Miesiąc: Grudzień 2005 (Page 3 of 5)

Celtic Legend „Tristan and Isolde”

Projekt Celtic Legend powstał w głowach Chrisa Payne`a z Kornwalii i Francka Hemarda z Bretanii. napisali oni muzykę, która inspirowana jest starymi celtyckimi legendami, a z drugiej strony ich francuskimi, średniowiecznymi przetworzeniami. Tak powstał album „Tristan and Isolde”. Teksty napisali Peter Sarstedt (po angielsku) i Tim Saunders (po kornwalijsku).
Płyta jest piękna, bardzo udana. Unosi się nad nią delikatna mgiełka muzyki ilustracyjnej i new age, ale nijak nie kłóci się ona z folkowymi brzmieniami. Czasem jest nawet folk-rockowo, jak w „Tell me the Secret”, gdzie ślicznie grają nam irlandzkie dudy. Gdzie indziej, jak w „A Lovers Dance” pojawiają się nawet rytmy bardziej nowoczesne.
Niekiedy, jak w „A Lovers Song” przed oczyma staje mi irlandzki chór Anuna. Zdarzają się im właśnie takie, nieco natchnione pieśni. Jest tez doskonała ballada – „The Forest”, mogaca się kojarzyć z ulotnością grupy Clannad.
Albumu „Tristan and Isolde” słucha się z dużą przyjemnością, choć jest nieco eklektyczny. Dodaje to jednak uroku, gdyż dzięki temu płyta potrafi nas czasem zaskoczyć.

Taclem

Brontosauři „Na kameni kamen”

Kolejna, klasyczna dziś już płyta czeskiej grupy Brontosauri. Jan i František Nedvědowie dają tu niemal klasyczny popis swych umiejętności autorskich i wykonawczych. Towarzysza im tu muzycy, którzy przez dwie dekady współtworzyli ta grupę, m.in. grający na banjo Gustav Blažek.
Począwszy od nastrojowego „Ješitný chlap”, poprzez znacznie żywsze, aczkolwiek wciąż liryczne „Růže z papíru” i niemal bluesowe „Toulám se”, aż po całkiem roztańczony „Valčíček”, mamy tu do czynienia ze świetnymi, współczesnymi piosenkami folkowymi. Są śpiewane po czesku, aczkolwiek mogą się podobać każdemu.
Świetne są tu tez takie utwory, jak „Tulácký ráno”, ” Hrášek” czy ” Na kameni kámen”. Momo, ze to w sumie stara płyta, to słucha się jej z dużą przyjemnością. Szkoda, że Brontosauri już nie grają i nie będzie mi dane posłuchać ich na żywo.

Taclem

Modena City Ramblers „Combat Folk”

Debiut włoskiej kapeli Modena City Ramblers, to płyta, na której najczęściej sięgają po tematy irlandzkie. Kolejne albumy grupy są już odważniejsze, bardziej śródziemnomorskie. Zaczyna się co prawda od bardziej południowych brzmień w „Quarant`anni” (choć zagrywka między zwrotkami jest celtycka), ale już „Contessa”, to irlandzka „Old Main Drag” (po włosku) połączona z jakąś włoską pieśnią wojenną. Ten drugi temat, czyli właśnie „combat folk” dominuje z resztą na płycie. W instrumentalnych „Farewell to Erin” przenosimy się na stałe na Zieloną Wyspę. Dla odmiany „O bella Ciao” to partyzancka pieśń włoska.
W kolejnym instrumentalu – „The king of the faires/Fischia il vento” – ponownie łączymy Irlandię z innymi klimatami. Najbardziej śródziemnomorski w całym zestawie jest utwór „Ahmed l`ambulante”, po nim jest już tylko celtycki instrumental.
MCR to jedna z najlepszych włoskich grup folkowych, a ta kaseta pokazuje ich początki. Włoskie utwory z tego materiału znalazły się na wydanej rok później pierwszej płycie zespołu, zatytułowanej „Riportando tutto a casa”.

Taclem

Kormorán „Tiltott dalok Tiltott hangszereken”

Węgierski folk-rock w doskonałym stylu. Gdy tylko usłyszałem pierwsze takty „Volt egyszer egy rózsa” niemal od razu zakochałem się w tej muzyce. Jest tu coś z zadziorności celtyckich rockowców, bałkańska nuta i świetne wykonanie. Całość zalatuje nieco próbą przeniesienia patentów znanych ze współczesnej muzyki z zachodu Europy na Bałkany, ale efekt jest genialny.
Nie brakuje kawałków ostrych („Volt egyszer egy rózsa”, „Kurán Gergő balladája”) i ballad w folk rockowej estetyce („Amikor eljöttél…”, „Három harang”, „Ki szívét osztja szét”, „Magyar ballada”, „A játék”). Znajdzie się też oczywiście coś do tańca („Csillagok, csillagok”, „Az utolsó farsang”), do pośpiewania („Tavaszi szél”, „Hol volt, hol nem”), a nawet do zasłuchania się („A játék”).
Płyta ma w sobie wiele uroku i jest świetnie wyprodukowana. Mimo wielu romansów z popem nie da się zarzucić jej błahości. Czasem pobrzmiewają to co prawda rytmy bardzo nowoczesne (podobne do naszego Zakopower), jednak cała koncepcja jest na tyle przemyślana, że nie sprawia to problemu w odbiorze.

Taclem

Fejd „Huldran”

Fejd to grupa folkowa, wywodząca się ze środowiska skandynawskich folk-metalowców (dwóch muzyków gra w power metalowej grupie Nostradamus), ich muzyka daleka jest jednak od ekstremalnych brzmień blacku, czy thrashu, którym lubią się inspirować tamtejsze grupy. Fejd, to raczej folk-rock.
Świetnie brzmią tu etniczne instrumenty, gitary nie próbują ich zagłuszyć. Z ostrej rockowej motoryki pozostaje przede wszystkim perkusja i bas. Wokal wybijający się ponad resztę instrumentarium jest tubalny, choć w pełni zrozumiały.
Młodzi Skandnawowie nawiązują do muzyki ludowej i średniowiecznej, ale całość okraszona jest typowo współczesnymi środkami przekazu. Od razu widać tu inspiracje raczej Hedningarną, czy Hoven Droven, niż np. Finntrollem.
Musze przyznać, że w natłoku folkopodobnych wyrobów związanych ze sceną metalową Fejd są jak objawianie. Nie mają co prawda super-ciężkiego i ostrego brzmienia, ale pokazują dobitnie, że wiedzą jak sobie radzić z instrumentami, mają też sporo pomysłów na dobre aranżacje ludowych fragmentów,
Płyta ta powinna spodobać się fanom skandynawskiego folk-rocka, ale myślę, że niektóre elementy, jak np. „Jären” ucieszą też miłośników starego In Extremo.

Taclem

Brontosauři „Ptáčata”

Zespół Brontosauři, to jeden z najciekawszych przedstawicieli autorskiej sceny folkowej u naszych południowych sąsiadów. Korzenie zespołu tkwią w latach 70-tych, kiedy to powstał pierwszy skład grupy. Wówczas byli zespołem z kręgów muzyki country i do dziś czasem z tym nurtem romansują, czego przykładem może być choćby piosenka „Obrazek oblazek”. Nie jest to nic dziwnego, w końcu grali tu m.in. Jan i František Nedvěd, legendarni muzycy czeskiego country.
Jest tu tez trochę akustycznego folk-rocka, jak choćby „Mrazik”, czy „Prosba”. Jako, ze czeska scena folkowa składa się z wielu różnych nurtów z czasem grupa Brontosauři coraz bardziej przytulała się do „tramp music”, czyli naszego odpowiednika piosenki turystycznej. Jest tu też sporo ballad, które sprawdziłyby się na naszych festiwalach poezji śpiewanej.
Mimo upływu sporej ilości lat, płyta ta nie brzmi źle, wręcz przeciwnie, słucha się jej ze spora przyjemnością.

Taclem

Besh o droM „Macsó hímzés”

Grupa Besh o droM proponuje nam ciekawie zagraną muzykę bałkańska. Ci, którzy znają ich płyty nie będą albumem „Macsó hímzés” zaskoczeni, dla innych, którzy bałkańskie rytmy kojarzą jedynie z Goranem Bregovicem – może to być nowość.
„Macsó hímzés” to płyta przede wszystkim bardzo energetyczna. Muzyka bardzo rzadko zwalnia, dominują szybkie, zabawowe numery. Można w nich odnaleźć punkowe korzenie, ale przede wszystkim to doskonale zagrana i zaaranżowana… muzyka weselna.
Zgodnie z tym, co w języku Romów znaczy nazwa Besh o Drom muzycy podążają własną ścieżką, a ten album, to pierwsza próba jej przetarcia. Szalone dęciaki, świetna, niemal transowa rytmika, w której czają się wpływy tureckie, oraz niesamowita radość płynąca z grania – wszystko to sprawia, że staje się dla nas niesamowicie atrakcyjna – jest po prostu bardzo autentyczna.
Klimaty bałkańskie przeplatają się tu ze sobą, dając trochę miejsca muzyce z Węgier i Środkowego Wschodu, nie zapominając o całej kulturze romskiej. Zapomnijcie jednak o znanych z licznych festiwali Cyganach z kolorowych taborów. To, co proponuje Besh o droM, to solidnie zagrana muzyka folkowa, czy też może raczej folk-rockowa, gdzie nie ma miejsca na cepelię i cekiny. Polecam.

