Holendrzy z Rapalje już od lat borykają się ze soją wersją celtyckiego grania. Jednak mimo że „Celtic Fire” to ich szósta płyta, postanowili zacząć od szukania harmonii. Otwierający album utwór pochodzi z repertuaru The Penguin Café Orchestra, a na folkowe salony sprowadziła go grupa Patrick Street. To świetna kompozycja, a Holendrom też wychodzi nieźle.
„The Jolly Beggar” kojarzy się z brzmieniem Planxty. Najwyraźniej Ralpaje są obecnie pod sporym wpływem irlandzkich klasyków. Pewnie dlatego pojawia siętu kilka evergreenów, na czele z „Whiskey in the Jar” i „The Raggle Taggle Gypsy”. Pewnie dlatego gdy docieramy do mniej znanych utworów, to płyta przyciąga wówczas uwage.
„Yo-skippely-dai-dee-doe” brzmi świeżo i zachęca do zabawy. Melodię „wat Zullen We drinken” znamy w Polsce całkiem nieźle. Holędrzy równie dobrze sobie z nią radzą. Fajnie brzmi też piosenka o amsterdamskim porcie, porzyczona od Jaquesa Brela.
Bardzo podoba mi się również nowa wersja „Caledonii” Dougiego MacLeana. To jeden z ciekawszych utworów na płycie.
Rapalje to od dawna zespół, który nie rzuca na kolana, ale nagrywa płyty na przyzwoitym średnim poziomie. „Celtic Fire” dobrze pasuje do tej układanki.

Taclem