Shafa "Shafa Gra"

Shafa „Shafa Gra”

Początki Shafy sięgają roku 2018, personalnie ten skład rozpięty jest gdzieś pomiędzy Wrocławiem a Cieszynem. I tu kończy się prosta część opisu tej płyty, bo w utworach zespół namieszał tak bardzo, że najprościej będzie ich granie opisać jako „muzyczna kuchnia fusion„.

Chyba najbardziej tę ideę krzyżowania stylów i kultur oddaje „Szumi dolina”. Baza to pieśń beskidzka, którą zespół podaje w monotonnym, pełnym burdonów i medytacyjnych dźwięków drumli skandynawskim klimacie. Do tego mamy opowiadający w pełni współczesny quasi-rap (uspokajając przeciwników folko-polo dodam: quasi-rap z naciskiem na quasi) i pełne przestrzeni solo na peruwiańskim flecie krawędziowym quena.

Z Shafą jedziemy na Zieloną Wyspę („Irlandzka swoboda” z wyśpiewanym, beskidzkim początkiem i atmosferą imprezy w pubie), na Bałkany (słynne „Ederlezi” z polskim tekstem napisanym przez Katarzynę Brodę-Firlę), na Jamajkę („Dzieweczka Reggae”), w okolice Grecji („Kalimera”) czy gdzieś w klimaty arabskie („Mój koń branny” z tak właśnie brzmiącymi partiami skrzypiec i turecką darabuką).

Chyba najdalej Shafa odjeżdża w „Groniczku”, gdzie przez ścianę dźwięków przesterowanych syntezatorów i gitary przebija się również przesterowane solo skrzypiec i przestrzenny flet. To brzmi totalnie spójnie, a pochody po dźwiękach i smyczki pod koniec utworu aż się proszą o jeszcze większe wzmocnienie. I to jest bardzo dobry odjazd.

Mimo totalnego eklektyzmu gdzieś na płycie mocno zaznacza się tradycja Beskidu Śląskiego. To zasługa m.in. wyśpiewanej i wygranej na gajdach „Swobody”, majestatycznych „Dolin” z trochę oderwanym od Beskidów gitarowym wstępem i skrzypcowymi smaczkami czy cymbałów i smyczków w osadzonym, bujającym się „Posłuchejcie kamaradzi”.

Ciekawy zabieg to dopisanie do beskidzkiej ballady „Leżała dziyweczka” dwóch nowych zwrotek. Wszystkie śpiewane są gwarą, a towarzyszą temu m.in. dźwięki ceramicznego, afrykańskiego perkusyjnego udu, lekko latynoskiej gitary i drewnianego fletu z Peru.

Na finał mamy coś, co tylko lekko ociera się o klimaty beskidzkie. „Tu teraz jutro” to autorski utwór Shafy, że współczesnym tekstem, wpadający w ucho idealny numer na koncerty. Bardzo dobre zakończenie muzycznej podróży, miękkie lądowanie w rodzinnym mieście. Brzmi jakby na koniec zespół zapraszał na wspólne ognisko na działce. Zaproszenie przyjęte.

„Shafa Gra” to eklektyzm totalny. Reggae, Irlandia, Bałkany, skale arabskie, Beskidy, rock i dużo więcej… Wielu muzyków poległo rzuciwszy się na tak głęboką wodę. Shafa się broni. Nie sili się na odtwarzanie różnych tradycji, ale pokazuje, że można z nich czerpać bawiąc się konwencjami i klejąc z nich klimatyczne kompozycje.

PS. I coś dla poszukiwaczy etno-ciekawostek. Katarzyna Broda-Firla to córka Józefa Brody, legendy polskiego folku. Jego też usłyszycie na tej płycie.

Autor: Rafał Zieliński

Utwory: 1. Swoboda 2. Irlandzka swoboda 3. Szumi dolina 4. Kalimera 5. Groniczek 6. Ederlezi 7. Posłuchejcie kamaradzi 8. Mój koń branny 9. Leżała Dziyweczka 10. Dziyweczka reggae 11. Doliny 12. Tu, teraz, jutro

Wyd. Shafa, 2023.