Takie płyty wychodzą na całym świecie, zajmują się nimi zarówno artyści, jak i wyrobnicy. Jedne od drugich bardzo łatwo rozróżnić. U nas Leszek Możdzer improwizuje sobie nad partiami Chopina, również tymi ludowo podobnymi, a w Szkocji James Ross gra na fortepianie ludowe kawałki. Obaj robią to z niesamowitym kunsztem.
U Rossa najbardziej podoba mi się to, że podszedł do tradycyjnych melodii bardzo lekko, nadał im niesamowitej zwiewności i nawet tam, gdzie improwizuje, nie burzy szyku oryginalnego utworu. Co ciekawe młody Szkot niemal przez całą płytę unika jak może jazzowych aranżacji. Czasem, jak w „The Hurricane” nieco w tamtym kierunku dryfuje, al;e nie na tyle, żeby zrazić do siebie ludzi nie lubiących jazzu.
Kiedy słucham kolejnych płyt nadsyłanych przez wytwórnie Greentrax, dochodzę do wniosku, że mają oni nie tylko niesamowite wyczucie do dobrych artystów, ale też świetne pomysły na łączenie w swoim katalogu tak różnych styli. Album Jamesa Rossa przyszedł do mnie wraz z płytą Steve`a Byrne`a. Niby łączy je przepaść muzyczna, to dwie różne granice folku. A jednak pochwały na temat Jamesa, które na okładce płyty wygłasza Brian McNeill (Battlefield Band), będący producentem nagrań, zbliżają młodego pianistę do świata wielkich szkockich muzyków.
Dla kogo jest ta płyta? To trudne pytanie – na pewno nie dla wszystkich. Ale jeśli po opisie, jaki zaserwowałem macie na nią ochotę, to znaczy że chyba dla Was.
Taclem

Dodaj komentarz