ZAR to kapela z Danii. Z zadowoleniem stwierdzam, ze wzorem irlandzkich i szkockich kapel Duńczycy zaczęli kombinować ze swoją tradycyjną muzyką. „Tusind Tanker” to przykład płyty jazz-folkowej.
Atutem ZAR jest przede wszystkim świetnie spiewająca wokalistka – Sine Lahm Lauritzen. Charakterystyczna lekka chrypka tej śpiewaczki łatwo wpada w ucho. Muzycy nie pozostają w tyle, a skrzypcowe duety – Christopher Davis Maack i Rune T. Sorensen – dodają albumowi smaku.
Są tu zarówno kompozycje tradycyjne, jak i zespołowe. W przypadku tradycyjnej muzyki duńskiej, którą znam bardzo mało, interesują mnie zwłaszcza te ludowe utwory i sposób ich ukazania, Nie znaczy to bynajmniej, że autorskie melodie i piosenki są gorsze.
Tradycyjny repertuar to większość płyty. Jest tu spokojny i lekko bujający nas „Jeg kan se pa dine ojne”, a także skoczna i lekka wiązanka tańców „Bohmerdans” – zaaranżowana w stylistyce zbliżonej niecoe do Fairport Convention. Kolejna piosenka – „En yndig og frydefuld sommertid” – to miłosna opowieść dziewczyny oczekującej na ukochanego.
„Generalen” to taniec nazywający się „rheinlander”, przy czym grupa zaznacza, że gra go nieco wolniej, niż brzmi on w rzeczywistości. Tytułowy „Tusind Tanker” to opowieść o utraconej miłości. Głosowi Sine towarzyszą tam początkowo tylko miekkie dźwięki kontrabasu na którym gra Steffan Sogard Sorensen. Później powoli dołącza do niego gitarzysta Rasmus Zeeberg i któryś ze skrzypków. Powstaje w ten sposób piękna jazzowa ballada, będąca w rzeczywistości ludową piosenką. Jako że śladem tytułowego utworu idą też inne, sporo tu o kochaniu, miłości i dziewczęcych uczuciach. „Karlighedstraet” to z kolei opowieść o szukaniu prawdziwego i jedynego ukochanego.
Wiązanka dwóch tańców dwóch różnych regionów Danii została zatytułowana „Danske reels”. Okazuje się, że ten popularny na Wyspach Brytyjskich rodzaj tańca pojawia się też w folklorze Duńczyków.
Album zamyka piękna ballada „Et Kys”, której tytuł znaczy tyle, co „Pocałunek”. Myślę, że taie zakończenie się tej bardzo miłosnej płycie należało. Zwłaszcza że album to przedni i warty polecenia każdemu, kto nie boi się mariażu folku z lekkim i łatwym w odbiorze jazzem.

Album został Płytą Miesiąca serwisu Folkowa.art.pl w miesiącu lutym 2004

Taclem