Blues to? Folk czy reggae? A może raggamuffin? Trudno powiedzieć, bo ekspresja wokalna czarnoskórego wokalisty zahacza o bardzo różne estetyki, a mimo że wszystkie zarejestrowane tu piosenki opierają się na jednym pomyśle, to jednak jest ona na tyle ciekawie zrealizowany, ze na pewno nie można mówić nudzie.
Pochodzący z Jamajki Brushy One String, dokładnie tak jak sugeruje nam jego ksywa, gra na jednej strunie akustycznej gitary. Do tego śpiewa. W studio pomagają mu koledzy, z których ktoś podegra czasem na harmonijce ustnej, a kto inny pohałasuje na jakichś przeszkadzajkach. Ale podstawa to jednak, basowa struna i rytmiczne postukiwanie w pudło. No i głos. Nie da się okryć, że to wokal nie do podrobienia, coś jakby czarnoskóry Nick Cave. Jednak pełnię głębi tego zjawiska można docenić dopiero słuchając jego nagrań.
Utwory, które trafiły na płytę „Destiny” znalazły się już wcześniej na amatorsko zrealizowanej płytce demo, znanej jako „The King of One String”. Jednak tu możemy ich posłuchać w wersjach studyjnych, które uwypuklają nieco niebanalny talent Brushy`ego.

Rafał Chojnacki