Najbardziej znana kapela pop-folkowa z Korsyki. Nagrywali m.in. ze Stingiem („Fields of Gold”) i Małgorzatą Walewską („Erein eta joan/Sieję i odchodzę”).
Podstawa repertuaru zespołu to współcześnie zaaranżowane utwory folkowe, powstałe na bazie pięknych, tradycyjnych korsykańskich pieśni polifonicznych.
W latach 80-tych wiele koncertów zespołów korsykańskich było odwoływanych, bo prowokowały zamieszki separatystów. Tłumiło to również tamtejszą kulturę. I Muvrini, to pierwszy korstykański zespół, któremu udało się zdobyć sławę międzynarodową.
Skład zespołu:
Jean François Bernardini – wokal
Alain Bernardini – wokal
Stéphane Mangiantini – wokal
Martin Vadella – wokal
Jean Bernard Rongiconi – gitary, aranżacje
Alain Bonnin – instrumenty klawiszowe
Loic Taillebrest – dudy
Gilles Chabenat – lira korbowa
César Anot – gitara basowa, wokal
Roger Biwandu – instrumenty perkusyjne
Autor: Rafał Chojnacki (Page 140 of 285)
The Cutting Edge to pięcioosobowy ceilidh band z domieszką rockowych rytmów. Pochodzą ze szkockiego miasta Dundee.
Wszysko zaczęło się od tradycyjnego grania na przyjęciach i imprezach tanecznych. Później przyszedł czas na przemyślenie sytuacji i obranie drogi rozwoju. Do tradycyjnej muzyki irlandzkiej dodano elementy latynoskiej i nieco zmodyfikowano aranżacje.
Skład zespołu:
George Carmichael – akordeon
James Gorgon – bębny, perkusja
Deryck Mitchelson – instrumenty klawiszowe, wokal
Calum McKenzie – gitara basowa i wokal
Kevin Murray – gitara elektryczna i akustyczna
Oficalna strona zespołu www.cuttingedgeband.com
Powstanie grupy The Chieftains datuje się na rok 1963, ale już rok wcześniej muzycy którzy założyli grupę grywali razem, choć wówczas był to zespół Ceoltóirí Cualann prowadzony przez Seána O`Riada i próbował podchodzić do tradycyjnej muzyki irlandzkiej od strony jazzu. Kiedy powstała grupa The Chieftains stało się jasne że liderem pozostanie Paddy Moloney. Przez ostatnie czterdzieści lat niestrudzenie prowadzi on zespół. Jest to niewątpliwie najbardziej utytułowana kapela folkowa w Europie zachodniej. Wielokrotnie otrzymywali nagrody muzyczne, m.in. Grammy.
Pierwszym albumem grupy była płyta „The Chieftains”. Właściwie wówczas nie była to oficjalna nazwa grupy, a jedynie projektu dublińskich muzyków znających się z pubowych sesji i zespoły O`Riady. Już druga płyta, zatytułowana „The Chieftains 2” może być nazwana regularnym albumem, regularnie grającego zespołu. Jak na 40 lat grania skład The Chieftains był dość stały.
Mimo, że grupa The Chieftains nagrała ponad 30 albumów, jej kolejne płyty wciąż potrafią zaskakiwać. Pojawiają się na nich często goście, których nie podejrzewanoby o folkowe ciągoty, są też ci, których wybór jest niemal oczywisty. Pojawienie się na płycie Chieftainców to obecnie wielki zaszczyt.
Skład zespołu:
Seán Keane – skrzypce
Kevin Conneff – bodhrán, wokal
Matt Molloy – flet
Paddy Moloney – uilleann pipes, tin whistle, akordeon
The Chieftains w Internecie: www.irish.com/
Marcipán prezentuje nam bardzo ciekawą płytę. Przede wszystkim jest to muzyczna wyprawa na Morawy, a więc poruszamy się w przestrzeni. Jednak na tym się nie kończy. Jest to też podróż w czasie. Cofany się do zatłoczonych gospód, a nawet do dawniejszych czasów, kiedy to niektóre z pieśni śpiewano na dworach i po wsiach.
Z wyjątkiem dwóch utworów wszystkie z tych piosenek mają tradycyjne korzenie. Zaaranżowano je współcześnie, nadano atrakcyjną formę i ciekawie zagrano.
