Trudno nazwać Strchay na Lachy zespołem folkowym, czy nawet folk-rockowym, choć elementy etno-pochodne są na płytach zespołu bardzo silnie obecne. Ale w gruncie rzeczy z wyjątkiem mocniej osadzonej w rocku płyty „Zakazane piosenki” wszystkie albumy SNL są szalenie eklektyczne.
Utworów z folkowymi elementami możemy tu naliczyć całkiem sporo. „Chory na wszystko” to utwór, nad którym w muzycznym sensie unosi się duch pracy nad piosenkami tandemu Jacek Kaczmarski/Przemysław Gintrowski. Nawet poetyka momentami odwołuje się do stylistyki nieżyjącego już barda. Możliwe, że tworząc tą piosenkę Krzysztof Grabowski nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo nasiąknął muzyką Kaczmarskiego pracując nad albumem „Autor”.
„Nieuchwytni buziakowcy” to z kolei piosenka zagrana w typowej dla wcześniejszych płyt manierze lekkiego folk-rockowego grania z równie typowym tekstem Grabowskiego i zagrywką gitarową, której styl sięga jeszcze w czasy gdy wraz z częścią składu SNL grał on w grupie Pidżama Porno. W „Twoje oczy lubią mnie” pojawia się folkowy akcent w postaci akordeonu. Podobną rolę odgrywa on w balladzie „Ten wiatrak, ta łąka”. Dziwne muzyczne ozdobniki w dudo-podobnym klimacie są też ciekawą dekoracją w piosence „Ostatki – nie widzisz stawki”.
Najbardziej zbliżonym do etnicznych dźwięków utworem jest jednak knajpiana ballada „Cafe sztok”. Mam nadzieję, że do takiego klimatu grupa będzie jeszcze wracać.
W piosence „Spacer do strefy zero” mamy echa grania w stylu grupy Lao Che. Kto wie, czy nie słysząc charakterystycznego wokalu „Grabaża”, nie uznałbym, że to właśnie ta kapela, ze swoim nieco dziwacznym acz sympatycznym folk-rockiem.
Po kilku utworach utrzymanych w nieco innym tonie wracają do nas oniryczno-folkowe klimaty w transowym „Radio Dalmacija”.
Warto byłoby napisać coś jeszcze o tekstach, gdyż w przypadku płyt grupy Strachy Na Lachy jest to rzecz niebanalna. „Dodekafonia” to najmniej wesoła płyta z całego dotychczasowego dorobku zespołu. Sam „Grabaż” w utworze „Chory na wszystko” pisze: „Śpiewam już tylko o Polsce i o złej miłości”. I taki nastrój na tym albumie dominuje. Nie zmienia to jednak fakty, że jest to jednocześnie najbardziej eklektyczna, ale też najdojrzalsza płyta Strachów.

Rafał Chojnacki