Page 123 of 285

Lisa Lynne

Lisa jest jedną z najciekawiej grających harfistek celtyckich na świecie. Jej kolejne płyty (takie, jak „Daughters Of The Celtic Moon” czy „Maiden`s Prayer”) są przykłądem tego, że w świecie klimatycznej muzyki celtyckiej nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.
Jako artystka związana z Windham Hill i New Earth Record jest znana zarówno w kręgach muzyki folk, jak i new age. Brała z resztą udział w projektach muzycznych, takich, jak choćby „Celtic Zen”.
Sama artystka uważa jednak, ze termin „New Age” do jej muzyki nie pasuje, za wiele w niej bowiem „Old Age” – muzyki dawnej i renesansowej.

Lisa Lynne w Internecie: www.lisalynne.com

FolkPort

FolkPort to norweska grupa folk-rockowa, której specjalnością są żywiołowe koncerty i to przede wszystkim na takich aspektach skupia się uwaga zespołu. Wykonują głównie celtycką muzykę tradycyjną, czasem tworząc na jej bazie coś zupełnie niwego. Nieobce im irlandzkie tańce, brytyjskie ballady i wszystko co znajduje się pomiędzy nimi.
Jak dotąd wydali singiel „Open Sea” zawierający trzy własne piosenki i nową wersję standardu „Loch Lomond”, oraz EP-kę „Come Away” z sześcioma utworami zarejestrowanymi w studiu ale na zywo, bez poprawek.
Skład zespołu:
Orjan Arntsen – skrzypce, mandolina, wokal
Solvi Eriksen – wokal, pianino, whistles, akordeon, dudy elektryczne
Bjorn Fyen – wokal, gitara akustyczna i elektryczna
Hallgeir Myhre – wokal, bębny, perkusja
Tore Tambs-Lyche – wokal, gitara basowa akustyczna i elektryczna

Oficjalna strona zespołu: www.folkport.com

Arcana

Szwedzka grupa Arcana została założona w 1993 roku przez Petera Bjärgö, od początku była zorientowana na reinterpretację założeń muzyki dawnej. Kontakt ze środowiskiem mrocznych, neogotyckich kapel sprawił, że Arcana stała się jedną z najciekawszych grup na scenie dark wave.
Wielu słuchacz dopatruje się w ich muzyce spuścizny po zespole Dead Can Dance, co nie jest twierdzeniem bezzasadnym.
Przez lata skład zespołu się zmieniał, jego stałym muzykiem jest tylko Peter.
Aktualny skład:
Peter Bjärgö – programowanie i różne instrumenty
Ann-Mari Thim – główny wokal kobiecy
Stefan Eriksson – chórki i instrumenty klawiszowe
Ia Bjärgö – chórki

Shanes „Pölka”

Zespół The Shanes, to punk-folkowa ekipa, której korzenie tkwią w muzyce grupy The Pogues, z resztą sama nazwa nawiązuje do lidera tej formacji – Shane`a MacGowana.
Muzyków The Shanes interesuje dość specyficzny wycinek ludowej tradycji – polki. Może nie brzmi to zbyt poważnie, jednak właśnie z takich melodii Niemcy (bo jest to zespół zza naszej zachodniej granicy) zrobili swoją wizytówkę. Omawiana tu płyta – „Pölka” – jest o tyle ciekawa, że prezentuje nieco mroczniejsze niż dotąd oblicze grupy, Okazuje się, że można zagrać taką muzykę nie tylko bardzo różnorodnie (jak bardzo przekonali się ci, którzy słyszeli „Love Will Tear Us Apart” z repertuaru Joy Division w wykonaniu The Shanes), ale również bawić się konwencją.
Utwory takie, jak „Your Dirty Mind” sprawiają, że dochodzę do wniosku, że ta niemiecka kapela znalazła swoją własną drogę w punk-folkowej estetyce. Nie wiem, czy poradzą sobie i wytrwają w swojej stylistyce, w końcu nie jest to radosne granie w stylu Flogging Molly. Mam jednak nadzieję, że im się uda. Świetnie sprawują się na płycie obie tradycyjne kompozycje – „Passant Par Paris” i „The Rake”.
Oprócz inspiracji celtycko-folkowym graniem (chodzi tu o styl, bo kompozycje są głównie autorskie) jest tu też sporo nawiązań do alternative country, a nawet psychobilly. Wszystkim, którzy dotychczas, choćby przez wzgląd na nazwę, uważali ich za epigonów The Pogues, polecam kontakt z płyta „Pölka”.

Taclem

Philip John Brooks „A Different Place, A Different Time”

Philip John Brooks określa swoją muzykę jako south west americana, jednak dla Europejczyka zwykle nie znaczy to dokładnie nic. Postaram się więc pokrótce scharakteryzować to, co zastałem na płycie „A Different Place, A Different Time”.
Jest tu amerykański folk-rock, taki w trochę dylanowskim stylu („Taylor Ranch Road”), klimaty południowego old time („At the Alvarado”), country („Thunder in the Mountains”), a nawet blues („St. James Hotel”) i podbarwiony folkiem swing („In the Pink”, „Shame on You”). Czasem zdarzy się piosenka, której nie powstydziliby się brytyjscy folksingerzy („Colorado Mountain Girl”), innym zaś razem wszystkie wymienione tu style w jakiś sposób się ze sobą spotykają („I`m the Coyote”). I chyba to właśnie jest south west americana.
Atmosfera albumu jest dość senna, tak jakby za oknem knajpy w której znajdują się słuchacze słońce grzało do + 40. Na bezdrożach za miasteczkiem czają się grzechotniki i skorpiony, a my siedzimy przy barze pijąc lokalne szczyny, które ktoś nazwał tu piwem. Właśnie do takiej kolorystyki skłaniają się niektóre zamieszczone tu utwory.
Jeśli więc ten opis w jakikolwiek sposób Was zachęcił, to po winniście znaleźć coś dla siebie na tej łagodnej płycie.

Taclem

Neck „Here`s Mud in Your Eye”

Grupa Neck, to przedstawiciele punk-folkowego nurtu w muzyce celtyckiej. Podobnie jak klasycy gatunku – grupa The Pogues – pochodzą oni z Londynu, że środowiska emigranckiego. Mają z resztą z nimi jeszcze coś wspólnego, a mianowicie piosenkę „I`m a Man you don`t meet everyday”, po którą grupa Shane`a MacGowana też kiedyś sięgnęła. Muzycznie jednak bliżej im do amerykańskiego brzmienia, do takich grup, jak Flogging Molly czy The Sods.
Właściwie to można umiejscowić twórczość grupy Neck dokładnie po środku pomiędzy tymi grupami. Nie są oni bowiem tak dobrzy, jak Flogging, ani tak boleśnie rozrywkowi, jak Sods. Czasem jest w ich muzyce za dużo remizowych rytmów, nadających się wyłącznie na pogo, lub piwną nasiadówkę, ale jest też czego posłuchać.
Grupa ciekawie rozprawia się z folkowymi standardami – „McAlpine`s Fusileers” czy „Spancil Hill” stają się tu punkowymi hymnami. Reszta repertuaru, zwłaszcza we fragmentach instrumentalnych, to też świetna robota aranżerska. Przydałoby się jednak nieco urozmaicić brzmienie, bo słychać, że zespół stać na więcej. Tytułowa piosenka to w końcu ballada, potrafią więc czasem zwolnić, zmiana tempa nie musi więc oznaczać ciągłego przyspieszania.
Nie zmienia to faktu, że „Here`s Mud in Your Eye” to ciekawa, a przede wszystkim bardzo energetyczna płyta.

Rafał Chojnacki

Mithril „Winter`s Day”

Zimowa płyta grupy Mithril zawiera kolędy i świąteczne melodie zaczerpnięte z tradycji celtyckiej i brytyjskiej. To świetna pozycja dla tych, którzy lubią posłuchać fajnej, folkowej muzyki przy ubieraniu choinki. Wówczas sprawdzi się ona wyśmienicie.
Gorzej jeśli traktować tą płytę po prostu jako folkowy album jednego z wielu folkowych zespołów. Wówczas okazuje się, że mimo że umiejętności muzyków są niezłe, to nie są oni w stanie zaproponować nam wiele. Jest tu co prawda kilka mniej znanych melodii, ale wykonanych dość sztampowo i nie powalających na kolana.
Wszystkim, którzy chcieliby ten temat potraktować poważniej i wsłuchać się w prawdziwie artystyczne wykonanie melodii świątecznych, polecam płytę „A Winter Garden” Loreeny McKennitt.

Taclem

James Ross „James Ross”

Takie płyty wychodzą na całym świecie, zajmują się nimi zarówno artyści, jak i wyrobnicy. Jedne od drugich bardzo łatwo rozróżnić. U nas Leszek Możdzer improwizuje sobie nad partiami Chopina, również tymi ludowo podobnymi, a w Szkocji James Ross gra na fortepianie ludowe kawałki. Obaj robią to z niesamowitym kunsztem.
U Rossa najbardziej podoba mi się to, że podszedł do tradycyjnych melodii bardzo lekko, nadał im niesamowitej zwiewności i nawet tam, gdzie improwizuje, nie burzy szyku oryginalnego utworu. Co ciekawe młody Szkot niemal przez całą płytę unika jak może jazzowych aranżacji. Czasem, jak w „The Hurricane” nieco w tamtym kierunku dryfuje, al;e nie na tyle, żeby zrazić do siebie ludzi nie lubiących jazzu.
Kiedy słucham kolejnych płyt nadsyłanych przez wytwórnie Greentrax, dochodzę do wniosku, że mają oni nie tylko niesamowite wyczucie do dobrych artystów, ale też świetne pomysły na łączenie w swoim katalogu tak różnych styli. Album Jamesa Rossa przyszedł do mnie wraz z płytą Steve`a Byrne`a. Niby łączy je przepaść muzyczna, to dwie różne granice folku. A jednak pochwały na temat Jamesa, które na okładce płyty wygłasza Brian McNeill (Battlefield Band), będący producentem nagrań, zbliżają młodego pianistę do świata wielkich szkockich muzyków.
Dla kogo jest ta płyta? To trudne pytanie – na pewno nie dla wszystkich. Ale jeśli po opisie, jaki zaserwowałem macie na nią ochotę, to znaczy że chyba dla Was.

Taclem

Dan Gibson „Echoes in the Glen”

Dan Gibson, to facet, który masowo produkuje new age`owe płyty, okraszone dźwiękami natury, mające nas skłonić do rozważań nad harmonią świata. Może nieco przesadzam, ale tak go generalnie odbieram. Już sam fakt, ze podpisuje swoje płyty jest jakimś wyróżnikiem, bo w takiej muzyce dominują produkcje pół-anonimowe. Gibson natomiast to wyrobnik, ale z pierwszej ligi.
Na jego płytach znajdziemy różne style muzyczne, na szczęście są one gromadzone osobno. Są więc albumy jazzowe, klasyczne (np. fortepianowe), ilustracyjne, czy też folkowe. „Echoes in the Glen” to płyta z muzyka celtycką.
Znajdują się tu instrumentalne melodie, w których dominuje brzmienie fletów i irlandzkich dud. Pojawia się też harfa, akordeon, mandolina, gitara, bouzouki i dudy szkockie. Niby wszystko wygląda jak na normalnej folkowej płycie. Co jednak różni ten album? Dźwięki natury. Pełno tu ptaszków, szumu drzew i śpiewających w tle strumyków.
Dan doskonale spełnił się tu w roli producenta, aranżera i klawiszowca. Zebrał niezłych muzyków i powstał w ten sposób bardzo dobry produkt. Produkt, bo trudno tu mówić o artyzmie. Mimo to jednak słucha się tego albumu ze sporą przyjemnością. Może tylko tych ptaszków za dużo.

Rafał Chojnacki

Coco`s Lunch „A Whole New Way of Getting Dressed”

Wokalne world music w wykonaniu pań z Coco`s Lunch, to przykład na to, że kobiety potrafią ciekawie śpiewać zespołowo. Nie brak tu oczywiście wokalnych popisów wokalistek, ale wszystko przebiega w odpowiednim porządku. Jeśli lubicie mieszanie ze sobą różnych rytmów i tradycji, to ta płyta z pewnością Was uwiedzie, choćby piękną pieśnią „Thulele Mama Ya”, w której akcenty zuluskie łączą się z jazzem.
Nie tylko jazz może do tego albumu przyciągnąć słuchaczy na co dzień nie obcujących z folkiem. Są tu elementy soulu, popu i R&B. Podejrzewam więc, że zadowoleni będą raczej fani Stinga, czy „Graceland” Paula Simona, niż prawdziwi miłośnicy folku.

Taclem

Page 123 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén