Zespół „Wadzebôki” powstał w roku 2002 i jako główny cel postawił sobie kultywowanie tradycji regionalnej poprzez śpiewanie utworów rockowych, i jak to mówią fani „wadzebôkowych”, w języku kaszubskim. Zespół po trzech miesiącach działalności nagrał swoją pierwszą płytę, której nakład ”rozszedł się” w błyskawicznym tempie. Od tego czasu koncertuje na imprezach regionalnych i ogólnopolskich, często jako support przed gwiazdami ogólnopolskiego formatu. Wystąpił też w wielu programach TV promujących Kaszuby.
Zespół gra utwory skomponowane przede wszystkim przez członków zespołu, autorką większości tekstów jest wokalistka, aranżerka i autorka muzyki Damroka Kwidzińska, która min. została zaproszona do projektu „Olo Walicki Kaszëbë” rozpoczynającego XXVI Festiwal Folkowy Europejskiej Unii Radiowej Gdańsk 2005, gdzie wystąpiła jako wokalistka i autorka tekstów.
Zespół Kompanijô Wädzebôków był dwukrotnie nominowany do Pomorskiej Nagrody Artystycznej, jest zdobywcą wielu nagród na różnych festiwalach
i przeglądach. W najbliższym czasie zostanie wydana druga płyta zespołu.
Page 112 of 285
Zespół powstał w 1999 roku w Lublinie. Inspiracją dla artystycznej aktywności kwartetu jest historia miasta, z którego pochodzą, miasta, w którym mieszały się niegdyś muzyczne tradycje Wschodu, Zachodu i Południa. W repertuarze KlezmaFour znajdują się utwory stylizowane muzyką mniejszości żydowskiej i fascynującą kulturą Bałkanów, a także kompozycje własne członków zespołu.
Rzeczą do której od samego początku istnienia zespół przywiązywał szczególną uwagę, to idealne zgranie. „Chcemy, aby nasza muzyka brzmiała, jak wykonywana na jednym instrumencie. Doskonałe wyczucie proporcji barwowych i dynamicznych oraz umiejętne operowanie nimi – to nasz cel, do którego dążymy od początku”. Wszyscy członkowie zespołu studiują na Akademiach Muzycznych. Gruntowne przygotowanie i edukacja muzyczna od najmłodszych lat pozwalają im realizować swoje założenie „idealnego zgrania” w sposób profesjonalny i przemyślany
KlezmaFour ma na swoim koncie występy w wielu miastach Polski i za granicą (Niemcy, Austria, Szwajcaria). Niejednokrotnie nagrywał również dla radia i telewizji.
Zespół KlezmaFour zdobył I (pierwszą) Specjalną Nagrodę im. Czesława Niemena za wyróżniającą się kreację artystyczną na IX Konkursie Muzyki Folkowej Polskiego Radia „Nowa Tradycja” w kwietniu 2006 roku.
Skład zespołu: Andrzej Czapliński (skrzypce), Gabriel Tomczuk (kontrabas), Wojciech Czapliński (klarnet), Rafał Grząka (akordeon), Tomasz Waldowski (perkusja)
KlezmaFour w Internecie: www.klezmafour.pl
Groupa wykonuje swój własny rodzaj współczesnej szwedzkiej muzyki folkowej. Od lat 80. zespół jest awangardą nordyckiej sceny folkowej: głęboko zakorzeniony w tradycji, jednocześnie zawsze dysponuje współczesną instrumentacją i improwizacją. Muzyka zespołu łączy w sobie Wczorajszą Tradycję, Dzisiejszą Fantazję i Możliwości Jutra. Groupa znakomicie wyważa muzyczną mieszankę motywów (tradycyjnych i współczesnych), instrumentarium pochodzące z różnych kultur i okresów historycznych, ze swoimi własnymi szwedzkimi korzeniami, tworząc fantazyjne i unikalne połączenia.
Przez lata, wiele ważnych postaci nordyckiej sceny muzycznej współpracowało z zespołem, m.in. Ale Moller i Lena Willemark z Frifot i Nordan Project, Hallbus Totte Mattsson z Hedningarna i Gustv Hylen z Hoven Droven. W 1991 roku Groupa zdobyła Swedish Grammy za ich album Månskratt. W uzasadnieniu jury napisało: „Za to, że z filuternym uśmiechem wymietli z muzyki folkowej zgrzebne brzmienia”. W 1992 założyciel zespołu Mats Eden, uzyskał tytuł „Kompozytora Roku” podczas Festiwalu „Musik vid Siljan”. Zespół zdobył drugie Swedish Grammy w roku 1996 za album „Imeland”.
Od samego początku koncerty Groupy cieszą się dużą popularnością. Zespół występuje nieprzerwanie w Szwecji, całej Skandynawii i Europie. Prezentował się na wielu festiwalach folkowych: Falun Folk Music Festival, Stockholm Water festival, Urkult vid Nämforsen, Hultsfred – Szwecja, Roskilde Festival – Dania, Folk Festival w Dranouter – Belgia, Pontardawe and Wadebridge – UK, Leipzig Tanzhausfest i Rudolstadt Folk Festival – Niemcy, Violin and Village Festival w Maramures – Rumunia i wiele innych.
Sposób łączenia w twórczości Groupy starych, tradycyjnych melodii ludowych, współczesnej improwizacji i twórczej instrumentacji wpłynął na całą generację muzyków.
Skład zespołu: Mats Edén (fiddles), Terje Isungset (percussion), Jonas Simonson – (flutes)
Groupa w Internecie: www.groupa.se
Liderem The Blind Robins i autorem niemal wszystkich piosenek na płycie „Panorama Valley” jest Michael Whyte. Jedyna pożyczona kompozycje, to „Black River” z repertuaru grupy Green On Red. Ta amerykańska formacja, dowodzona przez Dana Stuarta i Chucka Propheta zdobyła spora popularność w Europie, podczas gdy w Stanach jest nieco zapomniana. The Blind Roberts postanowili ich przypomnieć.
Cały album, mimo, że wypełnia go dziesięć kompozycji, trwa niewiele ponad trzydzieści minut. Utwory są więc w większości krótkie, ale ciekawe aranżacje, oparte o stylistykę amerykańskiego folk-rocka, podbarwione country, robią bardzo dobre wrażenie. Sporo tu nawiązań do klasyki spod znaku Johnny`ego Casha, który stał się nawet bohaterem jednej z piosenek („Cash and the Carters”).
Płyta sprawia wrażenie nagranej w pewnym pośpiechu, ale i tak na pewno warto jej posłuchać, zwłaszcza, jeśli lubicie takie country-folkowe klimaty.
Nowa płyta chorwackiej wersji The Pogues przynosi nam trochę zmian. Belfast Food to wciąż kapela, w której brzmieniu usłyszymy sporo folk-rockowej irlandczyzny, jednak większość piosenek, to autorskie kompozycje, w które zgrabnie wpleciono celtyckie motywy.
Gdyby porównywać dzisiejsze brzmienie Belfast Food do starszych albumów, to trzeba powiedzieć o sporym progresie. W takiej formie ich album jest znacznie łatwiejszy do przełknięcia przez osoby nieznające folku, Nie jest to może pop, ale niektóre utwory mogłyby zaistnieć na listach przebojów (Np. „Vjetar i dim” czy lekki swing zmieszany ze ska w „Lagano, lagano”).
Nieco egzotyczny język, w jakim śpiewane są piosenki sprawia, że bacznie nadstawiamy ucha. Wówczas nietrudno zauważyć, że melodie doskonale z tym językiem współgrają.
Gdybym miał wymieniać ulubione utwory z tej płyty to na pierwszy ogień trafiłaby piosenka „Ribarska”, sympatyczny instrumental „…u visokoj travi” i bardzo klimatyczne „Već viđeno” i „Zvjezdana prašina”.
Album hiszpańskiej grupy A Quenlla rozpoczyna się ciekawym wstępem na galicyjskich dudach, oraz opowieścią wprowadzającą nas w klimat płyty.
Później po kolei płyną następne pieśni, melodie i opowieści. A Quenlla to grupa, która z jednej strony tworzy coś zupełnie innego – jest to bowiem płyta ułożona w jedną długą opowieść, z drugiej jednak strony muzyka jest bardzo bliska tradycyjnym brzmieniom, momentami zahacza nawet o folklor.
Na płycie bardzo dużo jest ekspresji, zwłaszcza w chóralnych wokalach. Sprawia to wrażenie, jakby ludowe piosenki śpiewali aktorzy. Ma to swój urok, choć nie każdego musi przekonać taka forma.
Często daje się słyszeć głosy, że kobiety w zespołach szantowych brzmią nieautentycznie. Wszystkim, którzy tak myślą polecam kontakt z płytą „Out Of Bed” grupy The Witches Of Elswick. To nie są szanty, ale zaśpiewane a capella brytyjskie pieśni folkowe.
Repertuar jest w większości tradycyjny, choć zdarzają się też współcześniejsze kompozycje, w tym dwie piosenki Petera Bellamy`ego i po jednej autorstwa Kaitha Maesdena oraz Lal i Mike`a Watersonów. Taki zestaw definiuje nieco brzmienie grupy. Podąża ona bowiem śladami, które przed laty wytyczyły takie zespoły, jak The Young Tradition, czy The Watersons.
Cztery śpiewaczki tworzące grupę The Witches Of Elswick dają sobie doskonale radę z takim repertuarem. Nie brak w nim znanych pieśni, zwłaszcza te ze zbiorów Childa, jak „Lord Randal” czy „Two Sisters”. Są tu również o wiele trudniejsze utwory, zawłaszcza te wielogłosowe. Co ciekawsze wszystko to zaśpiewane jest w sposób zbliżony do tradycyjnego, nijak nie mającego się do quasi-gospelowych wokaliz, znanych z naszych scen szantowych.
Ciekaw jestem jak ten zespół zostałby przyjęty w Polsce, gdzie przeróbki wyspiarskiego folku są popularne, ale wielu słuchaczom brak podstaw. Być może The Witches Of Elswick uzupełniłyby tą lukę.
Wesołą historią o syrence zaczyna swoją płytę duńska grupa Swot Guld. Irlandzko-skandynawskie granie to ich domena.
Duńczycy brzmią nieco podobnie do holenderskiego zespołu Irish Stew. Być może dlatego, że Klaus Thomsen ma nieco podobny głos do Johana Juckersa. Również samo granie, inspirowane pubowymi klimatami, zbliża do siebie te dwie grupy.
Kolejne podobieństwo polega na tym, że muzycy obu kapel oprócz adoptowania na własne potrzeby irlandzkich i szkockich standardów, piszą własne piosenki. Repertuarowo rozróżnia ich jednak to, że Duńczycy czasem sięgają jeszcze po standardy country. Gdyby nie to byliby bliźniaczym zespołem Holendrów.
Niestety w odróżnieniu od Irish Stew grupa Swot Guld z każdym kolejnym utworem coraz bardziej nuży. Być może takie granie na żywo ma swój sens. Płyta jest jednak męcząca i nie wnosi nic nowego. Troszkę lepiej jest w przypadku utworów instrumentalnych, ale nie aż tak, by ten krążek uratować.
Niemcy z Fiddle Folk Family łączą style i mieszają gatunki niemal jak Sidney Polak w kawałku „Chomiczówka”. Różnica taka, że omawiana tu kapela robi to wszystko w ramach folku. Ale tych folków tu kilka. Mimo, że dominuje tu irlandczyzna, to zagrana jest w bardzo różny sposób.
Zaczynający album „Scotland” być może pochodzi z Górzystej Krainy, ale brzmi jak cajun z bagien Luizjany. W chwilę póżniej śpiewają po niemiecku. To co wykonują raczej nie jest piosenki niemieckie, ale kto ich tam wie?
Nie brakuje tu ciekawie zaaranżowanych reeli i jigów rodem z Irlandii, ale czasem zaplącze się np. jakiś polonez czy walczyk. Innym zaś razem pojawiają się echa dawnej muzyki dworskiej.
Słychać, że Niemcy lubią bawić się granymi przez siebie utworami. „The dancing lord”, czyli to, co znamy jako „Lord of the Dance”, brzmi tu nieomal jak piosenka dla dzieci, ale juz standardy w stylu „The Wild Rover” czy „Whiskey in the Jar” zagrano „po staremu”.
Fiddle Folk Family to zapewne jedna z wielu kapel grających podobną muzykę w niemieckich pubach i klubach. Trzeba jednak przyznać, że w swoje granie wkładają sporo pracy. Warto czasami posłuchać takich zespołów, żeby wyrobić sobie dystans do poważnych zawodowców.
Amerykańska kapela dowodzona przez Dave`a Rowe`a, to przykład niezłego zespołu kultywującego nurt `maritime folk`. Nic w tym dziwnego, jeśli okazuje się, że ojcem Dave`a był Tom Rowe, swego czasu lider formacji Schooner Fare. To właśnie grając z ojcem (w zespołach Rowe by Rowe i Turkey Hollow) Dave zdobywał pierwsze szlify jako folkowiec.
Album nagrany z zespołem brzmi o niebo lepiej, niż solowe płyty Dave`a. Zarówno repertuarowo, jak i wykonawczo jest tu bardzo ciekawie. Nie brakuje standardów, niekiedy bardzo dobrze zrobionych, jak „Bonnie Hidland Laddie”, „We`ll Rant and We`ll Roar” czy „Rolling Home”. Również zestawy instrumentalne brzmią nieźle.
Jak zwykle w takich przypadkach bywa ozdobą albumu są autorskie kompozycje, takie jak „Juggernaut” Dave`a i „Lily” napisana przez jego brata Edwarda.
