Już sam tytuł płyty sugeruje nam jakieś związki z bretońskim fest noz i z muzyką rockową. Tak jest w istocie. Mamy tu do czynienia z transpozycją tanecznej muzyki z Półwyspu Armorykańskiego, na skład rockowy, który lubi pokombinować sobie nieco w kierunku jazzu. Słyszymy tu wprawdzie etniczne instrumenty, takie jak dudy, veuzes, biniou i klarnet diatoniczny, jednak sporo do powiedzenia mają też akustyczne i elektryczne gitary, organy Hammonda i motoryczna, rockowa perkusja.
Repertuar Calinore na tej płycie, to wprawdzie głownie tańce bretońskie, takie jak gavotte („Trad ha Rock”), andro („Impro au Chat) czy plinn („Friponne”, „Rêveur”, „Déjanté”), jednak zdarzają się również wycieczki w inne celtyckie rejony, takie choćby jak „Scottish Purple”.
Caliorne są wierni tradycyjnemu rockowemu brzmieniu, które może się kojarzyć z takimi wykonawcami, jak Deep Purple czy nawet eksperymentujący z folkowymi elementami Mike Oldfield. Nie ulega wątpliwości, że tego rodzaju celtycko-rockowe granie w bretońskiej odsłonie, to rzecz jeszcze stosunkowo mało znana polskim słuchaczom. Być może dobrze byłoby, gdyby taka grupa miała okazję w Polsce zagrać. Sympatyków „bretońszczyzny” nie brakuje, a muzycy Caliorne, mimo rockowego szyku, grają tak, by dało się do ich muzyki wykonywać tradycyjne tańce. Dla miłośników fest noz jest to więc ciekawostka, której nie powinni przegapić.

Rafał Chojnacki