Kategoria: Recenzje (Page 120 of 214)

Slainte „Space Edition”

To bardziej demo, niż regularny album zespołu, choćby dlatego, że nagrania różnią się jakością i jest ich tylko pięć.
Warszawska formacja Slainte (częściej pisane jako „Slainte!”) wreszcie zaczęła wypuszczać w świat swoją muzykę. Tym razem warto posłuchać, choćby ze względu na nietypowe dla celtyckich kapel instrumentarium. Dutar, lira korbowa, czy gitara w stroju buzuki, to ciekawe zestawienie.
Na płycie są dość fajne utwory, ale nie wszystkie udaje się w pełni docenić. Świetnie zagrana piosenka „Innocent Hare” zupełnie ginie wokalnie. Poziom rejestracji głosu Pawła Dziemskiego jest niestety niższy od poziomu instrumentów. Ja tą piosenkę znam, mogę sobie domruczeć to, czego nie słyszałem, ale nie każdy sobie tak poradzi.
„Brennan`s Harp” i „Lads o` The Fair” to niespodzianki, mało kto w polskich zespołach grywa w ten sposób, mało jest też harf.
Absolutny hit tej płytki to piosenka „Little Matic Rose” z rozwiniętą partią improwizowaną. Polecam ten kawałek każdemu.
Na zakończenie otrzymujemy transową wersję „The Drunken Piper”.
Slainte to zespół, który dba o swoją muzykę, potrafi ją zaprezentować w zachęcający sposób. Mam nadzieję, że uda się w końcu wycisnąć z nich porządne, studyjne nagrania. Wówczas będzie to na pewno jedna z ciekawszych celtyckich płyt z naszego regionu.


Jeśli jesteście zainteresowani tą płytą, to możecie ją sciągnąć również ze strony zespołu Slainte!

Taclem

Diane Jarvi „Flying Into Blue”

Płyta „Flying Into Blue” zawiera dość unikalny zestaw piosenek i ballad (zwłaszcza kołysanek) z różnych części świata. Sąsiadują tu ze sobą świetnie zaaranżowane utwory z Irlandii, Finlandii, Meksyku i z rosyjskiej Karelii, zaplątał się nawet motyw żydowski.
Diane, której dziadkowie pochodzili z Finlandii, pokazuje nam tu, że jest nie tylko świetną badaczką pieśni, ale również bardzo utalentowaną wokalistką.
Piosenki są świetnie wykonane, do moich ulubionych utworów z tej płyty należy skandynawska kołysanka „Aillohas”. Świetna jest też piosenka „Uni Tullee” i karelska „Makaa Pieni Blatentsaine”.
Spośród autorskich piosenek najciekawiej wychodzi tu utwór „The Skylark”, niezły jest też nieco szybszy „The Sea”.
Lekko zaaranżowane piosenki ze sporym luzem zagrane i zaśpiewane to świetny pomysł na płytę. Mimo, ze są tu głównie utwory spokojne – nie jest nudno. To spory atut.

Taclem

Jennifer Licko „Cave of Gold”

Wiele wokalistek reklamuje swoją muzykę jako podobną do Clannadu, Enyi, czy Loreeny McKennitt. Jednak dopiero przy Jennifer Licko nie mam żadnych wątpliwości. Rzeczywiście jej płyta „Cave of Gold” kontynuuje najlepsze tradycje wymienionych tu artystów.
Jej wersje tradycyjnych pieśni, takich, jak „Blacksmith”, „Fear a` Bhata”, czy „Wild Mountain Thyme” to doskonały przykład tego, jak radzi sobie z muzyką ludową. Wychodzi z tych utworów coś nowego i przyjemnie się tego słucha.
Wśród współcześniejszych kompozycji, które nagrano na tej płycie, znalazły się dwie piosenki autorstwa Dougie`go MacLeana, tak się składa, że obie należą do moich ulubionych. „Ready For the Storm” i „Caledonia” – bo o tych dwóch piosenkach mowa – to perełki albumu „Cave of Gold”.
Nowoczesne spojrzenie na muzykę celtycką wyszło Jennifer Licko bardzo ciekawie. Przy odrobinie szczęścia uda mi się być może posłuchać innych jej publikacji, jest to bowiem druga z czterech płyt tej wokalistki.

Taclem

Lynne Reardon „Lumina`s Heart”

Piękna płyta nagrana przez Lynne Reardon, to dowód na to, że Enya, Loreena McKennitt, czy Mairie Brennan, to nie jedyne kobiety liczące się w świecie co bardziej klimatycznej muzyki celtyckiej.
Płyta „Lumina`s Heart” przywodzi na myśl formację Clannad z czasów płyty „Magical Ring”. Miks folku, new age, rocka, popu i świetne wokalizy – wszystko to znajdziecie na tej płycie.
Świetne kompozycje, takie, jak „Labyrinth”, „More Than A Lifetime”, czy „The Last Owl” przypadną pewnie do gustu miłośnikom tzw. „klimatu”. Folk-rockowcy polubią pewnie „The Love In Your Heart”. Najbardziej zapada w pamięć liryczne zakończenie płyty, czyli utwór „Sharon`s Song”. Łatwo się w niego zasłuchać.
Ciekawostką są instrumenty, na których gra Lynne Reardon. Wśród nich pojawia się harfa elektryczna i electrylyre – nowy wynalazek, będący zapewne współczesną odmianą liry. Trzeba przyznać, że mimo tak dziwnych instrumentów, płyta brzmi dobrze i ciekawie. Warto więc się za nią rozejrzeć.

Taclem

Montana Skies „Chasing The Sun”

Montana Skies to nietypowa grupa folkowa. Duet, który tworzą Jonathan i Jennifer Adams zajmuje się amerykańskim folkiem, nietypowe zaś jest instrumentarium. Dwie osoby, gitara i… wiolonczela. Jak brzmi więc taka płyta folkowa? Przede wszystkim bardzo ciekawie.
Mamy tu dziewięć autorskich utworów, folkowy standard („House Of The Rising Sun”) i cztery covery. Wśród nich mamy coś na gitarę klasyczną („Canarios”), jazz („What Are You Doing The Rest Of Your Life?”), folk („Ashokan Farewell”) i przeróbkę znanej piosenki The Police („Message In A Bottle”).
Klasyczny „House Of The Rising Sun” brzmi rewelacyjnie, z pozostałych coverów świetnie zrobiono utwór Policjantów.
Autorskie melodie Jona i Jenn również są bardzo dobre. „Tunnels” czy „Chasing The Sun”, to bardzo udane kompozycje.
Jak na album instrumentalny, to mamy do czynienia z niesamowicie różnorodnym materiałem. Słucha sięgo bardzo dobrze, więc warto tą płytę polecić.

Taclem

Orkiestra Samanta „Pod wiatr”

Są tacy, którzy nie lubią wrocławskiej Orkiestry Samanta. Już kilkakrotnie spotkałem się z takimi opiniami, ganiono zarówno teksty, jak i muzykę. Sam uważam ich pierwszą płytę za fonograficzny falstart.
Jednak czasy się zmieniają. O tym, że zespół jest już nieco dojrzalszy przekonałem się słuchając niedawno wspólnej płyty „Odysee/Odyseja”, nagranej przez nich z francuskim zespołem Les Dieses. Tak jak zapowiadał Paweł Aleksandrek – lider zespołu – część piosenek pojawia się na nowym albumie jego grupy. Jako, że o piosenkach takich, jak „Klipry”, „Ocean”, „Pieśń rybaka”, „Wrocławski Port”, „Flying Dutch”, czy „Dziewczęta z La Rochelle” już wcześniej pisałem, skupię się raczej na nowszych utworach.
Zespół wciąż pozostaje w kręgu folk-rockowych, głównie autorskich melodii, okraszonych morskimi tekstami. Taka jest piosenka „Bitwa”, pierwsza spośród nowych utworów. Jednak już kolejny utwór – „Morze” – to coś nowego. Mamy tu rytmy reggae, odrobinę ska – to coś nowego w graniu Orkiestry.
„Wielorybnik” to bardzo rockowa piosenka. Nieco się zdziwiłem, czytając, że to tradycyjna melodia z tekstem Pawła. Świetnie zaaranżowany utwór nadaje się do wielokrotnego słuchania. Z kolei „Portowe dziewczyny”, to kawałek brzmiący folkowo, a na wskroś autorski.
Kolejne zaskoczenie, to „Rejsu dni”, piosenka żeglarska w klimacie bossa novy podszytej jazzem. Utworów takich nie brakuje w repertuarze innych wykonawców, ten sprawdziłby się pewnie w wykonaniu EKT Gdynia. Niezbyt pasuje do reszty zamieszczonych tu piosenek, z drugiej jednak strony świadczy to o swoistej odwadze członków zespołu.
Utwór „W moim pubie” to cover Francuzów z Les Dieses, jeden z trzech, ale jedyny dotąd nie publikowany. O dziwo jest w nim sporo wschodnio-folkowych naleciałości, a nawet nutkę czegoś z Bhramsa.
Tradycyjne melodie irlandzkie pojawiają się tu niemal wyłącznie jako utwory instrumentalne, a tych jest tu trzy. Wyjątkiem są piosenki „Wielorybnik” i „Pocztówka z Dublina”.
Nie ma wątpliwości, że to wartościowa płyta, oddaje znacznie lepiej możliwości grupy, niż album „Czas do domu”. Muzycy Orkiestry Samanta jawią się nam na niej nie tylko jako sprawni wykonawcy, ale też jako zdolni autorzy.

Taclem

Diana Rowan „Panta Rhei”

Album nosi podtytuł „Celtic & Mediterranean Music for Harp”. Wiele mówi to o zawartości albumu, Mamy tu zarówno celtyckie airs, jigi i reele, jak i elementy tureckie, czy greckie.
Diana Rowan nie tylko łączy w swojej muzyce melodie z różnych miejsc, ale również style wykonawcze. Celtyckie melodie wykonane na harfie, whistlach i arabskim bębnie, to nic nowego, ale już połączenie ich z tureckimi instrumentami jest bardzo ciekawe.
Doskonały „The War & Peace Set” pokazuje nam jak bogata jest aranżacyjna wyobraźnia Diany. Przejście od śródziemnomorskiego klimatu do natchnionej celtyckiej melodii odbywa się za pomocą jednego czystego akordu. Później oba światy na chwilę się przenikają.
Ta płyta jest po prostu piękna, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to jedna z najpiękniejszych płyt, jakie słyszałem. Jeśli chcecie mieć na to dowód, polecam wiązankę pt. „The Celtic Sonata”.

Taclem

Joan Forest Mage „Season Songs”

To dość nietypowa płyta. Joan jest współczesną szamanką, poetką i zwolenniczką ekologicznego trybu życia. Jej płyta, to przesycona folkowym, być może nawet celtyckim duchem, poezja śpiewana. Właściwie tylko śpiewana, bo wszystkie utwory wykonane są a capella.
Każda piosenka, to wiersz o tematyce wiążącej się z szamanizmem, siłami natury, lub pogańskimi świętami. Jest tu też co nieco o naszych „braciach mniejszych”, czyli o zwierzętach.
Piękny, czysty, lekko wibrujący głos wokalistki stawia ją w jednym rzędzie z najlepszymi folkowymi śpiewaczkami. Niewiele jest tak zapadających w pamięć wokali, jak ten, należący do Joan Forest Mage, amerykańskiej szamanki. Również formuła, którą przyjęła – śpiewanie pieśni a capela jest dość ciekawa, to też nawiązanie do folkowej tradycji.
Jest tu ponad trzydzieści piosenek, co niektórych może znudzić, ale warto posłuchać, bo to, jak już wspomniałem na wstępie płyta nietypowa. Nieprędko traficie na podobną.

Taclem

Krless „Hudci písní nejstarších”

Okazuje się, że współcześnie zaaranzowana muzyka dawna, to domena nie tylko Niemców. Co prawda to właśnie u nich średniowieczne i renesansowe dźwięki najchetniej przerabiane są na setki akustycznych, elektrycznych i elektronicznych projektów, ale zespół Krless udowadnia nam, że Czesi też nie są w tej kwestii gorsi. Do znanych grup, takich, jak Gothart, dołączają teraz nowi pretendenci.
Mocna sekcja rytmiczna, dudy, lira korbowa, skrzypce, flety i sporo innych instrumentów, to muzyczna podstawa, której trzymają się członkowie tejże grupy.
Z płyty „Hudci písní nejstarších” dowiadujemy się jak różne są ich inspiracje. Jest tu coś z muzyki angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej i niemieckiej, a nawet coś z wpłyów tureckich.
Granie takie jak na „Hudci písní nejstarších” kojarzy mi się z niemiecką grupą Faun, która też operuje głównie akustycznym instrumentarium i tworzy muzykę w podobnym stylu. Różnica jest taka, że Niemcy mają pewnie większy budżet na nagrania i większe możliwości, jakie daje im prężnie rozwijająca się scena.

Taclem

Broceliande „Gathering May”

Grupa Broceliande powstała jako side project folk-rockowców z Avalon Rising, jej główne postaci, to Margaret Davis i Kristoph Klover. Dołączyli do nich Karl Franzen i Kris Yenney. Początkowo chodziło o nagranie płyty z piosenkami inspirowanymi twórczością J.R.R. Tolkiena. Okazało się jednak, że projekt się spodobał i nagrywają dalej.
Tytuł płyty „Gathering May” kojarzy się z celebracją majowego święta – Beltaine. Album zawiera tradycyjne pieśni i melodie, głównie angielskie, ale też celtyckie, włoskie, czy francuskie. Niebanalną rolę pełni tu też muzyka średniowieczna i barokowa.
Wykonania brzmią może dość surowo, ale za to mają świetny klimat. To tak, jakbyście wzięli płyty Steeleye Span i wycieli z nich całego rock and rolla. To co zostało brzmiałoby jak „Gathering May”.
Dla wielu płyta ta może być zbyt surowa, ale dla mnie to przede wszystkim zaleta albumu. Polecam.

Taclem

Page 120 of 214

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén