To drugie oficjalne wydawnictwo zespołu Mietek Folk. Pierwszy meteriał był zapisem programu „Jolly Roger, czyli życie i śmierć pod piracką banderą”.
„Ucieczka z Nassau” to już mniej zwarta kompozycyjnie płyta, choć tematyka piracka i morska oczywiście jest tu obecna.
Mietek Folk to zespół, który wypracował sobie charakterystyczny styl, a następnie konsekwentnie go rozwijał, wciąż jednak pozostając doskonale rozpoznawalnym zespołem. To niewątpliwa zaleta. „Ucieczka z Nassau” to swoisty sprawdzian dla grupy, piosenki doskonale znane z koncertów w wersjach studyjnych zabrzmiały nieco inaczej.
Piosenki takie, jak „Sztorm”, czy „Mr. Campbell” to pewniaki na każdym koncercie. Publiczność dobrze zna ich piosenki i spiewa chóralne refreny. Szybkie piosenki, to domena grupy („Szczęście”), jednak nie tylko w takim klimacie grają. „Jest taki czas” to jedna ze starszych piosenek, podejrzewam że nie zmieściłą się na pierwszej płycie. Jest świetna marynarska ballada, nostalgiczna, ale za razem bardzo fajnie skomponowana. Podobnie jest z piosenką „Wspomnienie”. Dobra kompozycja, ale brzmienie kojarzy mi się bardziej z pop rockową grupą Perfect (polską, nie chodzi mi o formację Jamiego Clarke`a z The Pogues). Posłuchajcie gitar, myślę że skojarzenia będą podobne.
Nie brakuje też piosenek niezbyt wesołych, ale zagranych dość żywo, że wspomnę choćby „Ostatni Port” i „Ucieczka z Nassau”.
Charakterystyczną cechą wielu utworów zespołu są chóralne zaśpiewy, zwykle, tak jak w „Australii” świetnie wpasowane w kompozycję.
W utworze „Kapitan” mamy trochę inną inspirację – country. O ile tekst wciąż, zgodnie z tytułem, jest morski, o tyle gitarowa aranżacja znacznie bliżasza jest amerykańskiemu graniu.
Jeśli chodzi o zespoły ze sceny szantowej wykonujące własny repertuar, stylizowany na dawne pieśni, to Mietek Folk pozostaje wciąż bezkonkurencyjny. Podstawą jest tu konsekwencja, zarówno w tematyce, jak i w wizerunku grupy.

Taclem