Przy pierwszym słuchaniu wyszło bardzo kiepsko i miałem już szczerą ochotę odpuścić sobie tą płytę. Może kiedyś by wróciła, przy okazji zakrapianej piwem imprezy, ale to też nie takie pewne. Jest sporo lepszych imprezowych albumów, niż „Tales of kings and boozers”.
Zachęcony całkiem niezłym albumem „Red-Letter Day” sięgnąłem po coś starszego i okazał się, że niemiecki zespół trochę mnie rozczarował. Słychać, że już wtedy lubili The Pogues, ale czerpali z tej grupy nie tylko to, co najlepsze, ale również gorsze wzorce. „Tales of kings and boozers” to album po prostu strasznie siermiężny.
Jest kilka utworów fajnych, jak „Love Song”, „Girl from Galway Bay” i „Come Home My Love”, ale ogólnie nie wypada to najlepiej. Nawet te ciekawsze momenty pojawiają się dopiero przy którym z kolei słuchaniu, a wątpię, by każdy dał Lady Godivie drugą szansę.
Proponuję więc raczej poszukać nowszych nagrań zespołu, niż męczyć się z tą płytą.

Taclem

Do odsłuchania w Sieci:

  • Me and Bobby McGee
  • Beer, beer, beer
  • (Pliki znajdują się na serwerze zespołu. W razie komplikacji piszcie do nas)