Pisząc o albumie „The Bad Things” z 2004 roku wspomniałem, że dekadencka muzyka tego pochodzącego z Seattle zespołu mogłaby zostać nazwana grunge-folkiem.
Teraz, kiedy przychodzi mi zmierzyć się z albumem „It’ll All Be Over Soon”, ubiegłorocznym dzieckiem tej amerykańskiej grupy, muszę przyznać, że ponownie mamy do czynienia z obłąkańczą mieszanką folkowych motywów z rockiem.
Już otwierający płytę „Drunken Doughboy”, wskazujący na wschodnioeuropejskie wpływy brzmi jakby artyści uciekli z cyrku szaleńców. W „Daybreak”, „Drunkest Little Clown” i „Wicked Friends” dochodzą do głosu klimaty w stylu Nicka Cave’a, oparte jednak na amerykańskim folku i hillbilly. Jimmy „The Pickpocket”, wokalista i akordeonista zespołu ma nawet głos, który brzmi niekiedy podobnie so wokalu Australijczyka. Amerykańskie klimaty, choć już bez mrocznych wpływów Cave’a, pojawiają się w też choćby w takich piosenkach, jak „Sally” czy „Heartache Years”.
Z kolei w „Just Four Weeks” zbliżamy się ponownie do klimatów a’la The Pogues. O ile pamiętam na debiutanckim krążku był też taki utwór („Drinking My Devils Away”), widać więc, że niektóre inspiracje pozostają bez zmian.
Żeński wokal w „Woman Left Behind” i „Twilight” pozwala nam wrócić do wschodnich klimatów. Tu brzmienie ma w sobie coś z cygańskiego grania, ale to raczej stylizacja na knajpianą kapelę z szaloną szansonistką, która sięga po repertuar rodem z wędrujących taborów.
Sporo tu utworów zaskakujących, a rozstrzał stylistyczny bywa czasem niesamowity. Mimo to cały czas mamy do czynienia z muzyką, w której czuje się zadziornego ducha sztuki.

Taclem