Znam takie osoby, które na nazwę „Pagan Folk Metal” reagują nie za dobrze. Bo młócka, bo nie wiele ma wspólnego tak naprawdę z folkiem. Jednak to są stereotypy – nic nie warte w dodatku. Dobitnie udowadnia nam to najnowszy album Rosjan z grupy Arkona.
Owszem, przyznam rację tym, którzy twierdzą że to młócka – faktycznie, nasi gieroje czasem nie przebierają w środkach: potężne blasty, podwójna stopa, złowieszczy growling i ultraszybkie kostkowanie są tu obecne. Ale słychać również świetne partie fletu, skrzypiec, dud, bombardy, liry korbowej i innych, mało metalowych, instrumentów. Słychać również piękne chóry, subtelne kobiece wokale i wiele ludowych melodii. Na papierze to połączenie może wyglądać dziwacznie albo wręcz niemożliwie, ale Arkona znalazła chyba złoty środek, dzięki czemu „Goi, Rode, Goi!” słucha się naprawdę dobrze.
Mocną stroną krążka jest to, że nie nuży. Dzieje się naprawdę wiele, a ilość pomysłów tu zawartych mogła by spokojnie wystarczyć na 3-4 albumy. Dużo wnoszą tu rzecz jasna wspomniane już połączenia ciężkich, metalowych zagrywek z korzennymi motywami. Są to połączenia przemyślane: o ile przy okazji niektórych produkcji folk-metalowych można mówić o dużym chaosie i braku selektywności, Arkony te zarzuty się nie imają. Wszystko wydaje się mieć tu swoje miejsce, przypadkowość nie wchodzi w grę.
Przyklasnąć trzeba też produkcji albumu, która w przypadku kapel folk-metalowych ma bardzo duże znaczenie. Wszystkie instrumenty słychać bardzo dobrze, ciężar gitary nie przyprawia o ból głowy a bębny brzmią odpowiednio mocno i jadowicie. Generalnie, to nie ma się do czego przyczepić, naprawdę.
Podsumowując: „Goi, Rode, Goi!” to album dla ludzi z otwartymi głowami. Blackowe wstawki nie drażnią, zwłaszcza że w zdecydowanej przewadze jest ilość motywów ludowych. Jeśli nie nabierzecie uprzedzeń przed położeniem krążka na tackę, gwarantuję że Arkona Was urzeknie. Na 70 minut, o ile nie na dłużej!

Marcin Puszka