Kategoria: Recenzje (Page 166 of 214)

Black 47 „Trouble in the Land”

Amerykański Black 47 to jeden z najbardziej autentycznych przedstawicieli celtyckiego rocka. Oczywiście zespół wywodz się ze środowisk emigranckich, jednak formacja Larry’ego Kirwana nei ma klapek na oczach (a raczej uszach) i wie co się w muzyce dzieje. Nie brak tu obok motywów czysto celtyckich elementów codziennej amerykańskiej rzeczywistości i muzyki.
Już otwierający płytę utwór tytułowy zawiera wokale ocierające się o hip-hop, lecz z wstawkami dęciaków charakterystycznymi bardziej dla dixielandów, a nawet wolniejszych kawałków ska. Połamane współczesna rytmy, elementy tradycji amerykańskiej i irlandzkiej, cieżki rock, hip-hop, polityczne komentarze – wszystko splata się w muzyce Black 47 w jedno. W „Those Saints” mamy niezłą próbkę tego połączenia.
W „Delirious” do głosu dochodzi jeszcze reggae. A jednocześnie cały czas przemykają nam się gdzieś w tle irlandzkie dudy. Z kolei piosenka „Bobby Kennedy” oprócz powyższych elementów ma też muzyczne nawiązania do U2 (choćby gitara w tle).
Jedną z najbardziej celtycko-brzmiących piosenek na płycie jest „Bodhráns on the Brain” z tradycyjnymi melodiami wplatanymi w zwrotki i refren. Nie brakuje też balladki – proszę bardzo „Tramps Heartbreak” dobrze się w tej roli sprawdza.
Mimo iż ze wszystkich znanych mi płyt ta jest chyba najmniej folkowa, to pokazuje zespół w bardzo korzystnym świetle. O ile ktoś lubi celtyckiego rocka.


Taclem

Różni Wykonawcy „Pofolkuj sobie”

Składanki takie jak ta wydawane są na całym świecie. Zazwyczaj nie budzą one zbytnich emocji, ot po prostu prezentuje się na nich zbiór kilku kapel związanych z jakimś kręgiem kulturowym. Dlaczego więc z tą płytą miało by być inaczej ? Coż, w Polsce takich skłądanek praktycznie nie ma, a jeśli nawet są to można je policzyc na palcach jednej ręki.
Składanka ta została wydana przez Polskie Radio, co uznać można za dobrą rekomendację. Na płycie znalazły się zarówno gwiazdy pop-folkowe (Golec uOrkiestra, Kapela), grupy folk-rockowe (De Press, Przylądek Starej Pieśni), jak i zespoły z bardziej tradycyjnej półki (Muzykanci, Kapela ze wsi Warszawa, Orkiestra p.w. Św. Mikołaja). Nieco dziwi w tym towarzystwie brak niezwykle popularnych Brathanków.
Grup takich jak Golec uOrkiestra, Kapela (obecnie Kapela Pieczarków), Trebunie Tutki, czy De Press nie trzeba raczej przedstawiać, są to wykonawcy dostepni w szerokiej dystrybucji, nie ulega wątpliwości, że ich nagrania na pewno w jakiś sposób wypromowały omawiany tu krążek.
Bracie Golce zaprezentowali tu dwie pisosenki – „Kochom Ciebie Dziywcyno”, ich pierwszy wielki przebój, oraz „Wannę” – satyryczny utwór piętnujący nieco miastową psychikę.
Najczęściej pojawiającą się na „Pofolkuj sobie” grupą są Trebunie-Tutki. W różnych konfiguracjach pojawiają się tu w cztrech utworach. Najpierw Krzysztof Trebunia-Tutka i Galago w utworze „Kochaj Ino Mnie”, podobnie jak w „Zbójnicki/Outlaw Skanking” (zagrany przez Twinkle Brother’s Trebunie Tutki) to góralskie reggae. Ukrywają się też w utworze sygnowanym jako Kinor w Classic Polo!! (mowa o piosence „W stylu Tele-Video-Zyjnym”), który jest pastiszem popularnego rytmu biesiadno-góralskiego. Na zakończenie płyty grupa pojawia się jeszcze raz w autorskim utworze „Twój Czas”.
Orkiestra p.w. Św. Mikołaja prezentuje dwa utwory – „Malinowa Konopielka” i „Rock and Roll”. Grupa ta słynie ze świetnych opracowań muzyki tradycyjnej, nie boi się też ekserymentować, co daje efekty, jakie obserwować możemy również na tej płycie.
Folk-rockowy De Press zaprezentowany został w jednej z nowszych piosenek – „Kamaraci” pochodzą z wydanej w 2000 roku płyty „Śleboda”.
Z wymienionych tu już zespołów pozostałą jeszcze Kapela, również ze swoim wielkim przebojem – „Wina nalej”. Właściwie niewiele można o tym utworze powiedzieć, jest taki, jak niemal cala twórczość zespołu. Rockowa góralszczyzna w ich wykonaniu nie zawsze go mnie przemawia.
Nie jestem pewnien czy piosenka z płyty duetu Kayah i Bregović powinna się tu znaleźć, gdyż muzyka bałkańska jakoś średnio tu pasuje. Ponownie wrócę tu do tematu Brathanków, krórzy muzycznie bliżej są Węgrom i też ich na płycie nie ma.
Bardzo dobrze wychodzą w konfrontacji z popularnymi artystami zespoły mniej znane, acz popularne w środowisku folkowym, jak Muzykanci, Kapela Ze Wsi Warszawa, czy Berklejdy. Choć ta ostatnia grupa, podobnie jak warszawski Przylądek Starej Pieśni zbliża się do folk-rocka, to niewątpliwie jest to muzyka oryginalna i ciekawa. Skoro już wspomniałem o Przylądku, to warto zaznaczyć swoistą „nietypowość” ich utworu. Zespół ten kojarzony bywał dotąd z kręgiem muzyki celtyckiej, czy nawet piosenki żeglarskiej. Tymczasem ich „Obertas” pokazuje też nieco inne możliwości grupy.
Na płycie pojawia się też formacja Max Klezmer Band, raz towarzysząc Pawlowi Kukizowi (liderowi popularnych Piersi), zaś drugim razem z wokalistką Aidą. Oba utwory pochodzą z płyty „Czar Korzeni” wyprodukowanej przez Katarzyne Gertner. O dziwo rasowy rockman wychodzi z tej konfrontacji zwycięsko.
Na zakończenie zostawiłem dwie ciekawostki – grupy Varsovia Manta i Rawanie i Sąsiedzi. Pierwszy zespół, jak sama nazwa wskazuje zaczynał od muzyki indian Ameryki Południowej, zaś nagrany tu przez nich „Maciej”, to tradycyjny utwór polski w nowym opracowaniu. Rawanie i Sąsiedzi to kapela, która na mój gust proponuje nieco zbyt udziwnioną muzykę. Niby to jakieś elementy reggae, ale trudno je tak określić. Nieco mogą wyjaśnić nazwiska twórców w nią zamieszanych – Kiniorski i Ścierański – znanych muzyków jazzowych. Oczywiście na warsztat też wzięto tradycyjną polską piosenkę.
Mimo kilku potknięć (w przypadku składanek trudno trafić w czyjeś gusta w 100%) polecam z czystym sumieniem.


Taclem

Celtae „No Regrets”

Trzech koleżków w spódnicach i babeczka w spodniach… zapowiada się niezła zabawa ! Co prawda płyta oferuje nam tylko muzykę, bez ścieżki multimedialnej, ale nawet po samej tylko muzyce można poznaże Celtae to dość rozrywkowa ekipa.
Brzmienie grupy zbliżone jest do kanadyjskiej szkoły muzyki celtyckiej, choć bliżej im np. do akustycznych utworów Young Dubliners, niż do pop-folkowego Great Big Sea. Wypadałoby usadowić ich gdzieś po środku, obok np. Spirit Of The West.
Najmocniejszymi akcentami na płycie są piosenki, w których trzech wspomnianych wyżej koleżków (Tyree, Nathan i Matt) nie oszczędzają gardeł. Natomiast w instrumentalnych kompozycjach i fragmentach utworów do głosu dochodzi Dana, skrzypaczka grupy. Wtedy też jest bardzo ciekawie.
W nagraniu „No Regrets” wspierało grupę liczne grono znajomych, dzięki czemu brzmienie jest bardzo bogate. Możemy usłyszeć poza gitarami, basem, bodhranem, fletami, akordeonem i skrzypcami (na których grają członkowe zespołu) także dudy, djembe, pianino i dodatkowe skrzypce i rockową perkusję.
Przyznam że szczególnie przypadła mi do gustu jedna z kompozycji Natana MacDonalda – „Merchant Marine”, stylizowana na starą morską pieśń. Została ona dedykowana weteranom kanadyjskiej Marynarki Handlowej.
Również tradycyjne tańce i pieśni brzmią tu bardzo fajnie. Choćby takie „Rocku Road To Dublin”. Niewiele grup wykonało ten kawałek lepiej.
Sporo naprawdę fanych dźwięków, godnych do polecenia kazdemu kto ceni sobie dobrą zabawę w celtyckim klimacie.


Taclem

Dougie MacLean „Perthshire Amber”

Nietuzinkowa płyta nietuzinkowego artysty. Album „Pertshire Amber” to wypadkowa pomysłów kompozytora i autora piosenek – Dougie’go MacLeana, oraz aranżera Kevina McCcrae. Muzyka ta powstała na potrzeby Perth Festival of the Arts , są to cztery długie i rozbudowane kompozycje instrumentalne. Wraz z Dougie’m grają je : Kevin McCrae na wiolonczeli, Graham Mullholland na whistles i dudach, Jamie MacLean na perkusji, John Morran na gitarze i zespół smyczkowy The BT Scottish Ensamble.
Płytę uzupełniają trzy utwory z innych płyt Dougie’go, dopasowane stylistycznie do klimatu zbioru.
Jest to naprawdę piękna muzyka, niewątpliwie osadzona głąboko w szkockiej tradycyji, z której natchnienie czerpie MacLean. Jest to też swoiste wydażenie, choć Dougie nie jest pierwszym artystą folkowym który sięgnął po formułę bardziej symfoniczną (wystarczy wspomnieć płyty Phila Coultera). Warto więc posłuchać – zarówno jako ciekawostkę, jak i po prostu płytę z dobrą muzyką.

Taclem

Garnet Rogers „Sparrow`s Wing”

Garnet Rogers to folkowy gitarzysta z Kanady, znany też z występów na płytach innych wykonawców. Jego solowy album przynosi nam sporą dawkę muzyki zagranej z prawdziwą wirtuozerią. Piosenki – w większości współczesne kompozycje – wyśpiewywane są ciepłym, niskim głosem Garneta.
O umiejętnościach gitarzysty możemy się przekonać już przy instrumentalnym „Cricket Dance”, które otwiera płytę. Poza śpiewem i graniem na gitarach, Garnet zagrał na swej płycie na syntezatorze i skrzypcach. Towarzyszą mu Dave Woodhead na gitarze basowej, pianinie i harmonii, oraz skrzypaczka Anne Lederman.
Płytę warto przesłuchać choćby dla pięknej ballady „All That Is”, choć pozostałe piosenki też mogą się podobać.
Siedem spośród 12 utworów na tą płytę napisał sam Rogers i przyznam że utwory te brzmią najlepiej.

Taclem

Keltik Elektrik „Hotel Kaledonia”

Wszystko zaczęło się od wyspiarsko-kanadyjskiego show, które zdobyło spora popularność. W odróżnieniu od większości przedstawień tego typu, w których najwazniejszy jet taniec – w Keltik Elektrik zawsze dominowała muzyka. W pierwotnej wersji show występowały różne grupy (m.in. Schooglenifty) i soliści, do ich występów dodatkiem był taniec.
Z czasem powstał zespół, który został nazwany właśnie Keltik Elektrik. Funkcjonuje on obecnie na scenie jako normalna kapela, a ich najnowszy album to bardzo nowoczene celtyckie granie.
Na płycie dominują dźwięki etniczne mocno okreszone elektroniką. Przypomina to nieco dokonania Afro Celt Sound System i Dao Dezi. Od całości odróżniają się dwa ostanie nagrania, właściwie tradycyjnie folkowe, pierwsze z nich jest koncertowe, a drugie to spokojna ballada.
Musicie sami zadecydować które wcielenie Keltik Elektrik będzie wam bardziej odpowiadało.

Taclem

Ned Ludd „A Zero Ore”

Dla mnie to swoiste odkrycie. Dość lekka w brzmieniu muzyka folkrockowa o nieco celtyckim zabarwieniu. Powiecie że to już było ? Jasne, ale Ned Ludd pochodzą z Włoch i śpiewają w swoim ojczystym języku.
W muzyce pobrzmiewa trochę The Waterboys, nawet trochę The Pogues, lecz generalnie zespół gra swoje. To ich pierwsza płyta, wcześniej były tylko demówki i kasety.
Piosenki brzmią świeżo, po prostu rewelacyjnie, w większości to kompozycje zespołu. Wyjątek stanowią utwory „Joseph Lawther/Monique Van Der Geer” autorstwa Iana Lawthera, współpracującego z zespołem dudziarza, oraz „The Mist Covered Mountains”, tradycyjny motyw, który kończy tą płytę.
Dzięki tłumaczeniom na język Szekspira możemy doczytać o czym traktują teksty. Są typowe dla irlandzkich pubów opowieści o kobietach („Dannata Jeany” – super skrzypce!”, bardziej europejskie („Dimenticati del mendo”), czy wreszcie włoskie („Italia’91”) klimaty.
Na płycie pojawia się sporo gości, poza wspomnianym już dudziarzem mamy też chór, kontrabasistę, skrzypka i gitarzystę. Dodają blasku temu i tak już lśniącemu albumowi.
Niekiedy muzyczne podkłady kojarzą mi się z najspokojniejszymi utworami The Clash, tak jest np. w „Italia’91”, gdzie specyficznie brzmią bębny i bas. Innym razem, jak w następującej po niej miniaturze „Tiranaria”, mamy coś z muzyki klasycznej, a pierwszą, spokojniejszą częśc „Giullari” mógłby grać Jacek Kaczmarski. To z resztą jeden z najlepszych utworów, obok otwierającego płytę „Isole”.
Już po pierwszym przesłuchaniu utwory zapadły mi głęboko w pamięć, gdy wróciłem do płyty bez większego problemu rozpoznawałem kompozycje. To duży atut, świadczący o oryginalności tego co przedstawia zespół.
To nie tylko ciekawostka, aa po prostu bardzo fajna płyta.

Taclem

Seamus Kennedy „A Smile and a Tear”

Bard-wesołek – Seamus Kennedy – tym razem z pomocą zaprzyjaźnionych muzyków nagrał płytę, na której nie brak standardów muzyki irlandzkiej i szkockiej. Jest też trochę piosenek mniej znanych, w tym jednak kompozycja autorska samego śpiewaka (mowa tu o „The Boogie Woogie Piper”). Jak się okazuje w repertuarze barda są też piosenki spiewane w języku gaelickim, co prawda obie zaśpiewał „w dwu wersjach językowych”, ale warto odnotować, że ciągnie go też do tego języka.
Charakterystyczne dla płyt Seamusa wesołe brzmienie ustępuje tu niekiedy miejsca nieco bardziej lirycznym momentom. Zgadza się to z resztą z założeniami płyty zawartymi w tytule.
Warto zwrócić uwage na zaśpiewaną a capella „The Scottish Song”, oraz to, jak koresponduje z „The Soldier’s Joy”.
Wypada zaznaczyć że świetnie sprawują się zaproszeni na płytę instrumentaliści. Dodają celtyckiego charakteru wszystkim zebranym tu piosenkom. Największe brawa należą się E.J. Jones’owi, grającemu na płycie na dudach (highland i border pipes).
„A Smile and a Tear” to płyta ciekawa, ale nie wyróżnia się zbytnio spośród innych podobnych produkcji.

Taclem

Various Artists „Celtic Spirits 2”

Druga część składanki zatytułowanej „Celtic Spirit”. Odpowiada za nią niemiecka filia Sony Music i jest to najprawdopodobniej sampler z ofertą wytwórni dotyczącą muzyki „klimatyczno – folkowej”. Album składa się z dwóch płyt, jest ładnie wydany, choć przydałoby się być może więcej informacji o utworach.
Zaczyna się od razu dużym kalibrem. Utwór „The Wild Cry” to stary dobry Clannad. Nieco relaksacyjny, folkowy klimat utworu zwiastuje bardzo dobrze to co znajduje się na obu albumach. Sally Oldfield (siostra słynnego Mike’a) w uroczym utworze „Mirrors” kontynuuje bajkowy nastrój Clannadu, choć w weselszym tonie. Utwór ten został nagrany w 1978 roku, zastanawiam się więc czy siostrze nie towarzyszy tam sam Mike.
Wracamy do bardziej współczesnych czasów z sprawą Cherish The Ladies. Szanuję tę grupę, ale fortepian nie jest moim ulubionym instrumentem folkowym. „A Place Among The Stones” to utwór, który na tej składance firmowany jest przez Davy’ego Spillane’a. W rzeczywistości ukazał się na płycie Maire Brennan (album „Misty Eyed Adventures”). Tak czy owak to piękny utwór, a brzmienie dud Spillane’a pozostawia niesamowite wrażenie. Anita Best i Pamela Morgan proponują nam piękny wokalny duet w utworze „Suil A Gra”. W sumie dla takich nagrań warto kupować składanki, bo nie sądzę bym jakoś inaczej wpadł na ten uroczy utworek. Dalej mamy Cappercaillie. W przypadku tego zespołu nie jestem obiektywny, ale ich muzyka (zwana niekiedy „celtic funky”) doskonale pasuje do tego albumu.
David Arkenstone jest raczej mniej znanym wykonawcą. Jego „Cailleach’s Whisper” to znowu piękna muzyka. W sumie dalej jest podobnie. To naprawdę jeden z najładniejszych zbiorków nagrań celtyckich.
Atmosfera ożywia się dopiero gdy dochodzimy do Sharon Shannon. Zespół Corun, to kolejne odkrycie, słuchając utworu „Glendaluogh” zacząłem się zastanawiać czemu nie ma na tej składance Loreeny McKennitt. W utworze „Mi Le M’uilinn” z płyty Dana Ar Braza ponownie słyszymy wokal Karen Mathieson z Capercaillie. Jest to według mnie jedna z najładniej śpiewających wokalistek. Warto też zwrócić uwagę na The Tannahill Weavers.
Drugi krążek składanki zaczyna sakralny utwór w wykonaniu Connie Dover, bardzo urokliwy, ale według mnie mało celtycki. Nie zawodzi za to Maire Brennan i jej „Against The Wind”. Wreszcie dochodzimy do utworu, który jest dla mnie największym hitem na tej składance. Utwór „Ready For The Storm”, autorstwa Dougie’go MacLeana w wykonaniu grupy Deanta. Choćby dla tej piosenki warto posłuchać płyty (choć jest tu wiele interesujących utworów).
Pamela Morgan w zbyt popowym utworze „The Game” nie broni się za dobrze po utworze Deanty. Nie przynosi zawodu również Davy Spillane i Joanie Madden, grająca wiązankę utworów tradycyjnych i kompozycję Johnny’ego Cunninghama (która to kompozycja przynosi delikatne ożywienie). Kolejny utwór to „She Moved Through The Fair” w wykonaniu The Kells. Połączenie kobiecego wokalu, fletu i intrygującego keyboardu daje nam efekt nieco nawiązujący do spokojniejszych nagrań Clannad z okresu płyty „Legend”. Tradycyjny utwór „Cliffs of Dooneen” w wersji proponowanej przez The New Avalon Sound Orchestra, to właściwie aranżacja w stylu new age, i nic nie wnosi do tej składanki, mimo że właściwie pasuje do niej klimatem. Jednak przy dość wysokim poziomie większości wykonawców to nie wystarcza.
Najbardziej dynamiczny utwór tej składanki „L’Hiver Sur Richelieu / Miss B’s Dreams” grupy Orealis – bardzo dobry. Również doskonała jest wersja utworu „Dulaman” wykonywana przez Altan (lepsza według mnie od wcześniejszej Clannadu i późniejszej Anuny).
Intrygujący projekt jakim jest Celtic Requiem przedstawia tu utwór „Keening of the Three Marys”. W podobnym, nostalgicznym klimacie docieramy do końca płyty. To naprawdę ładna składanka, pod warunkiem że słuchamy jej świadomie oczekując spokojnej, nastrojowej muzyki. Dla słuchacza przyzwyczajonego do skocznych tańców czy hałaśliwego folk-rocka może być zaskoczeniem.

Taclem

Atwater & Donnely „Where The Wild Birds Do Whistle”

Duet Aubrey Atwater i Elwood Donnely, to małżeństwo, które proponuje nam akustyczną muzykę celtycką z domieszką własnych pomysłów.

Brzmienie płyty „Where The Wild Birds Do Whistle” kojarzyć się może ze wspólnymi nagraniami Dolores Keane i Johna Faulknera. Obok miłych i ciekawych głosów wokalistów słyszymy tu głównie gitarę i banjo, ale pojawiają się też skrzypce, tin whistle i bodhran, na których grają zaproszeni goście.

Jeśli chodzi o inspiracje, to poza muzyką celtycką mamy tu też trochę Appalachian Folk Music, jako że duet działa w Stanach i wpływ tamtejszego folku pozostawia niewątpliwie swoje ślady. W autorskich piosenkach z kolei spore jest znamie amerykańskiej i brytyjskiej sceny folkowej, ze szczególnym uwzględnieniem takich artystów jak Bob Dylan, czy Ralph McTell. Trzeba jednak oddać to autorom piosenek, że napisali naprawdę ciekawe utwory.

Tradycyjna amerykańska piosenka „Red Rocking Chair” ma w sobie właśnie to co cenie w tamtejszym folku. Swoista dramaturgia utworu zawdzięcza też pewnie sporo dobrym wykonawcom. Przejmujące partie harmonijki ustnej i wokal Aubrey sprawiają że to jeden z najciekawszych utworów. Z resztą żeński wokal to jedna z najmocniejszych stron tej płyty.

Przejmującą historię z piosenki „Blind Fiddler” przedstawia nam z kolei Elwood. Wraz z towarzyszącym na skrzypcach Kevinem Fallonem tworzy ciekawie utkaną opowieść o losach ślepego skrzypka.

Porządna pozycja, głównie dla miłośników tradycyjnego brzmienia.

Rafał Chojnacki

Page 166 of 214

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén