Francuski gitarzysta Mathieu Touzot należy do marzycieli, którzy w swojej grze oglądają się daleko w przeszłość i próbują zaczarować słuchacza czarem melodii, które kiedyś wybrzmiewały w domach, zagrodach, kawiarniach czy na dworach. W jego muzyce słychać wyraźne piętno muzyki dawnej i ludowej. Z drugiej jednak strony jest on muzykiem grającym dość nowocześnie, zwłaszcza jeżeli przyjrzymy się jego stylistyce. Może jednak sobie na to pozwolić, ponieważ ma nienaganny warsztat.
Pod względem repertuarowym jego gitarowe kompozycje oddają klimat okolicy, w której wyrastał. Jego korzenie tkwią między Melle a Saint-Sauvant we Francji. Jest więc spadkobiercą pięknej muzyki, w tym również lirycznych ballad. I tą liryczność bardzo dobrze słychać w jego autorskich kompozycjach.
W kilku kompozycjach („Une énorme fête”, „Fleurs”) pojawiają się gościnnie wokalizy, które nadają płycie jeszcze piękniejszego i bardziej eterycznego klimatu.
Jak już wspomniałem Touzot to marzyciel. Jednak dobrze czasem posłuchać takiego marzyciela.

Rafał Chojnacki