Jeden z muzyków Marcipánu grał przez jakiś czas w kultowej grupie Čechomor, postanowił jednak, że jego zespół będzie bliższy morawskiej tradycji, niż folk-rockowi i swoje zamierzenie spełnił. Ten album można uznać za rodzaj debaty z najbardziej znaną czeską grupą folkową. Z punktu widzenia radiowych DJ-ów Marcipán pewnie przegra, głównie przez wzgląd na pewne udziwnienia, zwłaszcza związane z nawiązaniami do muzyki dawnej. Ale jak to będzie z słuchaczami?
Temu albumowi trzeba dać trochę czasu. Nie jest to najłatwiejsza płyta. Mimo to warta uwagi i kilkukrotnego przemielenia w odtwarzaczu. Dopiero wtedy można wydać ocenę. Moja jest pozytywna.
Po raz kolejny ktoś z Włoch sięga po muzykę celtycką i po raz kolejny robi to całkiem dobrze. Tym razem mamy do czynienia z płytą harfistki – Lorenzy Pollini.
Delikatne, niemal mistyczne brzmienia harfy powodują, że jest to coś więcej, niż zwykła płyta z muzyką. Nie dziwię się zbytnio, że takie albumy, jak „Music Of The Wood” lądują czasem na półkach z muzyką relaksacyjną. Niesamowicie lekkie i ulotne dźwięki, to miód na uszy.
Lorenza gra tu również sporo melodii tanecznych, co powinno przypaść do gustu miłośnikom irlandzkich jigów i reeli. Mimo, że wielu artystów grających na harfach swoje płyty wzoruje na albumach Alana Stivella, to nie musimy się tym razem obawiać nawiązań. Nie ma charakterystycznych elementów patetycznych, całość znacznie łatwiej strawić, niż ostatnie produkcje Bretończyka.
W kilku utworach harfistce towarzyszy Diego Carli z zespołu Bandacoustica.
Włoska ekipa z grupy LHI Jari, to folk-rockowcy grający z pacyfistycznym przesłaniem. „Minoranças”, to ich drugi album, poprzedni nagrywali w 2000 roku, pod nazwą Bando dal Giari.
Płyta zaczyna się co najmniej jak byśmy mieli do czynienia z zespołem punk-rockowym, później gitary nieco się uspokajają, dochodzi akordeon i fiszharmonia. I inne instrumenty etniczne, rytm wciąż jednak pozostaje konkretny i ostry.
Muzyka nawiązuje do etnicznych klimatów śródziemnomorskich, choć środni wyrazu są bardziej międzynarodowe. Dzieje się tak dlatego, że do swej muzyki Włosi dodają elementy ska, punku i rocka. Czasem jednak jest bardziej statycznie, jak w przypadku zabawnej ballady „Jari patanu”. Myślę, ze wówczas byliby w stanie zadowolić nawet folkoiwych (choć pewnie nie folklorystycznych) purystów. Szkoda tylko, że czasem zdarza im się pojechać nieco za ostro w punkową estetykę. Poza tym to doskonała muzyka do zabawy i do posłuchania w domu.
Jeśli musiałbym porównywać do kogoś tą grupę, nazwałbym ich włoskimi The Levellers, skrzyżowanymi z Fairport Convention.
Pierwsza płyta Leahy to dziś już klasyka współczesnego grania z Kanady. Celtycki folk i folk-rock na wysokim poziomie wykonawczym, to wciąż ich wizytówka. Jednak to od tej płyty wszystko się zaczęło.
Otwierający album utwór „B Minor” to jedno z bardziej znanych wykonań muzyki celtyckiej w wersji folk-rockowej. Jakby dla przeciwwagi otrzymujemy po nim bardzo tradycyjny wstęp do „Cape Breton Medley”. Później wracamy do grania podbarwionego rockiem.
Melodia „McBrides”, pochodząca z repertuaru nieistniejącej już formacji Moving Hearts (prowadzonej przez niezrównanego Donala Lunny) w wersji Kanadyjczyków doskonale wpasowuje się w formułę płyty. Z kolei pod zestawem „The French” kryją się dwie melodie z francuskiej części Kanady, bardzo stylowo i ciekawie zagrane. Z kolei „The Call To Dance”, to granie w sam raz do irlandzkiego stepu, którego dźwięki słychać nawet w nagraniu. Może się nawet nieco kojarzyć z muzyką z „Riverdance”.
„Alabama” to country w nieco ragtime`owym klimacie. Fajny, skoczny kawałek, zagrany przede wszystkim dla zabawy. I tak trzymać. „Don Messer Medley” również utrzymano w amerykańskich brzmieniach, to jeden z wielu utworów, w których skrzypek zespołu – Donnell – może pokazać co potrafi.
O tym, że Bałkany inspirują muzyków celtyckich, wiemy nie od dziś. Kanadyjczycy mają w swoim repertuarze prawdziwego czardasza. Co prawda grają go po swojemu, ale wciąż zachowuje pewne charakterystyczne cechy.
Rozpoczynający się od znanej melodii „King of Fairies” zestaw „Colm Quigley”, to również stopniowo rozpędzający się utwór z bardzo energicznym zakończeniem. Po nim, na wyciszenie dostajemy najspokojniejszy z utworów – „The Coulin”.
Leahy wiele zawdzięczają tej właśnie płycie. Pokazała ona bowiem światu zespół niebanalny, zarówno tradycyjnie, jak i rockowo podchodzący do muzyki celtyckiej.
Najlepsza irlandzka płyta folkowa, jaką słyszałem od dawna. Żeby było ciekawiej, Last Night`s Fun to zespół jest angielski.
Trójka muzyków – Denny Bartley (gitara, wokal), Nick Scott (uilleann pipes) i Chris Sherburn (anglo concertina) – tworzy klimat, jaki przed laty towarzyszył choćby grupie Planxty. Piękne, bardzo przemyślane granie i twórcze podejście do folkowej tradycji.
„Tempered” to już piąta płyta tego tria.
Są tu trzy świetne, współczesne piosenki, które już od jakiegoś czasu zalicza się do folkowych klasyków. Mowa tu o „Sammy`s Bar” Cyryla Tawneya, „Thirty Foot Trailer” Ewana McColla i „Tom Joad” Woody Guthriego. Do tego mamy ciekawie potraktowany temat „Whiskey in the Jar”, do którego opracowano nową melodię. Dodatkowo wokal Denny`ego Bartleya jest tak sugestywny, że chciałoby się słuchać wciąż kolejnych jego piosenek.
Warstwa instrumentalna nie pozostawia niczego do życzenia – Anglicy grają perfekcyjnie. Chciałoby się takie płyty słyszeć częściej, bo to miód na uszy wielbicieli czystego, irlandzkiego grania.
Nie bez powodu „Irish Music Magazine” opisało Last Night`s Fun jako „najlepszy tradycyjny zespół irlandzki w Anglii”. Jeżeli tylko otrzecie się o kogoś, kto ma tą płytę – wyduście ją z niego, bo na prawdę warto.
Przy pierwszym słuchaniu wyszło bardzo kiepsko i miałem już szczerą ochotę odpuścić sobie tą płytę. Może kiedyś by wróciła, przy okazji zakrapianej piwem imprezy, ale to też nie takie pewne. Jest sporo lepszych imprezowych albumów, niż „Tales of kings and boozers”.
Zachęcony całkiem niezłym albumem „Red-Letter Day” sięgnąłem po coś starszego i okazał się, że niemiecki zespół trochę mnie rozczarował. Słychać, że już wtedy lubili The Pogues, ale czerpali z tej grupy nie tylko to, co najlepsze, ale również gorsze wzorce. „Tales of kings and boozers” to album po prostu strasznie siermiężny.
Jest kilka utworów fajnych, jak „Love Song”, „Girl from Galway Bay” i „Come Home My Love”, ale ogólnie nie wypada to najlepiej. Nawet te ciekawsze momenty pojawiają się dopiero przy którym z kolei słuchaniu, a wątpię, by każdy dał Lady Godivie drugą szansę.
Proponuję więc raczej poszukać nowszych nagrań zespołu, niż męczyć się z tą płytą.
Do odsłuchania w Sieci:
(Pliki znajdują się na serwerze zespołu. W razie komplikacji piszcie do nas)
Grupa Zikko powstała w maju 2000r, a swój pierwszy występ miała podczas Festiwalu Off na słynnym Festiwalu Kornwalii w Quimper. Zespół tworzą muzycy Bagadu Brieg. Jak się okazuje, granie w zespole tradycyjnym nie przeszkadza w tworzeniu “ostrzejszej” muzyki, którą można zaklasyfikować jako rock celtycki. Zespół w swoim instrumentarium posiada dudy, perkusję, werble, bębny, gitarę, irlandzkie flety poprzeczne, bombardę i… efekty specjalne.
