Miesiąc: Grudzień 2005 (Page 1 of 5)

In The Labyrinth „Dryad”

Autorem lub współautorem niemal wszystkich kompozycji In The Labyrinth jest ojciec chrzestny kapeli – Peter Lindahl. Zawarte na tej płycie historie pełne są nawiązań do mitów, legend i dawnych opowieści („Nargal”, „Dryad”, „Jabberwocky”), ale również do bardziej współczesnych elementów kultury, np. do literatury („Night of the Baskerville killer”).
Muzyka zawarta na płycie „Dryad” może być określana jako art-folk, czy też folk progresywny. Sporo tu brzmień bazujących na klimatach acid folkowych z lat 70-tych, z właściwymi dla tamtego czasu orientalizmami (np. „Lost in the woods” czy „Nargal”). Dominuje jednak (choć nie zawsze) formuła akustyczna, pasująca do opowieści rodem z krain fantasy.
Mimo, że nawiązania do muzyki wschodu (przede wszystkim Turcji) są dość czytelne, to słuchać, że mamy do czynienia z grupą wychowaną raczej w kulturze zachodu. Myślenie o muzyce o kształt kompozycji przywodzą na myśl produkcje takich artystów, jak Dead Can Dance (gdyby zagrali bardziej współcześnie, np. z basem), Arcana, a nawet nasz rodzimy Kwartet Jorgi.
Płyta i kapela ze wszech miar godne polecenia.

Rafał Chojnacki

Grupa Furmana „Kredki”

Grupa Furmana to jeden z kilku przykładów zespołu, dla którego scena muzyczna jednego gatunku, to stanowczo zbyt wąskie ramy. Większości słuchaczy nazwa ta kojarzy się zapewne z muzyką country i nie jest to skojarzenie błędne. Jednak płyta „Kredki” udowadnia nam, że nieobca im muzyka folk-rockowa w klimatach irlandzkich, ale również brzmienia bardziej południowe z trąbką i puzonem. Czasem zdarza im się nawet zabłądzić pod swojską, polską strzechę.
Podstawa tej płyty, to dobre piosenki, w większości autorskie. Niektóre z nich, jak „Polanica”, kojarzą mi się z całkiem niezłymi wzorcami piosenki autorskiej (jeśli kojarzycie takie nazwiska, jak Krzysztof Jurkiewicz, czy Jarosław Gawryś, to wiecie o co chodzi).
Świetnie brzmią w tym zestawie „Sąsiedzi”, piosenka Antka Kani, znanego choćby z projektu Syrbacy. W wersji Grupy furmana to rasowy polski folk-rock. Podobnie jest z „Sopotnią”, któa mimo zastosowania latynoskiej aranżacji przypomina raczej piosenki Rzepczyna. O inspiracji raczej nie ma mowy, bo „Kredki” to płyta z 2001 roku.
Kolejna ciekawostka, to piosenka „Taki dzień, taki świat, taki ja”, która jest coverem utworu Boba Geldofa „The Great Song of Indifference”, czego nie zaznaczono na płycie. Bardzo folkowy klimat tego kawałka sprawił, że zespół uznal go za tradycyjną melodię irlandzką. Inny, całkiem niezły cover, to słynna „Cocaine”.
Sam zespół mówi, że inspirują się nie tylko tradycyjnym country, bluegrassem i folkiem, ale również amerykańskim cow-punkiem. Ta kowbojska odpowiedź na popularność na europejskiego punk-folka nie jest w Polsce zbyt popularna, ale może dzięki takim zespołom jak Grupa Furmana będzie nieco inaczej.
Miła płyta, choć troszkę nierówna. Nie zmienia to faktu, że jeśli lubicie fajne piosenki, to warto spróbować.

Taclem

Flook „Haven”

Kilka lat temu grupę Flook okrzyknięto jednym z największych odkryć współczesnej muzyki celtyckiej. Zespół składający się z doskonałych muzyków pokazał wówczas jak można zagrać współcześnie brzmiącą, choć w pełni akustyczną, muzykę, silnie osadzoną w celtyckich brzmieniach.
„Haven” to trzecia studyjna płyta Flooka. Styl ich grania wyraźnie okrzepł, choć nie znaczy to, ze nie szykują dla nas niespodzianek. Wręcz przeciwnie, melodie takie, jak „Gone Fishing”, „Souter Creek” czy „Road to Errogie” to pomysły nowe i świeże. Grupa wyraznie wychodzi na tej płycie poza wyspiarski obszar muzyki celtyckiej. Pojawiają się elementy zaczerpnięte z kultury bretońskiej i asturyjskiej. Z kolei melodia „On One Beautiful Day”, to przeróbka utworu „Eräänä Kauniina Päivänä” fińskiej grupy Frigg. Oryginału możemy szukać na recenzowanej tu niedawno płycie, zatytułowanej po prostu„Frigg”. Warto porównać te dwa utwory.
Flook na swej nowej płycie nie rozczarowuje. To spełnienie obietnic, jakimi były poprzednie albumy. Piękne wolne fragmenty przechodzą płynnie w rewelacyjnie zagrane, szybkie jigi i reele. Przy muzyce z „Haven” trudno usiedzieć na miejscu.

Taclem

Eighteenth Day of May „The Eighteenth Day of May”

Angielska grupa The Eighteenth Day of May nawiązuje z jednej strony do muzyki ludowej Wysp Brytyjskich, z drugiej do klasycznego folk-rocka, czy też nawet psycho-folka lat 60-tych. Ponoć początkowo była to formacja zupełnie akustyczna, na tym albumie pojawiają się jednak już pierwiastki rockowe, choć są one jakby nieco „przy okazji”.
Największy atut The Eighteenth Day of May to dobre piosenki. Sporo piszą sami, czasem się gają po coś tradycyjnego i opracowują to, a gdy już biorą na warsztat cudzy utwór, to podchodzą do niego z niesamowitym pietyzmem. Tak właśnie zrobili z „Deed I Do” Berta Janscha.
Kiedy pisze się o tym zespole zazwyczaj przywołuje się nazwy takie, jaki Pentangle, czy nawet The Byrds, a więc absolutną klasykę folk-rockowego grania z Wysp. Uważam jednak, że zespół ma wystarczająco wiele własnego charakteru, by odpuścić im typowe porównania.
The Eighteenth Day of May, mimo niezbyt długiego stażu są już kapelą doświadczoną. Po ich muzyce słychać, że wiedza czego chcą. Dysponują do tego odpowiednimi możliwościami, w tym fenomenalną wokalistką, Alison Brice.

Rafał Chojnacki

Astrograss „Astrograss”

Czy to muzyka z kosmosu? Nie, na pewno ze Stanów, nie wiem czy gdziekolwiek grają tak fajny bluegrass, jak tam. Astrograss, to projekt grający coś, co można określić, jako „nowoczesny bluegrass akustyczny”. Utarło się taką muzykę określać mianem newgrassu.
Konstrukcja debiutanckiej płyty tej nowojorskiej kapeli jest prosta – utwór instrumentalny poprzedza piosenkę. I jedno i drugie wychodzi im wyśmienicie. W otwierającym płyte „Flash Flood” mamy echa muzyki klasycznej i jazzu, a jednak wszystko to wciąż grassowo buja. „Always/Never” z kolei jest mieszanką balladowej melodii z nieco rozimprowizowanym zakończeniem.
Z piosenek najbardziej podoba mi się „Riding With Private Malone”, choć nie można o żadnej z nich powiedzieć, że są nieudane.
Zespół Astrograss tworzą doświadczeni muzycy, dlatego obcowanie z ich twórczością, to prawdziwa przyjemność.

