Współczesne i tradycyjne folkowe granie oparte na celtyckich korzeniach. W przypadku takich płyt zwykle najwazniejszym instrumentem jest głos wokalistki. Tak jest i tym razem, wokal Kirsten zdecydowanie góruje nad resztą instrumentów. To dobrze, bo wokalistka należy to niezbyt dużego grona artystek, które śpiewają bardzo czysto, ale jednocześnie nie silą się na zbytnie popisy. Wystarcza czasem naturalne vibratto, a i to głównie we współczesnych utworach.
Lirsten przyznaje, że od dziecka była pod wpływem wokalistek, takich jak Joan Baez, czy Judy Collins. Słychać to nie tylko w jej sposobie śpiewania, ale również w kompozycjach, które sama napisała. Piosenki takie jak „Caer`s Song”, „Wild Sound”, czy „Finola`s Song” – wszystkie z tekstami Patricii Monaghanm, przyjaciółki Kirsten – mogłyby znaleźć się w repertuarze większości klasycznych wokalistek i pewnie nikt nie zwróciłby uwagi na to, że są to współczesne utwory.
Z tradycyjnej części płyty warto wspomnieć ciekawe wykonanie piosenki „Jock O`Hazeldean”, oraz piękny szkocki lament „Ailein Duinn”.
Płyta jest skokojna i dość pogodna, a przede wszystkim tradycyjna w brzmieniu. Aż dziw bierze, że taki oto album zarejestrowała artystka z … Alaski.
Taclem

Dodaj komentarz