Nie jestem zwolennikiem płyt typu „Unplugged”. Rockowi herosi przypominają wówczas niekiedy nastolatków przy ognisku. Przyznam że kilka utworów w takiej konwencji mi się podobało, jednak ogólnie uważam że to po prostu pogoń za modnym tematem. „The Pictou Sessions” nosi podtytuł „An Acoustic Album”, jest więc właśnie płytą „Unplugged”. Jednak taki pomysł w wykonaniu Seven Nations ratuje fakt, że w ich brzmieniu nie dominowała muzyka rockowa a folkowe klimaty, które znakomicie sprawdzają się w akustycznej oprawie.
Nagrania te powstały w ciągu pięciu dni, które zespół spedził w mieście Pictou w Nowej Szkocji. Przebywali tam przede wszystkim z wizytą u przyjaciół, których z resztą słychać na płycie. Te pięć dni wypełniła muzyka, która w efekcie znalazła się na omawianej płycie.
Większość utworów to kompozycje, które znalazły się na płycie „The Factory”. Na potrzeby akustycznej sesji zostały one przearanzowane, warto porównać je z wersjami z płyty, bądź też z koncertu który był tu już omawiany.
Jeśli znacie Seven Nations, to po album możecie sięgnąć z czystej ciekawości, natomiast jeśli to miałby być wasz pierwszy kontakt z tą grupą, to jednak polecałbym najpierw płyty elektryczne, choćby wspomnianą już „The Factory”.

Dodaj komentarz