Page 280 of 285

Grzmiąca Półlitrówa „Debe-100-F StereoPol”

Fajne piosenki, fatalna jakość. Mamy dzięki temu niezbyt profesjonalną kasetę koncertową, którą da się przesłuchać, ale głównie z sentymentu, lub w celach poznawczych. Bo dla przyjemności słuchać się tego nie da. Faktem jest, że lepsze takie nagrania, niż żadne, zbyt wiele grup odeszło bez zostawienia po sobie choćby takiego sladu.
Dobrze bronią się piosneki. Kilka coverów (w tym choćby słynne „Cztery Piwka” Porębskiego, czy „Stanica” Grotowskiego), sporo własnego materiału to świetny zestaw największych koncertowych przebojów, szkoda tylko… ale o tym już było.
Grzmiąca Półlitrówa to kapela z pogranicza folku (utwory takie jak choćby „Chodzi mi po głowie”, „Piwa Day”, czy „Gospoda Pod Kogutem”) i country (tu: „Barman” i „Country”), która wyrosła na rodzimej scenie piosenki turystycznej. Tłumaczy to dość „odlotową” nazwę zespołu. Bardzo fajnie wychodzą koncerty tego zespołu, co dane było mi kilkakrotnie oglądać, a niniejsz kaseta nijak tego nie pokazuje.
Chowam kasetę głęboko i czekam na nagrania studyjne, lub po prostu coś lepszej jakości.


Taclem

Grzegorz z Ciechowa „Oj Dadana”

Każdy chyba słyszał największy przebój z tej płyty, utwór o tych kurach co piejo i piejo.
Grzegorz Ciechowski, Obywatel G.C., czy Republika, to jak się okazuje nie wszystkie wcielenia zdolnego muzyka. Album ten pochodzi z okresu wzmożonej działalności producenckiej Ciechowskiego (jej wynikiem jest również kariera Justyny Steczkowskiej). W założeniu miało to być polskie Deep Forest. Nie jestem pewien czy zamysł się udał.
Ciechowski zmiksował oryginalne śpiewy kapel ludowych z elektroniczną muzą i różnymi instrumentami dogranymi w studio. Nie ma wątpliwości że był to spory sukces komercyjny, ale czy artystyczny ? Płyta dostała nagrodę Fryderyka w kategorii Muzyka Źródeł, ale czy na pewno jest taką ?
Myślę że dobrze się stało że artysta nie kontynuował tej ścieżki. Kto wie, może dziś zrobiłby to lepiej. Przede wszystkim błędem było wykoerzystanie istniejących zapisów. Być moze gdyby skonfrontować Ciechowskiego w studio z żywymi muzykami tchnęło by to w nagrania jakąś iskrę. Niestety tak się nie stało, mamy więc płytę nieco bezduszną.
A te kury tak ciągle piejo i pjejo…


Taclem

Golec uOrkiestra „2”

Folkowe fujarki, zaraz potem muzyczka jakby z filmów Kusturicy i góralski wokal. „Dyplomy” przypominają o tym że dzisiejsza „moda na folk”, to w pewnej mierze dzieło Bregovica. Choć pewnie nie takie było zamierzenie braci Golców. Dużo weselsze już niż „Dyplomy” jest „Ściernisco”, klimatem przypominające latynoskie rytmy niczym z „Kochom ciebie dziewczyno” z poprzedniej płyty. Ta piosenka, podobnie jak kolejna – „Słodycze” – to jedne z największych hitów Golców.
Trzeba przyznać że piosenki braci Golców są dość łatwe w odbiorze. Teksty dotyczą rzeczy codziennych, niekiedy są proste, czasem powodują lekką zadumę, jadnak zazwyczaj są delikatne. Ale tak naprawdę sią tej muzyki są aranżacje. Niby łatwe do przełknięcia, ale czasem dalekie od prostoty.
„Wanna” to historyjka miejsko-folkowa, zaś „Pieniądze to nie wszystko” to … typowy rythm & blues, rodem z lat 60-tych. Takie mieszanki dla przyzwyczajonych do różnej muzyki Golców są pewnie chlebem powszednim.
„Oni są z nami” – istniało kiedyś określenie „piosenka z tekstem”, i ten utwór spokojnie się w nim mieści, no i obecne są w nim ślady ska i jazzu. Całościowo zaśutwór kojarzy mi sie z … Kombi.
„Tattoo” to czardasz, ale bracia Golcowie nie byliby sobą, gdyby nie dało się znaleźć innych odwołań. W podobnym stylu, choć bardziej góralsko-hiszpańsko zaaranżowano utwór „Ty i tylko ty”. Cóż mamy dalej ? Elementy dixielandu i wokalny damsko-męski duet w „Szarpanym”. Kawałek kojarzący sięnieco z Kapelą Czerniakowską utwór „Walizeczka” – raczej bez pomysłu, niestety. Sentymentalna piosenka „Do Milówki wróć” też ani nie zostanie przebojem, ani nie zostanie jakoś szczególnie w pamięci.
Dużo lepiej jest już w przypadku utworu „Holny”, to jeden z bardziej zdecydowanych utworów. Dominuje w nim golcowska góralszczyzna. Z kolei „Piosenka ło nicym” nie jest tak dokładnie o nicym, ale tez nie wybija się jakoś zbytnio, choć ma fajny refren.
To w sumie miła płyta. Golcowie udowadniają że nie są zespołem na jeden sezon, jednak talent kompozytorski rozmienia im się nieco na drobne. Więcej tu niż na poprzedniej płycie utworów z muzyką tradycyjną. Płyta nie jest genialna, ani tak świeża jak pierwszy materiał, spokojnie jednak mozna jej słuchać. Zobaczymy jaki będzie następny pełnowymiarowy album, bo jesli podobny, to zapowiada się na zmęczenie materiału.


Taclem

Gdańska Kapela Dominika „Przechwałki”

Z dumą przedstawiam pierwszą płytę kompaktową Gdańskiej Kapeli. Zespół ten znany był w całej Polsce jako Gdańska Kapela Podwórkowa. Nazwa Dominik odnosi się do jarmarku św. Dominika, dorocznej imprezy targowej, którą miasto reaktywowało w 1974 roku (na wzór podobnych jarmarków z czasów hanzeatyckich). Wtedy również powstała Kapela, która pokazała że nie tylko Warszawa pochwalić się może muzyką ulic i podwórek.
Przyznam szczrze że czarne krążki (i pocztówki dźwiękowe !!!) z muzyką Kapeli znam od dziecka i żywie do nich wiele sentymentu. Tym razem zespół prezentuje mieszankę starych (bardzo starych jak „Zegar z kurantem” – tu w wersji chyba gorszej od oryginału) utworów i nowych (choćby walcująca „Piosenka o Trójmieście”), nagranych na nowo.
O ile repertuarowo jest super to mam trochę zastrzeżeń do produkcji. Wokale niepotrzebnie „cofnięto”, również klarnet i saksofon niezbyt mi się podobają. Rubaszne teksty poruszają co prawda trójmiejskie klimaty, ale myślę że będą zrozumiałe dla wszystkich mieszczuchów.
Polecam kontakt z płytą, mam nadzieję że Kapela jeszcze da o sobie znać. Jeśli ktoś dysponuje nagraniami innych kapel podwórkowych, niech da znać, bo to zazwyczaj jedyny ślad po miejskim folku minionych dekad.


Taclem

EKT Gdynia „Ja Stawiam”

Debiut EKT Gdynia (skrót od Ekskluzywny Klub Turystyczny) to już dziś klasyka… no właśnie czego ? Piosenki turystycznej ? Piosenki żeglarskiej ? Studenckiej ? Pewnie tak, wszystkiego po trochu, ale w sumie to jest to materiał folk-rockowy. Jako taki zostałby zakwalifikowany na pierwszy rzut ucha przez każdego recenzenta zagranicznego. Jako że rockowej dynamiki tu nie brakuje, postaram się rozwiać wątpliwości co do folkowości nieniejszego materiału.
Zacznijmy od rzeczy mniej poważnych – piosenki piwne, niewątpliwy temat przewijający się w niemal każdej muzyce folkowej, tam gdzie tylko piwo występuje (tu: „Bar w Beskidzie” z nieodzownie folkowym Beskidem i PKS-em w tekscie, „Małe Piwo” – zupełnie przypadkiem cover angielskich The Kniks, tytułowy „Ja stawiam”).
Jako drugi nurt folkowy proponuję potraktować „maritime folk”, zwany u nas ku obrazie Neptuna szantami (tu: „Pieśń Wielorybników”, melodia ze wszechmiar tradycyjna, wspomniane już „Ja Stawiam”, strrraszny piracki „Stary Bryg”, „Pójdę przez morze” – utwór autorski, oraz wspaniale zaaranżowany „Emeryt”).
Trzecia kategoria wyda się chyba najbardziej dyskusyjna. Chodzi mianowicie o pieśni o włóczędze, tudzież wracaniu z onej (tu: „Ballada na złe drogi”, „Lunatyczne wyznania” i „Do Domu”). Zgodnie z tą kategorią do folkowego wora wrzucić można całą piosenkę turystyczną… ale o tym przy innej okazji.
Do tego wszystkiego dodam jeszcze że „Miła” to piosenka czeskiego barda Karela Krylla, a „Lunatyczne wyznania” to polski tekst napisany do cygańskiej melodii ludowej.
I co, mało folku jak na niecałą godzinę muzyki ?


Taclem

Dwa Plus Jeden „Irlandzki Tancerz”

Dwa Plus Jeden to ciekawa kapela, zaczynała od folkrocka w stylu zbliżonym do kapel amerykańskich grających w tym czasie. Dało by się też odnaleźć wpływy kapel brytyjskich. Później grupa przeszła spore przeobrażenie i wtopiła się w nurt dyskotekowy. Jednak płyta o której chcę tu napisać to historia dużo wcześniejsza.
Mamy tu do czynienia z piosenkami wykorzystanymi w spektaklu o tym samym tytule. Wszystkie teksty są tłumaczeniami starej poezji irlandzkiej. Przekładów tych dokonali Ernest Bryll (ostatnio wspolpracujacy z grupa Carrantuohill jako autor tekstów) i Małgorzata Goraj. Natomiast muzyka jest autorstwa Janusza Kruka – „nadwornego” kompozytora, gitarzysty i wokalisty grupy Dwa Plus Jeden.
Jedno co można zarzucić tej płycie, to brak jednoznacznie irlandzkiego brzmienia. Owszem, jest to płyta folk-rockowa, ale nie taka, jakiej możnaby oczekiwać po tytule. W tej muzyce jest równie wiele country co folku. Niekiedy przebijają się akcenty przebojowe, rodem z muzyki pop.
A jednak płyty słucha się bardzo dobrze, mimo że lata minęły od jej rejestracji. Wspomnę tylko że posiadałem kiedyś winylową płytę (orginalnie wydawnictwo Wifon 1979 r.) z tym wydawnictwem i muszę przyznać, że kompaktowa reedycja (w serii „Niepokonani” firmy Universal Music Polska), mimo lepszego zdjecia jest sporo uboższa. Przede wszystkim mówie o wkładce z tekstami, która jest dość ważnym elementem tej płyty.
W jednym z utworów Janusz Kruk wzbił się na wyżyny i skomponował długi wstęp, brzmiący nieco po bretońsku. Zaraz po nim Elżbieta Dmoch zaczyna a capella śpiewać piękną piosenkę „Bezsenność”. Później kompozycja rozwija się, ale jest to zdecydowanie najbardziej celtycki w brzmieniu utwór na płycie.
Niektóre z piosenek, które nagrało na tym albumie Dwa Plus Jeden, zaczęły żyć własnym życiem. Stało się to za sprawą kapel, które sięgnęły po te piosenki i nagrały je po swojemu. Najlepiej wyszło to Krewnym i Znajomym Królika, w przypadku tytułowego „Irlandzkiego Tancerza”, choć oni właściwie od nowa napisali myzykę (piosenka znalazła się na płycie ‚Tańczony”). Najbardziej znane wykonanie, to „Peggy Brown” grana przez grupę Myslovitz. Zespół ten błędnie przypisał kompozycję Thurloghowi O’carolanowi, który w rzeczywistości jest autorem tekstu oryginału, zaś melodia, jak wszystkie na płycie „Irlandzki Tancerz” jest napisana przez Janusz Kruka. Ostatni z coverów, to „Kraina Mayo”, ktora znalazla się na płycie „Chłodnia” warszawskiego barda – Romana Roczenia.
Płytę, choćby jako ciekawostkę powinien mieć każdy fan muzyki irlandzkiej. Zwłaszcza że to pierwsze nagrania klimatów celtyckich (choć tylko tekstowo) w Polsce.


Taclem

Carrantuohill „Inis”

Zespół Carrantuohill funkcjonuje właściwie na obrzeżu sceny folkowej, a jednak każda nowa pozycja którą grupa ta wydaje elektryzuje zarówno sympatyków jak i antagonistów zespołu. Tym razem zespół podjął wyzwanie bardzo trudne. Postanowili zagrać irlandzkie melodie i piosenki z zaproszonymi gośćmi. Są wśród nich gwiazdy znane z rodzimych list przebojów: Stanisław Sojka, Anna Maria Jopek, Anita Lipnicka, Filka Najdenowicz, Paweł Kukiz, Anna Chwieduk, Kuba Badach i Robert Kasprzycki. Wyzwanie jak wspomniałem dość trudne, ale łączenie znanych nazwisk z folkiem to przecież nic nowego. Wystarczy wspomnieć projekty Katarzyny Gertner (choćby „Na szkle malowane”, „Śpiewnik kaszubski”, „Czar korzeni”). Grupa Carrantuohill nie ukrywa inspiracji dokonaniami zespołu The Chieftains, a zwłaszcza ich płytą „Long Black Veil”, która była pierwszym albumem na którym Irlandczykom udało się zgromadzić tak wiele gwiazd muzyki pop. Z resztą część piosenek z tej płyty znalazła się w nowych aranżacjach na „Inis”.
Od razu muszę zaznaczyć że album który Carrantuohille nagrali jest płytą niezwykłą, chocby dlatego że nie przypomina żadnej z ich dotychczasowych płyt. Nawet te utwory, które nagrali sami brzmią nieco inaczej niż to co dotąd prezentowali. W sumie najbiżej stąd do ostatniej płyty zespołu – folkrockowego „Between”.
Warto wspomnieć o stronie tekstowej, gdyż piosenki śpiewane są po polsku. Wiekszość liryków na płycie jest autorstwa Ernesta Brylla (chyba trudno o lepszy wybór). Jedynie Anita Lipnicka sama napisała tekst zatytułowany „Modlitwa o miłość” (do „Foggy Dew”), Robert Kasprzycki zaś zaśpiewał „Dziwnie tak” z tekstem Zbyszka Sejdy („Dirty Old Town”), a w „Zaproszeniu” („The Merry Muses of Caledonia”) śpiewanym przez Anne Cwieduk wykorzystano wiersz Leopolda Staffa.
„Zielony król” w wykonaniu Anny Marii Jopek („Mo Ghile Mear” na płycie Chieftainsów śpiewał to Sting) to piosenka która otwiera płyte. Łagodna ballada z udziałem młodzieżowego chóru Voce Segreto pasuje doskonale do tej wokalistki. Trudno byłoby chyba wybrać trafniej.
Kuba Badach, na codzień wokalista zespołu Polucjanci, zmierzył się z utworem „Gdy wrócę do Irlandii swej” („Lilly of the West” – z Chieftainsami śpiewał ją sam Mark Knopfler). Tym razem wersja nieco zbliżona to tej proponowanej przez spółkę Knopfler & The Chieftains, ale też ciekawie zaaranżowana, z fajnymi partiami irlandzkich dud.
Instrumentalny „Forest Banan” to zestaw reeli, ale też z udziałem gości, tym razem sekcji dętej. W pewnym momęcie mamy przejście rodem z muzyki reggae i pojawiają się dęciaki – rewelacja!
Kolejną wokalistką która pojawia się na płycie jest Anita Lipnicka. Jak już wspomniałem śpiewa ona „Modlitwę o miłość” („Foggy Dew” – u Cheftainsów śpiewała to Sinead O’Connor, choć aranż znacznie się różni). Nie znam za dobrze dorobku tej artystki, ale pomyślałem sibie kiedyś, że do jej łagodnych, poetyckich utworów pasuje jak ulał delikatny, folkowy podkład. Tak jest wlasnie tutaj. Bardzo jestem ciekaw czy Anita włączy ten utwór do swego repertuaru. Początkowo trochę wachałem się czy taki tekst pasuje do tej patriotycznej poniekąd melodii. Ale po wsłuchaniu się przyznałem że wokalistka i jednocześnie autorka tekstu wykonała dobra pracę. Nie tylko dlatego że utwór do niej pasuje, napisała równiez tekst, który zawiera w sobie folkową poetykę, a dla artystki popowej to chyba niełatwe.
„Słoneczny Brzeg” to irlandzki jig z wokalizami Fiolki. Niesamowite przejście z celtyckiej melodii do bałkańskiego zaśpiewu przywodzi na myśl pomysły Andy Irvine’a grającego po irlandzku rumuńskie i macedońskie tematy. Jednak to zupełnie co innego. Pubowy klasyk „Arthur McBride” w wykonaniu Pawła Kukiza to „Uważnie panowie”, łobuzerski kawałek, trochę w klimatach Szwagierkolaski. Nie jestem jednak pewien czy Paweł odpowiednio się do tego kawałka przyłożył. Pamiętam z jakim zaangażowaniem wykonywał piosenki na „Czarze korzeni”, tu trochę brakuje mu ekspresji.
Piękny instrumentalny „Duch gór” to jeden z nielicznych utworów bez gości. Nie jest to jednak zwyczajny kawałek, gdyż „Duch gór” to nic innego jak tytuł filmu do którego Carranuohille pisali muzykę. Jako że nie jest to wysokobudżetowa produkcja, nie wiadomo kiedy obraz ów się ukaże. Trailer który dane mi było oglądać pokazuje film w klimatach celtyckiej fantasy z Radosławem Pazurą w głównej roli. Może być to obraz bardzo ciekawy.
Innym utworem instrumentalnym, tym razem ponownie nagranym z sekcją detą jest „Trombas”. Oprócz saksofonu, trąbki i puzonu mamy też gościnnie funkujący bas, na którym gra Michał Barański. W takiej aranżacji muzyka grupy Carrantuohill może przywodzić na myśl granie szkockiego Capercaillie (z czasów płyty „Delirium”).
Przyznam że nie udało mi się wpaść na trop śpiwewającej utwór „Zaproszenie” Anny Chwieduk. Jednak wokalistka świetnie radzi sobie z utworem, jej głos nadaje piosence klimat rodem z bossa novy, co wpasowuje się w nieco senny klimat tekstu. Dwa utwory instrumentalne – „Grobla Olbrzyma” i „Wieczór na Nowej” – wpisują Carrantuohilli w grono zespołów które grają tzw. współczesną muzykę celtycką. Bas i perkusja nadają zdecydowanie folkrockowy charakter, przy czym warto zauważyć że w odróżnieniu od muzyki wielu folkrockowych kapel nie mamy tu do czynienia z bezmyślnym łomotaniem. „Wieczór…” dodatkowo wchodzi w klimaty jazz-rockowe, to z resztą jedna z ciekawszych pozycji instrumantalnych, mimo nietypowego brzmienia wstepu w całości oparta na motywach tradycyjnych.
„Dziwnie tak” to piosenka nagrana z Robertem Kasprzyckim. Gdyby nie to, że napisano przy niej że melodia jest na motywach „Dirty Old Town”, to chyba bym się nie domyślił. Całość brzmi jak kolejny kawałek Kasprzyckiego i to własciwie też nie najlepiej, bo mało w nim oryginalności. Z resztą wykonanie nie jest jedyną wadą tego utworu. Chłopaki nie popisali się teże we wkładce do płyty (nota bene bardzo fajnie wydanej). Oryginal – „Dirty Old Town”, a nie „Dirthy Old Town” jak pisze we wkładce – nie jest utworem tradycyjnym, a autorstwa Ewana McColla. Ogólnie najsłabsza pozycja na krażku. W sumie w tym utworze znalazłem tylko jeden plus – tekst Zbyszka Sejdy.
Klimatyczny „1109” to z kolei porcja muzyki jakiej nie powstydziłyby się irlandzkie kapele i to te lepsze. Wyważony, może nawet dość skromy aranż przywodzi na myśl dawne celtyckie legendy i historie o wojownikach. Zakończenie to już niemal filmowy kliamat, kto wie, może to też motyw z „Ducha Gór” ?
Staszek Sojka w piosence „Przez siedem oceanów” („Ten Thousand Miles”) zachował zarówno własną tożsamośc, jak i stylistykę Carrantuohilli. Piosenka ta zamyka płytę.
Niemal do ostatniej chwili nie było pewne jak płyta ta będzie się nazywała. W rezultacie stanęło na „Inis”. Nazwa prosta, dość łatwa do zapamiętania. Warto poszukać zatytułowanej tak płyty i samemu przekonać się cóż nowego stworzyli irlandzcy folkowcy ze Śląska.


Taclem

Camelot „Oczekiwanie”

Ta kaseta sprawiłą mi spore zaskoczenie. I to niezbyt pozytywne. Z jednej strony znana tematyka – piosenki żeglarskie, bardzo dobra gra muzyków, ciakawe utwory autorskie, z drugiej całość zupełnie mnie nie przekonuje, choć przyznam że momentami przykuwa uwagę. Dlaczego tak jest ? Myślę że to za sprawą konwencji muzycznej, ora kilku innych detali o których za chwilę. Ubranie całości w konwencję blues-rockową było dość odważnym pomysłem, niestety nie do końca udanym. Autorskim utworom Stanisława Iwana nie można tu wiele zarzucić, niestety zespół sięgnął po pare utworów z repertuaru innych grup.
„Powroty II”, które otwierają kasete, to piosenka grupy Smugglers, tam gdzie przyzwyczailiśmy się do skrzypiec i innych elementów folkowych mamy saksofon. Inna sprawa to wokal Agnieszki Rogińskiej. To naprawdę ładny głos, niekiedy może dziewczyna śpiewa trochę nieśmiało, niestety w takim repertuarze jaki zawiera „Oczekiwanie” brzmi po prostu za młodo, nie przekonuje. Podobnie jest momentami ze śpiewającym w Camelot Stanisławie Iwanie, takiego np. „Śmiałego harpunnika” położył brakiem zaangażowania w to co śpiewa. Równie dobrze mógłby śpiewać tekst książki telefonicznej.
Jak już wspomniałem silną stroną tego materiału są instrumentaliści. Utwory gdzie najlepiej zabrzmała zarówno muzyka jak i wokale sa: „Rejs bez powrotu” (dedykowany nieżyjącemu już Januszowi Sikorskiemu), „Modlitwa o blues’a” i „Kilka prostych prawd” – autorskie utwory lidera, który najwyraźniej czuje się w nich najlepiej. Bardzo fajnie też brzmi reggae’owy początek „Esequibo River”.
Całość zamyka tytułowe „Oczekiwanie”, znane z repertuaru Krewnych i Znajomych Królika. Sprawa ma sie tu podobnie jak z „Powrotami II”.
Materiał raczej dla ciekawskich, oraz dla zbieraczy.


Taclem

Bumpers „Jedziem do Irlandii!”

Pierwsza wizytówka białostockiej formacji The Bumpers. Zgodnie z jej zawartością zespół okrzyknięto polskimi The Pogues. Całkiem słusznie, skoro połowa materiału bazuje na utworach bądź aranżacjach tej grupy. W późniejszych latach Bumpersi dali się poznać również od innej strony, jednak tu brzmią jak wierni naśladowcy The Pogues.
Jest tu oczywiście cała masa innych inspiracji, na okładce kasety przyznają się to The Waterboys (no tak „The Raggle Taggle Gipsy” po tym co zrobili Waterboysi pewnie już zawsze będzie tak grane) i The Chieftains. Ja dorzuciłbym jeszcze The Men They Couldn’t Hang, od których pożyczono aranżacje „Smugglera” i oczywiście rodzimych Smugglersów, którym zespół dziękuje za „Hieland Laddie”. Z resztą pojawia się tu gościnnie Józek Kaniecki, skrzypek Smugglersów.
Rozpisałem się o pożyczkach, a tymczasem nie o nie tu chodzi. Chodzi o to że powstał w ten sposób jeden z najciekawszych materiałów folkrockowych jaki dotąd w Polsce nagrano. Minęło prawie 10 lat, a jak dotąd tylko kilku kapelom udało się nagrać w tym gatunku tak dobre materiały. Natomiast żadnej z nich nie udało się osiągnąć statusu zespołu „kultowego”, tak jak niewątpliwie ma to miejsce z Bumpersami.
Puryści czepaili się bałaganiarskiego stylu kapeli, fatalnej dykcji wokalistów (zwłaszcza na żywo). Panowie, tak ma być, jesteśmy w krainie Shane’a MacGowana, a nie Rysia Rynkowskiego !


Taclem

Brathanki „Patataj”

Nie sądziłem że tak długo będę się zbierał do napisania tej recenzji. Po pierwszym przesłuchaniu wydawałoby się że wszystko jest jasne. Płyta mi sie nie spodobała. O ile album „Ano” można określić folk-rockowym lub folk-popowym, to na krążku „Patataj” dominują kompozycje popowe, zagrane na nietypowych dla popu instrumentach. Owszem, muzyka jest dobrze napisana, po dokładniejszym wsłuchaniu sięw teksty dostrzega się nawet ich urok. Jednak dla kogoś kto chciałby posłuchać folkowej płyty niewiele się tam znajdzie. Co jednak nie znaczy że nic.
Swoistym prezentem dla folkowców są tu dwa utwory wykonane przez Ferencs’a Sebo, autora słynnych „Czerwonych Korali” (utwory „Baltover Hadova” i „Rejtelmek”). Nie pasująone co prawda ani troche do koncepcji płyty, niemniej są ciekawostką. Jak przysłowiowej świni siodło pasuje tu też cover utworu Franka Zappy („Let’s Make The Water Turn Black”).
Części kompozycji (jak m.in. „A on tak całował, tak całował mnie”) przywodzi na myśl coś między lekko jazzowymi klimatami Anny Marii Jopek, a popowym Various Manx (tu zwłaszcza „Dzyń Dzyń Dzyń – kołysanka dla Jacusia”). Wykonawcom trudno cokolwiek zarzucić, płyta brzmi dobrze, poszczególne patrie instrumentów są świetne, brakuje może trochę polotu, ale może to syndrom drugiej płyty.
Pora wymienić plusy tej płyty, a poza stroną wyknawczą i realizatorską jest ich jeszcze niemało. Jest tu świetna folkrockowa ballada „Hej góry, hej góry”. Co prawda kojarzy się miejscami z „Jaskółką uwięzioną” Stana Borysa, ale chodzi tu raczej o brzmienie niż o jakieś nawiązania melodyczne. Do najbardziej folkowych utworów należą „W lesie co jest blisko sadu” z charakterystyczną folkową tematyką chłopaka bałamucącego pannę, oraz „Wszak być może znacznie gorzej”, czyli polska wersja „Rejtelmek”. Myślę że płyta jest nieco przeładowana frywolną tematyką, która choć zdarza się często w folkowym repertuarze, to jednak nie można chyba śpiewać cały czas o tym samym.
Myślę że taka muzyka jest bardzo potrzebna, bo co by o tym nie mówić, to właśnie Brathanki wyrwały folk z okowów Mazowsza i Śląska. Oczywiście mówie o tzw. zbiorowej świadomości. Płyta potwierdza jakość jaką prezentuje zespół, pod względem muzycznym wciąż pozostają numerem jeden na pop-folkowym podwórku. Gorzej jak już wspomnialem z tekstami, tu chyba o oczko wyżej wylądowali by bracia Golcowie.


Taclem

Page 280 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén