Z muzyką izraelskiej grupy Black Velvet zetknąłem się kilka lat temu, w tym samym czasie poznałem też tamtejszą grupę Evergreen. Oba zespoły zabrzmiały wówczas na tyle interesująco, że od tego czasu przyglądam się dość intensywnie ich poczynaniom, są bowiem zespołami, które patrząc na muzykę celtycką z zewnątrz, mają wyjątkowo dużo do powiedzenia.
Omawiana tu płyta, to pierwszy i jedyny jak dotąd album Black Velvet. Pojawia się na nim muzyka z Irlandii, Bretonii i hiszpańskiej Galicji, wzbogacona nieco elementami bałkańskimi. Co ciekawe izraelscy muzycy nie wprzęgli do tego międzynarodowego tygla elementów swojego rodzimego grania. A szkoda, mogłoby wówczas być ciekawie i nieco mniej zachowawczo.
Jednak bez względu na niezrealizowane możliwości, muzyka zawarta na „Black Velvet”, to solidny kawał folkowego rzemiosła. Wysokiej klasy instrumentaliści dają nam dokładnie to co zapowiada okładka – mieszankę wybuchowej celtyckiej muzyki w starannie przygotowanych proporcjach.

Rafał Chojnacki