The Town Pants to jedna z tych grup, które solidnie zapracowały na swój sukces. Poprzednie albumy („Liverdance”, „Piston Baroque” i „Weight of Words”) sprawiły, że ich płyty stawiano na półce z celtyckim rockiem, obok takich wykonawców, jak Great Big Sea czy Flogging Molly. Koncertowa płyta „Coming Home” jest jednak na tyle udana, że niedługo to The Town Pants okażą się pewnie najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem gatunku i to do nich będzie się porównywać inne zespoły.
Na „Coming Home” dominują autorskie kompozycje. Już rozpoczynający się przeraźliwym „krzykiem” didjeridoo utwór „New South Wales” nie pozostawia wątpliwości, że publiczność bawi się przy tej muzyce świetnie. Żywiołowe granie w „Come With Me”, „The Old Landlord” czy „The Weight Of Words” potwierdza to w zupełności. W nieco spokojniejszych utworach, jak w „Delaney’s Old Beer Hall”, „Rum Runner”, „Unidentified Friend” czy „Bottle Of Rain” nie jest wcale gorzej.
W takim koncertowym sosie przydałoby się jeszcze coś znanego. Tym razem postawiono między innymi na rebeliancki song „Boys Of The Old Brigade”. Jest też „The Galway Girl”, piosenka znana z wykonania Steve’a Earle’a. Jednak największym zaskoczeniem jest tu chuligańska wersja „Rasputina”, piosenki zespołu Abba. Radosne pokrzykiwanie „oi!” i dobry, folk-rockowy aranż, sprawiają, że utwór ten ma szanse w przyszłości stać się folkowym szlagierem.
„Coming Home” to album przede wszystkim dla tych, który uznali, że Great Big Sea brzmią już zyt popowo. The Town Pants nie zapomnieli jeszcze jak się gra celtyckiego rocka.

Taclem