Kiedy powstała grupa Captain Jack`s Army miał to być side-project kilku muzyków sceny alternatywnej ze szwedzkiego Linköping. Skrzydeł dodała im jednak skrzypaczka o imieniu Alexandra, która dołączyła do grupy i dzięki niej kapela zaczęła brzmieć znacznie bardziej zawodowo.
Page 14 of 285
Wprawdzie Räfven to kapela szwedzka, a tytuł płyty jeszcze bardziej wzmacnia w nas przekonanie, że będziemy tu mieli jakiś skandynawskie dźwięki, to jednak już od pierwszych taktów nie mamy wątpliwości, że w poszukiwaniu inspiracji trzeba zwrócić się w zupełnie inną stronę. To muzyka, którą zwykło się określać jako gipsy punk. Jeżeli znacie Gogol Bordello, to Szwedzi lokują się gdzieś na sąsiedniej półce. Sąsiedniej, ponieważ w ich muzyce jest jednak nieco więcej porządku.
Na rysowanej w komiksowej manierze okładce płyty widzimy drapieżnie wyglądającego młodzieńca z irokezem na głowie, ubranego w kilt. Obok niego stoi czwórka kompanów z dudami i gitarami. Po takiej okładce można by się spodziewać ostrej punk-folkowej młócki, w klimacie jaki prezentuje choćby grupa Hudson Falcons. Tymczasem okazuje się, że w rzeczywistości otrzymujemy coś zupełnie innego.

Paweł Szymański „Południowy wiatr”
Już sam rzut okiem na nazwiska muzyków, którzy nagrali z Pawłem Szymańskim tą płytę musi budzić szacunek odbiorcy. Janusz Tytman, Mirek Kozak, Jacek Wąsowski – to czołówka amerykańsko-folkowego grania w Polsce (w przypadku Mirka również z celtyckimi akcentami). Romana Ziobro i Adama Szuraja również nie trzeba nikomu przedstawiać. A to przecież tylko niektórzy z zaproszonych do współpracy muzyków. I jaki jest efekt? W moim przypadku onieśmielający. Musiało minąć trochę czasu, zanim w końcu płyta ta zakręciła się w moim odtwarzaczu. Na szczęście nie zawiodłem się na tej produkcji.

Thomas Zwijsen „Nylon Maiden”
Z muzyką zespołu Iron Maiden, brytyjskich bogów heavy metalu robiono już prawie wszystko. Tym razem podano ją w formie zdecydowanie łatwiejszej do strawienia przez folkowego słuchacza. Thomas Zwijsen jest gitarzystą, który ma holenderskie i belgijskie korzenie. Swoją twórczość dzieli między akustyczne, folkowe granie, zarówno w stylu klasycznym jak i flamenco, oraz ostre łojenie na elektrycznej gitarze w heavy metalowym stylu. Można więc powiedzieć, że nie ma lepszego muzyka, do zrealizowania tego projektu.
Szwajcarska grupa Keltikon postanowiła rozsiąść się na skrzyżowaniu dróg, na których z jednaj strony nadjechali angielscy klasycy folk-rocka z The Levellers, z drugiej zaś amerykańscy celtic-punkowcy z Dropkick Murphy`s. Wyszedł z tego zestaw fajnych, przebojowych, ale w sumie dość ponurych kawałków, w których elektrycznym gitarom towarzyszą dudy.
Klimatyczne intro z dudami i bębnami wprowadza nas w świat folk-metalowej formacji Sigfadhir. Grupa pochodzi z brazylijskiego Sao Paulo i gra, jakby ich potomkowie przypłynęli tam na starym pogruchotanym drakkarze. Średnie tempa, pogłosy na wokalach i tnące dość ostro gitary do spółki z chóralnymi zaśpiewami – to viking-metal w niemal czystej formie. Sympatyczne folkowe melodyjki, kontrastujące z black metalowymi wokalami nie pozwalają nam zapomnieć o korzeniach granej przez tą grupę muzyki.
Jeszcze niedawno montujący się na scenie człowiek z gitarą akustyczną zazwyczaj zwiastował koncert poezji śpiewanej, a im bardziej wyciągnięty był jego sweter, tym bliżej było tej poezji do włóczęgowskich klimatów Wojciecha Bellona i Edwarda Stachury. Choć generalnie nie mam nic przeciwko temu i nawet lubię sobie posłuchać takich brzmień – o ile są to po prostu dobre koncerty – to jednak brakowało mi zawsze sceny akustycznego folku, takiego z prawdziwego zdarzenia. 
Nowoczesny, zagrany z ogromną werwą irlandzki folk-punk, to wizytówka grupy Rovers Ahead. Słychać bardzo dobrze, że są na bieżąco z tym co ciekawego dzieje się w świecie mocnej muzyki o celtyckim podłożu. Znają klasykę w postaci The Pogues, są świadomi istnienia orkiestr w rodzaju Flogging Molly i Dropkick Murphy`s, a z tego wszystkiego szyją własne pubowe przeboje.