jenkins, autor patetycznego projektu tym razem postanowił sięgnąć po świat starych celtyckich wierzeń, mitów i legend. Recenzja pisana niezbyt fachowo – bo podczas pierwszego sluchania.
    Nie przepadam za muzyka typu Adiemus, chociaż wiem że nurt new age czesto ociera się o muzykę folkową. Z poprzednimi produkcjami sygnowanymi tą nazwą zetknąłem się tylko w formie szczątkowej. W tym przypadku jednak bardzo mi sie spodobal poczatek plyty. Orkiestrowe partie w „Cu Chullain” brzmia porywająco ! Troszke gorzej z wokalami które niby przypominaja Anune ale sa jakby zbyt … wodewilowo ? Tak czy owak idzie tego sluchac, choć folkowe są tylko naleciałości. Tytułowy „Eternal Knot” – zarówno tytuł jak i klimat utworu nieodparcie kojarzy mi sie ze skryptorium i irlandzkimi mnichami. Chyba dobrze. Wciaż mam troche zastrzezeń do wokali. Może za wysokie troche? Ale uillean pipes ładnie wlasowują się w klimat. Kolejny utwór „Palace Of The Cristal Bridge” opowiada historię Mael Duina. Tu już jakoś zupełnie relaksacyjnie i niefolkowo. „Wooing of Etain” zaczyna sie od dud fletów, już jakoś bardziej mi się podoba od razu. Patrzę na okładke – wszystko jasne – Davy Spillane !!! Gra w pięciu utworach, więc to nie może być taka zła płyta. Muzyka powoli zaczyna układać się w logiczną całość. Utwory zaczynają nawzajem z siebie wynikać i chyba przestają mi przeszkadzać wysokie wokale. „Saint Declan`s Drone” brzmi niemal jak fragment „Riverdance”. Z resztą to jeden z najlepszych utworów na płycie. „The Dagda” to z kolei najbardziej „adiemusowa” według mnie część płyty. Z kolei „Children of Dannu”to utwór z wykorzystaniem starego celtyckiego instrumentu, jakim jast kamyks (camyx). Płyta powoli umyka. Kompozycje, mimo iż ciekawe utrzymane są w podobnym nastroju, trudno się na nich skupic i rozróżnić. Te z udziałem Spillane`a jakby łatwiej, wiadomo dzwiek dud trudno zazwyczaj przegapić. Spodziewałem się jakiegoś wystrzałowego finału, „Math Was A Wizard” niestety takowym nie jest.
    Wielbiciele muzyki Adiemus odnajdą tu dzwięki które lubią, na dodatek okraszoną celtycką mitologią.
    Płyta jest ładnie wydana i zawiera wyjaśnienia dotyczące temanu utworów. Tak więc jeśli ktos lubi bądź nie zna – niech spróbuje, w innym przypadku szkoda czasu.

    Rafał Chojnacki

    Do odsłuchania w Sieci – pliki Real Audio:

  • The Wooing of Etain
  • Saint Declan`s Drone
  • Connla`s Well
  • Math Was A Wizard…
  • Hermit of the Sea Rock
  • (Pliki znajdują się na serwerze wykonawcy. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Across The Border „Hag Songs”

    Na tą płytę, a właściwie na cały zespół naprowadził mnie utwór Billy`ego Bragga „A new England”. Jeśli chodzi o aranżację, to tak mógłby wykonać ten utwór zespół The Pogues (no, rzecz jasna z innym wokalem). Przy okazji trafiłem na świetną płytę i całkiem niezłą kapelę.
    Niestety jest to już dziś płyta trudna do zdobycia, jednak jak większość niemieckich kapel prawie na pewno można ją znaleźć w niemieckich sklepach i antykwariatach muzycznych. Na pewno warto, gdyż osobiście porównuję ją do pierwszych dwóch – najlepszych moim zdaniem – albumów grupy Levellers. I przyznam że w tym porównaniu Anglicy wcale nie wychodzą lepiej.
    Rozkołysany „Follow Your Girl” zwiastuje nam niezłą zabawę, ale dopiero „I Can`t Love This Country Anymore” jest prawdziwym przebojem. Z resztą utwór ten trafił na listy przebojów i czuł się tam całkiem dobrze. Jest to o tyle dziwne że w utworze pojawiają się wulgaryzmy. No ale może zaśpiewane po angielsku nie są dla Niemców takim problemem. A właśnie ! Czy wspomniałem że Across The Borders to Niemcy ? Niestety słychać to w akcencie wokalisty. Muzyka zaś to irlandzko-brytyjski folkrock, na tej płycie bez niemieckich naleciałości. Na następnych płytach będzie z tym różnie.
    „You Squat My Heart” zawiera elementy ska, ale nie jest to jakiś porywający utwór. Natomiast „The Dance Around The Fire” to piosenka świetna i na dodatek ciekawie zaaranżowana. Podobnie jest z nieco szybszym utworem „Trees”, choć tempo polki wydaje się niezbyt pasować, ale co tam…
    Miniaturce „The Seed” zaczynają znane już z innych utworów spokojne chórki. Tworzy ona wstęp do punk-folkowego „Ghosts Of The Past”. Fajny zestaw, ale perkusiście przydałoby się trochę więcej pracy. Nie gra źle ale trochę zbyt monotonnie. Gitarzysta nadrabia za to ciekawym, niemal metalowym riffem we wstawce. W „Beautiful World” z perkusją jest już znacznie lepiej, a we wspomnianym już „A New England” całkiem dobrze.
    Tytułowy „Hag Song” to niemal knajpiana akustyczna ballada.
    Na zakończenie zespół serwuje nam krótkie wokalne zapewnienie o swoim przywiązaniu do tej ziemi. Jako że ich `ta ziemia` nie jest raczej tożsama z moją `tą ziemią`, nie robi to na mnie większego wrażenia. To już lepiej poszukam kolejnej płyty, bo ta jest dobra i zaostrza apetyt.

    Rafał Chojnacki

    Do odsłuchania w Sieci – fragmenty MP3:

  • Beautiful World
  • Follow Your Girl
  • (Pliki znajdują się na serwerze zespołu. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Across The Border „But Life Is Boring, Sir Without Committing a Crime”

    EP-ka niemieckiego Across The Border to niewielka dawka zadziornego celtyckiego punk-folka. Mimo że ATB używają elektrycznych gitar, to robią to w stylu podobnym do Fiddler`s Green – podkreślają dynamikę utworów – nie zagłuszając elementów etnicznych.
    Otwierający płytę „Hemp Song” to ciężka w brzmieniu ballada z elementami nieco jamajskimi. „Die Nacht” to piosenka z punkowym refrenem, z kolei akordeon dodaje piosence klimatu jaki znamy z piosenek Kurta Weilla. To ten sam miejski folk co kiedyś – zmieniły się tylko środki wyrazu.
    „Falling Leaves” to piosenka trochę nijaka, nie będziemy się więc nad nią zastanawiać. „The Boxer” to właściwie typowy punk ze skrzypcami. Elementów folkowych za wiele w nim nie ma.
    Płytę uzupełniają trzy utworki koncertowe. Tym którzy znają je z płyt wersje te mogą się wydać nieco bardziej dzikie. Zaś przy pierwszym kontakcie powinny zachęcić do sięgnięcia po starsze płyty studyjne. W wersji koncertowej największy hit „Can`t Love This Country” bije na głowę wszystkie koncertowe nagrania Levellersów do których porównuje się ATB.

    Rafał Chojnacki

    Do odsłuchania w Sieci – fragmenty MP3:

  • Hemp Song
  • Die Nacht
  • (Pliki znajdują się na serwerze zespołu. W razie komplikacji piszcie do nas)

    Seven Nations „The Pictou Sessions”

    Nie jestem zwolennikiem płyt typu „Unplugged”. Rockowi herosi przypominają wówczas niekiedy nastolatków przy ognisku. Przyznam że kilka utworów w takiej konwencji mi się podobało, jednak ogólnie uważam że to po prostu pogoń za modnym tematem. „The Pictou Sessions” nosi podtytuł „An Acoustic Album”, jest więc właśnie płytą „Unplugged”. Jednak taki pomysł w wykonaniu Seven Nations ratuje fakt, że w ich brzmieniu nie dominowała muzyka rockowa a folkowe klimaty, które znakomicie sprawdzają się w akustycznej oprawie.
    Nagrania te powstały w ciągu pięciu dni, które zespół spedził w mieście Pictou w Nowej Szkocji. Przebywali tam przede wszystkim z wizytą u przyjaciół, których z resztą słychać na płycie. Te pięć dni wypełniła muzyka, która w efekcie znalazła się na omawianej płycie.

    Większość utworów to kompozycje, które znalazły się na płycie „The Factory”. Na potrzeby akustycznej sesji zostały one przearanzowane, warto porównać je z wersjami z płyty, bądź też z koncertu który był tu już omawiany.

    Jeśli znacie Seven Nations, to po album możecie sięgnąć z czystej ciekawości, natomiast jeśli to miałby być wasz pierwszy kontakt z tą grupą, to jednak polecałbym najpierw płyty elektryczne, choćby wspomnianą już „The Factory”.

    Taclem

    Seven Nations „Palace Theatre 17.03.2001”

    Płyta koncertowa kanadyjskiego Seven Nations nagrana w Dzień Św. Patryka (17 marca) 2001 roku w The Palace Theater w Albany.

    Jakość nagrań jest bardzo dobra a jednocześnie ma brzmienie typowe dla koncertów. Coprawda płyta to nie to samo co koncert, ale wsłuchując się w celtyckiego rocka Seven Nations w wersji koncertowej jestem w stanie wyobrazić sobie ich występ. Jedno co od razu zwraca uwagę to niesamowity „drive” z jakim gra zespół. Skrzypce i dudy wspomagane przez gitarę i sekcję rytmiczną dają efekt nieosiągalny dla zwykłych kapel rockowych.

    Oprócz oczywistych wpływów rockowych i folkowych mamy też trochę bluesa, jak w „King of Oblivion”. W koncertowym wcieleniu Seven Nations nieoczekiwanie zbliża sie momentami w rejony zarezerwowane dla U2 („Big Dog”) i REM („This Season”). Dużo tu też zwariowanych tańców – w sam raz na taki wieczór jak Dzień Św. Patryka. Największe wrażenie robią właśnie utwory numer 8 i 9 – wiązanki tańców. Pierwszy to siedem melodii, drugi tylko (!) sześć. Łącznie 13 minut grania, od łagodnego rytmu, po szaleńcze eskapady. W takich momentach 7N (to oficjalny skrót nazwy zespołu) przywadzą na myśl „Keltik Electric” lub bardziej rockową wersję „Riverdance”.

    Płytę kończy celtycki evergreen wszechczasów – „Amazing Grace”, odśpiewany w tle przez publiczność. Jedyne co pozostaje dodać, to stwierdzenie że muzyka 7N dobrze broni się w warunkach koncertowych.

    Do płyty dołączona jest kostka do gry na gitarze, taka jak na okladce – z logo 7N. Dzięki, przyda się.

    Taclem

    Blue Dew

    Grupa Blue Dew powstała w 1988 roku w Holandii i do dziś występuje w tym samym składzie.
    Ich muzyka, to unikalne połączenie irlandzkiego folka i amerykańskiej muzyki bluegrass. To właśnie ta druga muzyka była początkowo powodem, dla którego grupa Holendrów zainteresowała się folkiem. Na dzień dzisiejszy mają w reperuarze około pięćdziesięciu piosenek w tej stylistyce, zanim jednak do tego doszło wnikliwie studiowali korzenie bluegrass, oraz ich związki z muzyką irlandzką.
    Oprócz tradycyjnych irlandzkich i amerykańskich piosenek i tańcow grupa wykonuje też własne kompozycje.
    Dyskografia zespołu obejmuje trzy albumy – nagrany w 1995 roku „From Tennessee to Galway”, w 1998 „Blue Dew on Irish Grass” i „Life`s Other Side” z 2001 roku. W 2003 roku ich nagrania znalazły się na składance „European Bluegrass, volume 1”.

    Skład zespołu:
    Marius Klein – wokal, chórki, gitara, mandolina i bouzouki
    Pim Leutholff – wokal, chórki, banjo, gitara i bodhran
    Wendy van Zomeren – chórki i skrzypce
    John Beumer – wokal, chórki, gitara basowa i harmonijka ustna
    Sijtze Malda – akordeon, bodhran i drewniane łyżki

    Oficjalna strona zespołu: www.bluedew.nl

    Ajagore „Ajagore”

    Mam wrażenie że Ajagore w pewien sposób kontynuuje pracę innego trójmiejskiego zespołu. Mówię tu o formacji Szela. Co prawda nie ma tu ani skocznych tańców, ani magicznych skrzypiec Józka Kanieckiego, ale z tego co pamiętam na ostatnich koncertach Szeli na których byłem zespół pracował nad kilkoma kawałkami które obecnie gra Ajagore, a Józek pojawiał się gościnnie na koncertach tej młodej trójmiejskiej formacji. Część utworów to kompozycje zespołu do tradycyjnych tekstów – „Próżno ją w taneczek brać”, „Pomału Jasiu stąpaj” i „Z Anakreonta” (tekst – Jan Kochanowski). Pozostałe to utwory ludowe, dość mocno przearanżowane. Słychać tu wpływy rocka, bluesa i jazzu. Kilka utworów tematycznie odwołuje się do poezji sowizdrzalskiej. Warto polecić kilka , utworów, a zwłaszcza „Jaką pannę wybrać” (jakiż życiowy tekst!) „Janicek gibki” i „Pastereczka”. Muzyka prezentowana przez Ajagore nie jest łatwa, sporo w niej elementów kontemplacyjnych, zwłaszcza w partiach około jazzowych. Przeciwników takich eksperymentów uspokajam, jest to jednak płyta folkowa. Zetknąłem się z opiniami, że zespół mógłby poświęcić nieco ze swej indywidualności na rzecz szerszego odbioru, nie sądzę jednak by o to chodziło muzykom.
    Na uwagę zasługuje też dobra realizacja, brzmienie jest wyraźne, selektywne, można spokojnie napawać się dźwiękami. Charakterystyczny dla Ajagore jest wokal. Muszę przyznać że trochę czasu zajęło zanim się do niego przyzwyczaiłem.
    Polecam również występy grupy, zwłaszcza w zestawieniu z innymi zespołami, gdzie naprawdę można odczuć odrębność stylistyczną muzyki Ajagore

    Rafał Chojnacki

    Page 284 of 285

    Powered by WordPress & Theme by Anders Norén