Folk-rockowy Craic (wymawiane jako „krek”) to jedno ze stosunkowo nowych zjawisk na polskiej scenie muzyki celtyckiej. Jednak część muzyków dobrze już znamy. Marcin Drabik gra w grupie Mordewind (w której pojawił się też Juraj Gergely, inny z muzyków Craica), jego grę słychać też na płycie Pawła Leszoskiego, zaś Maciej Mąka wspierał m.in. zespół Forann. pozostała dwójka muzyków terminowała w nieco innych stylach muzycznych, co w brzmieniu Craica słychać.
Płyta rozpoczyna się nowoczesnym beatem, stanowiącym tło dla roztańczonych skrzypiec. To „Crossroads”, prawdziwe skrzyżowanie stylów, z przestrzennym klawiszem, folk-rockową sekcją, ostrą solówką na gitarze i połamaną nieco funkującą aranżacją. Jest tu wszystko co zespół chciałby nam o sobie powiedzieć na wstępie. Rezultat jest ciekawy i nie powstydziłyby się go zespoły z progresywnego nurtu rocka.
W „Drawsy Maggie” pojawia się nagle świetnie brzmiące bluegrassowe banjo, doskonale wpisane w stylistykę utworu. Gra na nim jeden z gości zespołu, Michał Karczewski, niegdyś muzyk grupy Babsztyl, dziś kojarzony przede wszystkim z Mechanikami Shanty.
Najbardziej znane z wykonania duetu Simon & Garfunkel „Scaborough Fair” otrzymujemy tu w dwóch wersjach – instrumentalnej i śpiewanej. Pierwsza z nich, to coś na kształt lekkiej irlandzkiej arii, która płynie delikatnie czarowana brzmieniami fletu. Gościnnie zagrał tu Marcin Rumiński, frontman zespołu Shannon. Później melodię przejmuje fortepian. W wersji śpiewanej poznajemy Magdalenę Więsek, wokalistkę Craica. To piosenka nieco senna, mogaca się momentami kojarzyć raczej ze smooth jazzowym graniem. Nie powinno to nas dziwić, Magda takim właśnie dźwiękom dotąd hołdowała w projektach w których śpiewała.
Z nieco onirycznego nastroju wyrywa nas kompozycja zatytułowana „Marquis”, zagrana w zakręconym rytmie celtic funky. W „Bunch of Thyme” zostaje nam funky, choć brzmienie jest nieco cięższe przez jazzowe klawisze. Z kolei głos Magdy Więsek jest bardzo soulowy i w pewnych momentach robi nam się z tego ciekawy utwór, który z powodzeniem mógłby pojawić się w radio. Delikatne folkowe wstawki zbliżają go do klimatów charakterystycznych dla bardziej popowych utworów The Corrs.
Sennie zaczynający się „I Wish…” w partii gitarowej przywodzi na myśl nieco ujazzowione koncepcje muzyki celtyckiej spod znaku Mike’a Oldfielda. Później utwór ostro się rozkręca – powinni go polubić miłośnicy irlandzkiego tańca.
„Willies Coleman’s” delikatnie swinguje. Skrzypce grają tu niesamowite rzeczy, ślizgając się wokół melodii.
Wkolejnym z utworów objawia nam się nagle ukryta pod instrumentalnymi melodiami piosenka „Walk in the Irish Rain”, wykonana brawurowo i z pomysłem.
Jak Wam się wydaje, co kryje się pod tytułem „Metal”? Słodkie dźwięki harfy? Raczej nie, od początku towarzyszy nam drapieżna gitara. Delikatny głos Magdy i spokojne tło, to dobre uzupełnienie kompozycji. To kawałek cięższego rocka w progresywnym sosie, za to bez elementów folkowych.
Zamykająca płytę kompozycja „Concasey’s Jig” to powrót do celtyckich brzmień, ale już z nabytymi na całej płycie progresywnymi doświadczeniami.
Takiego instrumentarium ciekawego w muzyce celtyckiej już dawno nie słyszałem i nie mówię tu bynajmniej wyłącznie o zespołach polskich. Craic zaskakuje przede wszystkim tym, że wyrasta dość nagle, na dodatek na polskim gruncie. Mam nadzieję, że nie będzie to zespół jednej płyty.

Taclem