Rafał Chojnacki

An Cat Dubh „Demo-CD”

Cztery piosenki wybrane z dyskografii niemieckiej grupy An Cat Dubh mają stanowić swoistą prezentację możliwości zespołu.
„As I Roved Out” pokazuje szybkie, folk-rockowe granie. „Cumbria” jest bardziej spokojnym kawałkiem, grupa stawia w nim na klimat. Z kolei „Open the Fire” to tka piosenka rozpędzająca się, od spokojnych zwrotek przechodzimy do szybszego, ostrzejszego refrenu. Ostatni utwór – „Smugglers” – to przykład szybszego, lecz lekkiego grania. Znamy z resztą tą piosenkę z wersji naszych rodzimych Bumpersów, czy też choćby Anglików z The Men The Coundn`t Hang.
Niemcom brak trochę ognia w tej muzyce. Folk-rock powinien porażać energią, a tymczasem jest tu nieco za spokojnie. Niby perkusja chodzi, ale przecież to nie wszystko.

Rafał Chojnacki

Adaro „Minnenspiel”

Adaro, to mistrzowie średniowiecznego rocka. Ich domena, to klimatyczne piosenki, nawiązujące do średniowiecznych, renesansowych i folkowych tańców. Całość jest podana w dość lekkim, jak na tą scenę, rockowym sosie. Momentami pojawiają się tu elementy gotyckiego rocka, ale zespół raczej nie ma ciągot metalowych.
Niemcy, bo stamtąd oczywiście pochodzi grupa Adaro, dają nam solidną, choć rozrywkową płytę. Produkcyjnie album nie różni się od zwykłych płyt rockowych. Wyznacznikiem przynależności gatunkowej jest tu właściwie tylko instrumentarium i częściowo repertuar. Obok rockowych gitar i sekcji mamy bowiem dudy, skrzypce, akordeon i różne inne tajemnicze instrumenty. Piosenki również pochodzą głównie ze średniowiecza (XIV-XV wiek), zagrano je natomiast tak, jak się aranżuje utwory folk-rockowe.
„Minnenspiel” nie jest może płytą wybitna, ale słucha się jej bardzo dobrze. Jest nieco nierówna, zdarzają się słabsze chwile, ale to wciąż album, który może na dość długo zagościć w odtwarzaczu.
Miłośników kultury średniowiecznej może dodatkowo zachęcić ciekawa interpretacja pieśni „Tandaradei” Walthera von der Vogelweide. Nie jest to co prawda utwór, który znamy z filmowych „Krzyżaków”, ale tytuł elektryzuje.

Rafał Chojnacki

Whisky Priests „Here Nome the Ranting Lads – Live!”

Koncertowe oblicze The Whisky Priests okazuje się bardziej punk-folkowe, niż moglibyśmy się spodziewać. Mimo typowo folkowych piosenek, w większości kompozycji autorstwa Gary`ego Millera, momentami sporo tu brzmień spod znaku The Clash. Być może spowodowane jest to również nie najlepszej jakości rejestracją nagrań. nie ma jednak wątpliwości, że brzmią one żywiołowo. Jeśli nie wierzycie – posłuchajcie choćby początku i zakończenia utworu „Success Express”.
Pieśni takie, jak „Ranting Lads” czy „Everybody`s Got Lovebites But Me” nie dają wątpliwości, że chodzi tu o dobrą zabawę. „Alice In Wonderland” i „When The Wind Blows, Billy Boy” przywodzą z kolei na myśl dawne przeboje The Pogues. Nogi same rwą się do wystukiwania rytmu przy takich kawałkach. Podobnie jest z ostrym, przebojowym „Workhorse”.
Czasem jest tu nawet zbyt przaśnie („Side By Side”), równoważą to jednak ciągotki liryczne („Song For Ewan”). W rezultacie średnia piosenek z tego albumu i tak odchyla się znacząco na plus.

Taclem

Waking the Witch „Hands & Bridges”

Amerykański kwartet składający się z czterech kobiet. Grają akustyczną muzykę folkową głównie z akompaniamentem gitar. Krytycy za oceanem okrzyknęli Waking the Witch żeńską wersją kwartetu Crosby, Stills, Nash & Young.
„Hands & Bridges”, to przede wszystkim znakomity repertuar autorski. Warto posłuchać wszystkich piosenek z tego albumu. Właściwie nie spotkałem jeszcze tak udanej płyty autorskiej. Mimo, ze są tu cztery różne głosy, bardzo różnorodny, acz wciąż folkowy repertuar, to jest to płyta bardzo spójna, przemyślana. Wpływy akustycznego bluesa i jazzu i soulu wydają się być niebanalne, ale, jak już wspomniałem to wciąż folk.
Do najlepszych utworów na płycie zaliczyłbym „We Talk”, „Change”, „Brilliant” i „I Can`t Breathe”. Polecam miłośnikom akustycznego, gitarowo-wokalnego folku i niebanalnych piosenek.

Rafał Chojnacki

Różni wykonawcy „Nowa Tradycja 2004”

Składanka wydana z okazji VII Festiwalu Muzyki Folkowej „Nowa Tradycja” zawiera nagrania zarówno grup, które już swoje fonogramy opublikowały, jak i zespołów póki co płytami nie dysponujących.
Nieistniejąca już grupa Ich Trole zaczyna od ostrego, trolowego oberka. Dobrze, że zostało po nich chociaż takie nagranie.
Kapela z Milanówka w dwóch koncertowych utworach (połączonych w jedną ścieżkę na CD, jak większość utworów tu zamieszczonych) prezentuje odcień folku bardziej zbliżony do tradycji, choć jednocześnie dość ciekawy. Kolejny wykonawca, to zespół Dla Róży, jedno z odkryć Nowej Tradycji. Trzeba przyznać, że ich „Leciały zurazie” i „Dyna”, to niezły kawał folku, zwłaszcza dla ludzi, którzy niegdyś pasjonowali się muzyką Bractwa Ubogich, czy Muzykantów.
„Pieśni weselne” Wędrowca, to również folk bliski źródłom, podobnie jest z zespołem Joanny Słowińskiej.
Dopiero od nagrań grupy Swoją Drogą zaczyna się bardziej „nowe”, niż „tradycyjne” granie.
Jarek Adamów uspokaja nieco klimat świetną balladą „A w Warsiawie na ulicy”. Bardzo chętnie posłuchałbym całej jego płyty.
Jazzowo-folkowe Stilo przywraca Chopina muzyce ludowej. Może brzmi to dziwnie, ale za to utwór jest świetny.
Żmicier Wajciuszkiewicz i W-Z Orkiestra zaskakują delikatnością śpiewu. Druga część utworu nagle ożywa i okazuje swoje nieco psychodeliczne, ale bardziej pierwotne brzmieniowo, oblicze. Drugi utwór, nie wymieniony na płycie, to już bardziej ułożone i przede wszystkim bardzo porywające granie.
Joszko Broda gra z Węgrami, choć przecież znając muzykę góralską, nie robi to wielkiej różnicy. Całość i tak brzmi po karpacku.
Płytę zamyka Kati Szvorak z zespołem Gombaiego.
Album dobrze pokazuje strukturę jednego z największych polskich festiwali folkowych. To wciąż festiwal zachowawczy, choć bardzo ciekawy. Nowocześniej grające grupy mają szansę, by się tam pokazać tylko jako laureaci innych konkursów (np. Folkowy Fonogram Roku). Z jednej strony wypada podziwiać upór, z jakim organizatorzy i jurorzy stają na straży tradycji, z drugiej, należy pamiętać, ze kto nie idzie do przodu, ten się cofa.

Taclem

Page 1 of 5

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén