Page 175 of 285

Othmar

Belgijski duet Othmar powstał jako eksperyment latem 2002 roku. Spotkanie jazzmana i folkowego wokalisty zaowocowało najpierw serią koncertów z tradycyjnym materiałem, a później pracą nad wspólnymi pomysłami.
Nazwa „othmar” powstała po którymś z zakrapianych alkoholem koncertów. Co prawda obaj muzycy są zaangażowani również w inne projekty, ale deklarują, że nie mają zamiaru rezygnować ze wspólnej zabawy.
Muzyka Othmaru tkwi głęboko korzeniami w brytyjskiej scenie folkowej. Jednak saksofonowe pasaże sprawiają, że nie sposób pomylić tego duetu z inną grupą o podobnych inspiracjach.
W połowie 2004 roku ukazał się debiut grupy, zatytułowany po prostu „Othmar”.
Skład zespołu:
Herbert Van Santen – gitara, wokal
Jan Nuersen – saksofon

Othmar w Sieci: www.othmar.be

Max Klezmer Band

Formacja Max Klezmer Band powstała w 1998 roku w środowisku absolwentów Akademii Muzycznej w Krakowie. Jej twórcą jest Max Kowalski, kontrabasista zespołu.
Styl kapeli określiły z jednej strony zainteresowania muzyków, skupiające się wokół muzyki żydowskiej, z drugiej zaś bardziej jazz-rockowe wpływy.
Zespół sporo koncertuje zarówno w kraju, jak i za granicą (m.in. Szwecja, Białoruś, Słowacja, Niemcy, Francja). Często towarzyszy też innym, znanym wykonwacom, a z wokalistką Aidą nagrał płytę. Grupa uczestniczyła też w rejestracji albumu „Czar korzeni” Katarzyny
Najnowszy program koncertowy i płyta zespołu opatrzone są wspólną nazwą „Nu Klezmer Project”.
Skład zespołu:
Max Kowalski – kontrabas
Anotni Kulka-Sobkowicz – skrzypce
Piotr Skupniewicz – klarnet
Jacek Hołubowski – akordeon
Bartłomiej Szczepański – perkusja, instrumenty perkusyjne
Jarosław Kaganiec – instrumenty klawiszowe

Max Klezmer Band w Sieci: www.maxklezmerband.art.pl

Kingston Trio

Amerykańska formacja The Kingston Trio to absolutna klasyka folkowego śpiewania w Stanach Zjednoczonych. Na ich interpretacjach piosenek ludowych opierało się później wielu znanych wykonawców.
W 1957 roku, zaraz po skończeniu collage`u, trzech młodzieńców wystartowało jako współczesny zespół folkowy. Trio stworzyli wówczas: Bob Shane, Nick Reynolds i Dave Guard.
Ich pierwszy przebój, zatytułowany „Tom Dooley”, zaprowadził ich na szczyty list przebojów, nie tylko w Stanach. Ten sam utwór doprowadził ich do nagrody Grammy. W 1961 roku miejsce Dave`a zajął John Stewart. W tym składzie grupa przetrwała do 1967 roku, kiedy to rozpadała się. Bob Shane postanowił jednak kontynuować karierę, nagrywając solowe płyty i dając setki koncertów. Jako, że był bardzo ważnym elementem tria, towarzyszącą mu grupę często utożsamiano z nowym The Kingston Trio. Z tego też powodu przeprowadził negocjacje z dawnymi kolegami, w rezultacie których przekazano mu prawo do używania nazwy tria, pod warunkiem, że poprzedzi ją właśnie przymiotnikiem „nowe”.
The New Kingston Trio nie ograniczyło się tylko do odtwarzania piosenek poprzedniego zespołu i solowych utworów z repertuaru Boba Shane`a. Nowe utwory były nieco inne, niż te z 1957 roku. Nic dziwnego, w międzyczasie świat zachwycił się takimi grupami, jak Mamas and Papas i Simon & Garfunkel – trzeba to było wziąć pod uwagę. Okazało się jednak, że publiczność oczekuje od Shane`a raczej starych przebojów. Doprowadziło to do kolejnych zmian składu i powrotu do piosenek, które wszyscy znali.
Obecnie grupę używającą ponownie nazwy The Kingston Trio tworzą Bob Shane, George Grove i Bob Haworth.

The Kingston Trio w Sieci: www.kingstontrio.com

Horch

Niemiecka grupa z pogranicza folku, muzyki dawnej i rocka. Powstali w 1979 roku w Halle. Od 1984 roku są profesjonalną, stale działająca grupą.
Przed upadkiem Muru Berlińskiego grali głównie w krajach bloku wschodniego, później udało im się sporo koncertować w całej Europie. Do najciekawszych koncertów zaliczają występ z Jethro Tull w Niemczech, z Sally Barker w Austrii i z Fairport Convention w Anglii.
Warto wspomnieć jak swoją muzykę określają czasem członkowie grupy. Poza oczywistościami, takimi, jak „folk-rock” i „medieval rock” pojawiają się terminy: „mittelalternativ” (tak nazywa się jedna z ich wcześniejszych płyt), „renaissance-rolk-rock”, „barock´n roll” i „pop art des mittelalters”.
Jeden z krytyków napisał, że w ich muzyce „Bach spotyka The Pogues”.

Dyskografia: The Luteplayer (1987), Maria durch ein Dornwald ging (1988), Mittelalternativ (1991), Brannteweyn nebs´tMägdeleyn(1995), Barbaren (1996), Schockschwerenot(1998), Nachtgesang (2003)

Skład zespołu:
Andreas Fabian – flety, róg, szałamaja, instrumenty klawiszowe, śpiew
Klaus Adolphi – śpiew, gitara, mandolina, mandoloncello, flet,instrumenty klawiszowe, instrumenty perkusyjne
Stefan Wieczorek – gitara basowa, mandolina, gitara, róg, flet, instrumenty klawiszowe, instrumenty perkusyjne, mandoloncello, śpiew
Rainer Christoph Dietrich – skrzypce, wiolonczela, śpiew
Ralph Schneider – perkusja, instrumenty perkusyjne, śpiew

Horch w Internecie: www.gruppe-horch.de

Bractwo Ubogich

Zespół noszący nazwę Bractwo Ubogich powstał w 1992 roku, choć część muzyków (małżeństwo Anny i Witolda Brodów oraz Janusz Prusinowski) grali ze sobą już dwa lata wcześniej. Ta trójka przez wiele lat stanowiła trzon zespołu, choć przez kapelę przewinęło się sporo innych muzyków, w tym również znanych z innych grup. W szeregach Bractwa występowali m.in.: Alicja Hałas, Jacek Hałas, Agata Harz, Remigiusz Mazur-Hanaj.
Muzyka kapeli oscylowała wokół polskich brzmień ludowych, ale również pieśni dziadowskich. Bazą wyjściową ich repertuaru były zbiory Oskara Kolberga.
Zespół był najaktywniejszy do 1994 roku, później jego członkowie skupili się raczej na innych projektach, choć czasem wspólnie muzykują. Bezpośrednią kontynuacją muzyczną Bractwa Ubogich jest Kapela Brodów.

Alan Lomax

Alan Lomax nie bez powodu nazywany jest Ojcem Chrzestnym folkowego odrodzenia w Stanach Zjednoczonych. Powszechnie uważa się, że dzięki niemu przetrwała niesamowita ilość ludowych piosenek, nie tylko amerykańskich, bo Lomax zajmował się bardzo różną muzyką.
Alan urodził się 31 stycznia 1915 roku, w Austin w Teksasie. Mając 18 lat pomagał swojemu ojcu – Johnowi A. Lomaxowi – w gromadzeniu pierwszych nagrań dla Biblioteki Kongrasu Stanów Zjednoczonych. Eksporowano wówczas południowe Stany, wyspy Bahama i Haiti. Pierwsza publikacja, w której pojawia się nazwisko Alana Lomaxa, to „American Ballads and Folksongs” z 1934 roku. Później płyt z zebranym przez niego materiałem było kilkadziesiąt. To właśnie dla niego swoje pierwsze nagrania robiły pierwsze gwiazdy muzyki nie tylko folkowej: Woody Guthrie, Muddy Waters, czy Leadbelly.
Ośmioletni pobyt w Anglii (w latach 1950-1958) zaowocował nagraniami dokonanymi nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale również w innych krajach, m.in. w Hiszpanii i we Włoszech. Po powrocie do Stanów wrócił do badań nad amerykańskim folklorem, zapuszczając się niekiedy w mniej znane regiony, takie, jak choćby Karaiby.
Oprócz pracy folkowego poszukiwacza piosenek Alan Lomax pokazał się też od strony wykonawczej. Śpiewał bluesy, ballady i kowbojskie piosenki. Pierwsze jego nagrania ukazały się na składankach „Kings of Skiffle”, „American Song Train Volume One” i „Folk-Song Saturday Night”, później przyszła pora na pierwszą płytę z jego wykonaniami, zatytułowaną „Alan Lomax Sings Great American Ballads”. Wydano ją w 1958 roku. Oprócz tego w dyskografii Alana Lomaxa znajduje się jeszcze płyta „Texas Folk Songs”, oraz gościnny udział w nagraniu albumu „Raise a Ruckus and Have a Hootenanny”.
Do 1993 roku Lomax pracował nad swoją kolekcją nagrań z różnych miejsc na świecie. Ostatnim wydanym przez niego zbiorem był „The Land Where the Blues Began”.
Alan Lomax zmarł 19 czerwca 2002 roku.

Alan Lomax w Sieci: www.alan-lomax.com

Wywiad: Stonehenge

W związku z wydaniem przez grupę Stonehenge nowej płyty, przeprowadziliśmy wywiad z liderem tej formacji, Arkiem Wąsikiem, szarzej znanym jako „Kosmos”. W imieniu Folkowej przepytywał go Rafał „Taclem” Chojnacki.


Folkowa: Zespół Stonehenge wydaje nową płytę, skąd tytuł „Celtic Express”?

Stonehenge: Zanim odpowiem na pierwsze pytanie chciałbym się bardzo gorąco przywitać ze wszystkim internautami którzy słuchają folku i odwiedzają strony folkowej. No a teraz przejdziemy do pytania czemu „Celtic Expres”, w naszym odczuciu, mówię tu o całym zespole Stonehenge płyta zawiera dużą dawkę ekspresyjnej, energetycznej muzyki, która oparta jest w znacznej mierze na dźwiękach pochodzących z Irlandii tudzież ze Szkocji. „Celtic Express” to płyta szybka chociaż nie pozbawiona melancholii i zadumy. Resztę ocen pozostawiam słuchaczom i odbiorcom naszej muzyki.

F: Od wydania albumu „Echa Wyspy” upłynęły cztery lata. Co o spowodowało tak długi odstęp czasu pomiędzy płytami?

S: Czas umyka nieubłaganie już minęło cztery lata a ja mam wrażenie że kilka miesięcy temu opuszczaliśmy studio radia Opole. Przez ten czas zespół Stonehenge po pierwsze koncertował, od czasu wydania płyty „Echo wyspy” zagraliśmy około 400 koncertów. Poza tym w między czasie nastąpiły zmiany personalnych w zespole opuścił nas z przyczyn niezależnych obustronnie Marcin Szermański, który grał na instrumentach strunowych zastąpił go Szymon Borkowski w między czasie poszerzyliśmy skład zespołu o perkusistę Rafała „Miśka” Nowaka. Wszystkie te ruch powodowały iż materiał koncertowy trzeba było niestety przerabiać na nowo ze względu na nowych muzyków. Poza tym materiał do trzeciej płyty nagrywany był w prywatnym studio Rafała Nowaka. I wydawać by się mogło iż komfort własnego studia powinien przyspieszyć produkcję płyty i tu muszę sprostować iż nic bardziej mylnego. Przynajmniej w naszym przypadku spowodowało to spowolnienie prac na materiałem. Podeszliśmy do tego bardziej szczegółowo, pieszcząc poszczególne utwory i bawiąc się wszystkim tym co wokół nagrywania się kręci. W każdym razie minęło cztery lata i płyta w końcu jest.

F: Co zmieniło się w grupie od czasu ostatniego albumu?

S: Po części uprzedziłem troszeczkę pytanie. O zmianach personalnych już wspomniałem więc może teraz troszkę o tym co zmieniło się w muzyce. Z pewnością nasza twórczość jest jeszcze bardziej dojrzała niż wcześniej w końcu czas płynie. Perkusja spowodowała pewne urockowienie tego co gramy obecnie. Poza tym Szymon Borkowski gra na gitarze elektrycznej czego wcześniej nie było, na płycie będzie można usłyszeć również szkockie dudy które za sprawą Janusza Jurczaka zagrały na „Celtic Express” a w najbliższym czasie zaczniemy w końcu używać irish bouzuki bo takowe już posiadamy w swoim instrumentarium. Na a na koniec powiem iż od ostatniego albumu przybyło nam trochę dzieci, lat i kilogramów ?.

F: Na „Echach…” gościliście Jose Torresa, czy tym razem też ktoś towarzyszył Wam w nagraniach?

S: Na „Celtic Express” wszystkie ścieżki instrumentalne położyliśmy sami natomiast wokalnie wspomógł nas śpiewając dwie piosenki Wojtek „Sęp” Dudziński z zespołu Ryczące Dwudziestki, a teksty do obu piosenek napisała wybitna polska pisarka Monika Szwaja.

F: Gdybyś mógł zaprosić wymarzonego gościa na kolejny album grupy Stonehenge, kto by to był?

S: Od pewnego czasu chodzi nam po głowie płyta w towarzystwie całej orkiestry symfonicznej. Dokładnie nie jestem w stanie powiedzieć, która to miała by być orkiestra ale z pewnością taki album byłby czymś zupełnie innym a w naszym kraju jeszcze nie zrealizowanym i to właśnie orkiestra symfoniczna jest moim cichym marzeniem.

F: Czy nową płytę będzie promowała jakaś większa trasa?

S: Nasza płyta ukazuje się w czasie obchodów dnia Św. Patryka. Jest to czas wzmożonej aktywności koncertowej wszystkich zespołów grających muzykę celtycką i powiedzmy pochodną gatunkowi. My również ruszamy w trasę koncertową po Polsce a tak naprawdę to w najbliższym czasie wszystkie koncerty, programy telewizyjne i radiowe z naszym udziałem oraz wszelkie artykuły prasowe i internetowe będą miały na celu promocję nowej płyty Stonehenge.

F: Sporo ostatnio podróżujecie, w zeszłym roku kilkakrotnie zdarzało Wam się opuszczać nasze granice w celach koncertowych. Które z tych koncertów wspominasz najmilej?

S: To fakt ilości kilometrów które przemierzamy poruszając się pomiędzy kolejnymi koncertami są imponujące i nas samych wprawiają w osłupienie. W zeszłym roku kilkakrotnie gościliśmy u naszych południowych sąsiadów. Mieliśmy przyjemność zagrać na największych Europejskich festiwalach organizowanych w ich kraju. Specjalnie mówię Europejskich gdyż festiwale „Ostrava colours”, „Zahrada” czy np. „Fesival na Pomezi” to imprezy o Europejskim formacie. Jeżeli chodzi o wspomnienia to z pewnością „Ostrava colours” ze względu na rozmach i precyzyjność całego festiwalu. Naprawdę organizacja całej imprezy a należy dodać że wszystko odbywa się na pięciu przeogromnych scenach jest bez zarzutu. Tam po prostu wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. Długo by trzeba było opowiadać ale mogę polecić ten festiwal z całego serca.

F: Czym różni się klimat grania np. w Czechch, od naszego rodzimego?

S: Czesi są wielkimi sympatykami muzyki country i tramp i da się to odczuć na każdym kroku. Reagują bardzo spontanicznie i radośnie a na wszelkie tego typu imprezy przychodzą tłumnie (bardzo tłumnie) całymi rodzinami i bawią się do bólu. Jest naprawdę sympatycznie.

F: Czy spotkaliście za granicą jakieś zespoły, które warto by przedstawić polskiej publiczności?

S: Spotkaliśmy całą masę lepszych i gorszych zespołów. O muzycznej stronie wolałbym się nie wypowiadać gdyż w żadnym wypadku nie czuję się ani ekspertem ani wybitnym znawcą wszechgatunku. Natomiast z pewnością mogę powiedzieć iż zespół Stonehenge zaprzyjaźnił się z muzykami zespołu Celtic Cross to czeska kapela uprawiająca irish muzę oraz z zespołem Hrdza to z kolei Słowacy grający właśnie muzykę z gatunku jak to oni określają tramp.

F: A jakie wojaże czekają Was w tym roku?

S: Ten rok jak mówiłem wcześniej upłynie pod szyldem promocji nowej płyty. Na dzień dzisiejszy zagraliśmy już około 20 koncertów a przecież to dopiero początek roku. Kalendarz imprez powoli się zapełnia. W planach mamy kolejne festiwale za granicą coroczny wyjazd na prom MF Polonia. Są zakusy i prowadzone rozmowy aby zaprosić nas troszkę dalej do bardziej egzotycznych krajów lecz aby nie zapeszyć pozostawię to jeszcze w sferze tajemnicy. Tak czy siak sezon 2005 będzie na pewno intensywny koncertowo i pracowity zresztą jak zwykle.

F: Odejdźmy na chwilę od tematów koncertowych. Zadam Ci teraz pytanie, które słyszysz pewnie bardzo często: dlaczego muzyka celtycka i to w dodatku folk-rockowa?

S: Wszystko zaczęło się tak naprawdę od żeglarstwa czyli od szant. Dawno temu właśnie ta muzyka pchnęła jeszcze wtedy inne osoby do zawiązania szantowej kapeli. Przez kilka lat nawet ze sporymi sukcesami kursowaliśmy po polskiej scenie szantowej. Jednak jak to w życiu bywa ludzie dorastali jedni odchodzili inni przychodzili, zmieniał się skład instrumentarium i upodobania. W ten sposób drogą ewolucji z tamtych czasów śpiewającym muzykiem zostałem tylko ja. Reszta moich obecnych kolegów z zespołu to zawodowi instrumentaliści. W ten sposób prawie 10 lat temu powstał zespół STONEHENGE. Wszystkim wiadomo iż od Polskich szant do Irlandzkiej muzyki jest bardzo niedaleko. Ot i cała filozofia ?. Jeżeli chodzi natomiast o to rockowe zacięcie to tok naprawdę nie ma konkretnego wyjaśnienia po prostu tak to odbieramy tak aranżujemy i tak to z nas wypływa. Najważniejsze natomiast jest to iż muzyka którą gramy podoba się nie tylko nam ale również tym, którzy stoją po drugiej stronie sceny. I to jest najważniejsze.

F: Gdzie szukać aktualnych informacji o Waszych wydawnictwach i koncertach?

S: Z pewnością na naszej stronie www.stonehenge.art.pl poza tym portale związane z szeroko pojętą muzyką folkową nie omijając oczywiście www.www.efolk.pl. Dziękując wszystkim za uwagę zapraszam na nasze koncerty w całej Polsce. Do usłyszenia i do zobaczenia Arkadiusz KOSMOS Wąsik i cała reszta STONEHENGE.

F: Dzięki i do zobaczenia.

Schandmaul „Narrenkönig”

Schandmaul to klasycy niemieckiego „medieval rocka”. Dudy, skrzypce, flety, akordeon i ciężkie gitary, a do tego teksty dość klimatyczne, choć jak u większości kapel tego nurtu, po niemiecku. Wydany w 2003 roku album, to ich trzecie dziełko.
Poza wpływami muzyki dawnej mamy tu trochę elementów celtyckich i całkiem sporo autorskich brzmień. Na szczęście muzycy nie oddalają się od źródeł tak daleko, jak ich koledzy z In Extremo. Aczkolwiek trzeba przyznać, że lekkie rytmy ska w „Der Spion” nieco mnie zdziwiły.
Osobiście za najlepsze uznałbym tu następujące piosenki: „Dein Anblick” (za spokojny klimat), „Waldgeflüster” (za lekkości i zwiewność) oraz „Der Kurier” (za przaśność i skoczność).
„Narrenkönig” to świetny album, zarówno dla miłośników podbarwionego ostrym rockiem folku, jak i wszystkich którzy śledzą średniowieczno-rockową scenę naszych zachodnich sąsiadów. Wiele internetowych witryn poświęconych literaturze fantasy również poleca muzykę tej grupy. Fakt, jest w niej coś magicznego.

Rafał Chojnacki

Różni Wykonawcy „Szanty – Kolekcja 2”

Składanka z szantami – bez ładu i składu. Z wyjątkiem dwóch nagrań zespołu Matpilers całą reszta jest obecna na rynku na autorskich płytach wykonawców. Nie lepiej było wydać płytę Matpilersom? Składanka powinna przyciągać czymś więcej.
Wspomniana tu już (nieistniejąca z tego co wiem) kapela pochodziła z Łodzi i śpiewa tu a cappella, w typowo polskim stylu. Obie piosenki, to wokalne zabawy, z czego pierwsza opiera się na znanej pieśni pracy.
Królują tu stare Dzwony – zespołowe i solowe wcielenia członków grupy. Trzy piosenki zespołowe, jedna Koryckiego, dwie Muzaja i dwie Porębskiego, to sporo, jak na szesnaście utworów składanki – równo połowa. Co prawda panowie w każdym wcieleniu brzmią inaczej, ale mówi to coś o wysiłku, jaki wydawca włożył w produkcję tej płyty.
Nieco inny klimat wprowadzają Krewni i Znajomi Królika. Nagrania z folk-rockowego okresu ich działalności to rzeczywiście dobry kawałek muzyki.
Mechanicy Shanty i Cztery Refy, to dziś polska klasyka. Pierwszych ukazano w wokalnych, spokojnych pieśniach. Drugich zaś najpierw w balladzie, pięknej z resztą, a później w klasycznym „Pożegnaniu Liverpoolu”.
Zastanawiam się dla kogo ta płyta? Dla laików nie znających szant? Może, bowiem zbiór jest różnorodny. Ale wciąż nie jestem do tej „Kolekcji” przekonany.

Taclem

JPP „Pirun Polska”

Kto by przypuszczał, że w Järveli, niewielkiej wiosce w Finlandii, narodzi się kapela folkowa, znana dziś na całym niemal świecie.
„Pirun Polska” to ich czwarta duża płyta, słychać już wyraźnie, że wiedzą, co chcą grac. Trudno muzykę JPP nazwać tradycyjnym folkiem, choć z niego czerpie przecież bardzo dużo. Czterech skrzypków, kontrabasista i fiszharmonista dają nam zarówno to, co charakterystyczne dla skandynawskiej muzyki, jak i tchnienie muzyki klasycznej.
Są tu lekkie ukłony w kierunku muzyki irlandzkiej i szkockiej, ale za pierwszym razem go nie zauważyłem, dopiero tytuły „Irish Coffee” i „Ellun Sotiiso” dały mi nieco do myślenia, po ponownym przesłuchaniu znalazłem jakieś nawiązania. Inne wpływy w muzyce Finów, to m.in. brzmienia ze Szwecji m.in. tytułowe polski, ponoć wywodzące się z naszych ziem.
Warto posłuchać, bo ta muzyka aż koi uszy.
Amerykańska edycja, uboższa o jeden utwór, nosi tytuł „Devil`s Polska” i ukazała się rok później.

Taclem

Page 175 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén