Grupa Besh o droM proponuje nam ciekawie zagraną muzykę bałkańska. Ci, którzy znają ich płyty nie będą albumem „Macsó hímzés” zaskoczeni, dla innych, którzy bałkańskie rytmy kojarzą jedynie z Goranem Bregovicem – może to być nowość.
„Macsó hímzés” to płyta przede wszystkim bardzo energetyczna. Muzyka bardzo rzadko zwalnia, dominują szybkie, zabawowe numery. Można w nich odnaleźć punkowe korzenie, ale przede wszystkim to doskonale zagrana i zaaranżowana… muzyka weselna.
Zgodnie z tym, co w języku Romów znaczy nazwa Besh o Drom muzycy podążają własną ścieżką, a ten album, to pierwsza próba jej przetarcia. Szalone dęciaki, świetna, niemal transowa rytmika, w której czają się wpływy tureckie, oraz niesamowita radość płynąca z grania – wszystko to sprawia, że staje się dla nas niesamowicie atrakcyjna – jest po prostu bardzo autentyczna.
Klimaty bałkańskie przeplatają się tu ze sobą, dając trochę miejsca muzyce z Węgier i Środkowego Wschodu, nie zapominając o całej kulturze romskiej. Zapomnijcie jednak o znanych z licznych festiwali Cyganach z kolorowych taborów. To, co proponuje Besh o droM, to solidnie zagrana muzyka folkowa, czy też może raczej folk-rockowa, gdzie nie ma miejsca na cepelię i cekiny. Polecam.
Rafał Chojnacki

Dodaj komentarz