Page 67 of 285

Yellow Rebel „Song for Ireland”

Węgierskie płyty z muzyką celtycką docierają do nas rzadko. A jednak jest tam scena, która krzyżuje się w ciekawy sposób z rdzennie bałkańskim graniem – zarówno personalnie, jak i muzycznie.
Album „Song for Ireland” rozpoczynają folk-rockowe brzmienia oparte na starym standardzie „Drunken Sailor” z odrobiną tanecznego rytmu perkusji. Akordeonowe pasaże Horvatha Gyorgy’ego wprowadzają do tego utworu coś ze starych patentów grupy Omega, jednak sama piosenka kojarzy się bardziej zabawowo. Podobnie z resztą jest z większością zaprezentowanych tu celtyckich standardów. Czasem jednak mamy do czynienia z czymś więcej, niż tylko z nową aranżacją znanej melodii. Węgrzy sięgają dalej i nie boją się łączyć tradycji. „Megváltozom”, „Csak te legyél” – to przykłady współczesnych kompozycji, którym daleko do celtyckich korzeni. Bliżej im raczej do folk-rockowej formacji Kormorán w której w latach 80-tych udzielali się muzycy Yellow Rebel.
Spośród standardów najciekawiej wyszły: „Carrickfergus”, „Sing A Song For Ireland” i „Foggydew”. Piosenki te mają w sobie niesamowity potencjał, nic więc dziwnego, że Węgrzy po nie sięgnęli.
Z tego co się orientuję „Song for Ireland” to jedyna płyta Yellow Rebel. Szkoda, bo widać, że zespół ma sporo interesujących pomysłów i własne spojrzenie na celtyckie granie.

Taclem

Wells Family „Mountain Of Dreams”

Wells Family to kapela grająca bluegrass, na dodatek bardzo ciekawy. Przyznam jednak, że za pierwszym razem w uchu utkwiły mi głównie przeróbki. „Wells Family” z repertuaru The Dillards, „By the Mark” Gillian Welch, „When I Close My Eyes” Springera i Musicka i tradycyjne: „Ruben’s Train”, „Down To The River To Pray” – to utwory, które gdzieś tam już wcześniej kołatały mi się po głowie. A jak mawiał inżynier Mamoń, ludzie lubią to co już znają. Ale później zwróciłem uwagę na fakt, że sporo na płycie autorskich piosenek The Wells Family, a zwłaszcza Debbie Wells. „Old Mountain Road”, „It’s You” czy tytułowa „Mountain Of Dreams” to świetne piosenki i warto zwrócić na nie uwagę.
Bluegrass urozmaicony brzmieniami gospel, folku, a nawet popu – to recepta na sukces grupy The Wells Family. Myślę, że udana, bo ich danie, podlane sosem bardzo dobrych umiejętności muzycznych i wokalnych, smakuje wyśmienicie.

Taclem

Smoke Fairies „Strange the Things”

Pod szyldem The Smoke Fairies ukrywa się angielski duet, mieszający wyspiarski folk z muzyką bluegrass i odrobiną starego bluesa. Ciekawostka polega na tym, że Katherine Blamire i Jessica Davies założyły ten zespół kiedy miały po dwanaście lat. Było to w 1996 roku, z prostych obliczeń wynika więc, że grają razem już ponad jedenaście lat.
Strange the Things to pierwszy pełnowymiarowy album. Wcześniejsze nagrania otworzyły przed nimi drogę do koncertów w rodzimej Anglii i poza jej granicami, w rezultacie czego zespół przeniósł się najpierw do Stanów Zjednoczonych, a później do Vancouver.
Mimo że The Smoke Fairies to tylko duet, album zaskakuje ciekawymi harmoniami wokalnymi. Elementy bluesa czają się często w gitarach. Słychać to choćby w „Dinner Plate” i „I’ll Move On”.
To już nie jest dziewczęcy zespół, a grupa, którą tworzą dwie młode, pewne siebie kobiety. Warto poświęcić trochę czasu na kontakt z ich debiutanckim albumem.

Taclem

Fantazia „The Lost Place”

Zespoł o wdzięcznej nazwie Fantazia, to twórczy konglomerat muzyków z północnej Afryki, Chin i Wielkiej Brytanii. Dominują tu autorskie kompozycje algierczyka, Yazida Fentaziego, którego nazwisku grupa zawdzięcza swoją nazwę.
Znajdziemy tu brzmienia z Północnej Afryki, podane w sposób nieco odmienny, niż zwykle prezentują to artyści afrykańscy. Być może dlatego, że Fantazii bliżej czasem do folku i folk-rocka rozumianego w brytyjski sposób, niż do world music. Najbardziej słychać to w lekko ujazzowionym utworze tytułowym.
Skrzypce, saksofon, ciekawa sekcja rytmiczna i bardzo dobra praca aranżacyjna – to właśnie powód, dla którego warto dać szansę Fantazii. To zespół z wyrazistą osobowością, nietuzinkowy i na dodatek zdobywający coraz większą popularność, nie tylko na Wyspach Brytyjskich.

Taclem

Dixie Bee-Liners „The Dixie Bee-Liners”

To płyta przede wszystkim dla miłośników nowoczesnego bluegrassu w stylistyce zbliżonej do nagrań takich wykonawców, jak Alison Krauss i Dan Tyminski.
Autorką większości piosenek zarejestrowanych na pierwszej płycie The Dixie Bee-Liners jest Brandi Harts, wokalistka zespołu. Jest tu fajny, czasem niemal rockowy pazur, który nadaje bluegrassowym kompozycjom charakteru.
Dobra produkcja, świetne zdolności muzyków i bardzo dobre piosenki – to właśnie debiutancki album The Dixie Bee-Liners. Najciekawsze utwory na płycie, to „Davy”, „Family Tree” i „Yellow-Haired Girl” – pokazują świetnie przekrój muzyczny w jakim porusza się kapela. Znajdziecie tu kapkę bluesa, gospel i folk z Appalachów.

Taclem

Astaarth „Gloria Burgundia”

Black Metal połączony z folkiem to muzyka ekstremalna. Lira korbowa, akordeon, skrzypce, flety, dudy a nawet harmonijka ustna, to instrumentarium, które możemy usłyszeć na płycie francuskiej grupy Astaarth. „Gloria Burgundia” to ich pierwsza duża płyta, poprzedzona dwiema demówkami, które zapewniły im popularność wśród wielbicieli mocnego grania.
Elementy muzyki dawnej i celtyckiej nie od dziś łączone są z black metalem. Jednak wciąż jeszcze można na tych płytach usłyszeć coś świeżego. W przypadku Astaarth mamy do czynienia z pewnym naddaniem nazwy „folk metal”, gdyż elementy etniczne zostały wykorzystane głównie po to, by nadać klimatu metalowym kompozycjom. Osobiście wolę, gdy środek ciężkości przesunięty jest w drugą stronę.

Rafał Chojnacki

Zulya „3 Nights”

Zulya Kamalova to australijska artystka, pochodząca z centralnej Rosji. Swoją muzykę określa jako krzyżówkę popu, jazzu i muzyki Tatarów. Po raz pierwszy spotkałem się z nią na rewelacyjnej składance „Music from the Tea Lands”. Kiedy więc niemiecka wytwórnia Westpark, reprezentująca w Europie interesy artystki, przesłała mi nowy album sygnowany jej imieniem, natychmiast umieściłem krążek w odtwarzaczu.
Rozpoczyna się od nieco knajpianego jazzu, w iście folkowej oprawie. Zulya śpiewa tu co prawda po angielsku, ale z cudownym, rosyjskim akcentem. Później przechodzi płynnie na język rosyjski i robi się jeszcze ciekawiej. „How Lovers Fail and Fall” to świetny wstęp do płyty.
Dalej jest równie dobrze. W „The Wolf and the Moon” Zulya świetnie bawi się wokalami, a współpracujący z nią nowy zespół (The Children of the Underground) doskonale czuje się w muzyce folkowej z odcieniem pop i jazzowymi improwizacjami. To dzięki tym muzykom przenosimy się w jednej chwili do zadymionej knajpy w emigranckiej dzielnicy jakiegoś portowego miasta, gdzie mieszają się języki i style muzyczne.
Zulya nie zawodzi, jej nowe dziecko – album „3 Nights” – przynosi nam trzynaście nowych piosenek, w większości napisanych przez Kamalovą i jej muzyków. Do tego otrzymujemy jeszcze nowe opracowania dwóch tematów tradycyjnych, które podkreślają związki albumu z muzyką ludową. Taki repertuar powinien zadowolić zarówno wszystkich, którzy poszukują nowinek, jak i tropicieli przeróbek ludowych tematów na nowe formy wyrazu.

Taclem

Willie Dunn „Son of the Sun”

Willie Dunn przywodzi na myśl nieco współcześniejszą wersję Johnny’ego Casha. Podstawowa różnica polega na tym, że Willie jest Indianinem i w jego piosenkach obok wolaku i gitary pobrzmiewają ludowe instrumenty rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej.
Piosenki zarejestrowane na „Son of the Sun”, to świetne folkowe kawałki z odrobiną country. Dokładnie takie lubię.
Ciekawostką jest to, że Willie nie sięga w swoich opowieściach do historii sprzed wieków, a pisze o tym co dzieje się dziś. Są to więc bardzo współczesne utwory pisane na bieżąco przez kanadyjskiego barda.
Miły, niski głos Williego to bardzo duży atut tej płyty, która powinna się spodobać wszystkim miłośnikom ballad i gitarowego folku.

Taclem

Kvonn „Hvonn”

Repertuar grupy Kvonn, to tradycyjna i współczesna muzyka pochodząca ze Skandynawii, ze szczególnym uwzględnieniem Wysp Owczych, z których pochodzi większość grających tu muzyków. Wśród muzyków znajduje się Kristian Blak, grający tym razem na pianinie. To chyba najbardziej aktywny z farerskich muzyków. Wraz z Sharon Weiss i Ívarem Barentsenem (grającymi w Kvonn) Kristian gra również w kultowej grupie Spalimenninir, którą załozył w 1977 roku.
Muzyczne poszukiwania członków Kvonn prowadzą ich do mistrza muzyki skandynawskiej, jakim był Jens Christian Svabo. Wśród utworów zarejestrowanych na płycie „Hvonn” znajdują się również melodie tego XVIII-wiecznego kompozytora.

Taclem

Dunkelschön „Irfind”

Druga płyta niemieckiej grupy Dunkelschön przynosi nam muzykę będącą logicznym rozwinięciem pomysłów zawartych na debiutanckim albumie zatytułowanym „Torenvart”. Znajdziemy tu folkowe granie z odrobiną celtyckich naleciałości i całym szafarzem jaki niesie za sobą przynależność do nowej niemieckiej sceny muzyki dawnej. Jeżeli miałbym stawiać Dunkelschön w jednym szeregu z jakimkolwiek innym zespołem, byłby to Faun.
Otwierający płytkę utwór „Madikeijla” mógłby znaleźć się na jednej ze starych płyt irlandzkiego Clannadu, gdyby nadać muzyce tej kapeli nardziej dosadne, mroczne brzmienie. Jednak muzycy Dunkelschön potrafią też zagrać łagodniej, co pokazują w pięknie zagranych i zaśpiewanych balladach (takich jak „Iswind”) i kompozycjach instrumentalnych („Narfenritt”).

Taclem

Page 67 of 285

Powered by WordPress & Theme by Anders Norén