Miesiąc: Luty 2008 (Page 2 of 2)

Heart of the Dragon „Chinese New Years Music”

Chiński kalendarz to dla Europejczyka wyższa matematyka. Inny system miar powoduje, że gubimy się. Właściwie to mamy do wyboru dwa cykle kalendarzowe: księżycowy (sześćdziesięcioletni) i rolniczy (dwunastoletni). Tyle udało mi się ustalić. Jednak jakie są między nimi zależności – nie mam pojęcia.
Tą płytę wytwórnia ARC Music wydała w okolicach chińskiego Nowego Roku. Kompozycje współczesne, nawiązujące do brzmień tradycyjnej muzyki chińskiej, ale oparte raczej na brzmieniach jakie znamy filmów, których aukcja dzieje się nad Żółtą Rzeką. Być może dzięki temu łatwiej przyswoić niełatwą w tradycyjnej wersji muzykę. Z drugiej jednak strony można by uznać, że grupa Heart of the Dragon trochę nas jednak oszukuje, bo zamiast folkowej płyty otrzymujemy sterylnie czysta produkcję zawodowych muzyków, którzy dbają o to, abyśmy się przypadkiem nie zniechęcili.

Rafał Chojnacki

Craic „Crossroads”

Folk-rockowy Craic (wymawiane jako „krek”) to jedno ze stosunkowo nowych zjawisk na polskiej scenie muzyki celtyckiej. Jednak część muzyków dobrze już znamy. Marcin Drabik gra w grupie Mordewind (w której pojawił się też Juraj Gergely, inny z muzyków Craica), jego grę słychać też na płycie Pawła Leszoskiego, zaś Maciej Mąka wspierał m.in. zespół Forann. pozostała dwójka muzyków terminowała w nieco innych stylach muzycznych, co w brzmieniu Craica słychać.
Płyta rozpoczyna się nowoczesnym beatem, stanowiącym tło dla roztańczonych skrzypiec. To „Crossroads”, prawdziwe skrzyżowanie stylów, z przestrzennym klawiszem, folk-rockową sekcją, ostrą solówką na gitarze i połamaną nieco funkującą aranżacją. Jest tu wszystko co zespół chciałby nam o sobie powiedzieć na wstępie. Rezultat jest ciekawy i nie powstydziłyby się go zespoły z progresywnego nurtu rocka.
W „Drawsy Maggie” pojawia się nagle świetnie brzmiące bluegrassowe banjo, doskonale wpisane w stylistykę utworu. Gra na nim jeden z gości zespołu, Michał Karczewski, niegdyś muzyk grupy Babsztyl, dziś kojarzony przede wszystkim z Mechanikami Shanty.
Najbardziej znane z wykonania duetu Simon & Garfunkel „Scaborough Fair” otrzymujemy tu w dwóch wersjach – instrumentalnej i śpiewanej. Pierwsza z nich, to coś na kształt lekkiej irlandzkiej arii, która płynie delikatnie czarowana brzmieniami fletu. Gościnnie zagrał tu Marcin Rumiński, frontman zespołu Shannon. Później melodię przejmuje fortepian. W wersji śpiewanej poznajemy Magdalenę Więsek, wokalistkę Craica. To piosenka nieco senna, mogaca się momentami kojarzyć raczej ze smooth jazzowym graniem. Nie powinno to nas dziwić, Magda takim właśnie dźwiękom dotąd hołdowała w projektach w których śpiewała.
Z nieco onirycznego nastroju wyrywa nas kompozycja zatytułowana „Marquis”, zagrana w zakręconym rytmie celtic funky. W „Bunch of Thyme” zostaje nam funky, choć brzmienie jest nieco cięższe przez jazzowe klawisze. Z kolei głos Magdy Więsek jest bardzo soulowy i w pewnych momentach robi nam się z tego ciekawy utwór, który z powodzeniem mógłby pojawić się w radio. Delikatne folkowe wstawki zbliżają go do klimatów charakterystycznych dla bardziej popowych utworów The Corrs.
Sennie zaczynający się „I Wish…” w partii gitarowej przywodzi na myśl nieco ujazzowione koncepcje muzyki celtyckiej spod znaku Mike’a Oldfielda. Później utwór ostro się rozkręca – powinni go polubić miłośnicy irlandzkiego tańca.
„Willies Coleman’s” delikatnie swinguje. Skrzypce grają tu niesamowite rzeczy, ślizgając się wokół melodii.
Wkolejnym z utworów objawia nam się nagle ukryta pod instrumentalnymi melodiami piosenka „Walk in the Irish Rain”, wykonana brawurowo i z pomysłem.
Jak Wam się wydaje, co kryje się pod tytułem „Metal”? Słodkie dźwięki harfy? Raczej nie, od początku towarzyszy nam drapieżna gitara. Delikatny głos Magdy i spokojne tło, to dobre uzupełnienie kompozycji. To kawałek cięższego rocka w progresywnym sosie, za to bez elementów folkowych.
Zamykająca płytę kompozycja „Concasey’s Jig” to powrót do celtyckich brzmień, ale już z nabytymi na całej płycie progresywnymi doświadczeniami.
Takiego instrumentarium ciekawego w muzyce celtyckiej już dawno nie słyszałem i nie mówię tu bynajmniej wyłącznie o zespołach polskich. Craic zaskakuje przede wszystkim tym, że wyrasta dość nagle, na dodatek na polskim gruncie. Mam nadzieję, że nie będzie to zespół jednej płyty.

Taclem

Chieftains „An Irish Evening”

Album „An Irish Evening” to jedno z moich pierwszych doświadczeń z muzyką The Chieftains. Wiele lat temu materiał ten ukazał się w Polsce na kasecie wydanej przez oficynę zajmującą się głownie reedycjami muzyki klasycznej. Jakim cudem w ich katalogu znaleźli się Chieftainsi, nie wiem do dziś, ale ten sympatyczny koncert z udziałem Rogera Daltreya – znanego głównie jako wokalista The Who – oraz amerykańskiej piosenkarki folkowej Nanci Griffith w The Grand Opera House w Belfaście wspominam bardzo dobrze. Legenda głosi, że przez koncerty irlandzkiej grupy doszło w tym mieście do zamieszek na tle separatystycznym.
Cudowna wersja ballady „Red Is the Rose” i nieomal opętańcze solo na flecie Paddy’ego Moloneya w tradycyjnym „The Mason’s Apron” to wciąż najbardziej energetyzujące momenty na tej płycie. Mimo wielu lat, które upłynęły od mojego pierwszego z nią kontaktu, właśnie te dwa utwory robią na mnie największe wrażenie. A przecież są tak różne.
Ciekawostką jest tu koncertowe wykonanie tematu z filmu „Tristan i Izolda”, do którego muzykę pisał Paddy Moloney.

Taclem

Branko Krsmanovic Group „Music of Serbia & Montenegro”

Pod nazwą Branko Krsmanovic Group kryje się grupa założona około 1945 roku. Wówczas to Branko Krsmanovic, serbski muzyk jazzowy, sporo podróżujący po Europie Zachodniej i Ameryce, wpadł na pomysł założenia zespołu grającego muzykę jazzową inspirowaną etnicznymi brzmieniami z Bałkanów.
Za życia twórcy zespołu kapela ta znajdowała się pod państwową kuratelą, jako zespół związany z uniwersytetem. Po śmierci Branka 1 1993 roku kontrolę nad grupą przejął jej perkusista Vladimir Tanasijevic, który został teraz również jej dyrektorem artystycznym. To on odpowiada za ostateczny kształt nagrań przedstawionych ma tym krążku.
Trzyanaście pieśni z Serbii i Montenegro to przykład etniczno-jazzowego grania, w którym odnaleźć mogą się nawet wnuki muzyków, którzy grali w pierwszej kapeli Branko Krsmanovica.

Taclem

Annwn „Orbis Alia”

W muzyce niemieckiego projektu Annwn dźwięki muzyki średniowiecznej mieszają się z folkiem. Mieszanka to niezwykła, bo pieśni religijne (zaczerpnięte ze słynnych Cantigas de Santa Maria) mieszają się tu z klimatem mrocznym i gęstym, tkanym przez Sabine Hornung i Tobiasa von Schmude.
Głównie za sprawą głosu Sabine i jej gry na harfie muzyka Annwn nabiera czasem mistycznego wymiaru, charakterystycznego dla muzyki grupy Clannad z okresu powstawania ścieżki dźwiękowej do serialu „Robin of Sherwood”. Prawdopodobnie Tobias również przyczynia się do takiego wrażenia, bo jego gra na różnych instrumentach pięknie wtapia się w tło pieśni śpiewanych przez Sabine.
„Madre deus”, „Herr Mannelig”, „Ay Linda amiga” czy „Palästinalied” to wyjątkowe utwory, które byłyby ozdobami każdego folkowego albumu.
Zwłaszcza druga z tych pieśni, dotąd zwykle wykonywana bardzo „ostro” w aranżacji Annwn zyskuje nagle nowy wymiar.
Płyta „Orbis Alia” ma szansę spodobać się zarówno miłośnikom tradycji spod znaku Open Folk, jak i poszukiwaczom melancholii, którym podobały się produkcje norweskiej grupy Secret Garden. To podobne wibracje, zwykle niepokojące i piękne jednocześnie.

Rafał Chojnacki

Page 2 of 2

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén