Philip John Brooks określa swoją muzykę jako south west americana, jednak dla Europejczyka zwykle nie znaczy to dokładnie nic. Postaram się więc pokrótce scharakteryzować to, co zastałem na płycie „A Different Place, A Different Time”.
Jest tu amerykański folk-rock, taki w trochę dylanowskim stylu („Taylor Ranch Road”), klimaty południowego old time („At the Alvarado”), country („Thunder in the Mountains”), a nawet blues („St. James Hotel”) i podbarwiony folkiem swing („In the Pink”, „Shame on You”). Czasem zdarzy się piosenka, której nie powstydziliby się brytyjscy folksingerzy („Colorado Mountain Girl”), innym zaś razem wszystkie wymienione tu style w jakiś sposób się ze sobą spotykają („I`m the Coyote”). I chyba to właśnie jest south west americana.
Atmosfera albumu jest dość senna, tak jakby za oknem knajpy w której znajdują się słuchacze słońce grzało do + 40. Na bezdrożach za miasteczkiem czają się grzechotniki i skorpiony, a my siedzimy przy barze pijąc lokalne szczyny, które ktoś nazwał tu piwem. Właśnie do takiej kolorystyki skłaniają się niektóre zamieszczone tu utwory.
Jeśli więc ten opis w jakikolwiek sposób Was zachęcił, to po winniście znaleźć coś dla siebie na tej łagodnej płycie.

Taclem