Płyta wydana w 2002 roku przez Indies Records to doskonały przewodnik po muzycznych dokonaniach Ivy Bittowej, czeskiej gwiazdy reprezentującej to co najlepsze w gatunku world music. Są tu zarówno utwory z jej solowych płyt, jak i co większe ciekawostki z gościnnych występów i ścieżek dźwiękowych. Muzyka słowacka miesza się tu z dźwiękami z Moraw, Rumunii, a nawet Holandii i Szkocji.
Jak przystało na składankę nie brakuje to świetnych utworów. Przeróbka szkockiej ballady „Na Hu O Ho”, to po czesku „Prostři mi plátnem” – jedna z najlepszych piosenek na płycie. Dominuje jednak repertuar bardziej współczesny, jak choćby nieco jazzujący „Tichá domácnost” zaśpiewany wraz z autorem – Markiem Ebenem. Z resztą jazzowych motywów tu nie brakuje, również w innych utworach. Właśnie tak brzmi też piosenka z filmu „The Men Who Cried” zatytułowana „Gloomy Sunday”.
Kiedy Iva wraca do repertuaru ludowego zaraz robi się niemal magiczny klimat. Dwie morawskie pieśni – „Ej lásko, lásko” i „Sedí sokol” – to przyklad właśnie takiego brzmienia. Oszczędne, lecz elektryzujące dźwięki pierwszej z tych piosenek pozwalają bardziej docenić rozwiniętą wokalnie i instrumentalnie drugą.
„Kaddisch” do melodii napisanej przez Maurice`a Ravela to utwór z filmu „Krajinka”, Iva nadaje mu swoim głosem bardzo duchowego wymiaru.
Opętańcze songi zaśpiewane wraz z Nederlands Blazers Ensamble na płycie „Dance of the Vampires”, to jeszcze inne oblicze artystki, nieco zbliżające ją do poetyki wytwórni 4AD (znanej z takich zespołów, jak This Mortal Coil, czy Dead Can Dance).
Sporą ciekawostką jest tu utwór XV-wieczny – „Pax vita”. Znajduje się on tylko na tym wydawnictwie, mimo że jest to krótka łacińska miniatura, to ładnie zamyka i wycisza płytę.
Przyznam szczerze, że z tak urozmaiconego albumu najlepiej odbieram te najbardziej folkowe utwory. Zastanawiam się, czy to kwestia przyzwyczajenia, czy rzeczywiście ta właśnie muzyka wychodzi Ivie najlepiej.

Taclem