Nie będę ściemniał – nie jestem, nigdy nie byłem i raczej już nie zostanę fanem hip-hopu. Pojęcie mam o tym średnie, wykonawców znam nie wielu a jedyną hip-hopową płytą którą przesłuchałem od góry do dołu i nie wywołała u mnie torsji był „Albóóm” Liroya. Ostrożnie zatem podchodziłem do płyty „Folkrap”, której pierwotne zamierzenie i konwencja jakoś nie mogły pomieścić mi się w głowie. Folk ? Rap ? Razem ? Jak ? To się w ogóle tak da ? Okazuje się że da. I że moja głowa jest nader pojemna.
Twórczość Dawida Hallmanna znam nie od dziś. „7 Bram Oblężonego Miasta”, czyli jego poprzedni krążek z wierszami Zbigniewa Herberta, wysłuchałem z niemałym wzruszeniem. Hallmann to facet z głową otwartą i z dość nietypowym podejściem do folkloru, a do tego do bólu zakochany w litewskich, łotewskich i innych słowiańskich dźwiękach. DJ Celownik to bliżej mi nie znany osobnik, lecz wnioskując po licznych notach biograficznych, człowiek zasłużony na scenie hip-hopowej. Obaj panowie wpadli na pomysł stworzenia niecodziennej rzeczy. Wbrew wszelkim przyjętym konwencjom, łamiąc, wyginając i deformując wszelakie zasady połączyli folk z rapem. I wyszło im to nadspodziewanie dobrze.
Płytka to krótka – zaledwie pięć utworów a jej czas całkowity to 21 minut. Powiem to od razu: jest to magiczne 21 minut. I kolejny krok w rozwoju muzyki. Zaczynająca album „Pieśń o Tarnowskim” pulsuje mocnym bitem. Jednak od razu daje się słyszeć w podkładzie znajomy motyw – to „Herr Mannelig” ! Na tle tego wszystkiego Hallmann zaczyna rymować (nie, to nie pomyłka – Hallmann naprawdę tu rymuje!) – pięknym, lirycznym językiem, pozbawionym jakichkolwiek wulgaryzmów czy dziwacznych słów pokroju „elo” czy „joł”. Jak się okazuje, teksty na „Folkrapie” są pożyczone od innych poetów, jak mówią sami muzycy liryki to „często zapomniane, wydobyte z zakurzonych śpiewników”. I tak też na całej płycie słyszymy poezję Niemcewicza, Lenartowicza a nawet Słowackiego.
Znamienne że całość brzmi bardzo spójnie. Dwa z pozoru odmienne od siebie nurty w żaden sposób się nie gryzą – folkowe motywy i melodie idealnie komponują się z charakterystycznymi bitami i skreczami. Jest to rzecz naprawdę wysmakowana i dokładnie przemyślana, ani jeden dźwięk nie wydaje się być tu przypadkowy.
Mimo iż wszystko jest tu spójne, słychać kunszt obu twórców. Hallmann co i raz serwuje nam melodyjne, folkowe tematy – czy to w „Dumie o Zakrzewskim”, czy w moim ulubionym „O Jau Mano Mielas” – kawałku od początku do końca litewskim. Celownik również pokazuje swoją klasę – chociażby zaskakując ciekawymi rozwiązaniami rytmicznymi (wspomniany już „O Jau Mano Mielas”). Słychać też, że panowie doskonale się zrozumieli i że dokładnie wiedzą jak ma brzmieć ich muzyka.
„Folkrap” to tak jak już napisałem wielki krok w polskiej muzyce. Choć projekt to totalnie podziemny i wydany tylko w postaci internetowej strony (www.folkrap.pl), jego walor artystyczny jest naprawdę wysoki. Hallmann i Celownik dodatkowo niosą tą płytą jeszcze coś – łącząc stare z nowym, jednoczą słuchaczy. Dla jednych będzie to dobry hip-hop, dla drugich – fajny neo-folk. I to jest właśnie magia tej płyty. Pozostaje więc przyklasnąć twórcom i mieć nadzieję, że nie jest to ostatnia rzecz jaką zrobili wspólnie.

Marcin Puszka