„Longbridge” to autorski program Dave`a Greenslade`a, ktory znany przede wszystkim jako muzyk australijskiej formacji Hard Yacka Bush Band. W trzech miejscach wspiera się on twórczością poetów : W. B. Yeats`a („The Falling of the Leaves”), Mary Foot („Where The Pelican Builds Her Nest”) i Wilfred Gibson („In The Ambulance”). Muzyka i pozostałe teksty są autorstwa Dave`a. Sam kompozytor gra tu na głównie na gitarze i śpiewa.
Składy muzyków przy różnych utworach są różne, gdyż zarejestrowano je przy różnych okazjach, jednak łączy je jedno. Wszystkie napisane są w folkowym klimacie charakterystycznym dla piosenek irlandzkich. Perłą wśród tych utworów jest piosenka „Where The Pelican Builds Her Nest” zaśpiewana przez Cate Burke i Dave`a Greenslade`a.
Większość piosenek przypomina irlandzkie ballady i piosenki w starym stylu. Przypominają stylistycznie wczesne nagrania Rity McNeil, czy Dolores Keane, lecz także The Clancy Brothers. Dobrym przykładem może być tu choćby utwór „Brass Handles”.
Niekiedy mamy tu nieco żartobliwą atmosferę, jak w przypadku piosenki „Tramways”. To nic innego jak klasyczny miejski folk.
Są piosenki, w których sam autor wogóle się nie pojawia. Tak jest choćby w przypadku piosenki „Lifelane”, wykonywanej przez grupę Quintesence, „Orprans” w wersji Derek a Moule`a i Betty Sumner, czy „Give Me the Time” zaśpiewanej przez Petera Titchenera. Piosenki te to swoisty hołd dla tego znanego australijskiego wykonawcy muzyki folk.
Również chóralnie śpiewany na zakończenie utwór „Longbridge” pozostawia wrażenie albumu-hołdu. Jednocześnie to kolejna plyta Greenslade`a. Porcja nowych, ciekawych piosenek.
Page 227 of 285
„T. Bell`s Blues” to EP-ka norweskiego odpowiednika The Pogues, zawierający niepublikowany wcześniej materiał. Piosenka tytułowa to coś pomiędzy brzmieniem The Pogues, a… naszego Kultu z czasów „Taty Kazika”. Troche takich właśnie knajpiano-mrocznych nutek tam przemyka.
„The Streets Of Alvor” to oczywiście też klimat The Pogues, ale z naszego podwórka przywodzi na myśl Szwagierkolaskę. Balladowy utworek, bardzo z resztą uroczy.
Żywiołowe dźwięki „The Ghost of Gerhardsen” zwiastują instrumentalną polkę. Nogi same rwą się to skakania. „2 Weeks Off” jest piosenką w podobnym klimacie.
Słuchając starszych nagrań Greenlandów dochodzę do wniosku, że przeszli dość długą drogę i bardzo się rozwinęli. Aż chce się czekać na nową płytę.
Singielek norweskiej grupy Greenland Whalefishers wpadł mi w ręce podczas koncertów zespołu na krakowskim festiwalu Shanties 2003. Od tego czasu wciąż jestem pod wrażeniem niesamowitej energii bijącej z wydawnictw (a zwłaszcza koncertów) tej grupy.
Tytułowy utwór, to piosenka, która znalazła się też na albumie „Loboville”. Dwa pozostałe to materiał niepublikowany. Ciekawy jest zwłaszcza utwór „Just A Perfect Night For Me” napisany przez Arvida i Agnes. Pokazuje nieco inne, choć oczywiście wciąż punk-folkowo-irlandzkie oblicze zespołu.
Zespół Ediego McLachana, prowadzony przez niego w Austrii, nosi dziś nazwę Ciunas, wydał on jakiś czas temu płytę „Celtic Tiger”. Jeszcze jako The Gravel Band zarejestrowali nieco łagodniejsze utwory, które znalażły się na omawianym właśnie albumie.
Podstawowa inspiracja jaką tu słychać, to The Chieftains. W repertuarze The Gravel Band spoto jest też utworów irlandzkiego klasyka Thurlogha O`Carolana. Również tradycyjne utwory zaaranżowano to w sposób dość lekki. Typowe „drinking songi” jakimi są „The Wild Rover” i „Whiskej in the Jar” zabrzmiały tu spokojnie, nawet za spokojnie. Świetnie brzmi tu właściwie tylko jedna piosenka. Dość drapieżne wykonanie „Ride on” Jimmy`ego McCarthy`ego.
Powołanie do życia nowego projektu wyszło Ediemu zdecydowanie na dobre. Ciunas to lepsza kapela. Nagrania The Gravel Band mają w tym kontekście jedynie wartość kolekcjonarską.
Grupę Gout d`Hier poznałem dzięki temu że gra w niej Gudrun Walther, znana mi z grupy More Maids. Okazuje się że pojawia siętu jeszcze inna osoba, którą słyszałem wcześniej, mianowicie Klaus Feketies z grupy An Tor.
Gout d`Hier to belgijsko-niemiecka kapela grająca muzykę irlandzką i bretońską.
Szczególną uwagę zwracają w muzyce Gout d`Hier dźwięki akorteonu diatonicznego w duecie ze skrzypcami. Na skrzypcach gra wspomniana już Gudrun Walther, zaśna akordeonie Hilde Pirard. Słyszymu tu też gitare i bouzouki Klausa Feketiesa, oraz gitarę i mandolinę Wolframa Zimmermanna.
Płyta zaczyna się uroczym, ponad pięciominutowym walczykiem. Jak większość utworów jest to współczesna folkowa kompozycja. Po niej następuje wiązanka tradycyjnych reeli z Quebecku.
Tradycyjna bretońska melodia „Ronds de St. Vincent” przypomina granie grupy Tri Yann. Z kolei „Rondeaus Gascognes” to wiązanka współczesnych i tradycyjnych melodii w bal-folkowym klomacie. Podobnie jest z kolejną wiązanką, z tym że pierwsze echa „La Boite a Frissons” przywodzą na myśl raczej melodie cyrkowe.
„Plant un Choux” i „Luc au Bar” kojarzą mi się z surowymi brzmieniami bretońskich szant, choć jest to melodia instrumentalna, bez problemu dałoby się je przerobić na morską pieśń pracy.
Później następuje wiązanka współczesnych bretońskich reeli. Po nich mamy do czynienia ze spokojnymi melodiami z Irlandii.
W kolejnej wiązance dominują melodie bretońskie. „Suite Loudeac” to melodia idealna na transowe tańce podczas fest-noz.
Podobnie jak na rozpoczęcie, tak i na zakończenie grupa serwuje nam walczyka. „Valse Joeph” to wlasnie takie spokojny i wyciszający utwór finałowy.
Udana płyta, na której dominują brzmienia bretońskie. Wzrost popularności takiej muzyki w naszym kraju powinien spowodować że sięgniecie po ten album.
Niemeicka formacja Golem łączy w swojej muzyce tradycje żydowską z muzyką bałkańską i odrobiną jazz-rockowych rytmów. Oprócz tradycyjnych brzmień yiddish („Mekhaye”, „Tire L`Aiguille”, „Rivkele”), współczesnych kompozycji opartych na tej stylistyce („Skrip Klezmerl”, „Popirosn”) mamy tu też bośniacką pieśń sefardyjską („Madre Mia”).
Zbiór utworów na „Love Hurts” uzupełniają tradycyjne piosenki rosyjskie („Spitting Song”, „The Dead Cossacs”) i romskie („Balkan Espanol”). Swoistą ciekawostką mogą tu być dwa współczesne utwory bałkańskie zaczerpnięte z filmów Emira Kusturicy. Jeden to znana też u nas „Mesecina” autorstwa Gorana Bregovica, zaś frugi to mieszanka melodii romskich z piosenką z filmy „Black Cat White Cat”.
Mimo iż przeważają tu melodie żydowskie, że klimat płyty jest bardzo niejednolity. Z drugiej strony nawet w utworach z tradycji yiddish słychać naleciałości bałkańskiego brzmienia. Z kolei taki „Balkan Espanol” wiedzie nas prosto do Meksyku, gdzie ponoć udało się przez Hiszpanię wielu bałkańskich Romów.
Zatrzymam się na chwilę przy pieśni Bregovica. Przyznam że w wykonaniu grupy Golem brzmi ona bardzo ciekawie. Ciekawe rzeczy dzieją się tam z kontrabasem, jednocześnie mniej jest instrumentów dętych, utwór niema więc takiej mocy, jak w wykonaniu „Funeral and Wedding Band”. Tym razem postawiono więc na wirtuozerie i ciekawe rozwiązania solowe.
Po opisie zawartej na płycie muzyki nietrudno domyślic się do kogo jest ona skierowana. Nie ma tu pierwiastków muzyki pop, ale możliwe ze nie zawiedli by się fani Bregovica. Również miłośnicy muzyki żydowskiej z ciekawością powinni spojrzeć na ten krążek, zwłaszcza kiedy dodam, że kapela pochodzi z Nowego Jorku.
Na rynku muzyki rockowej takie płyty to niemal standard. Co jakiś czas ukazują sie nieznane dotąd wczesne nagranie przeróżnych zespołów. Na scenie folkowej to póki co wciąż rzadkość.
Jak nie już zapewnie nie trudno się domyślić album zatytułowany po prostu „Garmarna” to składanka wczesnych nagrań, po części niedostępnych, a po części niepublikowanych. Większość z nich powstała w karach 1992-93.
Po ostatnich, znacznie nowocześniejszych nagraniach Garmarny otrzymujemy krązek na którym wiecej jest surowych brzmień, doskonale korespondujących z muzyką skandynawską.
Wśród najciekawszych utworów wymienić można „Klevaberg`s Fire”, „Lill-Mats Polska”, czy krótki utwór-miniaturkę „Vallat fran Hälsingland”. Nie umniejsza to w żaden sposób znaczenia pozostałych utworów. Po prostu te spodobały mi się najbardziej.
Gael Force to właściwie zespół rockowy grający tradycyjne utwory. Widać to po sposobie w jaki aranżują piosenki. Gdyby nie grali muzyki tradycyjnej prawdopodobnie brzmienie wiele by się nie różniło, zmieniliby co najwyżej instrumentarium.
Właściwie trudno z takiego wniosku czynić zarzut, zwłaszcza, że grają dobrze, nie kaleczą utworów i podchodzą do nich dość twórczo.
Nie obyło się bez jednego z obowiązkowych irlandzkich evergreenów – „The Wild Rover”. I tu następuje największe chyba zaskoczenie, bo aranżacja dokonana przez lidera grupy, Patricka O`Kane, to niemal zupełnie nowa melodia. Za to „Star of the County Down” podbarwiono tylko lekko rock`n`rollem.
Piosenka „Streets of London” Ralpha McTella w wtykonaniu Gael Force została nieco wygładzona, podbito ostrzej rytm i w takiej wersji mogłaby startować na listy przebojów. Inna znana piosenka, „Ride On”, też zyskała rockowe szlify, ale nie aż tak ostre jak w przypadku folk-metalowej grupy Cruachan (która wykonywała ten utwór z samym Shane`m MacGowan`em).
Gael Force pochodzą z Nowego Jorku i muszę przyznać, że to w jakiś sposób tłumaczy nieco ich muzykę. W końcu to irlandzka diaspora tego miasta odpowiada za powstanie grupy Black 47.
Osobom spragnionym celtyckiego rocka na pewno można tę płytę polecić. Inni też moga posłuchac, ale raczej ich ona nie powali na kolana.
Płytę tą reklamowano mi jako jazz-folkową. Muszę jednak dodać od razu że jest ona dość nowoczesna. Co prawda na pierwszym miejscu są instrumenty akustyczne, jednak jest też trochę miejsca na elektronikę.
Fraser Fifield gra tu na całej masie różnych instrumentów, od klawiszy, klarnetu i saksofonów (altowy i sopranowy), po dudy (small pipes, border pipes, highland pipes), low whistle, gitaręi różne instrumenty perkusyjne. Wspierają go dwaj zaprzyjaźnieni gitarzysci, ale jedynie gościnnie, w paru miejscach. Niemal całą płytę nagrał jeden człowiek.
Autorskie kompozycje Frasera robią wrażenie. Trudno się nudzić słuchając tej płyty. Zarówno fragmanty nawiązujące do muzyki tradycyjnej, jak „Dark Reel”, jak i badziej współczesne, jak relaksacyjny „Softly Spoken” mają w sobie wiele uroku i przede wszystkim nie nudzą.
Jazzujący utwór „Marjan`s” to opowieść o starym lwie z kabulskiego ogrodu zoologicznego. Z resztą to nie jedyna taka wycieczka. Poza typowymi nawiązaniami do muzyki szkockiej mamy tu delikatne wstawki typowe dla world music.
Warto też zaznaczyć że Frasera możemy też znaleźć w składzie międzynarodowej super-grupy Salsa Celtica.
Przyznam że do Four Shillings Short zabierałem się bardzo długo i teraz żałuje że wcześniej nie dałem się porwać ich muzyce. Powodem przez który nie sięgałem wcześniej po tą płytę był fakt że sporo na niej znanych kawałków. Czasem ma się na to ochotę a czasem nie. Okazuje sięjednak że to co Four Shillings Short robią z tymi utworami jest wyjątkowe.
Już „Raggle Taggle Gypsy” intryguje, ale to co robią w „Auld Grey Man” to mistrzostwo świata. Brzmienie tabli i sitaru w tradycyjnej irlandzkiej piosence to fajna sprawa.
Nieco slabiej wyszedł grupie utwór „I Know My Love”, tu wciąż najlepsz dla mnie wersją pozostaje ta nagrana przez połączone składy The Chieftains i The Corrs.
Eksperymenty z „Follow Me Up to Carlow” kojarzyć się mogą z irlandzką formacją Horslips. Jeśli już mówimy o porównaniach, to warto wspomnieć o utworach instrumentalnych, które mi osobiście bardzo kojarzą siez Planxty.
„Wayfaring Stranger” pokazuje nam wokalistkę Four Shillings Short – Aogh Óg Ó Tuama – w bardziej soulowej oprawie. To niewątpliwie wciąż folk, ale feeling jest znacznie bliższy muzyce sour. Z resztą sam utwór pochodzi z tradycji American Spiritual.
„Who Knows Where The Time Goes” to cover grupy Fairport Convention. W wersji prezentowanej przez Four Shillings Short utwor ten nabrałnieco bardziej celtyckiego charakteru, ale wiele się od oryginalu nie różni.
Four Shillings Short to kapela z Kanady, jednak (poza drobnymi wyjątkami) ma bardzo europejskie brzmienie. Wlaściewie nawet rzekłbym brytyjskie. Ciekawie aranżują swoje utwory, Aodh ma dość klasyczny folkowy wokal, choć do piosenek śpiewanych przez Christy Martina trochę trudniej się przekonać. Ważne jednak że grupa nie boi się pewnych eksperymentów.