Rafał Chojnacki

Bazar Bla „Trip Folk”

Szwedzka kapela jazzowo folkowa ujawnia nam swoje oblicze.
Szwedzka muzyka ludowa, podana w sposób uwzględniający autorskie podejście muzyków, to sposób na zwrócenie na siebie uwagi krytyków i fanów folku na całym świecie.
Szwedzkie tańce zagrane z towarzyszeniem nietypowych instrumentów, z funkującym basem i ciekawą rytmiką znajdują sobie w muzyce Bazar Bla specjalne miejsce. Zespół umiejscowił się na skrzyżowaniu tradycji z nowoczesnością i czuje się tam bardzo dobrze.
Na płycie „Trip Folk” oprócz wpływów trip-hopowych (a takie pojawiły się już wcześniej choćby na płytach Garmarny) mamy też jazz i rozwiązania wokalne i instrumentalne kojarzące się z kulturą arabską, muzyką afrykańską, a nawet australijską.
Takim konglomeratem etnicznym jest na przykład utwór „Laija”. Z kolei ” Still”, to coś dla miłośników jazzowych improwizacji.
Album „Trip Folk”, to płyta, która potrafi zaskoczyć nawet ludzi, którzy już niejedną szwedzką płytę w życiu słyszeli.

Rafał Chojnacki

Wywiad: Pascale Rubens

Pascale Rubens zawitała w tym roku do Polski, jako połowa duetu Musaraigne. Wystąpiła na XXVI Festiwalu Folkowym Europejskiej Unii Radiowej. Jako, że jest to jedna z bardziej wyrazistych postaci na belgijskiej scenie muzyki folkowej, postanowiłem zamienić z nią parę słów. Opowiada o swoich zespołach, scenie w Belgii i pobycie w Polsce. Zapraszam do lektury (Taclem).

Taclem: Powiedz nam proszę jak zaczęła się Twoja przygoda z grą na akordeonie. Ile miałaś wtedy lat?

Pascale Rubens: Zaczęłam grać na akordeonie diatonicznym, gdy miałam 19 lat. Wcześniej byłam skrzypaczką klasyczną, jednak gra na skrzypcach nigdy nie dała mi tyle radości I przyjemności, ile odczuwam gdy gram na akordeonie.
Przez te 10 lat dostałam kilka lekcji, ale uczę się przede wszystkim sama, często dzięki grze z innymi muzykami.

T: Jak doszło do założenia duetu Musaraigne, w którym gra z Tobą Hannes Pouseel?

PR: Zespół Musaraigne powstał w 1998 roku. Tak się złożyło, że wówczas Hannes i ja mieszkaliśmy w tym samym akademiku, a nawet w tym samym pokoju. Pamiętam, że zapytałam Hannesa, czy zagrałby ze mną, żebyśmy mogli usłyszeć jak brzmi połączenie brzmień wiolonczeli i akordeonu diatonicznego. Na początku sami nie traktowaliśmy takiego grania serio, bawiło nas to, no i czerpaliśmy wielką przyjemność z grania.

T: Akordeon i wiolonczela – to niezbyt powszechny zestaw w muzyce folkowej. Do tego gracie głównie współczesne kompozycje. Jak więc nazywacie własną muzyke? Czy to wciąż folk?

PR: Nigdy nie znaleźliśmy dobrego określenia dla naszej muzyki. Ja widzę to jako miks muzyki klasycznej i folku. Kompozycje, które pisze Hannes mają więcej klasycznych wpływów, moje zwykle nawiązują , lub wywodzą się z tradycyjnej francuskiej muzyki tanecznej.
Co prawda większość utworów które gramy jest pisanych przeze mnie, ale to Hannes dodaje do nich ten drugi głos, który jest rozpoznawalnym znakiem brzmienia Musaraigne. Przynajmniej ja tak to widzę.

T: Czy możesz powiedzieć nam coś więcej na temt folku w Belgii? Czy ta muzyka jest u was popularna?

PR: Od jakichś 5-6 lat folk przeżywa w Belgii sporą falę zainteresowania, jest obecnie bardzo popularny. Jednak duża część tego, co się gra, to nie nasza własna muzyka tradycyjna, a wpływy brzmień z Francji, Hiszpanii czy Irlandii. Chodzi na przykład o tematy z Bretanii, czy Galicji. Mamy swoją własną muzykę – flamandzką i walońską – ale nie cieszy się ona zbytnim zainteresowaniem. W ciągu ostatnich lat bardzo modne stały się tzw. “folkbals”, które są rodzajem popularnych imprez folkowych, organizowanych dla różnej publiczności I w różnych miejscach. W miasteczkach uniwersyteckich zaczynają one wypierać zwyczajne studenckie imprezy. Na przykład w Gent odbywa się “folkbal” w którym bierze udział ponad 500 studentów.

T: Z tego, co wiem, współpracujesz również z innymi zespołami. Czy możesz nam coś o nich powiedzieć?

PR: Aktualnie oprócz Musaraigne gram w zespołach Griff i Naragonia. Pierwsza z tych grup, to sześcioosobowy skład z trzema dudziarzami, z których jeden jeszcze śpiewa. Do tego mamy sekcję rytmiczną, którą tworzą gitarzysta z basistą. Jestem jeszcze ja, na akordeonie. Z kolei Naragonia to kolejny duet, tym razem z Toonem Van Mierlo, jeszcze jednym muzykiem, który gra na różnych dudach, saksofonach, oboju, klarnecie, a nawet akordeonie diatonicznym. Muzyka może się nieco kojarzyć z tym, co gramy w Musaraigne, ale Naragonia jest raczej nastawiona na granie do tańca. Gramy na “folkbals” zarówno w Belgii, jak i poza nią. Naragonia to również część mojego życia, w maju 2006 roku Toon zostanie moim mężem. Obie grupy nagrały płyty i powinny one być niedługo dostępne.

T: Jak podobało Ci się w Polsce? Udało Ci się zobaczyć coś interesującego podczas tej wizyty?

PR: Nie widziałam w Gdańsku zbyt wiele i czuję, że wiele straciłam. Jednak Toon i ja planujemy spędzić w Polsce wakacje na rowerach.

T: Co myślisz o tegorocznej edycji Festiwalu EBU? Czy usłyszałaś jakieś wyjątkowo interesujące zespoły?

PR: Uwielbiam takie festiwale, które są spotkaniem muzyków z całego świata. Było bardzo dużo zespołów, nie wszystkie dałam radę zobaczyć. Przywiozłam jednak ze sobą sporo fantastycznej muzyki. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie Joanna Słowińska I grupa San Nin Trio. Miło było znów usłyszeć zespół Oni Wytars. Ich koncert sprzed ośmiu laty z St-Chartier we Francji, to dla mnie niezapomniane wrażenie. Podobał mi się także miks, jaki zaproponowali Trebunie Tutki. Nie przepadam za takimi połączeniami między stylami, ale ten mi się podobał, bo miał w sobie sporo elementów zabawy.

T: Dziękuję za to, że zechciałaś poświęcić nam parę chwil.

PR: Dziękuję za wywiad i chciałabym przy okazji podziękować również organizatorom Festiwalu EBU w Gdańsku.

Zespół Polski

Szumna nazwa Zespół Polski pasuje do tego projektu jak ulał. To polska formacja składająca się ze znanych muzyków z kręgów folkowych. Role lidera grupy pełni Maria Pomianowska, związana ze sceną muzyki polskiej, ale również dalekowschodniej (zespoły Raga Sangit, San Nin Trio, czy solowa płyta „Suita jedwabnego szlaku”). Zrekonstruowała ona również sukę, instrument, który niemal zupełnie zniknął z naszej rodzimej muzyki.
Na różnego rodzaju fletach grał w Zespole Polskim przez jakiś czas Paweł Iwaszkiewicz, znany z celtyckiego Open Folka i grających muzykę dawną zespołów Ars Nova i Klub św. Ludwika. Perkusjonaliami zajmował się zaś Robert Siwak, jego openfolkowy kolega.
Obok popularyzowanych przez siebie melodii i piesni ludowych w repertuarze Zespołu Polskiego znaleźć można folkowe interpretacje dzieł Fryderyka Chopina, a nawet kolęd, które znalazły się na jednej z wydanych przez grupę płyt.
Fonografia zespołu:”Muzyka Nizin” (1995), „Oj chmielu…” (1996), „Kolędy Polskie znane i zapomniane” (2001)

Page 3 of 5

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén